Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 22:05   #20
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Statek-matka

Eskapady Isabell przy automacie zakończyły się zignorowaniem kobiety. Na nic zdało się klepanie w maszynerię, czy i słowne zaczepki. Piwa już nie było i koniec, mogła się pienić do woli a strażnicy, obserwatorzy, operatorzy, czy zwał ich jak zwał, nic sobie z tego nie robili. “Zarąbała” więc na odchodne czekoladę, a w kolejnym przynajmniej fajki były, co nieco ją uspokoiło… ruszyła więc do zbrojowni.

Spakowała plecach, upychając nieco więcej niż przewidywała ustawa, mając dryg do takiej banalnej czynności. Później był czas na pancerz, karabin, pistolet, granaty odłamkowe i wiele innych dupsli, ze względu na zmniejszoną grawitację dorzuciła do tego wszystkiego zaś Detektor. Powinien się przydać… 2 magazynki do karabinu wzięła zaś z amunicją AP, gdyby przyszło im się zmierzyć z jakimiś większymi pokrakami.

Z karabinem wyposażonym w podwieszany granatnik w łapkach, jej twarzyczka przybrała nieco bardziej dziki wyraz niż poprzednio...


Lądownik orbitalny

Z początku wszystko przebiegało standardowo. Znajome dla Isabell odgłosy opuszczania większej jednostki w przestrzeni kosmicznej, parę syków, zgrzytów, nieco małych wibracji i już odcumowali od statku-matki. Spokojnie, w stronę księżyca, pokonując mrok kosmosu, oczywiście prowadzeni na automacie, wszystko zaplanowane, zgrane, każdy ruch na przysłowiowej smyczy.

Uśmiechnęła się pod nosem w półmroku kabiny pasażerskiej, zamykając oczy.

Lądownikiem wkrótce zaczęło nieco trząść, gdy zaczęli wchodzić w górną część atmosfery, Black 05 nadal zaś miała zamknięte oczy, relaksując się tą jazdą. Niczym jakąś windą prosto do samych piekieł, na które wszyscy zasłużyli, prawda? Czas odkupić swe winy, i albo wóz albo przewóz?



Z tych “słodkich” rozmyślań wyrwał ją fakt coraz większej trzęsawki samego promu. Coś było nie tak, zaczynało nimi telepać coraz bardziej i bardziej, odgłosy tarcia również nabierały na sile… no i się zesrało. I to na całego. W ledwie kilka chwil rozpętał się burdel na całego: swąd spalenizny, potem dym, wycie alarmów, ryki nieszczelności, wdzierających się gazów, uciekającego powietrza, coś się urwało ze sprzętu i fruwało w bezładzie.

Jej dłonie objęły pałąk uprzęży mocującej ją na miejscu, ona sama wpatrywała się zaś z fascynacją w rozgrywające się przed jej oczami sceny. Zamiast wylądować w piekiełku, mają je już tutaj, za chwilę wszyscy się spalą, zamienią w jedną wielką kupę plazmy… za chwilę… zamiast… spalą… maski z tlenem, furgoczącej niedaleko jej twarzy, nie była już w stanie dosięgnąć. Odpływała…

***

- Nie zdychaj mi tutaj. - warknęły zewnętrzne głośniki pancerza równocześnie z przekazem poprzez radio.
Gdy dziewczyna wciągała życiodajny tlen, przez przyciśniętą do jej twarzy maskę, Hektor rozpiął jej uprzęż i dźwignął dziewczynę na nogi.
- Bierz dupę w troki i ruszaj się! - warknął pomagając jej poruszać się w stronę sterówki.


- Czekaj!! - Isabell wrzasnęła ile sił w płucach do mężczyzny, być może usłyszał ją przez maskę tlenową… kobieta, nim ruszyła się ze swojego miejsca, próbowała założyć maskę bezwładnej Black 09. Chyba nikomu się z tą czynnością nie spieszyło, a głupio byłoby tak “zapomnieć” o jednym ze współtowarzyszy i skazać go na tak marny rodzaj śmierci.

Po chwili Black 05 przytknęła swoją twarz do twarzy Black 07.
- Maski! Mają! Przewody! - Wrzeszczała przez komunikator w Obroży, pokazując owy przewód od swojej - Jak?! Łazić?!
Wskazała dłonią kierunek, choć był to raczej właśnie tylko kierunek, żaden konkretny punkt.
- Schowek! Tam gaśnice! I przenośne maski! Haker i Pilot! - Darła się na całego, mając nadzieję, że Hektor ją słyszy i rozumie o co biega.

Black 03, czyli doktorek Vaugh, musiał najpierw zhakować panel sterowniczy lądownika, aby uwolnić się od automatu, a wtedy ona mogłaby chwycić sprawy w swoje łapki, i jakoś poprowadzić tą palącą się kupę złomu ku powierzchni księżyca, żeby nie skończyli tworząc na nim kolejny krater. Do roboty!




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline