Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 14:15   #113
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- Hej... jest tam kto?... To ja, Becky - pilotka zarzuciła przez radio, niemrawym i zasmuconym głosem, łapiąc głębsze oddechy pomiędzy słowami.
Ściskała granat niczym bryłę czystego naquadah, niezwykle cenną, a dla niej być może nawet życiodajną zdobycz.
- Becky! - Krzyknęła w Unicomie Leena, wśród wybuchów i wystrzałów - Gdzie Ty się szlajasz?
- W hangarze... Jeszcze żyję... Mam granat... nie widzę ich... ale są tu - wydukała.
- Tak! Są w hangarze! Gdzie jesteś dokładnie?! - Kapitan sapała do Uni, puściła wiązankę, dało się słyszeć kolejne strzały… jak nic była w samym środku walk.
- Pod ścianą... przeciwną od lazeratu... przysypało mnie, gruzem - wydusiła Becka, mając nadzieję, że mimo hałasów po drugiej stronie, w słuchawce, słychać ją w miarę wyraźnie.
Kobiety znały się dobrze i często rozumiały się bez słów, toteż ustalenie gdzie niewidząca celu Becky, powinna rzucić granat, nie było niczym skomplikowanym. Ogólne stwierdzenie “pod ścianą od strony kopalni, w jednej trzeciej” poprawione przez strzał Leeny, trafiający najwyższą cegłę (z tego co zostało ze ściany) nad głowami Napavan, dawało najlepsze możliwe wytyczne.
Becky wzięła próbny zamach, wyciągnęła zawleczkę, a następnie właśnie tam rzuciła granat - pod nogi napavan.

~

Doc celował chowającemu się za śnieżną wydmą jaszczurowi w łeb, ale ten się niespodziewanie uniósł do strzału akurat w tym momencie, wróg oberwał więc... w lewe biodro. Był już wcześniej ranny, tym razem więc definitywnie został dobity.

Night ściął serią dwójkę Napavan. Zarówno zwykłego wojaka, jak i operatorkę Mecha, która w końcu z niego wyszła. Seria strzelca okazała się wyjątkowo śmiercionośna(był krytyk!), szatkująca wprost ową parkę, w tym uciekającą operatorkę po plecach. Magazynek karabinu plazmowego mężczyzny po tym ataku był pusty.

~

Becky dzięki wskazówkom Leeny, swemu słuchowi, i ogólnie "na czuja" posłała granat odłamkowy w kierunku wrogów znajdujących się w hangarze. I doszło do fatalnych w skutkach komplikacji. Pilotka, przygnieciona gruzami, nie umiała się poruszyć z miejsca. Wykonanie rzutu leżąc było więc odrobinę trudne... i gdy wzięła zamach dłonią z owym granatem, przywaliła w gruz nad własną głową(na k20 wypadło 1, krytyczna porażka!). Ze zranionej dłoni wyśliznął się granat, lądując tuż pod nosem samej Becky! I to dosłownie! Zszokowana takim obrotem spraw kobieta... pacnęła go dłonią, byleby odturlał się jak najdalej (znowu na k20 wypadło 1, krytyczna porażka!!), jednak odbezpieczony, gotowy do wybuchu granat odturlał się ledwie o niecałe 2 metry. I już go nie mogła dosięgnąć.

W akcie desperacji pochwyciła nieco większy kawałek gruzu, zasłaniając swoją twarz(udany rzut obronny na refleks, inaczej by zginęła od razu).

Nastąpił wybuch!

Poczuła okropny ból górnej połowy swego ciała. Ciała palonego eksplozją, ciała szatkowanego odłamkami... i nastąpiła ciemność.

~

Bix trafił z Mini-wyrzutnika granatów w Mecha na prawej flance. Pieprznęło solidnie, była eksplozja, kupa dymu, wszystko cacy jak na filmach akcji... ale gdy owa zasłona zniknęła, okazało się, że cholerna maszyna wciąż jest sprawna. Co prawda wrogi blaszak miał wyraźne uszkodzenia po takim potraktowaniu, nadal jednak to było za mało, by wyłączyć go na dobre z akcji.

~

Coś eksplodowało w zniszczonym hangarze. Eksplodowało tam, gdzie niby czaiła się pilotka.
- Becky!! - Ryknęła Leena - Becky!! - Powtórzyła przez Unicom - Becka Rider, odbiór!!

Ale nikt nie odpowiedział...

- Nie!! - Wrzasnęła pani kapitan, oddając kolejną serię do pierwszego lepszego jaszczura, którego zabiła na miejscu. Drugi atak okazał się niecelny... Leena ruszyła zaś z kopyta do hangaru, i trzeba przyznać, że pędziła niesamowitym tempem przez okopy. Jeden czy drugi z załogi Fenixa, może już mieli okazję podziwiać szybkość kapitan, ci zaś co nie mieli, byli naprawdę pod wrażeniem. Kobieta wpadła do ruin hangaru, i 3 lufy wrogich karabinów wzięły ją na cel. Jakimś cudem nie oberwała ani razu, przy okazji zaś się również okazało, iż Leena posiada na osobistym wyposażeniu Projectile Reflektor, odbijający/załamujący trajektorię wiązek broni strzeleckiej. Ale i tak sama właśnie wpakowała się w niezłe kłopoty...

Obok ruin hangaru, a właściwie między nimi a budynkiem prowizorycznego lazaretu, w którym przebywała masa rannych, potrzebujących opieki - i przede wszystkim bezbronnych - cywili, grasował wrogi Mecha, zachodząc topniejące w oczach siły obrońców od boku.

I wtedy z kopalni wyjechał na pełnym gazie jakiś górniczy transporter. Jechał przyspieszając ile się dało, mknąc między budynkami prosto na owego, cholernego Mecha. Słysząc wśród zgiełku bitewnego owe nietypowe odgłosy, Night zerknął w tamtą stronę... I włosy zjeżyły się mężczyźnie na karku.
W kabinie owego pojazdu siedziała Isabell, z zaciętą miną jadąc prosto na Mecha. Dziewczyna spojrzała w stronę okopów, zupełnie, jakby szukała właśnie tam swej miłości, i spojrzenia obojga spotkały się na drobny moment. On krzyczał, ona się uśmiechnęła.

Ciężarówka zderzyła się ze sporym impetem z Mechem, rozległ się huk prutego metalu, rozbijanego szkła... Mecha odrzuciło w tył, sama ciężarówka przewróciła się na bok, kołami w kierunku pozycji mężczyzny, i ten nie widział już kabiny ze znajdującą się tam Isabell. Po chwili jednak ten skurwiały Mech się pozbierał z gleby, wstał, wyraźnie uszkodzony, sypiący iskrami, i pochwycił w swe łapska ciężarówkę... i wtedy ta ciężarówka eksplodowała. Naprawdę, naprawdę, mocno eksplodowała. A mechaniczną gnidę odrzuciło w tył, znów posyłając na śnieg...

Obie strony konfliktu strzelały zaś nadal do siebie, ile się dało, i po obu stronach padały trupy i ranni… i nagle atak Napavans się załamał, a wielu z nich zaczęło uciekać. Czyżby to był koniec? Choć Mecha na prawej flance oddał jeszcze niecelny strzał do Bullita, a ten na lewej również stanowił jeszcze zagrożenie.

- Żryj to, gruchocie z demobilu! - krzyknął Bix, pokazując uniwersalny galaktyczny gest w kierunku napavańskiego mecha, niestety maszyna zgrzytając i iskrząc wylazła zza zasłony dymu, a Młot przewrócił oczami - No kurwa, co zrobiłem nie tak?
Chwilę to potrwało, zanim skumał co się dzieje. I przeładował kolejnym granatem. Uważnie, bo Bix był rozrabiaką, nie żołnierzem, który po otrzymaniu nowej broni rozłoży ją i złoży kilka razy, a już z pewnością upewni się, że umie ją przeładować odruchowo, bez patrzenia na ręce czy nawet myślenia o tym. Gdy podniósł wzrok by strzelić ponownie palec zawahał mu się na cynglu, jak zobaczył co zobaczył.
- Zara, oni spierdalają! Ihhha! Daliśmy im popalić! Spierdalać jaszczury! Za nimi! - wrzasnął entuzjastycznie i chyba miał zamiar wyleźć przed linię umocnień, mimo że nie wszyscy napavanie przerwali ogień. Niektórzy - i tu bez zaskoczenia, że Bix był częścią owych "niektórych" - najwyraźniej nie uczyli się na błędach.
- Szlag. szlag, szlag!- powtarzał Doc ruszając z górki na pazurki w kierunku pozycji Becky. Tam gdzie nastąpiła eksplozja. Nie wiedział kiedy dopadnie do pozycji dziewczyny, ale każda stracona sekunda mogła zdecydować o życiu i śmierci. Więc gnał tyle ile matka natura pary w mięśniach nóg dała.

Napavanie zaczęli uciekać, być może nie spodobała im się wizja przemiany w bezkształtną, parującą masę wymieszanych wnętrzności i kości, rozpuszczonych w agresywnej atmosferze plazmy. Nightfall nie miał czasu analizować, tego jak i komunikatów z uni. Coś chyba z Becky było nie tak i Arhon miał kłopoty. Tym ostatnim najmniej się przejmował. Wspominał coś wcześniej, że może się kopiować. Pewnie zrobił to wszędzie, gdzie tylko się da, zawsze to więcej procentów na coś tam. Ciekawe, czy również na dyski Doc'a, nadpisując mu te wszystkie terrabajty zwierzęcej pornografii. Isabell była w niebezpieczeństwie.
- Głupia, coś ty sobie myślała? - strzelec wyrwał przed siebie. Przecinał zasypany śniegiem teren zostawiając za sobą głębokie ślady, z trudem utrzymując równowagę. Wolniej niż by chciał, jak w jakimś przeklętym koszmarze. Biegł na skos pola bitwy, by przewrócona ciężarówka osłoniła go przed wzrokiem operatora wrogiej maszyny.

~

Becky padła...


Zawsze żyła pełną parą i czerpała z życia tyle przyjemności ile tylko się dało. Zginęła jak najbardziej przedwcześnie, w tragiczny sposób. Jednak ci którzy mieli okazję poznać ją lepiej, mogli śmiało powiedzieć, że przez dwadzieścia sześć lat swojego życia, zebrała ona więcej doświadczeń, niż niejeden człowiek. Jej największą pasją były wyścigi ścigaczy - dość niebezpieczne sporty, z których jednak zazwyczaj wychodziła cało. Lubiła tę zawrotną szybkość i adrenalinę. Gdyby sama miała wybierać, gdyby dane jej było zgadnąć jak umrze, byłoby to właśnie podczas kraksy w wyścigu, przelatując przez linię mety... Nigdy by nie przypuszczała, że zabije ją granat, którym sama rzuciła... Ale to już nie miało znaczenia.
Becka Ryder, pilot Srebrnej Czapli i Feniksa, dotarła na linię mety swojego życia. Jej wyścig się skończył, ale oceniając jego przebieg można śmiało przyznać Becky zasłużony, złoty medal... którego jednak nie mogła założyć w swoim obecnym stanie...
 
Mekow jest offline