Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2017, 01:03   #155
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Drachia
Nastała chwila ciszy przerywana tylko oddechami obecnych.
- Kara może być tylko jedna… - powiedziała Sheeva.
- Hola, hola - Kano nie przerywając manicuru spojrzał znad ostrza noża. Cybernetyczne oko groźnie zabłysło. - Młoda w jedno popołudnie wykryła i udaremniła spisek. To, że akurat niepotrzebnie to inna sprawa. Wy dwoje daliście się sprać aktorowi filmów klasy B. Gdyby Shang Tsung miał karać tak ostro to by siedział w swoim pałacu samiusieńki jak palec.
Handlarz bronią dmuchnął na paznokcie, schował nóż do pochwy podchodząc bliżej luzackim krokiem.
- Jeśli masz coś karać to niekompetencje, a nie młodzieńczą inicjatywę.
Czarownik uniósł dłoń nie dając dojść do słowa Sheevie i Barace.
- Wyjdźcie wszyscy z wyjątkiem Drachii.
- A co z moim człowiekiem?
- zapytał Sektor.
- Wypuścić - powiedział wstając.
Drachia odprowadziła wzrokiem wychodzących. Gdy spojrzała na Shang Tsunga ten stał metr od niej. I uśmiechał się.

John i Tong
John ostrożnie wyszedł na gzyms. Dziwne, ale jak stał wewnątrz ziemia była bliżej. Kroczek za kroczkiem posuwał się wzdłuż ściany. W końcu musiał puścić futrynę, palce rozwarły się z lekkim oporem. Kolejny krok. Na dole dostrzegł patrol wynurzający się zza budynku. Szli żwirową alejką wzdłuż ściany. Kropla potu spłynęła na nos komandosa, zawisła tam chwilę po czym runęła w dół.
Strażnicy pałacu
Szli rozglądając się uważnie. Kilku gościom najwyraźniej nie podobała się gościna ich pana. Trzech skrępowanych strażników znalezionych niedawno, dokładnie opisało poszukiwanych. Za ich znalezienie wyznaczono nagrodę.
Strażnicy nawet nie wiedzieli jak niewiele ich dzieli od nagrody. Kropla potu wirując spadała wprost na kark jednego z nich. Nagle coś zaszurało w mroku. Strażnik błyskawicznie się odwrócił. Kropla minęła go o centymetry i rozgryzła się na żwirze.
- Sprawdźmy to - powiedział jeden z nich wyjmując miecz i idąc w kierunku dźwięku.

Drachia
- Kano ma rację - powiedział Shang Tsung i odwrócił się odchodząc. - Należy ci się pochwała za szybkie działanie. Ale wezwałem cię z innego powodu. Nie jesteś typową shokanką. Jesteś elastyczna. Wiem też, że studiujesz ziemską kulturę… jeśli można to tak nazwać. Teraz się to przyda. Chodź.
Poprowadził Drachią do sąsiedniej komnaty. To był jego gabinet. W rogu stała służąca ze spuszczoną głową.
- Nie ma czasu - powiedział czarownik - uklęknijcie koło siebie.
O ile służąca od razu wykonała polecenie, o tyle Drachia zawahała się.

John i Tong
John patrzył bezradnie jak patrol niknie w mroku. Dopiero wtedy wykonał kolejny krok. I jeszcze jeden. W końcu palce wymacały krawędź okna i wczepiły się w nią jakby miało mu to uratować życie. Nastawił uszu.
Głos brzmiał znajomo. Ale nie był to Kano. Głos z cierpliwością nauczyciela objaśniał jak korzystać z broni palnej. Co chwile padały pytania, które z pewnością nie mogły paść z ust kogoś kto kiedykolwiek miał do czynienia z bronią. Chodźby tylko w telewizji.
W końcu trybiki zaskoczyły. Jarek! Prawa ręka Kano.
Nagle pałacem wstrząsnął krzyk bólu kobiety. John zachwiał się się na gzymsie zaskoczony. Nauki w komnacie obok ucichły.

Kostnica
Na styk


Drachia
Niesamowity ból ściskał i skręcił jej ciało. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że krzyczy dopóki nie poczuła zdartego gardła. Przez łzy widziała skulone ciało służącej leżące obok. W jej martwych oczach widziała swoje odbicie.
Cierpienie powoli ustępowało. Posadzka przyjemnie chłodziła ciało. Wojowniczka powoli podniosła się, odgarnęła blond włosy z czoła i zamarła. Ale to nie kolor włosów tak ją zaskoczył, lecz pięć palców u dłoni. Małej delikatnej, choć spracowanej dłoni. Spojrzała na drugą. To samo. Pozostałe dwie… nie było ich.
Spojrzała na Shang Tsunga, ten sięgnął po zwierciadło i podał jej. Z lustra patrzyła na nią służąca w za dużym ubraniu shokańskiej wojowniczki.
- Co mi się stało? - zapytała Drachia.
- Nie przejmuj się, to minie. Zaklęcie utrzyma się góra jeden dzień - powiedział czarownik.
- Uwiedziesz Johnego Cage’a - przeszedł do konkretów Shang Tsung - Nakłam mu coś o porwaniu ziemskiej dziewczynie i trzymanej w niewoli. Powinien to kupić. Zresztą to twoja sprawa jak to załatwisz, byle cię choć pocałował. Wtedy potrwa to dłużej. Nosisz w sobie klątwę, którą musisz mu przekazać. Klątwa zablokuje jego chi, dzięki czemu przegra kolejną walkę - założył ręce za plecy i odwrócił się do okna. - Jest też druga sprawa druga sprawa, rankiem zdradzisz Sonyi gdzie trzymamy jej towarzysza.
 
Mike jest offline