Woj z Norski siał spustoszenie wśród o wiele mniejszych od siebie przeciwników.
Był pewien że swoja walka wprowadził sporo zamieszania w poczynaniach skavenów dodatkowo towarzysze równiez nie próżnowali więc bitwa skończyła się szybciej niż zaczęła.
Zadowolony z efektu końcowego jakim było przegonienie szczuroludzi a także z pozytywnego zmęczenia jakie odczuwał po walce uśmiechnięty wrócił do towarzyszy którzy zebrali się w jednym miejscu.
Widząc ich chciał własnie coś powiedzieć ale miny i zachowanie drużyny wzbudziły w nim jakieś podejrzenie. Gdy podchodził co raz bliżej miał co raz to gorsze podejrzenia.
Oskar gdy stanął między towarzyszami broni zrozumiał. Wpatrywał się tępo w zwłoki Grzecznego. Zarejestrował, że wszyscy towarzysze odeszli do karczmy. On został.
Nie była to pierwsza śmierć kogoś bliskiego jaką widział w życiu ale przypomniała mu o przemijaniu a także o tym jakie jest kruche istnienie ludzkie. Nawet tak potężnego południowca jakim był Grzeczny.
Syn Hinriksona odmówił stosowną modlitwę do Khorna, boga wojowników. Gdyż nie miał wątpliwości, że wielki i masywny zuch na pewno cieszył się błogosławieństwem tego boga.
Po dłuższej jeszcze chwili stania nad ciałem, wziął jego broń by się zmarnowała a także dlatego że był pewny że część jego duszy ciągle w niej jest. Broń tak potęznego wojownika nie powinna zostac okradziona przez chłopów.
Tej nocy norsmen już nie spał. Pomógł najpierw chłopom naprawić barykady i zabezpieczenia przed szczuroludźmi. Następnie poskładać ciała a także wykopać odpowiednie mogiły. Gdy nadszedł czas na pochowanie Grzecznego Oskar jak przystało zgodnie z tradycją wrzucił broń Grzecznego do grobu, potem upuścił trochę swojej własnej krwi na cześć Khorna a następnie zarzucił to wszystko ziemią.
- Ziemia lekka oby była Tobie - rzekł głośno.
Po tym krótkim obrzędzie wrócił do karczmy by przegryźć jakieś śniadanie. Jeśli drużyna się jeszcze nie pojawia to Oskar opierając się o ławę zasnął.