Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2017, 19:42   #77
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Waldemar

Łowca czarownic w towarzystwie (o ironio) maga, przemierzali leśne knieje, kierując się za śladami, które celowo zostawiła po sobie uprowadzona elfka. Mężczyźni przebyli jeszcze kilkaset metrów natrafiając na skalne wzniesienie, z jaskinią, do którego wejścia pilnował mutant. Nie był to jednak byle jaki mutant, a prawdopodobnie wyznawca Nurgle'a. Siewca choroby, sługa władcy much i tak dalej. Człek który nosił na swym ciele oznaki wielu chorób stał oparty o skałę gapiąc się tempo w słoneczne promienie przebijające się przez gęste korony drzew. Waldemar przez krótką chwilę zastanawiał się nad obraniem idealnej taktyki. Wiedział jednak, że atak mieczem, bądź sztyletem może być bardziej niebezpieczny niż odpowiedź podobnym orężem. Siewcy chorób umierali dla swego pana bez mrugnięcia okiem, ciesząc się z zarażenia przypadkowych osób pocałunkiem papy Nurgle'a. Waldemar zdecydował, że sprawę załatwi na odległość.

Łowca czarownic ostrożnie by nie wydać przypadkiem żadnego, niepotrzebnego hałasu dobył swej kuszy i uklęknął na jedno kolano. Mógł spokojnie wycelować. Nicodemus stał z boku milcząc, by przypadkiem nie rozproszyć swego towarzysza. Nurglita przestąpił z nogi na nogę spoglądając w stronę drzewa, za którym chowali się mężczyźni i może nawet coś zauważył, lecz nie zdążył zrobić dosłownie nic. Mechanizm kuszy zwolnił bełt a ten śmignął trafiając strażnika groty prosto w pierś. Siła wystrzelonego bełtu wbiła mutanta w skalną ścianę. Stwór spojrzał na wystający z jego piersi kraniec bełta, po czym osunął się bezwładnie na glebę nie robiąc najmniejszego hałasu.
-Zacny strzał...- szepnął Nicodemus. Waldemar uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym zarzucił kuszę na plecy i dobywając miecza ruszył w stronę wejścia do jaskini.

Mężczyźni ni musieli się konsultować. Oboje wiedzieli, co czeka ich w środku i oboje byli gotowi na najgorsze. Mimo wszystko byli już zbyt blisko, by zawrócić. Mężczyźni zbliżyli się do wejścia do jaskini, a Nicodemus uniósł kawałek wilgotnej gałęzi, która po sekundzie zapłonęła na krańcu.
-Też coś tam potrafię...- wzruszył ramionami, po czym wpuścił Waldemara przodem. Łowca czarownic miał na sobie pancerz i to dawało mu gwarancję jako takiego bezpieczeństwa. Nie to co szara szata maga Nicodemusa.
Na szczęście nie musieli długo szukać i prędko dotarli do głębokiej jaskini, gdzie ujrzeli płonące ognisko oraz leżącą nieopodal elfkę spętaną linami jak dzikie zwierzę. Kobieta była dotkliwie pobita i nosiła ślady poparzeń. Jej oprawcami była trójka mężczyzn. Każdy z nich nosił widoczne ślady mutacji, lecz tylko jeden zdawał się prowadzić monolog skierowany do długouchej.


Mutant w ciężkim pancerzu wyglądał bardziej jak zombi, lecz jak się Waldemar domyślał był to zwyczajnie efekt jakiejś ciężkiej choroby. Osobnik nie miał w ręku żadnej broni, lecz jego kamraci trzymali w ręku topór i buławę nabitą gwoździami.
-Wiesz o tym, że mam sporo czasu...- warczał spaczony rycerz -Wiesz o tym, że będziesz cierpieć godzinami, aż w końcu wyjawisz mi tajemnicę przejścia Alke'rdein...- rzekł po czym pochylił się po krótki miecz, którego ostrze leżało w ogniu aż nabrało pomarańczowej barwy.
-Godzinami, a może nawet dniami...- dodał uśmiechając się szeroko.

W tym samym czasie, gdzieś w lesie

Rozkaz Hansa był jasny. Sigmaryta zarządził odwrót. Była to decyzja nad wyraz mądra. Walka z mutantami pewnikiem nie stanowiła dla bohaterów najmniejszego wyzwania, lecz z całą pewnością zajęła by niepotrzebny czas, którego i tak stracili wystarczająco w Dunstigfurt na pochówek rycerza, który koniec końców i tak okazał się być ożywieńcem.
Mężczyźni usłuchali Hansa. Nawet Jin, który był już w pełni gotów na konfrontację. Jedynie bydlę Waldemara nie miało już chyba zamiaru się wycofywać i wskoczyło jednemu z mutantów na pierś, zaciskając swoje potężne szczęki na jego grdyce. Mutant upadł na ziemi jeszcze chwilę próbując walczyć, lecz po chwili wraz z obficie uchodzącą zeń krwią, uszło z niego życie. Dopiero gdy dotknięty chaosem przestał się ruszać ogar uniósł wielki łeb i rozejrzał się dookoła, po czym pognał za odjeżdżającymi konno mężczyznami.

Bohaterowie pędzili na koniach, choć jazda na wierzchowcach lasem nie należała do przyjemnych. Gdzieś za plecami usłyszeli dęcie w róg, lecz nie mogli mieć pewności czy to odpowiedź na pierwszy sygnał, czy też ponowne nawoływanie o posiłki. Nie zatrzymywali się. Aż do momentu, gdy kilka kilometrów dalej znaleźli się na polance, gdzie jakiś czas temu stoczono bitwę.
Mężczyźni znaleźli się na szlaku prowadzącym z zachodu, z miasteczka Estorf, na wschód do Hergig. Ich oczom ukazał się rozbity na miazgę oddział Hochlandzkiej kawalerii, oraz niewielkie proporcjonalnie zabite jednostki owianych złą sławą rycerzy chaosu. Oczom bohaterów ukazała się paskudna sceneria pełna trupów zarówno ludzi jak i koni, masa ciał zbezczeszczonych i okaleczonych paskudnie przed śmiercią, oraz tylko nieliczne jednostki powalonych wrogów...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline