Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2016, 22:44   #71
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Mężczyźni prędko doszli do porozumienia w sprawie dalszych działań. Zgodnie z życzeniem Hansa nieprzytomny, lecz na szczęście już nie umierający wojak znalazł się na grzbiecie rumaka sigmaryty. Nie było łatwo, lecz za wyjątkiem dwójki arcymagów pozostali byli krzepkimi mężami i w końcu uporali się z umieszczeniem rannego na koniu.
-Idźcie. Pójdę kawałek jej tropem. Nie czekajcie, dogonię was rzekł Waldemar, po czym przykucnął obok ogara i szepnął mu coś na ucho -Polecenia wydawaj mu mądrze. Jeśli rzuci się na cel to będzie walczył aż do śmierci.- zwrócił się do Jina.
-Czekaj. Pójdę z tobą. Przyda ci się pomoc.- zaoferował się Nicodemus, robiąc minę w stylu nie próbuj mnie zatrzymać bo i tak ci się to nie uda. Waldemar przewrócił oczami i nawet nie skomentował. Najwyżej urżnie mu łeb, gdyby próbował jakiś magicznych sztuczek.

Mężczyźni podzielili się na dwie grupy. Tą większą przewodził Sigmaryta, prowadząc wierzchowca za uzdę. Las, którym maszerowali w ślad za tropiącym ogarem był bardzo gęsty i nieprzyjazny. Najbardziej przeklinał Bardag. Krasnolud z całego serca nienawidził lasów tak mocno, jak i mieszkających w nich elfów. Wiedzieli, że gdzieś tam z tyłu ich tropem z kolei idzie Waldemar i Nicodemus. Bohaterowie wojny z chaosem mogli tylko rozważać scenariusze, co spotkało łowcę czarownic i towarzyszącego mu de facto maga. Co do jednego byli pewni. Ten zatwardziały skurwiel na pewno sobie poradził i przy najbliższym postoju do nich dołączy. Może i za nim nie przepadano, lecz przydatności w ich misji nie można mu było odmówić. Od chwili rozłączenia minęły już dwie godziny. Mroczna aura lasu zwiastowała kłopoty, jeśli nie teraz to już niebawem.

Wtem jak na ironie ogar idący kilka metrów przed nimi stanął jak wryty, unosząc obcięte uszy. Zwierzę chwilę gapiło się tempo w gęste krzaki gdzieś tam przed nimi próbując wyłapać jakiś konkretniejszy zapach. Sekundę później pies zjeżył się na grzbiecie i zawarczał groźnie, strasząc przy tym wierzchowce. W lesie panowała kompletna cisza i każdy szmer roznosił się dość głośno by każdy uważny go wyłapał. Krzaki poruszały się energicznie i kompani ujrzeli grupkę mutantów. Najpierw czterech. Byli to mężczyźni, głównie chłopskiego pochodzenia. Wypędzeni i straceni, gnieździli się w tych lasach łącząc w grupy by łatwiej było przetrwać. Ci tutaj byli w miarę normalni. Ich ciała nie były tak bardzo pokryte mutacjami.
-Jest ich tylko kilku...- syknął najwyższy człek o jaszczurzych łapach zamiast dłoni.
-Wsyfaj! Wsyfaj!- syknął drugi plując się przy tym przez wielkie kły w ustach. Krzepki mąż, dzierżący w dłoni miecz złapał za róg przytroczony do pasa i zadął w niego tak, że dźwięk ten rozszedł się echem po całym lesie...

~***~

Waldemar nie był tak sprawnym tropicielem jak Jin. Znał się na tym dość dobrze, by odnaleźć ukrytą wiedźmę gdzieś na odludziu, lecz szukanie kogoś po śladach pięt na ziemi było nie lada wyzwaniem. Los jednak dopisywał łowcy. Uprowadzona elfka musiała być przytomna, gdy ją ciągnęli w las. Lewą piętę dociskała nieco mocniej do ziemi, robiąc dość łatwy do zauważenia ślad. Waldemar przebył kilometr natrafiając na ukryte suchymi krzakami wejście do podziemnej jaskini.
-Jest w środku? pytał Nicodemus -Chcesz tam wejść?- dopytywał.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-12-2016, 00:24   #72
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
- Łowca czarownic i mag w jednej drużynie? - Drugi z drużynowych magików nie mógł się nadziwić i skinął głową w kierunku Bardaga. - Może jeszcze ty powinieneś iść ratować elfkę? To by wyczerpało limit dziwnych wydarzeń w okolicy. Udanych łowów. - Dodał odchodząc.


Będąc w coraz to lepszym nastroju, spowodowanym oddalaniem się od przyprawiającego o ból głowy miejsca, był wstanie iść bez zbyt negatywnego wpływu na stan ducha przez ten jakże gęsty i normalnie nieprzyjemny las. Faktycznie w tym wypadku wcześniejsza nieprzyjemność pozwalała cieszyć się o wiele mniejszym problemem, takim jak wystające gałęzie i podobne. Inaczej zapnie kląłby jak krasnolud.
- Hipotetycznie, czego nie lubisz bardziej, przedzierania się przez krzaki czy jazdy konno?
Zdążył zapytać na kilka minut przed tym jak prowadzący ich pies zatrzymał się i zaczął dawać znak, że coś jest nie tak.
Albert nie wahał się i dobył broni, najgorszym co można zrobić to dać się zaskoczyć bez broni. Na widok nędznego stanu mutantów opuścił broń, to nie byli ich przeciwnicy, choć niestety pewnie zaraz się nimi staną wraz zresztą bandy.
- Sigmar chce byśmy zwalczali sługi – podkreślił to słowo- chaosu, nie ofiary. To byli nasi rodacy. Myślisz, że mógłbyś ich przekonać by dali nam spokój i walczyli z najeźdźcami, którzy spalili ich dom, zabili krewnych i sprowadzili na nich mutację? Czy będziemy musieli walczyć? - Nie mogąc podjąć tej decyzji spoglądał to na mutantów to na kapłana od którego ta decyzja zależała.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 19-12-2016, 10:14   #73
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Bardag popatrzył na Alberta ze zdziwioną miną.
- Ja nie widzę nic dziwnego.- Wzruszył ramionami i ruszył za kapłanem dodając.
- Nie skomentuję tego.- Dodał spokojnie, ale widać że minę miał nietęgą.

Pieprzone krzaczory. Pieprzony sierściuch, którego musiał ciągnąć za sobą. Wnerwiało go to już ostro. Ciągle lasy, krzaki i jeszcze długouche się napatoczyły do ratowania.
Khazad popatrzył ponownie na maga.
- Jeśli tak Ciebie to interesuje to odpowiem.- Zatrzymał się na chwilę.
- Zasranego jeżdżenia na tym zawszonym zwierzaku.- Warknął i pociągnął za uzdę wałacha.
Nie uszedł zbyt daleko gdy pojawili się mutanci. Stanął znowu i złapał za topór i tarczę gotowy do walki. Wysforował się do przodu zostawiając wierzchowca Albertowi.
- Jeśli mógłbyś?- Rzucił do maga z zacięciem na twarzy.

Szykowało się na szybką walkę. Nie zamierzał odpuszczać sobie przyjemności wyrżnięcia kilku mutantów. Niestety jak się okazać miało wezwali posiłki.
- Wytnijmy te ścierwa i spierdzielajmy. Mamy robotę a nie zabawę.- Powiedział rzucając się na najbliższego.

Styl walki Khazada był prosty ale skuteczny. Zasłanianie się tarczą i rozrąbanie przeciwników. Kiedy skończy zamierza nie ociągać się i wymknąć się posiłkom by dalej podjąć trop barbarzyńców.
Pytanie czy wtedy łowca z magiem ich odnajdą jak zmienią trasę i będą uważać na pozostawiane ślady. Może lepiej po nich wrócić?
 
Hakon jest offline  
Stary 21-12-2016, 14:06   #74
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Właściwie to sam chciał ruszyć na tropem porywaczy i nastawiony był na głośny i jednomyślny sprzeciw grupy na ten niekoniecznie dobry pomysł. Jakież było jego zdziwienie, kiedy z ust łowcy czarownic usłyszał deklarację próby odnalezienia uprowadzonej Elfki. Nie ważne z jakich pobudek - nie spodziewał się tego. Pierwszą myślą było przyłączenie się do niego, ale pozostawienie pozostałych bez kogoś, kto umie czytać ślady uniemożliwiło by odnalezienie na wzajem.
Zaskoczeń tego ponurego dnia nie było jednak końca. Ledwo otrząsnął się z szoku po decyzji Waldemara, a tu znienacka Nikodemus wypala, że przyłączy się do poszukiwań jakiejś tam Elfki i ruszy za nią w ten przeklęty las mając za towarzysza jedynie łowcę czarownic. Choć obaj zaimponowali Jinowi to Nkodemus przeszedł sam siebie. Leśny wilk z Południa musiał mieć naprawdę idiotyczny wyraz twarzy kiedy stał oniemiały nie wiedząc, co powiedzieć. Skinął jedynie głową w geście zrozumienia, kiedy Waldemar przekazał mu opiekę nad ogarem. Przywołał go do siebie dwoma krótkimi gwizdnięciami, jak zwykł przywoływać rumaka.
- Będziemy zostawiać wyraźne ślady - dodał zbliżając się do pozostałych kompanów, z którymi ruszy śladem barbarzyńców, za ich głównym celem.
Stał jeszcze chwilę, patrząc jak, Łowca czarownic i mistrz Magii ramię w ramię znika znikają w leśnej gęstwinie.
- Wydaje się, znasz ludzi, a Ci jednak zawsze potrafią cię zaskoczyć - skwitował i podbiegł do pozostałych, którzy już zebrali się do drogi.

-------

Gdy Ogar zawarczał Jin również zamarł z bezruchu. Przygarbił się, nasłuchiwał i wytężał wzrok. Niestety zobaczył ich byt późno. Grupa zdeformowanych niegdyś ludzi dostrzegła ich w tym samym momencie. Ten las to ich dom, a nas mają za intruzów - pomyślał.
Gdy jeden z mutantów sięgną po róg i zadął w niego czas na przemyślenia się jednak skończył. Donośny dźwięk spowodował skok adrenaliny. To było jak sygnał do ataku. Natychmiast dobył broni zawieszonej na plecach.
- Nie zabijcie wszystkich! - Krzyknął i wystrzelił w kierunku trębacza - Bierz go! - wydał komendę już w biegu.
 
Morel jest offline  
Stary 23-12-2016, 01:55   #75
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Elfka była sprytniejsza niż się spodziewał. Zostawiła widoczne ślady prawdopodobnie żywiąc nadzieję, że któryś z najemników przeżyje i będzie próbował ją odnaleźć. Jak widać w tym wypadku szczęście jej sprzyjało, o ile wciąż żyła. Dzięki wyraźnemu tropowi dość szybko udało im się znaleźć zakryte gałęziami wejście do jaskini. Łowca czarownic wyprostował się poprawiając kapelusz. Przez krótką chwilę wpatrywał się w półmrok ogarniający zejście. - Jeśli chcesz, to możesz zawrócić. W przeciwnym wypadku trzymaj się blisko mnie i bądź czujny. Nie wiemy co nas tam czeka. - Po tych słowach sprawdził swoją latarnię. W momencie, kiedy mrok stanie się zbyt gęsty miał zamiar jej użyć do oświetlenia im drogi. Dzięki specjalnym zasłonkom Waldemar mógł odpowiednio ukierunkować światło, dzięki czemu nie rozpraszało się ono po całej okolicy. To nieco zwiększało ich szanse na pozostanie w ukryciu. Miał szczerą nadzieję, że zajmujący jaskinię norsmeni nie należeli do zbyt spostrzegawczych.

Nie czekając dłużej Engel zaczął wchodzić do jaskini. W duchu modlił się do Sigmara o pomyślność i siłę w walce z plugawymi sługusami niszczycielskich potęg. Jego wiara nie mogła ulec zachwianiu ani na chwilę, każda wątpliwość była słabością, którą mogły wykorzystać plugawe siły do zbrukania jego duszy, a na to nie miał zamiaru pozwolić. Pomyśleć, że kiedyś miał z goła inny stosunek do wiary. Cieszył się, że w końcu przejrzał na oczy, inaczej dawno temu byłby już martwy lub nawet gorzej.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 01-01-2017, 23:19   #76
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Hans Manstein - Sigmar tak chce!


Sytuacja się komplikowała. Ich nieformalny lider i przywódca grupy postanowił jednak pójść śladami porwanej elfki zaskakując tym kapłana całkowicie. Potem jeszcze dołączył do niego Nicodemus. Na oko Mansteina ich potenjał pod jakimkolwiek względem zauważalnie więc spadł. Zostawało żywić nadzieję, że dobrzy bogowie pozwolą im się połączyć w imeparialną jedność i całość ponad tymi chwilowymi podziałami gdy będą zmuszeni stawać przed siłami Arcywroga.

Przed siłami musieli stawać choć nie tymi których najbardziej spodziewał się kapłan. W tym dziwnym, cichym lesie prawie weszli w czwórkę mutantów. Odległość była mała i teren musiał bardzo im nie sprzyjać, że działający dotąd niezawodnie i Jin i pies taki tropiący zauważyli ich prawie w tym samym momencie co i tamci ich. Manstein błyskawicznie ocenił stan tych zniekształconych spaczeniem stworów i uznał, że nie stanową dla nawet ich osłabionego składu poważnej przeszkody. Był prawie pewny, że załatwiliby sprawę prawie na pewni bez zauważalnych strat po swojej stronie. Jednak zadęcie w róg i dziwny brak ostrożności u tamtej czwórki który był zastanawiający. Musieli bowiem widzieć wygląd i sta uzbrojenia ich grupki i wiedzieć, że nie dorównują im klasą w wyposażeniu i zapewne także umiejętnościom. A mimo to poczynali sobie całkiech chwatko. No i to zadęcie w róg wszystko popsuło. Kapłan był prawie pewny, że oznacza to ściągniecie w to miejsce reszty ich bandy. Pewnie na tyle dużej, by widoczna czwórka czuła się aż tak pewnie ich siły i bliskości, że była gotowa zacząć walkę natychmiast. Pewnie po to by ich zatrzymać. Manstein nie miał zamiaru walczyć na ich warunkach.

- Na koń i jazda stąd! Zaraz się tu zleci cała banda! W drogę! - krzyknął na towarzyszy samemu wsiadając na koń. Dało się już to uczynić więc zamierzał torować sobie drogę przez las z siodła póki się dało. - Albercie jak masz coś do zaślepienia im oczu to właśnie jest dobra pora! - krzyknął w stronę kolegialnego magistra mając nadzieję, że może zna jakąś sztuczkę by zmylić tą czwórkę odmieńców i dać im czas na urwanie się z tej zasadzki.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-01-2017, 19:42   #77
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Waldemar

Łowca czarownic w towarzystwie (o ironio) maga, przemierzali leśne knieje, kierując się za śladami, które celowo zostawiła po sobie uprowadzona elfka. Mężczyźni przebyli jeszcze kilkaset metrów natrafiając na skalne wzniesienie, z jaskinią, do którego wejścia pilnował mutant. Nie był to jednak byle jaki mutant, a prawdopodobnie wyznawca Nurgle'a. Siewca choroby, sługa władcy much i tak dalej. Człek który nosił na swym ciele oznaki wielu chorób stał oparty o skałę gapiąc się tempo w słoneczne promienie przebijające się przez gęste korony drzew. Waldemar przez krótką chwilę zastanawiał się nad obraniem idealnej taktyki. Wiedział jednak, że atak mieczem, bądź sztyletem może być bardziej niebezpieczny niż odpowiedź podobnym orężem. Siewcy chorób umierali dla swego pana bez mrugnięcia okiem, ciesząc się z zarażenia przypadkowych osób pocałunkiem papy Nurgle'a. Waldemar zdecydował, że sprawę załatwi na odległość.

Łowca czarownic ostrożnie by nie wydać przypadkiem żadnego, niepotrzebnego hałasu dobył swej kuszy i uklęknął na jedno kolano. Mógł spokojnie wycelować. Nicodemus stał z boku milcząc, by przypadkiem nie rozproszyć swego towarzysza. Nurglita przestąpił z nogi na nogę spoglądając w stronę drzewa, za którym chowali się mężczyźni i może nawet coś zauważył, lecz nie zdążył zrobić dosłownie nic. Mechanizm kuszy zwolnił bełt a ten śmignął trafiając strażnika groty prosto w pierś. Siła wystrzelonego bełtu wbiła mutanta w skalną ścianę. Stwór spojrzał na wystający z jego piersi kraniec bełta, po czym osunął się bezwładnie na glebę nie robiąc najmniejszego hałasu.
-Zacny strzał...- szepnął Nicodemus. Waldemar uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym zarzucił kuszę na plecy i dobywając miecza ruszył w stronę wejścia do jaskini.

Mężczyźni ni musieli się konsultować. Oboje wiedzieli, co czeka ich w środku i oboje byli gotowi na najgorsze. Mimo wszystko byli już zbyt blisko, by zawrócić. Mężczyźni zbliżyli się do wejścia do jaskini, a Nicodemus uniósł kawałek wilgotnej gałęzi, która po sekundzie zapłonęła na krańcu.
-Też coś tam potrafię...- wzruszył ramionami, po czym wpuścił Waldemara przodem. Łowca czarownic miał na sobie pancerz i to dawało mu gwarancję jako takiego bezpieczeństwa. Nie to co szara szata maga Nicodemusa.
Na szczęście nie musieli długo szukać i prędko dotarli do głębokiej jaskini, gdzie ujrzeli płonące ognisko oraz leżącą nieopodal elfkę spętaną linami jak dzikie zwierzę. Kobieta była dotkliwie pobita i nosiła ślady poparzeń. Jej oprawcami była trójka mężczyzn. Każdy z nich nosił widoczne ślady mutacji, lecz tylko jeden zdawał się prowadzić monolog skierowany do długouchej.


Mutant w ciężkim pancerzu wyglądał bardziej jak zombi, lecz jak się Waldemar domyślał był to zwyczajnie efekt jakiejś ciężkiej choroby. Osobnik nie miał w ręku żadnej broni, lecz jego kamraci trzymali w ręku topór i buławę nabitą gwoździami.
-Wiesz o tym, że mam sporo czasu...- warczał spaczony rycerz -Wiesz o tym, że będziesz cierpieć godzinami, aż w końcu wyjawisz mi tajemnicę przejścia Alke'rdein...- rzekł po czym pochylił się po krótki miecz, którego ostrze leżało w ogniu aż nabrało pomarańczowej barwy.
-Godzinami, a może nawet dniami...- dodał uśmiechając się szeroko.

W tym samym czasie, gdzieś w lesie

Rozkaz Hansa był jasny. Sigmaryta zarządził odwrót. Była to decyzja nad wyraz mądra. Walka z mutantami pewnikiem nie stanowiła dla bohaterów najmniejszego wyzwania, lecz z całą pewnością zajęła by niepotrzebny czas, którego i tak stracili wystarczająco w Dunstigfurt na pochówek rycerza, który koniec końców i tak okazał się być ożywieńcem.
Mężczyźni usłuchali Hansa. Nawet Jin, który był już w pełni gotów na konfrontację. Jedynie bydlę Waldemara nie miało już chyba zamiaru się wycofywać i wskoczyło jednemu z mutantów na pierś, zaciskając swoje potężne szczęki na jego grdyce. Mutant upadł na ziemi jeszcze chwilę próbując walczyć, lecz po chwili wraz z obficie uchodzącą zeń krwią, uszło z niego życie. Dopiero gdy dotknięty chaosem przestał się ruszać ogar uniósł wielki łeb i rozejrzał się dookoła, po czym pognał za odjeżdżającymi konno mężczyznami.

Bohaterowie pędzili na koniach, choć jazda na wierzchowcach lasem nie należała do przyjemnych. Gdzieś za plecami usłyszeli dęcie w róg, lecz nie mogli mieć pewności czy to odpowiedź na pierwszy sygnał, czy też ponowne nawoływanie o posiłki. Nie zatrzymywali się. Aż do momentu, gdy kilka kilometrów dalej znaleźli się na polance, gdzie jakiś czas temu stoczono bitwę.
Mężczyźni znaleźli się na szlaku prowadzącym z zachodu, z miasteczka Estorf, na wschód do Hergig. Ich oczom ukazał się rozbity na miazgę oddział Hochlandzkiej kawalerii, oraz niewielkie proporcjonalnie zabite jednostki owianych złą sławą rycerzy chaosu. Oczom bohaterów ukazała się paskudna sceneria pełna trupów zarówno ludzi jak i koni, masa ciał zbezczeszczonych i okaleczonych paskudnie przed śmiercią, oraz tylko nieliczne jednostki powalonych wrogów...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-01-2017, 01:06   #78
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Sprawdzona kusza nie zawiodła łowcy i tym razem. Bełt przeciął powietrze niosąc błyskawiczną śmierć pilnującemu zejścia mutantowi. Teraz musieli działać szybko, iść za ciosem i znaleźć elfkę. Waldemar chwycił za miecz, kiedy tylko znalazł się przy ciele mutanta. Potężnym zamachem odrąbał jego łeb, aby mieć całkowitą pewnośc, że ten nie postanowi wstać i zaatakować ich od pleców. Z tymi potworami nigdy nie było do końca wiadomo. Spoglądając porozumiewawczo na maga ruszył dalej.

Waldemar przyklęknął na jedno kolano wychylając się zza skały i wodząc badawczo spojrzeniem po wyznawcach mrocznych potęg. Jeden z nich, wyglądający na herszta starał się zastraszyć oddychającą jeszcze elfkę. Nazwa, którą wypowiedział mutant nic Engelowi nie mówiła, co spowodowało, że skrzywił się lekko. Niezależnie od tego czym było przejście Alke'rdein zainteresowanie tym miejscem sług Chaosu nie wróżyło niczego dobrego. Trzeba będzie wyciągnąć dokładniejsze informacje od elfki, jeśli uda im się ją odbić żywą. Engel nachylił się do maga i szepnął. - Zajmij się mutantem po lewej stronie rozmawiającego. Ja oddam strzał w tego po prawej, a później ruszę do ataku. Musimy zgrać nasze uderzenie. - Mówiąc to znów sięgnął po kuszę chwilę później biorąc na celownik mutanta po prawej stronie. Miał zamiar oddać dwa szybkie strzały, a jeśli odległość pozwoli to i więcej. Jednakże w momencie, kiedy kolejne strzały okażą się niemożliwe do wykonania miał zamiar rzucić kuszę na ziemię i ruszyć do ataku z mieczem. Przygotowując się do strzału szeptał modlitwę do Sigmara. Śmierć heretykom.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 06-01-2017, 13:07   #79
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Jin zaklął zatrzymując się gwałtownie. Nie taki miał plan, ale nie był głupcem, by zignorować sygnał do odwrotu. Zagwizdał z całych sił na ogara, który zdążył go wyprzedzić i zawrócił w stronę wierzchowca. Chwilę po tym, jak wskoczył w siodło był pewien, że są dość daleko od grupy mutantów by już ich nie spotkać. Nie dawało mu jednak spokoju pytanie skąd wzięli się na ich drodze i kogo wzywali. Choć równie dobrze mogły być to zwykłe wyrzutki nie mające nic wspólnego z poszukiwanym przez nich Gustawem, Jin nie znosił pytań bez odpowiedzi, czego wyraz dawało jego zachowanie mimo, że nie wyraził tego ani jednym słowem.

Dopiero gdy dotarli do kolejnego miejsca manifestacji okrucieństwa wojny z chaosem wstrzymał konia i powiedział spoglądając na pozostałych
- Sprawdzę okolicę - jak to miał w zwyczaju. Zeskoczył z konia i zaczął szukać dalszych wskazówek i tropów barbarzyńców i ich przywódcy.
- Jaki plan? Jeśli odjedziemy zbyt daleko nasi kompani nas nie dogonią, a poza tym idąc naszym śladem mogą wpaść na mutantów, których teraz może być chuj wie ile. - ciągnął pochylając się nad martwym żołnierzem chaosu.
 
Morel jest offline  
Stary 07-01-2017, 00:11   #80
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
- No żeby was snotlingi chędożyły!- Ryknął na wycofujących się kompanów. Wiedział, że i tak nic nie da i albo sam zostanie lub z nimi ruszy.

Podbiegł do wierzchowca chowając dobrze topór. Złapał za siodło i aż stęknął z wysiłku.
- Pierdolone sierściuchy nie mogą być niższe?!- Zawsze miał problem z wgramalaniem się na konie ku uciesze obserwatorów. Teraz była inna sytuacja. Nie mógł tracić czasu i odbił się od ziemi i podciągnął się na wierzchowca.
- Nie znoszę uciekać z walki. Wspominałem to jeszcze?- Zwrócił się do Alberta obok którego właśnie jechał podskakując komicznie.
- Nawet nie próbuj!- Warknął na maga, któremu na ustach pojawił się uśmiech na ten widok.

Wyjechali na pobojowisko. Pełno trupów koni i ludzi świadczyło kto doznał większych strat. Nieliczne truchła chaosytów nie poprawiały humoru khazadowi.
- Sprawdź. Ja odsapnę od tej jebanej przejażdżki.- Powiedział do odchodzącego Jina. Sam złapał za kuszę i rozglądał się wokoło.
- Co teraz?- Zdziwił się Bardag.
- Teraz to dupa chędożonej elfki!- Odburknął na pytanie zwiadowcy.
- Zgubiliśmy trop naszego zadania. Rozdzieliliśmy się.- Mówił rozglądając się po pobojowisku.
- Ja widzę dwie możliwości. Jedna odnaleźć naszych i ruszyć dalej lub po prostu łukiem ruszyć dalej szukając tropu naszej zwierzyny.- Popatrzył po towarzyszach.
 
Hakon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172