Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 22:35   #69
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Dzień 16


Karczma, dnia kolejnego.
Jak zwykle o poranku nie było w niej praktycznie nikogo. Widać zwyczajem w tutejszym kraju było jadanie śniadań na mieście. Dopiero obiady i kolacje odbywały się karczmach.
Lucil siedział przy stole zajadając się jajecznicą z figami i rodzynkami. (ciekawe czy to wogóle smaczne ;D)
Castell siedział obok, popijając czerwone wino z kieliszka. Butelka którą kupił była w połowie pusta. Nudził się, ale po wydarzeniach dnia poprzedniego, nie miał nastroju na typowe dla siebie czynności.
- Szpiczastouchy dla odmiany by się przydał - wymruczał wampir - wszelakie akcje jakoś za nim ciągną.
- Znaczy? - zapytała Jenny szturchając dziwny owoc palcem. Wiedziała jak powinno się go jeść, ale czuła się odrobinę wypruta emocjonalnie. O dziwo myślałą co zrobić. Jak nie ona.
-Zauważyłem, że za każdym razem jak na niego trafiamy to ma jakieś nowe wytyczne- odparł popijając z kieliszka- średnio mi się to podoba, ale przynajmniej coś się dzieje.
- Hm… nie zauważyłam - dziewczyna w końcu zabrała się za owoc. Jakoś zabawa jedzeniem nie przypadła jej do gustu. - Ale nie przejmuj się niedługo akcja będzie.
-To trochę mnie martwi- odpowiedział, z niezadowoleniem stwierdzając że kieliszek jest pusty- wiem do czego zdolni są tutejsi, ale armia wampirów to nie zabawa. O samym władcy też co nieco słyszałem.
- Możliwe, że będziemy mieć pomoc… poza podziemiem… ale pewna nie jestem.
- Co masz na myśli?
- Trzecią siłę zainteresowaną Mortesem.
-To dobre wieści. Chyba. Podobno wróg mojego wroga to przyjaciel, ale jakoś zawsze byłem sceptyczny co do tego powiedzenia. Byle by potem nie wbili nam noża w plecy.
Jenny nie odpowiedziała od razu żując owoc.
- Oby.
Do karczmy wkroczyła Yamato Nadeshiko, z wczorajszego spotkania. Rozglądała się wytrwale aż spostrzegła Jenny. Podeszła do ich stolika i ukłoniła się na powitanie.
- Szukałam ciebie rozdarciuchu.
- Ugh. Cough Cough..... - Lucil zakrztusił się rodzynką.
- Twoi ochroniarze muszą stać na zewnątrz? - zapytał Su, otwierając jedno oko. Siedział przy stoliku z zamkniętymi oczami jakby głęboko medytował.
- Ach... to nie ochrona. Znajomi. Wypalą papierosa i przyjdą. - wyjaśniła machając dłonią na znak sprzeciwu.
Jenny poklepała Lucila po plecach.
- O co chodzi?
- O pewną jaskinię. - powiedziała zerkając na zebranych wokół Jenny, nie była pewna czy może im zaufać.
- Mamo kto to. - zapytał Lucil spoglądając na Jenny z bardzo dziecinną miną.
Yamato widocznie przez chwilę się zasępiła.
- Eee… znajoma - Jenny odpowiedziała z uśmiechem - Jestem pewna, że wypada aby się przedstawiła.
- Tak. Jestem Anas... - spojrzała w stronę drzwi i chwilę się zamyśliła. - Nazywam sę Mei, ale z przyczyn osobistych używam imienia Anastasia. Zapewne i tak wyszłoby na jaw, gdy tamta dwójka przyjdzie.
- Nie ma sprawy - Jenny wcale nie czuła się dobrze wiedząc, że fioletowłosa została już nazwana trzema różnymi imionami.
- No i mów śmiało a propos tej jaskini. Ufam im.
- No dobra. Choć nie mam co wiele powiedzieć. Chcesz się tam ze mną wybrać. Znaczy ze mną i ludźmi którymi zebrałam. Zaraz zbierze się tu cała grupa.

- ... a ja jej wtedy na to... z pięknością porównywalną do elfów i tak seksowynym tyłkiem to mogła by mnie zjeść w całości. - zaczął czarnowłosy wchodząc do pomieszczenia.

- A... więc stąd był ten plaskacz. A ugryzienie? - zapytał blondyn gasząc papierosa o podeszwę wojskowego buta.
- strój
- włosy i twarz.
- O dziwo ten podryw zadziałał. Ale ukąsiła mnie... no mówię ci wampiry sa naprawde szalone w łóżku.
- Ogranicz te popędy bo Kyoko da ci popalić.
- Hejka wszystkim. Co to za interes Mei? - zagadnął czarnowłosy witając się ze wszytkim.
- Zdrastwujtie. - przywitał się wojskowy.
- Przecież ty nie rusek?
- Salam alejkum
- Na taliba też mi nie wyglądasz. - mruczał czarnowłosy - Weź przywitaj się chociaż po naszemu.
- Niech ci będzie. [jp. Wakatta.] Huāny�-ng
- Oj! - klepnął go wierzchem dłoni.
Obaj byli dość młodzi może nawet młodsi od Jenny. Na oko mogli mieć po 17-19 lat.
- Ta dwójka głąbów to Tooru i Hotaru. - wpierw skazała na czarnowłosego, później na wojskowego. - Łowcy przygód. Pomimo ich usposobienia są całkiem zaradni.
- Mei nas pochwaliła. - zamruczał Hotaru.
- Czyżby jutro miał spaść śnieg?
- Ej! - mruknęła Mei.
- Jestem Tooru [czyt. Toru]. Bóg gromów, niszczy wrogów swym boskim młotem. - Przedstawił się rozkładając szeroko ramiona. Czarnowłosy chłopak o błękitnych oczach i raczej lekkiej wesołej naturze. Jego strój był raczej niezwykły, ale na swój sposób pospolity. Skórzany bezrękawnik, z kapturem, zapinany na zamek, rozpięty u szyi, do tego luźne spodnie z kutymi butami. To co najbardziej rzucało się w oczy i jednocześnie wskazywało na to że chłopak nie urwał się z choinki, to jego rękawice.

- Faktycznie. - Przyznał drugi- Jesteś młotem. Jestem Hotaru. Tylko Hotaru. - przedstawił się blondyn. Ubrany był jak wojskowych. Czarne trepy, zielone moro spodnie wraz z identyczną rozpiętą koszulą. Pod tym czarna koszulka na ramiona i nieśmiertelnik. Przy pasie kabura z Magnum, pod koszulą druga z Berettą, przepasany przez ramię i trzymany w jednej dłoni pasek utrzymywał na plecach AK-47. Z kieszeni wystawał magazynek, po przeciwnej stronie dyndał niebezpiecznie granat, przypięty do paska o zawleczkę. Na ręku trzymającym pasek znajdował się sygnet

Odbiegający znacznie od stroju.
Chłopak wydawał się być sobą poważną, ciętą, ale przyjazną.
Casell przyjrzał się nowo przybyłym ze zmrużonymi oczami.
-Nie wiedziałem że do miasta przyjechał cyrk..-mruknął na tyle cicho by tylko Jenny mogła go usłyszeć.
- Para klaunów zawsze się przyda. - wyszeptał Lucil, siedzący obok Sorena.
- No więc co to za interes, Mei? Bo jeżeli chciałaś się z nami poszwędać... ja zawsze i wszędzie jestem chętny. - rzekł czarnowłosy.
- Na północ u podnóża Mglistego Wzgórza, czyli podstaw całego tego miasta znajduje się wejście do jaskini. Prawdopodobnie hodowana tam jest krwawa winorośl. Chcę co zbadać.
- Brzmi nielegalnie. Wchodzę w to! - rzekł z uśmiechem. - Jak rozumiem to reszta załogi? - spojrzał na grupę.
- Jeszcze brakuje grupy Yuukiego. Sympatyczne osoby więc nie będzie z nimi większych problemów, o ile się zgodzą dołączyć.
Hotaru stuknął w ramię Tooru i coś mu wyszeptał do ucha.
- Z wami też nie będzie problemów, prawda? - zapytał spoglądając w szczególności na Sorena.
Wampir zdawał się nie słuchać. Po długiej chwili intensywnego namysłu, doszedł do wniosku że ciągłe dolewanie wina jest niepraktyczne, pił już więc bezpośrednio z butelki.
-Prawda- stwierdził dopiero po pewnej chwili.
- Skoro tak twierdzisz. To zgoda. - Odparła Tooru jakby wszystko już było jasne.
Susano przybrał minę zastanowienia, dlaczego pytanie było skierowane głównie do Sorena. Wzruszył jednak ramionami na znak, że to chyba już nieważne.
- Youukiego? Tego łowcy artefaktów? - Jenny spojrzała na Mei z kwaśnym wyrazem twarzy.
- Tak. Są dość zaradni i zaufanie, o ile ma się coś na wymianę.
- Czy ten cały Yuuki to czasem nie... - zamruczał
- Zapewne. Fajnie! Kolejny cel podróży będzie zrealizowany. - przytaknął czarnowłosy siadając przy stoliku.
- Um… podwędziliśmy im artefakt sprzed nosa - powiedziała spokojnie Jenny.
- Hmm. To faktycznie może być problem.
- Jaki problem? - zapytał Yuuki wchodząc do karczmy.
Obok niego stał Atari oraz Nemu. Nigdzie nie było widać Horusa, a jego broń została przypięta do pasa Yuukiego.
- O widzę ciekawe zbiorowisko. Anastasio, Jenny i cała reszta gromady... w czym rzecz? - Wydawał się być raczej markotny.
- Zbieram Ludzi do pewnego zadania. - zaczęła Mei - Rekonesans, własności wampirów. A i mów mi Mei.
Jenny ściągnęła brwi. Coś jej nie pasowało. Wolała zostawić to jednak na później pozwalając kontynuować Mei.
- Mei?
- Długa historia, a i tak by wyszło to imię więc... Mniejsza. Pewnie chcesz znać konkrety. Przewiduje kilka możliwych problemów. Zabezpieczenia magiczne, Lykanie, Wampiry, pułapki. Do tego jest jeszcze jest Antylion.
- To by wyjaśniało takie zbiegowisko. Co masz na wymianę?
- Zaskoczę cię! Coś bardzo wartościowego. Informacje o lokalizacji jednego z Ostrz Zamętu.
- Tss. - Syknął przez zęby Yuuki. Wzrok jego kompanów uciekł na boki. - Faktycznie wartościowe, ale sądzę że to może być zbyt trudne do zdobycia. Jeżeli nie masz nic innego, to raczej podziękujemy.
- Wasz przewodnik wspominał, o ostrzu jeśli dobrze pamiętam… - wtrąciła się piosenkarka - tam, w tamtych ruinach.
- Tak. Zapewne mowa o tym samym. - wtrącił Atari łamanym wspólnym.
- Wiedza o nim na niewiele nam się zda. - dodała Nemu - A i zdobycie go to nie lada... wyczyn. - Powiedziała swoim cichym głosikiem od razu robiąc się lekko markotna. Gdzieś w kąciku jej oka coś błysło.
Piosenkarka nie skomentowała pozwalając innym wejść do rozmowy.
- Hola Yu-chan. - zakrzyknął Tooru podnosząc rękę.
Yuuki wzdrygnął się na moment i spojrzał raczej zimno na czarnowłosego, jakby dopiero teraz zwracając uwagę na pozostałych obecnych.
- Skąd... nie... Oj!! Nie! Uso! [jap. kłamstwo] To(u)-onii-san? [Oni-san - starszy brat, z szcunkiem, Ani - starszy brat] {Yuuki}
- Hai [jap. tak] {Tooru}
- A ten, maniak wojskowy to pewnie Hotaru-san {Yuuki}
- Yo Otouto. [młodszy brat] {Hotaru}
- Uso... {Yuuki}
- Tak, tak. Wiem co chcesz powiedzieć. Zostawmy to jednak na potem. Dołączasz się do Mei? Brzmiało zabawnie i pewnie jeszcze bardziej, gdy będziesz z nami. {Tooru}
Nastała chwila ciszy. Yuu chyba wciąż lekko zaskoczony całą sytuacją nie był w stanie się otrząsnąć.
- Nie wróć! Jak to na potem! Jak się tu u licha znalazłeś!!! {Yuuki}
- Część z tego co teraz powiem, może się nie zgadzać z tym co ty wiesz. Dziewczynka którą spotkaliśmy, kazała się nie przejmować takimi szczegółami. Mówiła że personalnie powinno się większość rzeczy zgadzać. Może się nie zgadzać czas i okoliczności, oraz parę innych czynników. {Tooru}
- Nie rozumiem... {Yuuki}
- The World. VMMORPG. Zostaliśmy wciągnięci przez tą samą grę co ty. W sumie to był plan cię stąd wyciągnąć, ale potem jakoś się w to wciągnęliśmy. {Tooru}
- A twoja narzeczona? - zapytał Yuuki spoglądając na brata jakby zrobił największą głupotę w swoim życiu.
- To jest jedna z nieścisłości. Prawdopodobnie jestem z rzeczywistości, w której wyprowadziłem się ze względu na pracę a nie kobietę. Dlatego tutaj mogę... {Tooru}
- Jesteśmy tymi samymi osobami, lecz niekoniecznie z tego samego świata. - podsumował Hotaru.
- Nie wiem o czym wy do cholery rozmawiacie. - Oświadczyła Mei - Cieszę się waszym szczęściem, ale teraz wróćmy do tematu. Co z wami?
- E... - Yuuki spojrzał na Jenny i jakby rozglądając się za kimś jeszcze w jej otoczeniu. - Zapłatę uzgodnimy później. - oświadczył - Nie myśl sobie, że mam w tym jakiś interes. Znając aniki [brat], pewnie lepiej będzie jak będę z wami.
- Nawet twój młodszy brat wie, żeś młot. {Hotaru}
- Zamknij się, maniaku broni. {Tooru}
- Soren… rozumiesz coś? - Jenny nachyliła się do wampira z nadzieję, że ten coś jej wytłumaczy. - Su?
- Hmm... Jenny Scarlet Voice? - rzekł Su jakby próbując jedynie naprowadzić na tok rozumowania. - Tylko bliżej.
- Coś jak z tym, że spotkałam osoby podobne do Ervena i Sorena? - dziewczyna starała się dalej.
- Tak. Tylko z tą różnicą, że ich światy nie są odległe. Może to być różnica czasu, lub pewnych zdarzeń ale to nadal bliskie siebie rzeczywistości. E... Tooru? Co za dziewczynka wam o tym powiedziała?
- Taka mała, blondynka, jeszcze jak byliśmy w Selvan.
- Znasz ją Su? - zapytała Jenny.
- Prawdopodobnie to właśnie była Aja. Przynajmniej to do niej podobne, by wiedzieć, aż tyle.
- Aż tyle? - zapytał Tooru - To dziecko potrafiło odpowiedzieć na pytania, na które można się było głowić godzinami.
- W zamian za pomoc dostałem Blueprint Kałasznikowa. - przytaknął Hotaru. - Wyrecytowany z głowy. - Dodał z lekkim uśmiechem.
- No ładnie… No dobra, ale to w końcu idziecie z nami, czy nie? - piosenkarka spojrzała na Yuukiego i jego ludzi.
- Pójdziemy. - przytaknął Yuuki - Chociażby po to by mieć brata na oku. Ma dryg do pakowania się w kłopoty.
- No i gitara. Kompania cała. Jak myślisz Hotaru. Ekipa na mały rajd? A może i duży w końcu 3 drużyny.
Blondyn rozejrzał się po zebranych i wzruszył ramionami.
- Przydałby się jeszcze ktoś do olbrzymów. Ma... jakoś przejdzie. - powiedział poruszając palcem w powietrzu jakby coś wskazując i w coś stukając. - Antylion wpisany jest pod Boss, więc taka drużyna powinna sobie dać radę.
- Nadal nie wiem o czym wy mówicie. - rzekła Mei - Jeśli jednak mówicie że będzie dobrze... tym lepiej.
- A ja bym się w sumie chciałą dowiedzieć. Teoretycznie skoro mamy działać razem to możemy się chociaż wymienić informacjami co potrafimy… albo coś. Ja raczej jestem z tych co wspierają bardziej niż stoją na froncie.
- Tak wiem. A raczej się domyślam. - Odparł Hotaru nadal poruszając palcem w powietrzu - Nie wiem na ile to prawdziwe, ale masz klasę barda, jest ona bardziej supportowa niż bojowa.
- A masz wzgląd głębiej? - zapytał Tooru
- Nie rozwijałem. - Odparł. - Z resztą czy pełen apprisal postaci nie jest czasem specjalką?
- Możesz mieć rację. No więc tak. Jestem Tooru, jak już wiecie. Klasa Monk. Czyli typowy fighter w walce kontaktowej. Dość uniwersalny, ale raczej anty-personalny. Hotaru to strzelec, shooter. Także anty-personalny. Czyli jak widzicie nasz duet sprawdza się dobrze na każdym dystansie. Co do reszty zdolności... hmm... specjalek raczej nie ujawnię. Co z tobą? - zapytał się Hotaru - Może jak im powiesz do dadzą się postrzelić?
- Meh.
- No dobra. Sorka, ale poszukiwacze przygód lubią mieć jednego czy dwa asy w rękawie.
Jenny patrzyła na dwójkę z przymrużonymi oczyma. Usilnie starała się zrozumieć co właśnie zostało powiedziane.
- Wy… mówicie jakbyście byli w grze… - stwierdziła nagle rozumiejąc o co chodzi.
- No. Nie inaczej. Przez grę się tu dostaliśmy i... część interfejsu z nami przeszła. Szkoda tylko że respwan nie działa.
- Resurection też nie ma, nawet w zwojach. - dodał Tooru machając ręką jakby dają znać że skończył.
- Zdziwiłbyś się jak wiele spraw taki Interfejs upraszcza. Ale zaraz... Yuu-chan ty też powinieneś korzystać z tego interfejsu? Nie mówiłeś innym?
- Tylko mojej grupie. - rzekł czarnowłosy - Poza tym i tak tylko ja go widzę, więc ciężko to wytłumaczyć.
- Ta... też próbowałem to komuś wyjaśnić. Oj było ciężko, szczególnie jak ktoś niezaznajomiony z gamingiem. Swoją drogą może przedstawisz nam swoich druhów widzę że coś tam pod balans dobierałeś. {Tooru}
- Nemu. - rzekł Yuuki, a dziewczynka wystąpiła o krok. - Nemu jest szamanką. Trochę inną od znanych nam skojarzonych z tym obrazów. Szamani mają kontrakt z duchowymi sługami od których czerpią moc i zdolności. Ma największą z mojej grupy wytrzymałość. Poza tym ma kilka dodatkowych możliwości supportujących.
- Mój Lanceot to raczej pospolity i uniwersalny typ ducha bojowego, dlatego ma sporo zastosowań.
- Ale pewnie w zamian nie ma bajeranckich mocy. Rozumiem. Tank lub wsparcie pierwszej linii.
- Atari z kolei posługuje się łukiem i różnorodną magią. Często robi za przewodnika i zwiad. - Elf ukłonił się delikatnie
- Hunter, lub archer. No nieźle też widzę ubezpieczyłeś się na walkę bliskiego i dalekiego dystansu. I z tobą jako wsparciem, zapewne tworzycie sprawą drużynę.
- Owszem. Jak już zauważyl Aniki. Jestem Enchanterem - magiem typowo nastawionym na wsparcie. Moje możliwości bojowe są bardzo ograniczone i prawie bliskie zeru. W zamian mam szeroką gamę czarów wzmacniających, efektywnych i innych pomocnych.{Yuuki}
- To żeśmy się wtedy dobrali… - mruknęła Jenny przypominając sobie walkę ze zmianami form. - No nie mniej, Su to mędrzec, Lucil używa światła jako broni, Soren… jest zaprzyjaźnionym wampirem, ja zaś używam muzyki jako ofensywy i defensywy. No i jest jeszcze jeden, ale nie wiem czy będzie z nami iść.
- Mało to wymowne. - mruknął Hotaru. - Mniej więcej widzę kto ma jaką rolę. Guardian, Bard support, Wampire warrior i magic warrior. A ten którego brakuje?
- Elf, szermierz, psionik. - Przytaknął Yuuki lekko zimnym tonem. - Mei?
- Ja? Hmm. Korzystam z dźwięku więc pewnie na wasze to będzie bard. Może trochę jestem podobna do Strażnika Lasu.
- Czyli Noiser. - Mruknął ponownie Hotaru. - Tak ogólnie to sporo nas. Możliwe, że przyda się podział na 2 grupy. Choć zależy to od okoliczności. Czy będą to dwie zbalansowane czy uderzeniowa i badawcza.
- Już już maniaku. Nie napalaj się tak. Pytanie kiedy wyruszamy?{Tooru}
- Chciałabym od razu, ewentualnie o świcie dnia kolejnego. Dotarcie do celu trochę zajmie, a im bliżej zmroku tym większa szansa że... - Mei wskazywała że najlepiej zrobić to za dnia gdy wampiry nie są aktywne.
- Imponujące zgromadzenie- stwierdził eldar, nie było słychać kiedy wszedł. Przyjrzał się wszystkim obecnym, typowym dla siebie chłodnym spojrzeniem. Widok Yuukiego i jego bandy nie wzbudził na jego twarzy żadnych emocji.
- Anthrilien - Jenny podniosła spojrzenie do eldara. - Wybieramy się do jaskini pod miastem. Idziesz z nami?
- Tak, dlatego przyszedłem. W trakcie wyprawy możemy zdobyć cenne informacje.
Jenny kiwnęła głową i zerknęła jeszcze na Sorena widząc, że odstawia jakieś pijaństwo.
- Su, Lucil w sumie… pójdziecie? - Jenny wolałą się upewnić.
- Jak zawsze - odparł rogacz. Lucil kiwnął zdecydowanie głową.
Yuuki spoglądał zimno na eldara, widocznie miał mu coś do zarzucenia. Nie zdawało się być inaczej powstrzymywał się, dla dobra swojej grupy, a raczej dziewczęcia które mocno zaciskało piąstki.
- Jestem za tym by wyruszyć od razu. Im szybciej się z tym uporamy tym lepiej. - orzekł mag.
- Hotaru?{Tooru}
- Z tego co widzę to ten elf, psjonik szermierz. Za wiele ciekawych informacji nie ma zapisanych, ale staty ma niezłe. - odparł wojskowy drapiąc się po brodzie. - Anthrilien?... Tooru nie brzmi ci to znajomo?
- Trochę warhammer-owo, ale nie. Nic mi to nie mówi. {Tooru}
- Coś jakby list gończy... Sprawdzę później. - wzruszył ramionami Hotaru
- To co kompania! Ruszamy?! {Tooru}
- Ej! Ja tu dowodzę. - burknęła Mei
Nie dało się nie zauważyć spojrzeń Yuukiego. Jenny pamiętała jak wyciągali Horusa po walce. Zasłoniła usta dłonią rozumiejąc co się stało.
- Anthrilienie… mogę chwilę z tobą pogadać? Idźcie, dołączymy do was.
-Słucham? -zapytał, gdy pozostali opuścili pomieszczenie.
- Ty walczyłeś z tym co miał broń palną, prawda? Coś ty mu zrobił?
- Zraniłem jego duszę - odparł prosto i obojętnie - dostał dwie szanse by zrezygnować z walki i nie wykorzystał ich - arcyprorok dopiero teraz spojrzał na dziewczynę i zobaczywszy wyraz jej twarzy zrozumiał o co jej chodzi - powinien jeszcze żyć.
Jenny uniosła brwi i zaraz potrząsnęła głową niedowierzając.
- Duszę..? A,.. e, a w jakim stanie będzie miał to życie? - do głosu dziewczyny wdarła się nuta oskarżenia.
- Powinien się wykurować.
- Powinien? O to fajnie! - sarkazm w głosie dziewczyny był aż za bardzo wyczuwalny - Słuchaj, mogę mieć do ciebie jedną prośbę?
- Tak?- zapytał, nie specjalnie poruszony słowami dziewczyny.
- Czy mógłbyś nie ranić duszy przeciwników jeśli nie walczymy na śmierć i życie?
- Wyjaśnij mi proszę po czym odróżniasz taką walkę. Czy gdy przeciwnik mierzy do mnie z broni palnej, lub atakuje pod postacią lykana, uważasz, że mam czas zastanawiać się nad jego intencjami? Rozważać czy potraktować go łagodnie jeżeli moje własne życie zależy od kaprysów losu?- eldar mówił spokojnym tonem, który równie dobrze mógł zostać użyty w rozmowie o pogodzie.
- Z tego co widziałam jesteś na tyle szybki, żeby ktoś z pistoletem ci zagroził - zauważyła dziewczyna - plus o ile dobrze pamiętam nie grozili nam śmiercią… poza tym czy ty przypadkiem nie umiesz czytać w myślach? Jesteś chyba pierwszą osobą, która powinna wiedzieć jakie są zamiary przeciwnika.
- Strzelał do mnie z zamiarem zabicia - odparł - zaś czytanie w myślach to sztuka która wymaga skupienia i ciężko wykorzystać ją w trakcie walki. Mówiłem już o tym kiedyś, ale powtórzę jeszcze raz. NIe oceniaj mnie ludzką miarą.
Jenny uniosła brew do góry.
- A może ty zacznij nieco się dostosowywać. Swoim zachowaniem na pewno nikomu nie ułatwiasz zrozumienia - tym razem dziewczyna nie zamierzałą się zwyczajnie wycofać.
Anthrilien przez chwilę wpatrywał się w pustkę, zastanawiając się nad słowami dziewczyny, albo być może czymś zupełnie innym.
- To wszystko? -Zapytał w końcu.
Zawiedziona Jenny popatrzyła na eldara przez moment w milczeniu. Wystawiła dłoń z trzema palcami wyprostowanymi.
- Do trzech razy sztuka. Chociaż tyle. Proszę.
Eldar spojrzał na dziewczynę, z cieniem zdziwienia na twarzy.
- Niech będzie - odpowiedział skinowszy głową - stale mnie zadziwiasz Jenny Scarlet Star.
- O. A to podobno ty widzisz przyszłość - dziewczyna się uśmiechnęła smutno. - Teraz już wszystko. Możemy iść.
***
Południe, pustynia u podnóża Isi’val.
Grupa wynajęła wielbłądy i zmierzała do celu. Powietrze było suche, a słońce grzało niemiłosiernie.
- Ehe ehe. Ehhhh. Hotaruuu~chan. Co nas kusiło by wyruszyć na pustynię? - Lamentował Tooru.
Hotaru zbył go zwyczajowym wzruszeniem ramion konserwując karabin. Coś mu nie szło z ciągłymi podrygiwaniami wielbłąda.
- A właśnie! Chłopaki coście zrobili z tamtą dziewczyną? - zagadnęła Mei
- Kyoko? Chciała nad czymś popracować. Siedzi w bazie i założę się że popija zimne piwko.
- Umi ne? [Morze, co!?] {Hotaru}
- Właśnie. Kyoko-ane, też z wami przybyła? - zapytał Yuuki.
- Nie do końca... ale tak można to ująć. Robiliśmy sobie party u niej i nas wciągnęło. {Tooru}
- Prawdopodobnie pracowała więc też była podłączona.{Hotaru}
- Jesteście niemożliwi... i kim gra? Kannagi, miko, healer? {Yuuki}
- Eee nasze grupy są podobnie zbalansowane. Walka blisko i daleko. Z tym że wy macie full supporta, a my mamy ją, Heavy Warrior. {Tooru}
- Jakoś nie wyobrażam, jej sobie jako Berka. {Yuuki}
- Oj. Zdziwiłbyś się. Berek w jej wykonaniu jest bardzo widowiskowy. {Tooru}
- Engineer. {Hotaru}
- Support? I do tego produkcyjny. To w sumie do niej podobne, ale coś ściemniacie. - zagadnął podejrzliwie{Yuuki}
- Kiedyś zobaczysz. braciszku, kiedyś zobaczysz. - pomachał ręką na znak odsunięcia tematu.
***
- Oj. Jenny. - zakrzyknęła fioletowo-włosa do jadącej na końcu Jenny. Po chwili wstrzymała swego garbatego rumaka by się zrównać. - Zapomniałam dopytać, co myślisz w sprawie... tamtego spotkania. - Zapytała uważnie spoglądając na jadącą przed nimi grupę. Upewniła się że mogą porozmawiać swobodnie.
Jenny również źle znosiła upał. Okryta płachtą nie smażyła się na słońcu tak mocno jak normalnie.
- Wszędzie wszyscy kombinują. Może mam naiwne pomysły. Może nie - sapnęła czując jak gorąc pulsuje jej w głowie.
- Hmm. Jestem tu tylko by wykonać swoje zadanie. Masz. - podała jej manierkę z wodą - Zapewne gdy je wykonam wrócę do domu, na dłuższy odpoczynek.
Jenny pokiwała głową w podzięce. Z trudem powstrzymała się od upicia dużej ilości wody. Będa potrzebować na powrót przecież.
- Co dokłądnie masz zrobić?
- Znaleźć piratów. Uogólniając... znaleźć dużą liczbę ludzi która powinna trafić na morza... a nigdzie ich nie ma. Zapewne nie będziesz kojarzyć. Niejaki Kuroryuu przybył do selvan już dość dawno temu i poszukiwał piratów. Kilka z jego celów okazało się być potocznym “cierniem w oku” Selvan. Nie mniej wspominał o znaczącej liczbie takich cierni i był pewien ich przybycia.
