Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2007, 00:35   #35
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Dnieje. Miasto zaczyna wracać do życia. Handlarze rozkładają swoje stragany, ludzie ruszają do swoich obowiązków. Przez miarowo przybywający tłum na czarnym wysokim ogierze, wolnym stępem przedziera się kobieta. Jasne, wypłowiałe włosy od słońca, twarde błękitne spojrzenie i męski strój. Zatrzymuje się ona przed gospodą "Szwarz Wald", pozostawia konia służbie i wchodzi do środka.
- Ludwiku, gdzie Sigfrid? - zwraca się do mężczyzny stojącego w drzwiach do kuchni, który jak zwykle wita ją nieprzyjemnym, chmurnym spojrzeniem. Przyszło mu pracować u Hrabiny, co się z jakiegoś pomniejszego księstwa niemieckiego przywlokła z całą rodziną, co się uważa za nie wiadomo kogo i jeszcze język twardym akcentem szkaluje. Nie mówiąc już o tym, że sama dom prowdzi, interesów pilnuje, a jakoś męża nie szuka. Ale co mu do tego.
- O Hrabianka już wróciła? - w głosie słychać nutę zawodu. Kobieta rozgląda się pobieżnie po wnętrzu i siada przy pierwszym stoliku koło drzwi. Na więcej nie ma siły. Wszytko ją boli. Ubranie ma zakurzone od podróżowania traktem.

Ale bywało gorzej. Poza tym ten parszywy handlarz już więcej zawyżać cen mi nie będzie. Dobrze, że dogadałam się z innym, inaczej przychody... Zauważam nagle, że w kącie siedzą jakieś dwie szumowiny. Jednak postanowili zmienić lokal, kiedy tylko mnie dojrzeli. I dobrze. Odprowadziłam ich spojrzeniem do drzwi, ściągając rękawiczki.
- Czy raptem, w ciągu jednego dnia, ogłuchłeś? Pytam, gdzie Sigfrid. - i już chcę je rzucić na stolik, kiedy zauważam, że jest brudny. Ludwik zmieszał się i szybko przyleciał ze szmatą.
- Jeśli przejdę się po gospodzie i jeszcze jeden stolik będzie TAK wyglądał to przez kolejny tydzień będziesz z niego jadł. Prosto z niego. - Wysyczałam. - Specjalnie dla ciebie pozostanie nie wycierany.
- Eleno? Już wróciłaś? - Sigfrid właśnie zszedł z piętra i uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył.
- Czy tu już naprawdę nikt nie cieszy się z mojego powrotu? - wstałam i potarłam dłonią policzek. Zaczynały się poranne odgłosy w kuchni, po domu kręciła się już służba. A dopiero co cisza kręciła w uszach.
- Jestem zmęczona. - powiedziałam po niemiecku. Ludwik nie musi nas przecież rozumieć.
- Nie dziwię się. - Sigfrid też odpowiedział w naszym ojczystym języku. - Może pójdziesz na górę i odpoczniesz, a ja się wszystkim zajmę?
- Nie, najpierw chcę...
- i w tym momencie moją uwagę przyciągnął list, dopiero co przyniesiony przez służkę i położony na blacie stolika obok. Podeszłam i obejrzałam kopertę. Westchnęłam. No to nici z odpoczynku.
- Kto to przyniósł? - zwracam się do Ludwika.
- A to? - powiedział to takim tonem, jak gdyby zalegał tu od wieków. - Jakaś młoda dama go zgubiła.
Miałam ochotę znów go wyrzucić. Od samego przejścia przez drzwi pewnie 5 raz. Po kolejnym pytaniu, odpowiedział już bardziej dokładnie. Przynajmniej wiedziałam kogo szukać.
- No dobrze, zawołajcie mi tu moją siostrę Olgę.
- Eleno, co masz zamiar zrobić? - Sigfrid patrzył na mnie, licząc na to, że tym razem nie będę znów tego chciała sama załatwić.
- Jak to co? Oddać zgubę. - po czym dodaję po niemiecku. - Tak ważnych listów nie pozostawia się samych sobie, drogi Sigfridzie.
Nie wyglądał na pocieszonego moją odpowiedzią.

Po krótkich przygotowaniach byłam znów gotowa do drogi. I tak bym nie zasnęła... Olga z mojego polecenia dowiedziała się, gdzie też obozuje książę d'Enghien. Wysłałam ją do kościoła, a po mszy zawsze gwarno jak na targu. I wszyscy podobno mówili tylko o tym. A więc muszę spieszyć pod Rocroi. Liczyłam na to, że skoro do tej pory ta kobieta się nie zgłosiła po zgubę, to już była tam, na miejscu.
Przebrana w czyste ubrania, z mieszkiem i bronią przy pasie zostawiłam (znów! jak ja tego nie lubię) gospodę pod pieczą Sigfirda i dosiadłam siwka. Dobrze, ze niedawno go kupiłam - a myślałam, że to stracone pieniądze. Podróż trochę potrwała, ale w końcu dotarłam. Szczerze mówiąc, wcale nie było trudno. Napiłam się wody z manierki i rozpoczęłam poszukiwania owej damy, pasującej do opisu Ludwika. Ale najpierw schowałam w bezpieczne miejsce mieszek czyli pod koszulę tam, gdzie kobiety nikt nie zrewiduje.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline