Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 21:33   #36
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Merlin wychylił się ostrożnie zza lichej osłony, jaką dawał mu otworzony na rattanowym stoliczku laptop. Nie usłyszał kroków…. co więcej, nie usłyszał nadjeżdżającego auta. Gdy pracował, odcinał się zupełnie od świata i można go było podejść jak dziecko. Dlatego właśnie miał psa. I Granta. Dopóki obydwaj go nie zdradzili, nigdzie nie było ich widać. Spali dalej albo poszli gdzieś się razem szwendać.

Tym razem nie było zagrożenia, co wcale nie oznaczało, że będzie przyjemnie. Jednak Merlin uśmiechnął się do siostry. Była przecież najlepszą siostrą świata. I najpiękniejszą.

- Cóż was sprowadza do mej ukrytej w niedostępnych kniejach samotni? - zapytał z emfazą w przypływie wisielczego humoru. To przecież było jasne, że nie przyjechali na grilla i piwo, albo dotrzymać mu towarzystwa.Tym, co ich ściągnęło, były kłopoty. I to takie, które wymagały osobistego udziału Merlina McMahona. Niezwłocznie.
- Luther Koch. - Zaczęła Bianca. - A raczej sposób w jaki zginął.
- Rozmawiałem z Dwightem McNeeleyem. - Odezwał się Lukas. - W zeszłym miesiącu mieli dwa podobne przypadki. - Merlin zdążył poznać jednego z zastępców miejscowego szeryfa, który był jednocześnie krewniakiem. - Dobrze byłoby gdyby McNeeley poznał miejsce gdzie znalazłeś zwłoki.

Niezwłocznego udziału Merlina wymagały problemy ze zwłokami. No przecież.
Tymczasem schował się przed nimi na powrót za laptopem, by z namaszczeniem zapisać wyniki swojej twórczej pracy.
- A cóż się stało dwóch innym przypadkom i gdzie? I kto był tymi przypadkami?
- Znaleźli ich w okolicach Swamp Lake. Rany były zadawane w podobny sposób. A ciało Kocha było dużo dalej. Dlatego McNeeley chce z tobą mówić. - Powiedziała Bianca.
- Policja jak na razie nie ustaliła tożsamości denatów. - Dodał Lukas. - Ale to nikt z okolicznych mieszkańców.
- Uhhhhhmmmmmmhmhmhmmm - skomentował to Merlin elokwentnie. - A czy Dwight, solidny irlandzki policjant, ma już świadomość, że zwłoki zostały przeniesione? I że zostały przeniesione w konkretnym celu?
- Nikt z nas mu tego nie powiedział. - Lukas zrobił minę niewiniątka.
- On z tych legalistów do bólu, czy tych normalnych i życiowych? - spytał Merlin siostry.
- Życiowy. - Odparła krótko.
- Lepiej załatwić to wszystko jak najszybciej. - Wtrącił się Lukas.
- Mhm… a czemu? - Merlin uniósł brwi. Potrafił wytrzepać z rękawa na poczekaniu co najmniej dwa powody takiego stanu rzeczy, ale ciekawiło go, dlaczego Lukas tak uważa. - Zrobić wam kawy?
- Tak, poproszę. Podwójne espresso. - Powiedziała Bianca.
- Ponieważ chodzi o Luthera Kocha. - Lukas najpierw kiwnął głową na znak, że i on chętnie napiłby się kawy. - To jest najważniejszy powód.

Laptop powędrował do torby, Merlin zaś, prowadząc gości, do kuchni. Ekspres szumiał i pyrkał, Bianca zaś omiatała spojrzeniem spod wytuszowanych rzęs ślady posiłku i popijawy. Ewidentnie dwuosobowej. Ewidentnie dochodziła właśnie do wniosków, ewidentnie błędnych… iż Merlin zamknął się w chatce na odludziu z jakąś dziewczyną, wreszcie zrzucając żałobę po umarłej miłości i lecząc swe serce artysty wrażliwca, oskalpowane na żywca przez bezduszną Czirokezkę. Nawet jednak siostrzane uczucie nie było w stanie skłonić jej do tolerowania jednego. Ignorowania jej osoby. Odwrócony do ściany fotoportet obróciła demonstracyjnie z powrotem i wyprostowała się dumnie, aż zatrzeszczało usztywnienie stanika. Merlin zmrużył z rozbawieniem oczy.

- Co? - fuknęła Bianca.
- Nic a nic. - Nalał kawy siostrze i Lucasowi. - Koch i McNeeley to rodzina? - spytał Tubylcę, stawiając na stole mleko i ozdobną cukiernicę.

Niezależnie od odpowiedzi, już zdecydował. Spotka się z McNeeleyem, prawdziwym, irlandzkim gliną, praworządnym do zerzygania, ale i broniącym swoich. Rzecz jasna, nie na komisariacie. Na piwie, gdzie w niezobowiązującej atmosferze odbędą niezobowiązującą rozmowę. Po drodze zaś zadzwoni do Chiary. Młoda stanowczo zbyt długo szuka informacji o Bashirze, trzeba jej ręcznie wrzucić wyższy bieg. Na przykład, sugerując wstrzymanie cotygodniowej wypłaty…
 
Asenat jest offline