- To wszystko były duchy. Każdy z nich. Spotkałam Ryuu. Jego ludzi. Duchy.
- Chyba gorąco ci szkodzi. Faktycznie Kuroryuu wspominał o Ryuu. Ale pozostałe wymienione przez neigo postacie są jak najbardziej namacalne. Jeden kieruje całą wyspą, jeden jest w podziemiu, a jeden dostał już krzyżyk na drogę. Pozostało więc około 7998-miu zaginionych. Choć wątpię by liczba 10000 była prawdziwa.
- Może i mi szkodzi to słońce. Pomogę jak tylko mogę. Chociaż skoro szukamy tych ludzi w miejscu gdzie rosną kwiaty z których robiona jest sztuczna krew… mam złe przeczucia.
- Pomyślałam o tym samym... może ta krew... wcale nie jest...
- ...taka sztuczna - dokończyła Jenny. - Może lepiej aby ludzie wygrali?
- Też zaczynam mieć takie wrażenie...
***
- Te. Eeee Wampir. No. - pstryknięcia - Saren? Wiem że już o to pytałem. Na pewno nie masz nic przeciwko że będziemy myszkować w (wampirzym) ogródku? - Zapytał Tooru kończąc temat z Yuukim.
-Soren- mruknął Castell, głos nieco tłumiła założona przez niego maska. Nie odczuwał gorąca jak inni, ale podróż była dla niego równie mało przyjemna - nazywam się Soren. I nie mam nic przeciw, co więcej jestem nawet za.
- No to spoko. Mnie to nawet cieszy. Wiesz nie chciałbym mieć noża za plecami. A właśnie to prawda, że srebro i czosnek na was działają?
-Zapewne zależy to od wampira- odpowiedział. Nie był w nestroju na rozmowę o własnych słabościach szczególnie po wydarzeniach jakie miały miejsce poprzedniego dnia- nie wszystkie światy muszą działać tak samo.
- Prawda. Hotaru? - chłopak pokręcił przecząco głową.
- Ech. Mówiłem, by poszukać i przetopić trochę srebra. Byłoby na zaś. - westchnął czarnowłosy
- Też nie masz srebrnych rękawic czy nawet kastetów - odparł blondyn.
- Desu yo ne [jp.~Tak myślałem~] O! A osikowy kołek? - zapytał ponownie.
-Podobnie jak wcześniej wspomniane srebro. Zależy od wampira.
- Hotaru! {Tooru}
- Kolba jest ze świerka lub sosny. - odparł przytulając karabin. {Hotaru}
- Nie przecież żartuję. {Tooru.}
- No nic pozostało więc Ki, może jeszcze jakaś technika duszy i zapewne czysta energia. - po chwili kontemplacji rzekł do Sorena - Choć jestem anty personalny to wampiry raczej podliczał bym pod bestie. Regeneracja ran, władza nad krwią, cienie, przemiana w nietoperze. W razie wampirów liczę na twoją pomoc.
-Nie wiem na co zda Ci się podłączanie ich pod kategorie, ale skoro widzisz w tym ułatwienie...A zrobię co w mojej mocy- dodał z nutką sarkazmu w głosie.
- Wiesz. Kategoria mówi czy się nadaję czy nie. Jak nie to zrzucam robotę na kogoś kto się nadaje.
-I jaka rola według Ciebie najlepiej sprawdza się na wampira?
- Dobre pytanie. Najlepszy byłby łowca wampirów, ale może to być też kwestia umiejętności lub sprzętu. Srebro lub krystaliczna rtęć jako materiał. Może jakieś zdolności lodu, ognia lub światła. Walka wręcz mogłaby przejść, pytanie tylko czy ki albo soul działają. A bardziej dostanie czy wampiry są żywe lub czy mają dusze. Standardowo zapewne szermierz lub mag. W najgorszym wypadku treser bestii. Istnieje szansa że bestia mogła by zostać zauroczona lub stać się pokarmem. Zapewne wampiry nie są tak szczegółowo opisane w poradniku.
***
Słońce minęło właśnie zenit, gdy grupa została zasłonięta przez cień miasta. Znajdowali się właśnie nieopodal wejścia. Część terenu była już skalista, ale wciąż dominował piasek. Wielbłądy zostawiono kilkaset metrów dalej.
- Ech. Nareszcie. Widzę wejście. - zakrzyknęła Mei. - Za tamtą skałą.
Wszyscy odrobinę się ożywili. Nawet Lucil obudził się z pleców Susanoo. Aż dziw że rogacz dał się tak wykorzystać.
Choć jego mina była raczej tęga.
- Jenny. Bądź bliżej mnie. - powiedział silniejszym głosem. - Reszta też niech uważa. Jesteśmy w czyimś lub czegoś zasięgu.
- O wyczuwanie aury? No tak w końcu to mędrzec. - przytaknął Tooru.
Soren raczej niczego nie wyczuwał, ale Anthrilien miał podobne odczucia do rogacza. Będąc w zasięgu czyjejś aury nie da się zlokalizować istoty poza stwierdzeniem, że jest obecna. A weszli w zasięg już kilkadziesiąt metrów temu. Najwidoczniej rogacz stwierdził, że właśnie u celu trzeba być najbardziej czujnym.
Jenny z trudem podreptała do Susanoo.
- Pod miastem… jest wielki stwór. Jakaś ośmiornica, kałamarnica. Może to to?
W tym samym momencie dało się usłyszeć wycie jednego z wierzchowców.
Jenny natomiast poczuła bardzo nieprzyjemne, owijanie się czegoś wokół jej nogi. Czyżby to była macka? Aż strach spojrzeć w dół by się o tym przekonać.
Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i aż zamachnęła nogą. Dopiero wtedy zerknęła co to.
Macka ośmiornicy owinęła się już dookoła nogi jenny wędrują ku górze.
- Jenny, co jest? - zapytał Lucil zerkając z pleców Susanoo.
- Iiik!
Niestety odpowiedź nie zdążyła nadejść. Jenny została poderwana kilkanaście metrów w górę. niesiona przez mackę.
Z ziemi wyrosły jeszcze tuzin kolejnych. Macki od spodu niczym się nie różniły od zwykłych znanych macek z przyssawkami, jednak z wierzchu pokryte były łuskami moro w barwach jasnego brązu i żółci.
Kilkadziesiąt metrów dalej, na piaszczystym fragmencie pustyni, piasek zaczął się zapadać tworząc lej o średnicy 20 metrów.

- O! Znalazł się gość honorowy! - oświadczył z uśmiechem Tooru. - Hotaru, apprisal!
- Antylion, raid boss. W h... HP. Podatny na magię. Macki są dość silne, ale nie ma żadnych specjalnych ataków. - Wyrecytował blondyn ściągając z ramienia karabin. - Co z dziewczyną?
- A dasz radę przestrzelić mackę? {Tooru}
- Tak. Ale spadnie do od razu do paszczy.{Hotaru}
-Złapię, strzelaj!- zawołał wampir, ruszając biegiem w stronę piosenkarki.
Anthrilien, pozostał w pogotowiu. Wzmocniwszy tarczę obserwował scenę, by w razie co asekurować upadek.
Jenny w amoku niespecjalnie patrzyła co robią inni. Wisiała do góry nogami. Jej bielizna była widoczna, jej gitara chciała spotkać się z wnętrzem paszczy. Łapiąc spadający instrument Jenny wrzasnęła śląc ogłuszającą falę dźwiękową.
Fala bez większych efektów uderzyła w paszczę potwora, a dokładniej została przez niego połknięta.
Zahuczała seria z karabinu. Macka z oporem została przestrzelona i rozwinęła się upuszczając Jenny prosto w stronę paszczy.
Castell przyśpieszył i skoczył na imponującą wysokość. Złapał spadającą dziewczynę, wraz z instrumentem. Siła rozpędu sprawiła że wylądowali po przeciwnej stronie paszczy, wzbijając chmurę piachu.
-Cała jesteś?- zapytał przez maskę, trzymając piosenkarkę na rękach.
- Błee… - wybełkotała w odpowiedzi Jenny mając kręciołki w oczach.
Mężczyzna postawił dziewczynę na nogach i przytrzymał aż nie odzyskała rówowagi.

Jedna z potężnych macek łupnęła o ścianę niedaleko wejścia do jaskini.
- Cholera! Przegrupować się! - krzyknęła Mei - Hotaru!?
- Utrzymamy wejście, albo go odciągniemy. Mei weź Jenny, Soren, Lucil, Nemu. Do środka! Reszta zostaje.{Hotaru}
-Również wchodzę- oznajmił eldar, coś w jego tonie świadczyło że lepiej się nie sprzeciwiać. Nie podobało mu się przyjmowanie rozkazów od dziecka, nie mógł sobie jednak pozwolić na otwarty konflikt.
- Tsc - cmoknięcie niezadowolenia - Lucil zamień się z nim! - zakrzyknął blondyn, biorąc pierwsze lepsze rozwiązanie pod rękę.
- Broń Jenny - rzekł Lucil klepiąc anthrilena po ramieniu na znam zamiany miejsc. Nie wiadomo kiedy zszedł z pleców rogacza.
- Ty też się pilnuj!- jęknęła piosenkarka dochodząc do siebie.

- Tooru taunt-uj! {Hotaru}
Czarnowłosy sięgnął w pośpiechu wyciągając mały złoty obiekt i puścił się sprintem przez pustynię. Owym obiektem okazała się... trąbka.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=bv7sV19Beuc[/media]
Sytuacja wyglądała komicznie gdy mały człowiek biegł aż się za nim kurzyło przegrywając szybki utwór na trąbce. Jednak w momencie gdy zagrał wszystkie macki stanęły na pion i jak jeden mąż wycelowały prosto w niego.
Na ten widok Castell zakrył dłonią oczy. “Amatorzy…”
 
Asderuki jest offline