Kiedy weszli w boczną uliczkę, obolały i otrząsający się z błota i zimna Anbar odezwał się do brata cichym ale stanowczym glosem:
Uciekliśmy z tej przeklętej nory, co teraz? Nie tak miało to wyglądać. Nie możemy tak z pustymi rękoma wracać do Hardlening, te wszystkie zadufane w sobie dupki będą z nas kpić i hańbą się okryjemy….. nie pomściliśmy też śmierci Bloda na tamtej wiedźmie…
- Znajdźmy ciepłe miejsce na nocleg i zimne piwo na wieczór. - wysapał poobijany czarodziej. - Zemszczę się na suce za samo to, że nas uwięziła, ale chciałbym odzyskać księgę i platynę, jaką mieliśmy przy sobie. -
- Dobrze mówisz bracie, tak zróbmy, znajdźmy jakąś karczmę na uboczu, z dala od miejsc które patrolują strażnicy i zbierzmy siły… tylko jak chcesz księgę twoją odzyskać, pewnie musielibyśmy po nią do wieży wrócić?- spytał sięł Anbar z pewnym wahaniem.
- Zobaczymy - odpowiedział tajemniczo Oskar. - A teraz chodźmy, zanim moja obolała dupa odmrozi się na tej przeklętej ludzkiej ulicy -
Klucząc w ciemnych uliczkach, w akompaniamencie cmokających w błocie butów krasnoludy brnęły w mroki Blackmoor, próbując znaleźć miejsce, gdzie mogliby się wysuszyć. Szli w kierunku światła, migoczących pochodni które niechybnie oznaczały jakieś miejsce spotkań towarzyskich, szczególnie biorąc pod uwagę dolatujące zapachy wykręcające żołądki głodnych krasnoludów.
- Panie…….dajcie miedziaka…...chory i słaby…..sam na świecie…..pomocy znikąd….. - po czym z cienia przy ścianie wyciągnęła się wykręcona jakby przez lumbago, zasuszona niczym pergamin ręka…..
Anbar podskoczył na nagłe słowa i jego ręka podążyła instynktownie w kierunku miecza, odetchnął, kiedy zobaczył, że to tylko jakiś żebrak, chociaż mogła tu być pułapka…rozglądając się czujnie, wyjął jedną z zabranych strażnikom monet i dał żebrakowi
Masz tutaj, wiesz może czy jest niedaleko jakieś miejsce, gdzie można spędzić noc i gdzie nie zadają pytań?
Żebrak chwycił monety i schował w brudnej i śmierdzącej odzieży - Dzięki Ci panie złoty, Panie szczodry. Oby bogowie wynagrodzili Ci hojność! - stary rozdarł się w podziękowaniach niemal przypadając do ubłoconych butów krasnoluda. Po chwili jednak opanował się, i wskazał pokrzywioną ręką w stronę kolejnej, ciemnej uliczki z której darł się jakiś kot. Zapachy i gwar głosów dochodził jednak z widocznego w oddali rynku, czy może jakiejś większej ulicy. Tam jednak żebrak nie wskazywał.
-Pójdźcie Panie tędy, prosto, potem w lewo, obok sterty beczek znów prosto, potem wyjdziecie na taki mały plac. Szukajcie starej studni.Obok jest dobre miejsce. Powiedzcie, że przychodzicie od starego Ulfa……. -
“Ruuuuuuuuuuuuuuuuuu” - odgłos rogu z wieży doszedł do uszu krasnoludów, jak i pewnie połowy miasta. Smród gnijących zębów doszedł do Anbara pochylającego się nad żebrakiem, który najwyraźniej słysząc odgłos rogu, uśmiechnął się szeroko, odsłaniając resztki poczerniałego uzębienia.
-To was ścigają…..Panie? -
- Na szczęście nie, ale o ile się nie mylę nie wolno na przebywać na zewnątrz o tej porze. - odpowiedział przytomnie Oskar.
Nie podobał mu się kierunek wskazywany przez żebraka, przywodził na myśl pułapkę, ale jeśli wszczęto alarm, to właśnie w takich miejscach jak wrzawa na rynku będą szukać w pierwszej kolejności. Być może ich szansą będzie skierowanie się na pułapkę? Trzeba najpierw upewnić się co do żebraka.
- Czy ty próbujesz nas wciągnąć w pułapkę? - zagrzmiał czarodziej przywołując proste zaklęcie iluzji, które spotęgowało złowrogo jego głos dodając echo napierające z każdej strony żebraka. Ręka zalśniła niebieskim blaskiem, szron zaczął wytwarzać się wokół dłoni, na kamiennej ścianie zaułka, gdy czarodziej zbliżył doń dłoń.
-Nie Panie! Nie śmiałbym…… starzec zgiął się ponownie w ukłonie niemalże wpadając w rozmokniętą ziemię w uliczce.
- im dalej od rynku, tym mniej straży - żebrak dygotał z zimna, kurczowo zaciskając dłonie na błocie alejki. Rozejrzał się na boki i powoli zaczął pełznąć z powrotem w ciemność, gdzie wzrok przyzwyczajonych do ciemności krasnoludów po chwili wyłowił sprytnie zrobioną kryjówkę, znajdującą się w resztce rozpadającej się skrzyni.
- Ale powiedziałeś to zanim rozległ się alarm - czarodziej nie dawał za wygraną. Postąpił dwa kroki do przodu wchodząc w cień alejki.
Żebrak zwinnie, jak na jego mizerny stan rzucił się w kierunku kryjówki, słysząc z dobiegające z oddali szybkie kroki. Pogoń od strony wieży zbliżała się.
Oskar klepnął brata w ramię i wszedł w zaułek za żebrakiem - Sorry stary, ale nie będziemy szukać innej kryjówki. Będziesz musiał siedzieć cicho i się podzielić swoją.