Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2017, 20:03   #13
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wyruszyli o świcie. Parostatek żwawo przebijał się przez moczary, które o świcie były urocze.


Światło przebijające się przez liście o poranku nadawały scenerii nieco tajemniczości i baśniowości. Gdyby jeszcze nie było tych komarów i innych insektów. Poza tym jednak Chaaya nie miała większych uwag co do podróży. Owszem wygodnie nie było, choć spało się bardce miło z głową wtuloną w sprężyste piersi Godivy. Statek był ciasny, głośny… nieco brudny i hałaśliwy. Ale poza tym nie mogła narzekać. Budziła się wszak w znacznie gorszych miejscach. Załoga nie była zbyt liczna, poza kapitanem był jeszcze Joeffre… drugi obok kapitana sternik, zwany tutaj pilotem. Pełnił jeszcze dodatkowo rolę mechanika, podobnie jak kapitan. Joeffre był chudy i wysoki i podzielał miłość Jarvisa i Pasquala do broni palnej. Joeffre znał statek od każdej strony i położenie każdego gwoździa w kadłubie. I potrafił o nim gadać godzinami… czego doświadczył Jarvis który przebywał głównie w sterówce jako przewodnik wskazujący drogę. Pasqual z Joeffre się zmieniali, ale on… tkwił tam cały dzień. Pozostawiając Godivę samą, a smoczyca… straciła zainteresowanie bardką. Bowiem znalazła sobie inny obiekt do westchnień… diablicę Yasavi. Czerwonooką, czerwonoskórą rogatą wojowniczkę w błękitnym półpancerzu która pełniła rolę ochroniarza i walczyła za pomocą. Yasavi była równie energiczna i równie wesoła co Godiva. I tak samo jak ona, znudzona przebiegiem podróży. Godiva więc została jej uczennicą i ćwiczyła walkę używając w tym celu kostura Jarvisa. Chaaya...też mogła oddać się lenistwu, pomijając przygotowanie posiłków. Po jednej próbie gotowania przez Yasavi, przekonała się że najlepiej jeśli ktoś inny będzie kucharzył. Posiłki Yasavi były zjadliwe… i to była ich jedyna zaleta.


Minęły dwa dni podróży. Dwa dni meandrowania między drzewami i mieliznami. Wpływania w kolejne odnogi i coraz bardziej zanurzania się w bagnistą dżunglę.


Podróż upływała spokojnie i leniwie. Kojąco wręcz. Niektórzy się z tego cieszyli… Godiva nie bardzo. Smoczyca wyraźnie zaczęła się nudzić. Co akurat dziwne nie było. Smoczyca lubiła akcję, lubiła jak coś się działo. Tu… poza jej nauką walki nie działo się nic.
O dziwo w narzekaniach zaczęła wtórować jej przyjaciółka Yasavi. I obie zaczęły męczyć Jarvisa i Pasquala o wpłynięcie w jakiś ciekawy zakątek. Szczególnie Jarvisa, bo jak twierdziła Godiva, czarownik znał wiele miejsc na bagnach w których można było znaleźć skarby. Oraz zagrożenie, co jednak dla obu gorących głów było dodatkowym atutem. Wręcz pożądały akcji.
O dziwo, Jarvis zapewnił je że wkrótce zrobi się ciekawiej.
- Dopływamy do granicy… wkrótce będziemy musieli być czujniejsi.- wyjaśnił czarownik.


Granica… Pojawiła się nad ranem. O ile przedtem płynęli przez bagna: zieloną ścianę lasu i nieco zielonkawą wodę. To tym razem pojawiło się coś nowego.


Ruiny… stare opuszczone ruiny. Pozostałości po jakiejś wielkiej budowli. Tak stare, że doskonale się komponowały z otaczającą je przyrodą. Jakby były częścią bagien.
- Takie ruiny ciągną się milami i większość z nich nigdy nie została zbadana. Otaczają La Rasquelle, które znajdują się w ich centrum. Ale im dalej są od miasta, tym bardziej są niebezpieczne. Powinniśmy zachować czujność i na noc wystawiać warty.- wyjaśnił Jarvis przyglądając się budowli.
- Wreszcie będzie ciekawie.- stwierdziła z łobuzerskim uśmiechem Godiva.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline