Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2017, 15:34   #42
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Livenshyia była dumna ze swojego Żmija. Zazwyczaj był taki niepozorny, wędrujący tylko w pobliżu, można by nawet rzec, że wręcz nieśmiały do innych. Nie był również przyzwyczajony do sytuacji tak napiętych i niebezpiecznych, jakie ich teraz czekały, a mimo to ruszył do przodu. Być może odwagi dodał mu Strzęp, a może jednak Skowyt naprawdę go dobrze wyszkoliła, tylko to Liv go tak rozpieściła? Elfka po prostu pozwoliła być mu zwierzęciem i nie wymagała nigdy poświęceń. Po prostu chciała, aby żył, a nawet najmniejsza pomoc z jego strony była dla niej wystarczająca.
Wykrycie wroga, który dopuścił się rozerwania na strzępy przyjaciół Drawiego, było bez wątpienia czymś, co wprawiło Liv w dumę. Cała drużyna sprężyła się i dała z siebie ile mogła, osłabiając i raniąc wielkiego przeciwnika. Im więcej jednak osób znajdowało się blisko umbrowego kolosa, tym trudniej było sięgnąć strzałą jego, a nie sojusznika. Mimo iż wiele strzał dobyło celu, parę z nich chybiło, przelatując tuż obok, a to wszystko przez to, że elfka starała się nie skrzywdzić nikogo ze swoich. Co ciekawe, stwór został dość szybko zgładzony.

Kobieta pierwsze co zrobiła, to podbiegła do leżącej Skowyt. Obok niej były już inne osoby, pomagając w leczeniu. Liv ukryła swe zdziwienie, jednak nie ukrywała zadowolenia. Nie spodziewała się bowiem po innych, że bez większego kręcenia nosem zechcą udzielić orczycy pomocy.
- Dziękuję Ci bardzo. - zwróciła się do Aaraba Zaraq'a, który po wyleczeniu Skowyt zaczął odchodzić. Rudowłosa jednak nie planowała go zatrzymywać, a jedynie wyrazić wdzięczność. To co robił Sam zaciekawiło ją tylko na moment, gdyż podbiegający do niej Żmij całkowicie pochłonął resztę uwagi. Trącił swoją właścicielkę pyskiem, jakby ciesząc się, że nic jej nie jest.
- Witaj Bestyjko, ale byłeś dzielny, co? Grzeczny Gad - poklepała go po łbie, który dinozaur nastawił z nieukrywaną radością. Jego gruby ogon zawirował na moment.
Livenshyia oddaliła się od truchła umbrowego kolosa, aby udać się w miejsce śmierci krasnoludów. Przykro jej było, że Dwari napotkał takie widoki i teraz jeszcze musiał się uporać z w miarę godnym dla braci pochówkiem.
- Jeśli mogłabym jakoś pomóc, Dwari, to mów śmiało. - chciała dodać coś jeszcze, ale powstrzymała się. Nie była pewna stosunku, jaki krasnolud ma do jej rasy, więc wolała przynajmniej nie pogarszać sytuacji. Domyślała się jednak, co może on teraz czuć, gdyż w walce z faerimmami również straciła niejednego przyjaciela.

W kwestii odpoczynku, Liv wolała się dostosować do innych. Tutaj czy kawałek dalej, niewiele dla niej znaczyło, a mimo to uważnie zaczęła badać okoliczne skały, szerokość przejść oraz most nad przepaścią. Przechadzała się niespiesznie, nie zwracając uwagi na to, czy ktoś ją obserwuje czy nie. Żmij podążał za nią krok w krok i udając, że też pomaga, wąchał skały i lizał kamienne ściany, krzywiąc się przy tym nieznośnie.
- Właściwie, wygląda na to, że tutaj będzie bezpiecznie. Ten teren przynajmniej już znamy, nie wygląda też na to, by teren ten był odwiedzany przez niebezpieczne pająki czy robactwa, zaś most nie jest też szeroki, więc pewnie od tej strony mamy przewagę. Mogę wziąć jedną z pierwszych wart, rozpalić ognisko w miejscu, w który będzie dobrze się utrzymać, jednocześnie nie być nadto widocznym wabikiem. - nie była pewna, czy ktoś ją słucha, choć starała się mówić do ogółu. W ostateczności nie czekając na żadne przytakiwania, po prostu zabrała się do roboty, aby każdy mógł skorzystać z ciepła płynącego z ogniska.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline