Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 17:28   #156
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Kiedy weszli w boczną uliczkę, obolały i otrząsający się z błota i zimna Anbar odezwał się do brata cichym ale stanowczym glosem:

Uciekliśmy z tej przeklętej nory, co teraz? Nie tak miało to wyglądać. Nie możemy tak z pustymi rękoma wracać do Hardlening, te wszystkie zadufane w sobie dupki będą z nas kpić i hańbą się okryjemy….. nie pomściliśmy też śmierci Bloda na tamtej wiedźmie…
- Znajdźmy ciepłe miejsce na nocleg i zimne piwo na wieczór. - wysapał poobijany czarodziej. - Zemszczę się na suce za samo to, że nas uwięziła, ale chciałbym odzyskać księgę i platynę, jaką mieliśmy przy sobie. -
- Dobrze mówisz bracie, tak zróbmy, znajdźmy jakąś karczmę na uboczu, z dala od miejsc które patrolują strażnicy i zbierzmy siły… tylko jak chcesz księgę twoją odzyskać, pewnie musielibyśmy po nią do wieży wrócić?- spytał sięł Anbar z pewnym wahaniem.
- Zobaczymy - odpowiedział tajemniczo Oskar. - A teraz chodźmy, zanim moja obolała dupa odmrozi się na tej przeklętej ludzkiej ulicy -
Klucząc w ciemnych uliczkach, w akompaniamencie cmokających w błocie butów krasnoludy brnęły w mroki Blackmoor, próbując znaleźć miejsce, gdzie mogliby się wysuszyć. Szli w kierunku światła, migoczących pochodni które niechybnie oznaczały jakieś miejsce spotkań towarzyskich, szczególnie biorąc pod uwagę dolatujące zapachy wykręcające żołądki głodnych krasnoludów.
- Panie…….dajcie miedziaka…...chory i słaby…..sam na świecie…..pomocy znikąd….. - po czym z cienia przy ścianie wyciągnęła się wykręcona jakby przez lumbago, zasuszona niczym pergamin ręka…..
Anbar podskoczył na nagłe słowa i jego ręka podążyła instynktownie w kierunku miecza, odetchnął, kiedy zobaczył, że to tylko jakiś żebrak, chociaż mogła tu być pułapka…rozglądając się czujnie, wyjął jedną z zabranych strażnikom monet i dał żebrakowi
Masz tutaj, wiesz może czy jest niedaleko jakieś miejsce, gdzie można spędzić noc i gdzie nie zadają pytań?
Żebrak chwycił monety i schował w brudnej i śmierdzącej odzieży - Dzięki Ci panie złoty, Panie szczodry. Oby bogowie wynagrodzili Ci hojność! - stary rozdarł się w podziękowaniach niemal przypadając do ubłoconych butów krasnoluda. Po chwili jednak opanował się, i wskazał pokrzywioną ręką w stronę kolejnej, ciemnej uliczki z której darł się jakiś kot. Zapachy i gwar głosów dochodził jednak z widocznego w oddali rynku, czy może jakiejś większej ulicy. Tam jednak żebrak nie wskazywał.
-Pójdźcie Panie tędy, prosto, potem w lewo, obok sterty beczek znów prosto, potem wyjdziecie na taki mały plac. Szukajcie starej studni.Obok jest dobre miejsce. Powiedzcie, że przychodzicie od starego Ulfa……. -

“Ruuuuuuuuuuuuuuuuuu” - odgłos rogu z wieży doszedł do uszu krasnoludów, jak i pewnie połowy miasta. Smród gnijących zębów doszedł do Anbara pochylającego się nad żebrakiem, który najwyraźniej słysząc odgłos rogu, uśmiechnął się szeroko, odsłaniając resztki poczerniałego uzębienia.
-To was ścigają…..Panie? -
- Na szczęście nie, ale o ile się nie mylę nie wolno na przebywać na zewnątrz o tej porze. - odpowiedział przytomnie Oskar.
Nie podobał mu się kierunek wskazywany przez żebraka, przywodził na myśl pułapkę, ale jeśli wszczęto alarm, to właśnie w takich miejscach jak wrzawa na rynku będą szukać w pierwszej kolejności. Być może ich szansą będzie skierowanie się na pułapkę? Trzeba najpierw upewnić się co do żebraka.
- Czy ty próbujesz nas wciągnąć w pułapkę? - zagrzmiał czarodziej przywołując proste zaklęcie iluzji, które spotęgowało złowrogo jego głos dodając echo napierające z każdej strony żebraka. Ręka zalśniła niebieskim blaskiem, szron zaczął wytwarzać się wokół dłoni, na kamiennej ścianie zaułka, gdy czarodziej zbliżył doń dłoń.
-Nie Panie! Nie śmiałbym…… starzec zgiął się ponownie w ukłonie niemalże wpadając w rozmokniętą ziemię w uliczce.
- im dalej od rynku, tym mniej straży - żebrak dygotał z zimna, kurczowo zaciskając dłonie na błocie alejki. Rozejrzał się na boki i powoli zaczął pełznąć z powrotem w ciemność, gdzie wzrok przyzwyczajonych do ciemności krasnoludów po chwili wyłowił sprytnie zrobioną kryjówkę, znajdującą się w resztce rozpadającej się skrzyni.
- Ale powiedziałeś to zanim rozległ się alarm - czarodziej nie dawał za wygraną. Postąpił dwa kroki do przodu wchodząc w cień alejki.
Żebrak zwinnie, jak na jego mizerny stan rzucił się w kierunku kryjówki, słysząc z dobiegające z oddali szybkie kroki. Pogoń od strony wieży zbliżała się.
Oskar klepnął brata w ramię i wszedł w zaułek za żebrakiem - Sorry stary, ale nie będziemy szukać innej kryjówki. Będziesz musiał siedzieć cicho i się podzielić swoją.
 
psionik jest offline