Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2017, 00:18   #6
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Trudny los kupca pośród wojny

Jak tylko krótka narada dobiegła końca, Rodrik poszedł rozmówić się z Perkufalem Długopalcym, właścicielem karawany, która ugrzęzła w Bastionie razem z resztą nieszczęśników. Obstawa karawany mocno uszczupliła się w trakcie niespodziewanego ataku Hordy i pod komendą Perkufala została ledwie grupka woźnic i trzech zbrojnych, przy czym jeden z nich zerwał kontrakt - pomimo trzykrotnego podbicia stawki - i dołączył do niedobitków gwardii.

- Panie Perkufal, nie powinniśmy stawić się na apelu...?
- Nie denerwuj mnie! Może wszyscy przejdziecie do gwardii co? - niziołek nakrzyczał na strażnika, szybko jednak na jego twarzy rozjaśniał uśmiech, gdy zobaczył zbliżającego się Rodrika. - Co u mojego rycerza? - wyszedł naprzeciw szlachcica i rozłożył ręce w powitalnym geście.

Rodrik rzucił okiem na Perkufala i jego zbrojnych. Do obstawy nie miał zaufania, pewnie przy zagrożeniu życia czmyhną, jeżeli tylko będzie okazja. Natomiast kupiec był upartym niziołkiem, znał się na handlu, oczywiście w sprawach wojskowości powinien polegać na radach Sir Rodrika….
- Panie Perkufalu, sytuacja jak wiesz nie jest najlepsza, na razie Horda wydaje się omijać Bastion, ale nie możemy tu przebywać w nieskończoność. Nie wierzę, by Złoty Kłos mógł się oprzeć potędze Tazoka, powinniśmy podążać w stronę Królestwa, gdzie mój Baron czeka na twój transport - na apelu powinna zapaść decyzja o wysłaniu zwiadu do którego prawdopodobnie dołączę, zobaczymy czy droga nie jest blokowana przez Hordę… - Młody rycerz przemówił, krzyżując ręce na piersiach i starając się sprawiać wrażenie osoby mającej dobry osąd o sytuacji.

- Nawet ty mnie tu zostawisz? Nie mogę polegać na tych głąbach - wskazał na swoich ludzi - tylko ty mi zostałeś! Miejże litość - złożył dłonie w błagalnym geście.
Za plecami niziołka, woźnicowie kręcili głową z dezaprobatą. Perkufal nie należał do osób pobłażliwych i nieraz dostawało im się naganę, niekoniecznie zasłużoną, ale od czasów inwazji ich cierpliwość spadła drastycznie.

- Tu nie chodzi o litość, jestem rycerzem i nie cofnę się przed niczym, by wykonać powierzone mi zadanie…. zwiad jest niezbędny, abyśmy znaleźli szlak dla transportu wolny od Hordy, tylko ja tutaj mam porządnego konia. Musisz mi zaufać…. A twoi ludzi dochować wierności, tam skąd pochodzę zdrajców przekazuje się Katom, zresztą jeden z nich jest w Bastionie - Rodrik groźnie rozejrzał się dookoła. Musiał być twardy, sam obawiał się gniewu swojego Pana, jeżeli nie wywiąże się z misji.

- Ale nie jesteśmy u ciebie, rycerzu. Tutaj chołota gotowa jest porzucić mnie przy najbliższej okazji! - machnął ręką, by Rodrik zniżył się do poziomu niziołka. - Boję się, że jak znikniesz nawet na chwilę, to oni odejdą. Dopóki trzymasz na nich swoje czujne oko, do głowy im nie przyjdzie zrobić coś głupiego - wyszeptał zaniepokojony Perkufal.

Rodrik zmarszczył czoło, rozumiał argumenty kupca i nawet podzielał jego obawy. Ale czy rozsądnie byłoby uchylać się od udziału w zwiadzie, jeżeli zostanie wyznaczony. Odpowiedział również szeptem:
- Rozumiem twoje obawy, jesteśmy w trudnym położeniu, chodźmy na apel i zobaczmy jak się rozwinie sytuacja.

- Ale wezmę tych dwóch i zastrzegam, że nigdzie się nie wybieram ani ja, ani moi ludzie.

- Oczywiście, będę stał u twego boku, nikomu nie umknie moje wsparcie dla ciebie - Rodrik skinął głową i podążył wraz z Perkufalem.
 
Lord Melkor jest offline