|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-01-2017, 13:08 | #151 |
Reputacja: 1 | Tong odgadł niewypowiedzianą słowami sugestię Johna. Razem weszli do pustego pokoju. Taj natychmiast przysunął się do ściany dzielącej oba pokoje mając nadzieję dowiedzieć się kto zajmuje pokój obok. Słuchał i czekał z trudem tłamsząc niecierpliwość. Nie mógł powstrzymać refleksji, że zrobili błąd nie zabijając strażników. Gdyby zabili nie byłoby problemu, najwyżej ogłoszono by alarm drugiego stopnia. Tamci nie wiedzieli by kogo szukać. A tak strażnicy mogli by podać ich rysopisy. Tong nie miał wątpliwości, że w ten sposób szybko ich znajdą. Kaszana. Było już za późno by ten błąd naprawić. Mogli tylko wziąć się w garść i działać szybko. |
03-01-2017, 14:45 | #152 |
Reputacja: 1 | John i Tong Szczęśliwie trafili do komnaty wyglądającej na nieużywaną. Choć posprzątana. Widać przed turniejem służba odkurzyła wszystkie komnaty. Na wszelki wypadek. John zaczaił się niedaleko drzwi, by móc od czasu do czasu wyjrzeć i nie dać się zaskoczyć komuś podkradającemu. Tong zaś próbował coś usłyszeć przez ścianę, niestety pałac był zbudowany z kamienia, solidnie. Nie to co amerykańskie domy z dykty i sklejki. Spojrzał w bok, na okno. Ostrożnie wyjrzał. Był tam gzyms szerokości stopy i prowadził w obie strony, w tym także do komnaty Kano. Stojąc na nim tuż przy oknie można było podsłuchać wszystko co mówią w środku… wadą tego pomysłu było trzecie piętro i ziemia niknąca w ciemności. Oraz brak jakichkolwiek ozdobnych ornamentów. Drachia Strażnicy szybko przykuli złapanego do ściany w sali tortur by zmiękł patrząc na wystrój. Drachia tymczasem ledwo wyszła z lochów, gdy pojawił się jeden ze służących i oznajmił, że Shang Tsung chce ją widzieć. Czy była ucieszona z zaszczytu trudno powiedzieć, ale “prośbie” odmówić nie mogła. Shang Tsung jak zwykle zajmował tron, obok stał Baraka i Sheeva. Przed tronem stał jeden z Lin Kuei, Sektor. Wyczuła, że gdy tylko otworzyła drzwi przerwało rozmowę. Sheeva spojrzała na nią drwiąco. Baraka miał podbite oko i rozwaloną wargę co i tak niespecjalnie pogarszało walory estetyczne podczas oglądania go. Do tego wyglądał jakby się uśmiechał. Czyli jak zawsze. Sektor splótł ramiona na piersi i patrzył lekko z ukosa. - Wejdź, moja droga - Shang Tsung skonał wielkopańskim gestem - Słyszałem o twoich dokonaniach. Gratuluję złapania agenta Królestwa Ziemi, który nastaje na naszego sojusznika Kano. Dopiero teraz spostrzegła Kano opartego o parapet i czyszczącego paznokcie nożem. Ten zerknął w jej kierunku, puścił oczko nie przerywając manicuru. - Spaliła też komnatę ziemców. - Wtrąciła Sheeva wciąż drwiąco się uśmiechając. - Aż dziwne, że Rayden jeszcze nie złożył skargi na warunki urągające godności zawodników. - Na jej rozkaz straż aresztowała jednego z moich ludzi - rzekł Sector. - Spokojnie - odezwał się od okna Kano - Skaczecie na nią jak wściekłe psy. Na pewno miała powody… - umilkł pod ciężkimi spojrzeniami starszej shokanki i wysłannika Lin Kuei. Spojrzał na Drachię i rozłożył dłonie w geście oznaczającym “próbowałem, ale sama widzisz”. Na większe wsparcie chyba nie miała co liczyć. - Dość! - warknął czarownik - a ty mów! - spojrzał na młodą wojowniczkę. |
04-01-2017, 19:35 | #153 |
Reputacja: 1 | Ciche syknięcie ze strony okna odwróciło uwagę Johna. Taj wskazywał na coś za oknem. Zmienili się miejscami. Tong stanął przy drzwiach, a John przy oknie. Agent oceniał swoje umiejętności, na tle trzeciego piętra. Spojrzał jeszcze raz na Tonga, po czym wszedł na parapet. Ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, czy nikt się nie kręci po dziedzińcu i upewniwszy się, że jest czysto wszedł na gzyms. Jedną ręką trzymał się framugi okna, by w razie czego móc szybko wrócić. Zrobił krok w bok wyciągając się w kierunku drugiego okna. Obejrzał się jeszcze raz po dziedzińcu starając się podsłuchać o czym jest rozmowa i czy uczestniczy w niej Kano. |
04-01-2017, 22:24 | #154 |
Reputacja: 1 | Drachia nie była mistrzynią w długodystansowych planach. Jak ten, żeby spopielić salkę razem z zabójcą. Shokanka działała impulsywnie i zaraz równie impulsywnie mogło oberwać się jej po głowie. |
06-01-2017, 01:03 | #155 |
Reputacja: 1 | Drachia Nastała chwila ciszy przerywana tylko oddechami obecnych. - Kara może być tylko jedna… - powiedziała Sheeva. - Hola, hola - Kano nie przerywając manicuru spojrzał znad ostrza noża. Cybernetyczne oko groźnie zabłysło. - Młoda w jedno popołudnie wykryła i udaremniła spisek. To, że akurat niepotrzebnie to inna sprawa. Wy dwoje daliście się sprać aktorowi filmów klasy B. Gdyby Shang Tsung miał karać tak ostro to by siedział w swoim pałacu samiusieńki jak palec. Handlarz bronią dmuchnął na paznokcie, schował nóż do pochwy podchodząc bliżej luzackim krokiem. - Jeśli masz coś karać to niekompetencje, a nie młodzieńczą inicjatywę. Czarownik uniósł dłoń nie dając dojść do słowa Sheevie i Barace. - Wyjdźcie wszyscy z wyjątkiem Drachii. - A co z moim człowiekiem? - zapytał Sektor. - Wypuścić - powiedział wstając. Drachia odprowadziła wzrokiem wychodzących. Gdy spojrzała na Shang Tsunga ten stał metr od niej. I uśmiechał się. John i Tong John ostrożnie wyszedł na gzyms. Dziwne, ale jak stał wewnątrz ziemia była bliżej. Kroczek za kroczkiem posuwał się wzdłuż ściany. W końcu musiał puścić futrynę, palce rozwarły się z lekkim oporem. Kolejny krok. Na dole dostrzegł patrol wynurzający się zza budynku. Szli żwirową alejką wzdłuż ściany. Kropla potu spłynęła na nos komandosa, zawisła tam chwilę po czym runęła w dół. Strażnicy pałacu Szli rozglądając się uważnie. Kilku gościom najwyraźniej nie podobała się gościna ich pana. Trzech skrępowanych strażników znalezionych niedawno, dokładnie opisało poszukiwanych. Za ich znalezienie wyznaczono nagrodę. Strażnicy nawet nie wiedzieli jak niewiele ich dzieli od nagrody. Kropla potu wirując spadała wprost na kark jednego z nich. Nagle coś zaszurało w mroku. Strażnik błyskawicznie się odwrócił. Kropla minęła go o centymetry i rozgryzła się na żwirze. - Sprawdźmy to - powiedział jeden z nich wyjmując miecz i idąc w kierunku dźwięku. Drachia - Kano ma rację - powiedział Shang Tsung i odwrócił się odchodząc. - Należy ci się pochwała za szybkie działanie. Ale wezwałem cię z innego powodu. Nie jesteś typową shokanką. Jesteś elastyczna. Wiem też, że studiujesz ziemską kulturę… jeśli można to tak nazwać. Teraz się to przyda. Chodź. Poprowadził Drachią do sąsiedniej komnaty. To był jego gabinet. W rogu stała służąca ze spuszczoną głową. - Nie ma czasu - powiedział czarownik - uklęknijcie koło siebie. O ile służąca od razu wykonała polecenie, o tyle Drachia zawahała się. John i Tong John patrzył bezradnie jak patrol niknie w mroku. Dopiero wtedy wykonał kolejny krok. I jeszcze jeden. W końcu palce wymacały krawędź okna i wczepiły się w nią jakby miało mu to uratować życie. Nastawił uszu. Głos brzmiał znajomo. Ale nie był to Kano. Głos z cierpliwością nauczyciela objaśniał jak korzystać z broni palnej. Co chwile padały pytania, które z pewnością nie mogły paść z ust kogoś kto kiedykolwiek miał do czynienia z bronią. Chodźby tylko w telewizji. W końcu trybiki zaskoczyły. Jarek! Prawa ręka Kano. Nagle pałacem wstrząsnął krzyk bólu kobiety. John zachwiał się się na gzymsie zaskoczony. Nauki w komnacie obok ucichły. Drachia Niesamowity ból ściskał i skręcił jej ciało. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że krzyczy dopóki nie poczuła zdartego gardła. Przez łzy widziała skulone ciało służącej leżące obok. W jej martwych oczach widziała swoje odbicie. Cierpienie powoli ustępowało. Posadzka przyjemnie chłodziła ciało. Wojowniczka powoli podniosła się, odgarnęła blond włosy z czoła i zamarła. Ale to nie kolor włosów tak ją zaskoczył, lecz pięć palców u dłoni. Małej delikatnej, choć spracowanej dłoni. Spojrzała na drugą. To samo. Pozostałe dwie… nie było ich. Spojrzała na Shang Tsunga, ten sięgnął po zwierciadło i podał jej. Z lustra patrzyła na nią służąca w za dużym ubraniu shokańskiej wojowniczki. - Co mi się stało? - zapytała Drachia. - Nie przejmuj się, to minie. Zaklęcie utrzyma się góra jeden dzień - powiedział czarownik. - Uwiedziesz Johnego Cage’a - przeszedł do konkretów Shang Tsung - Nakłam mu coś o porwaniu ziemskiej dziewczynie i trzymanej w niewoli. Powinien to kupić. Zresztą to twoja sprawa jak to załatwisz, byle cię choć pocałował. Wtedy potrwa to dłużej. Nosisz w sobie klątwę, którą musisz mu przekazać. Klątwa zablokuje jego chi, dzięki czemu przegra kolejną walkę - założył ręce za plecy i odwrócił się do okna. - Jest też druga sprawa druga sprawa, rankiem zdradzisz Sonyi gdzie trzymamy jej towarzysza. |
09-01-2017, 19:43 | #156 |
Reputacja: 1 | John zaklął szpetnie w myślach ledwie utrzymując równowagę. Ten cały zamek sprawiał wrażenie trudniejszej misji, niż standardowe misje, które nawiasem mówiąc standardowymi nigdy nie były. Wszystkie bez mała od wielu lat to misje specjalne, ściśle tajne przez poufne. A tu, prosty zamek, banda dziwnie ubranych gości i ledwo co utrzymał równowagę na gzymsie. Przykleił się do ściany nasłuchując co się dzieje w komnacie. Dał się zaskoczyć krzykiem, jednak szybko ogarnął się, a umysł wytrenowany błyskawicznie skupił się na zadaniu. Prawa ręka Kano to również niezgorszy kąsek. W tych warunkach nie ma mowy o braniu jeńców. Albo należy go zabić, albo wykraść co się da i spadać. John nie zdecydował się jeszcze, którą opcję woli, więc pozwolił przeciągnąć nieco sytuację czekając na jej rozwój. |
10-01-2017, 16:32 | #157 |
Reputacja: 1 | Może nie było gorzej, ale na pewno dziwniej. Tak dziwniej, że chyba bardziej być nie mogło... |
12-01-2017, 13:02 | #158 |
Reputacja: 1 | Tong Stojący przy drzwiach Tong usłyszał czyjeś kroki na korytarzu. Ostrożnie podszedł do drzwi i przyłożył oko do szpary. Ktoś szedł z przeciwnej strony, na razie widział tylko sylwetkę, ale luźny krok i pewny sposób bycia dały mu jasno do zrozumienia kto to. Osobnik wszedł w światło lampy. Tak, Tong nie mylił się. John Stojący na gzymsie usłyszał jak Jarek mówi: - Słyszę, że wasz szef ma ciekawe hobby. - Shang Tsung ma swoje sprawy, my mamy swoje - odparł jeden z głosów - Pokaż jeszcze raz jak to się zakłada. Chwile potem drzwi otworzyły się i rozmowa ucichła. - Coś taki skrzywiony? - zapytał Jarek - Z nimi nie da się pożartować, myślałem że choć z tobą… Co jest? - Słyszałeś ten krzyk? - John poznał głos Kano - Shang wezwał młodą na dywanik. - Szkoda, lubiłem ją - mruknął Jarek. - dobra chłopaki, spadajcie. Jutro rano wrócimy do treningu. Weźcie karabiny, poćwiczycie sami… Nie, amunicję zostawcie. Szczęk broni i szuranie kroków, w końcu drzwi zamknęły się. Brzdęknęło coś metalicznie, potem rozległ się odgłos nalewania cieczy. John przypomniał sobie, że od kilku godzin nie pił. - Postaw naszych w pogotowiu, Sonya tu jest. Jax też. Mogą być i inni. - Powiedział Kano. - A dobra wiadomość? - Jax jest pod kluczem, a Sonya jutro wpadnie w pułapkę. - Złapali Jaxa? Nieźle, nie wyglądają na rozgarniętych… - Młoda go złapała. Chwila ciszy. Wyobraźnia Johna pokazała obrazy jak rozparci w fotelach sączą chłodną gorzałę. - Szkoda jej - powiedział Jarek - Najnormalniejsza z nich była. Mogło z niej coś wyrosnąć. Tong Przez szparę zobaczył jak trzech strażników z karabinami wychodzi z komnaty obok. Przeszli kilkanaście kroków i zaczęli bawić się karabinami. Widząc to Tong miał ochotę wyjść, ryknąć jak sierżant na bandę rekrutów i zabrać im te karabiny zanim sobie krzywdę zrobią. Drachia Czy to wina nawykłego do rozkazywania tonu czy też zaskoczenie, nie wiadomo. Ale zadziałało, na dzień dobry nie dostała z liścia za arogancję. Strażnik chwilę trawił niepasujący do siebie widok i ton, po czym wzruszył ramionami. - To ci z ziemi? Mają komnaty gdzieś we wschodnim skrzydle. Tyle to Drachia i bez niego wiedziała. - Kończę o północy - poinformował ją strażnik - mogę cię potem… oprowadzić. - Mam robotę, muszę do rana skończyć - mruknęła Drachia - inaczej będzie źle ze mną. Strażnik znowu wzruszył ramionami. Los służących mało go interesował, no chyba że w czasie wolnym… Ruszyła do wschodniego skrzydła. Po drodze zebrała zjeby za jakieś niedociągnięcia. Najpewniej nabroiła poprzednia właścicielka wizerunku. Była ofiara, jak to mawiali na ziemi, molestowania. Po somatycznej reprymendzie danej posługaczowi zamknęła drzwi schowka, dając mu czas na zastanowienie się nad tym błędem. W końcu dotarła na miejsce. Tym razem, zamiast strażnika zapytała służbę, która o dziwo była doskonale poinformowana. Lepiej niż Drachia się spodziewała. Dowiedziała się także, że zaraz będzie podawana kolacja gościom z królestwa Ziemi w gościnnej sali jadalnej. |
12-01-2017, 17:56 | #159 |
Reputacja: 1 | Kolacja była doskonałym momentem, żeby zacząć uwodzić Johnnego. Najpierw jednak musiała znaleźć kuchnię, a to zajęło chwilę. Ledwie pamiętała, gdzie się znajduje, była tutaj może z raz w życiu. Skorzystała z panującego zamieszania, spowodowanego natłokiem gości i zaciągnęła się do grupy serwującej posiłki. Nie przypuszczała, że ktoś będzie wymagał od niej gotowania, na którym prawie w ogóle się nie znała. W wirze walki z czasem, by posiłek podać na czas, została przestawiona z miejsca na miejsce kilkukrotnie, dostała ochrzan, że nie potrafi nic szybko robić, aż wreszcie wepchnęli jej do rąk tacę z gotową strawą, którą mieli nadzieję, będzie potrafiła zanieść do gości bez rozlewania. Oj nie, nie taki był plan. Ostatnio edytowane przez kinkubus : 13-01-2017 o 01:15. Powód: MG powiedział, żebym opisała więcej, no to opisałam. |
17-01-2017, 12:19 | #160 |
Reputacja: 1 | John słuchał z rosnącym niepokojem. Nie miał podstaw nie wierzyć w to co usłyszał. Kano i Jarek byli sami, nie mieli powodów podejrzewać, że ktoś ich podsłuchuje, a Metalowe-oko nie miałby powodów by oszukiwać swojego zastępce. Doe powoli wrócił do "swojego" okna patrząc ostrożnie by nie ześlizgnąć się z gzymsu, oraz by nie zostać zauważony przez postronnych. Strasznie chciało mu się palić, szczególnie w tak stresowych sytuacjach. Był jednak agentem specjalnym, szpiegiem i kontrolę swoich chęci miał opanowaną w 100%. Przełknął ślinę nawilżając suche, domagające się dymka gardło i wszedł do komnaty. Dopiero tam otarł czoło z potu wykorzystując jakiś łach, lub ścierkę. - Sprawa nie wygląda najlepiej - szepnął do Tonga. - Straże wiedzą o naszej ucieczce, więc pewnie będą posiadać nasz opis. Nie będziemy mogli już tak niewinnie poruszać się po pałacu, ale nie to jest najgorsze. Okazuje się, że ten Kano faktycznie jest tutaj tylko gościem i sprzedawcą, a ten cały Shang Tsung pociąga za wszystkie sznurki. Co więcej, nikt nie neguje jego czarnoksięskich zdolności - tutaj John ponownie wzniósł oczy do nieba, jak zawsze czynił gdy przychodziło mu mówić o niestworzonych bajkach. - Z dobrych wiadomości, oprócz Sonyi jest też Jax i nawet dostał własną komnatę. - Doe uśmiechnął się przez chwilę - Jest na samym dole w lochach. Jutro mają złapać również Sonyię. Możemy opuścić zamek i poszukać Sonyi, ale nie wiem gdzie może być? Ostatnio zniknęła nam na arenie. Może być tutaj w zamku, a może ukrywać się gdzieś poza. Możemy też spróbować odbić starego. To zdecydowanie poprawi nasze notowania i zwiększy szanse na przeżycie. Pozostaje tylko problem jak się tam dostać? Lochy na pewno będą chronione. Tylko ja mam gnata i niestety nie jest on z tłumikiem. - John po raz kolejny żałował, że nie zdecydował się na swój drugi pistolet do misji specjalnych. Ten był dobry do zdejmowania lekko opancerzonych celów, jednak w zamkniętych przestrzeniach robił trochę hałasu. Spojrzał na towarzysza pytająco. |