Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2017, 21:55   #88
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Narady ciągnęły się, a i tak pewnie każdy zrobi co będzie chciał.

Musimy poruszyć jeszcze jedną, ważną kwestię — odezwał się Ruppert. — W wieży na wzgórzu napotkaliśmy tylko stertę trupów. Interesujące kto wybił gobliny… ale najważniejsze, że pod trupami znaleźliśmy mapę. Crilla. Możesz pokazać?

Oczywiście — odpowiedziała kapłanka i rozłożyła ją na ławie.

Mapa potwierdza to co przypuszczałem — mówił Erwin, wpatrując się na mapę — to miejsce jest posterunkiem zielonych, jak dość długo nikt się nie zamelduje, to będziemy mieć problem, więc chcąc nie chcąc, musimy opuścić to miejsce. Na północ pójść nie możemy, na południu mamy morze. Zostaje nam tylko zachód i wschód, dziś powinna już być naprawiona łódź, mamy czym się przeprawić. Jedzenia mamy na trzy dni. Można spróbować przenieść się na zachodni brzeg rzeki i tam osiąść. Będąc nad brzegiem możemy też lepiej wykorzystać tę łódź do połowów. Potrzebujemy dodatkowego źródła żywności — Postarał się podkreślić ostatnie zdanie by dać do zrozumienia w jak kruchym znajdują się położeniu.

Na północny-zachód miał być ten obumierający las, więc na zachodzie, za rzeką, może być podobnie. Proponuję zaryzykować i przejść koło portalu na wschód. Zwłaszcza, że chciałam znaleźć kilka osób, które wybrałyby się ze mną w tamtym kierunku. Jedno z dzieci potrzebuje leku z grzyba, który rośnie tylko kilka dni na świeżych mogiłach. Jeśli byśmy tam wyruszyli, moglibyśmy załatwić tę sprawę przy okazji, może nawet zebrać kilka więcej na zapas, gdyby inni też zachorowali. No i nie będziemy mieli daleko do brzegu, więc będzie można łowić ryby — zaproponowała pół-drowka.

Magiczny grzyb i demoniczne napisy na tafli lodu. Wszystkie znaki kierują nas na wschód stąd — zaśmiał się Ruppert i poprawił swój nowy kapelusz. — Może już czas podjąć tę decyzję i opuścić tą śmierdzącą dziurę? Jeśli chodzi o zachód to pamiętam, że musielibyśmy przekroczyć rzekę, a to może być trudne zadanie z jedną łodzią.

Magiczne głosy namawiające do wymarszu na wschód przekonują mnie by ruszyć na zachód i odgrodzić się rzeką od tego całego burdelu. Choć z drugiej strony schwytany goblin twierdził, że na wschodzie nic nie ma. A te grzyby nie powinny też rosnąc na ścierwach poprzednich lokatorów tej jaskini? — Erwin zapytał o inne możliwe rozwiązanie. — Ostatnio jak kogoś chowaliśmy, to wstał z martwych i może postanowili sobie wstać po raz kolejny.

Gdyby rosły na ich ścierwach to Rose już dawno postawiłaby małą Avi na nogi. Nie znam się na grzybach, wiem tylko tyle, ile mi powiedziano — odpowiedziała Crilia. — No i goblin twierdził, że na wschodzie nic nie ma, a teraz dostaliśmy wiadomość, że jednak coś tam jest. Słowa goblina i wiedza, że coś jest nie tak z lasem na północnym-zachodzie każą mi twierdzić, że lepiej zaryzykować pójście za wschód.

Może właśnie o to chodzi, że nic tam nie ma...? Znaczy... to może być ten spokój... — dodała Pech, która zaraz potem opuściła głowę, wiedząc, że niewielu tutaj chce, żeby się więcej odzywała.

Ruppert wstał. Bynajmniej nie dlatego, że miał coś do powiedzenia. Zwrócił na siebie uwagę, więc chcąc nie chcąc, musiał się jednak odezwać.

Zaraz wracam — rzekł, po czym skinął głową i wyszedł.

Geoffry odprowadził wzrokiem łotrzyka, a następnie odezwał się.

Ja całymi dniami siedzę tutaj, nie znam Nowego Świata tak dobrze jak wy, a więc zaakceptuje każdą decyzję, jaką wy podejmiecie.

Nie ufałbym tej istocie, która skontaktowała się z dziewczyną — odezwał się nagle Pleufan. — Na pewno ma jakiś interes w tym, aby nas tam ściągnąć. Dlatego obstaję przy zachodzie.

Problem z zachodem jest ten, że dzieli nas od niego rzeka — powiedział Raul. — Szeroka rzeka. Gdybyśmy byli w parę osób, to podtrzymałbym swoje wcześniejsze zdanie, by iść na zachód. Dla tak licznej grupy jest to, delikatnie mówiąc, trudne. Jeśli zatem mamy się trzymać w całości, jako grupa, to powinniśmy iść na wschód.

Dzień podróży to w większości dzień stracony, dzień zmarnowany na przeprawę można próbować jakoś wykorzystać — dodał Erwin. — Nasze trudności z przeprawą to też trudności naszych wrogów. Na znalezionej mapie nie ma miejsca gdzie zielonoskórzy mogliby zwodować cokolwiek.

Skąd wiadomo, że zielonoskórych nie ma po obu stronach rzeki? Nie musieliby niczego… wodować. Może kiedy my zakończymy czasochłonną przeprawę, wdepniemy w kolejny szczep czy oddział goblinów, orków czy innej hałastry. Północ odpada. Natracimy ludzi, a miejsca które widzieliśmy nie nastrajają do tego, by ryzykować — Xandros zadrżał na wspomnienie kamiennych kręgów, a potem ruin wioski.


Do jaskini wrócił Ruppert. Co ciekawe nie szedł sam. Towarzyszył mu mężczyzna z długimi blond włosami, któremu tłumaczył coś właśnie.

… dziewczyna też mówi, żeby iść na wschód. Podobno wyczytała to z tafli lodu.
Wskazał mu miejsce przy ławie by usiadł i sam usadowił się obok niego. Rozejrzał się po zgromadzonych. Czy byli zaskoczeni? Może oburzeni? A może mieli to kompletnie w dupie bo właśnie omawiali życiowe decyzje? Ruppert postanowił się tego dowiedzieć.
Czy ustaliliśmy już gdzie i kiedy wyruszamy? — Zapytał, oczekując klarownej odpowiedzi.

Um… Większość opowiada się raczej za wschodem... — odpowiedziała Crilia, spoglądając na nowo przybyłego blondyna. Kolejna nowa twarz, do której będzie musiała się przyzwyczaić. — Panom, którzy opowiedzieli się za zachodem, chciałam przypomnieć, że musielibyśmy jeszcze przeprawić zwierzęta. A one mogą się wystraszyć w trakcie przeprawy i zatopić łódkę. Zwłaszcza krowa…

Żeby bezpiecznie przeprawić krowę, trzeba by zbudować coś większego, albo wzmocnić jakoś łódkę, a i tak nie wiadomo, jak by się udała przeprawa. Nurt mógłby wynieść łódkę daleko w morze. A wystarczyłby pewnie większy podmuch wiatru, żeby zwierzak wpadł w panikę. Związać? To chyba nie załatwiłoby sprawy.

Kogo to obchodzi? Jeżeli nie ruszymy na wschód, to będziemy się martwić.

Pech denerwowała już ta zmiana tematu, szczególnie, gdy zaczął wtrącać się do niej Raul, który wcześniej wyrażał chęć podróży na wschód, a teraz gadał o przeprawie przez rzekę na zachodzie.

Czyli podróż na wschód wydaje się być najlepszym pomysłem — podsumował Ruppert. — My jesteśmy gotowi wyruszyć praktycznie od zaraz, ale jak z resztą ludzi? Czy są gotowi? Przyprowadziłem Mateusa, żeby powiedział nam, jak ludzie się czują i jakie mają nastroje — łotrzyk wskazał na blondyna. — Kiedy my biegaliśmy po łąkach, ścigani przez gobliny albo je ścigając, on miał czas, by zorientować się co dzieję się tu, w jaskini.

Zatem chętnie posłuchamy. Rzeczywiście brakuje nam takich informacji — powiedziała Crilia. — Proszę, nie krępuj się — delikatnie ponagliła go, uśmiechając się ładnie.

Blondyn skinął głową wszystkim i - skoro został już przedstawiony - pominął formalności, przechodząc do rzeczy.

Od zaraz to może nie, ciemno się już robi. Ale, jak ogłosicie to już teraz, to rano większość powinna być już gotowa. Chyba wszyscy już wystarczająco prześmierdli tym goblińskim odorem. Ale jak nie chcecie zostawiać nikogo za sobą, to polecam przypilnować tego wieczora Orulfa. Tak mi się wydaje, że ten kufel przyrósł do jego ręki. Tak swoją drogą, macie jakiś pomysł na przeniesienie tych beczek z winem? Zostały jeszcze dwie pełne, a trzecia jest dopiero nadczęta, a to wcale nie jest lekkie… Co nie znaczy, że nie jest warte zabrania. A jakby tego było mało, to ktoś chyba będzie musiał nieść tą małą, która się pochorowała.

O ile mnie pamięć nie myli, to są zaklęcia, które mogą przywołać na przykład muła. Jeśli nasi czarodzieje je znają, to można by do tych przywołanych mułów przywiązać łódkę i włożyć do niej beczki oraz małą. Gdyby to okazało się za ciężkie, to beczki można turlać. Łatwo to pewnie nie będzie, ale mamy tyle osób, że mogą się co jakiś czas zmieniać — zaproponowała Crilia.

Mnie się wydaję, że podróż całą gromadą to niezbyt dobry pomysł — zauważył Ruppert. — Nie wiemy co tam nas spotka. Ale moglibyśmy zorganizować grupę zwiadowczą, która szybko i sprawnie przeczesze ten teren.

Można puścić kilka osób przodem, ale grupa która zostanie, będzie mieć problem z ewentualnym bronieniem reszty. Choć duża grupa nie będzie chętnie atakowana przez mniejsze grupy, to ciągle każda osoba umiejąca walczyć się przyda. Pytanie brzmi, czy chcemy osłabić naszą kruchą obronę kosztem robienia zwiadu? — zapytała go pół-drowka.

Pech czuła, jakby miała deja vu. Już wcześniej doszło do podobnej rozmowy, a jej skutki były opłakane. Jedna grupa zniknęła na dłużej i wróciła w połowie siły, do niczego sensownego nie doszli, nadal siedzieli w tej śmierdzącej jamie.

Już była o tym mowa. Zwiadowcy idą przodem, za nimi cała reszta. Jeżeli coś zwiad znajdzie, cofa się i informuje wszystkich. Co jest w tym trudnego do zrozumienia?

Zaklęciem można przywołać muła. Przywołałem konia, na którym wróciliśmy z Raulem. Tylko to zaklęcie działa krótko. Przydatne, jak trzeba zrobić szybki zwiad lub uciec, ale do dłuższej wędrówki się nie nadaje. Wylejmy to wino, beczki puste się przydadzą. W końcu to wino to cienkusz jakich mało. Nic wartego uwagi — Elf uśmiechnął się ironicznie.

Kapłanka westchnęła zrezygnowana. Równie zrezygnowanym głosem stwierdziła:
Dobrze, ci którzy chcą zabrać wino będą je transportować, a jak będą spowalniać marsz to je wylejemy. Jak ktoś się będzie czepiać to powiemy, że nie chcemy ryzykować życia, żeby ktoś mógł się upić. Jak dalej będą marudzić to ich zostawimy i niech sami decydują, czy wolą wino, czy bezpieczną grupę — zaproponowała bardzo obojętnym tonem. — A skoro zaklęcie działa tak krótko to zawsze możemy spróbować użyć krowy. Jak nie da rady ciągnąć to chociaż małą może przewieźć na grzbiecie. Zwiad możemy puścić, tylko ustalmy ile osób, bo grupa zwiadowcza nie może być za duża, żeby się nie rzucać w oczy i nie zostawić reszty jak owiec na rzeź, ani za mała, żeby mogli się bronić. Proponuję cztery osoby.

A więc postanowione — Ruppert podniósł się z miejsca. Widać było że już chciałby wyjść z tego posiedzenia. Kto by pomyślał, że takie narady mogą być aż tak męczące. — Przodem niech pójdą Cirila, Pleufan, Xandros i Erwin. Kapłanie Geoffry i Nathanie, przekażcie ludziom, że jutro wyruszamy. Niech się popakują. A jeśli chodzi o wino — łotrzyk spojrzał w swój pusty kufel — no cóż, trzeba korzystać póki jest.

Przed tym chciałbym jeszcze wiedzieć jak wam poszło na zwiadzie — zwrócił się do Raula i Xandrosa Pleufan. — Nie ma tego chłopaka i tego drugiego, który z wami poszedł. Domyślam się ich losu, ale możecie powiedzieć trochę więcej kogo i co spotkaliście po drodze…

Poszliśmy na północ. Dotarliśmy do lasu. Dużego lasu, którego skrajem podążyliśmy. Rozłożyliśmy się na noc, na skraju lasu. Opadły nas niedźwieżuki. Aristodemos poległ od razu, potwory wzięły nas z zaskoczenia. Giermek poległ. Walczył jak bohater z ogromnym niedźwieżukiem. To dało mnie i Raulowi czas niezbędny, by pokonać resztę. Wracając trafiliśmy na mroczne miejsca. Dawno zniszczoną wioskę, i niepokojąco mroczne kamienne kręgi. Widzieliśmy też w oddali, daleko smugi dymu. Północ jest zła. Mroczna magia, dymy, gęsty las. Dobre miejsce na polowania, złe na osadę — Elf zreferował dwa dni wędrówki, nie wdając się w zbędne szczegóły.

Krótko, zwięźle i na temat — podsumował wypowiedź Xandrosa Geoffry.

Tak mogłaby wyglądać cała narada — dodał Pleufan.
 
kinkubus jest offline