|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-01-2017, 19:02 | #41 |
Reputacja: 1 | Wyprawa się rozpoczęła. Zakończył się prolog, nastąpił czas na pierwszy akt. Wędrówkę w mroku, poprzez tunele świata pod światem, gdzie jakże żywy i artystyczny był ból! Wszechogarniająca cisza była początkowo nie do zniesienia, chciał ją za wszelką cenę przerwać, lecz wiedział, że tym sposobem popsuje całą aranżację, a do tego nie można było dopuścić. Irytujące był te malutkie skazy dźwięków zdobiące ten kryształ ciszy, lecz nawet jemu nie udawało się być nienagannym szlifierzem. Wszystkiemu wine były te flakoniki z miksturami trzymane w plecaku. Co i rusz przy którymś kroku brzęczały niemiłosiernie, wwiercając się swym wysokim dźwiękiem w sam środek umysłu. Nie mógłby sobie wymarzyć chyba lepszej scenerii do kolejnego występu. Wszechogarniający kamień był niejako płótnem gotowym przyjąć malunek krwi umierającego, zaś cisza i sam tunel zapewniały niesamowitą akustykę, która wzmacniałaby krzyki! Byłby wręcz ogłuszające! Pod warunkiem, iż aktor byłby dobry, lecz tego po drowach był najzupełniej pewny. Jakże nie mógł się doczekać wspólnego występu na scenie Podmroku w scenie walki! A po wszystkim to on, jako największy aktor zostanie sam jeden na scenie! Delektując się wyżynami swych artystycznych umiejętności poprzez chłonięcie strachu z twarzy widzów, czerpiąc siłę z krzyków cierpiących oraz delektując się swym zwycięstwem! Jego zniecierpliwienie zostało wynagrodzone. Oto bowiem przed sobą miał pierwszy zwiastun nadchodzącego występu. Rozczłonkowane ciała działały wręcz hipnotyzująco, przyciągały wzrok, nakłaniały do chwycenia łańcucha i rzucenia się w taniec bólu i cierpienia. Podszedł do miejsce masakry, przyklękając na jedno kolano, by w milczeniu wypisanym na bezustnej masce chłonąć atmosferę tego miejsca. Początkowy zachwyt przeminął jednak tak szybko jak się pojawił. Oto bowiem dostrzegał w jak amatorski i bezładny sposób ciała te zostały ranione. Rany definitywnie świadczyły na to, iż zadanie ich sprawiało ranionemu wielki ból, lecz cóż z tego, skoro ci natychmiast wręcz ginęli? Nic! Toż to bowiem była kompletna amatorszczyzna! Tylko ktoś bez finezji, bez artyzmu w duszy zabija na raz i szybko! Do tego dochodziły te pojedyncze wielkie rany, zaś brakowało tych mniejszych. Nie było wielu zadrapań, zaś rozlew krwi stosunkowo niewielki. Chciał znaleźć tego, który był autorem tej błazenady, którą tamten śmiał określić mianem masakry. To miała być masakra? Bez kakofonii krzyków, czy zdobiącej scenę krwi? Jakże bardzo chciał znaleźć tego, który to uczynił, by dać mu nauczkę. Pokazać, kto jest tutaj artystą i kto ma prawo do zadawania bólu i śmierci. Jego prośby znów zostały wysłuchane. Jaszczury ruszyły do przodu, by odkryć obecność tego, który był odpowiedzialny za ten marny w wykonaniu występ. Przywdział maskę wyrażającą niecne zadowolenie, zaś w rękach wylądował łańcuch. Łańcuch, który w mgnieniu oka zajął się płomieniami spowijając jego sylwetkę w piekielnych odcieniach czerwieni, pomarańczu oraz żółci. W stwora pomknęły pociski, zaś wielkolud powalił marnego aktorzynę łańcuchem. Uprzedził go, lecz on nie miał najmniejszego zamiaru rezygnować ze swej roli w tym spektaklu. Półmrok przecięła płonąca wstęga zostawiając za sobą ognistą smugę. Wstęga strzeliła czym bicz i owinęła się wokół jednego z ramion stwora. Rozgrzane szpikulce wbiły się w ciało tylko po to, by zostać zaraz wyrwane przez jedno błyskawiczne szarpnięcia. Za wstęgą pomknęły kawałki smażonego ciała oraz krew. Krew, która bombardowała swymi kroplami całą okolicę stwora. Przez tunel przetoczył się ryk stwora, zaś zaraz za nim krzyk. Jakże pełen żywego bólu krzyk. Krzyk, który zwieńczył potyczkę, zakończył scenę. Łańcuch w jego dłoni zgasł, zaś on zbliżył się, by dostrzec, któż to wykazał się tym wspaniałym krzykiem. Jak się okazało była to ta zielonoskóra, która leżała teraz, zaś przy niej klęczał ten, który chciałby ukraść mu główną rolę. - Był to wspaniały, pełen żywej ekspresji krzyk! Zaprawdę możliwe, że masz prawdziwy talent, nie ten amator tutaj - ostentacyjnie kopnął stygnące truchło. - Zero finezji, kompletny brak umiejętności aktorskich. - zrobił pauzę, po czym wrócił do druidki. - Wiele jeszcze ci brakuje, by osiągnąć pełny swój potencjał na tej scenie, lecz możliwe, iż to zrozumiesz i postarasz się nie zepsuć swego występu. Ci, którzy to słyszeli zapewne pomyśleli sobie o jej mizernym wkładzie w walkę, lecz jemu chodziło o to, iż po tym krzyku nie zwijała się w spazmach bólu, by wreszcie skonać. Prawdzie aktorstwo nie znosi głupców, tak więc być może ta tutaj wykaże się przy następnej okazji. Jak szybko znalazł się obok Skowyt, tak szybko ją opuścił, by znaleźć się obok Sama wydłubującego oko stwora. - Po co to robisz? Ten marny aktorzyna i tak już zdechł. Nawet jakby żył to nie sądzę, by wykazał się czymś więcej, aniżeli przed chwilą. Jego występ był beznadziejny. Zupełny brak zrozumienia czym jest aktorstwo na polu walki. Samwise spojrzał zdziwiony na zamaskowanego mężczyznę, uśmiechnął się półgębkiem i kręcąc głową w geście niedowierzania powrócił do oczyszczania oczodołu ze zbędnych tkanek. Faktycznie nie był to częsty widok i mógł wywołać zainteresowanie zmieszane z obrzydzeniem. Odezwał się po namyśle. - … a jednak zainteresowało to widza - odpowiedział Aravonowi wyraźnie rozbawiony - pobieram... rekwizyty - wyjaśnił i odsłonił zęby w ironicznym uśmiechu. - Nareszcie ktoś, kto myśli! - odrzekł Aravon słysząc odpowiedź. -Rekwizyty co? Taak… Rekwizyty to bardzo istotny element występu. Pozwalają odwrócić uwagę widzów, by mieć szansę do zaskoczenia, albo też nadają danej scenie odpowiednie wydźwięku. - skończył, po czym teatralnym gestem wyraził zastanowienie. - Planujesz wykorzystać je w jakiejś konkretnej scenie? - zapytał w końcu, po części z ciekawości, zaś z drugiej strony fakt, iż tamten będzie chciał sam zorganizować własny występ był niepokojący. Czyżby kolejna osoba z tej zbieraniny chciała zrzucić go z piedestału? Niech spróbuje! Wtedy to na własne oczy ujrzy wyższość prawdziwego artysty! - Nie… - Samwise roześmiał się bezgłośnie i nieśmiało, po chwili jednak znów się odezwał. Ściszył głos, tak że trzeba było naprawdę wytężyć słuch by dosłyszeć co mówi. - Potrzebne są do pewnej tajemnej sztuki. - mówiąc to obejrzał pod światłem bijącego od ogniska gałkę i odłożył do pojemniczka z cuchnącym płynem. Samwise miał zaprawdę sporo szczęścia, iż nie zamierzał starać się o główną rolę w tejże sztuce. W takich przypadkach nadwyraz często ci gorsi zostają zjednoczeni z odgrywanymi postaciami tak, iż nie są już w stanie żyć dalej. -Szkoda - wyraził swój smutek na tą wieść, lecz wewnętrznie cieszył się z takiej, a nie innej odpowiedzi. - Tajemna sztuka? Pewnie mówisz o tych sztuczkach zwanych magią. Przereklamowana rzecz. Magia na scenie jest prostacka, błaha, brak jej niezbędnej ekspresji, ludzkiego oblicza. - zakończył swą tyradę - Nie do końca magia, alchemia. - skorygował Arkanobiolog, po czym z zainteresowaniem skierował kolejne słowa do tego dziwnego człowieka - Nie miałem okazji zapytać… jak cię zwą? -Jakże możesz nie wiedzieć!? Jak to możliwe, iż nie słyszałeś o Aravonie, największym artyście teatralnym na polu walki! - odrzekł z teatralnym oburzeniem. - Moja matka była niegdyś trubadurką, ale nie słyszałem o tobie. Może nigdy nie zawitałeś do Waterdeep? - wskazał na zawieszone u pasa rekwizyty Aravona. - Zabawne… nosiła czasem podobne maski na występach. Ja jestem Samwise Avaron - przedstawił się Arkanobiolog, po czym przelotnie spojrzał na przysłuchującą się ich rozmowie Sherrin, która tylko uśmiechała się kpiąco. - Znam takie przypadki, lecz nie jest to prawdziwe aktorstwo. Takie osoby nie potrafią zazwyczaj wyrazić niezbędnych emocji, zaś tematyka ich występów jest błaha, pozbawiona głębi i skupiająca się na zwykłym prostym szczęściu i powierzowchnej miłości. Prawdziwe uczucie może zostać oddane tylko w rozpaczy i bólu, w stracie. Ból jest bowiem zwierciadłem siły targających uczuć. - Ciężko o lepszy sposób na wyrażenie uczuć od muzyki, ale nie będę się z tobą spierać, Aravonie - Samwise po tych słowach lekko zniechęcony dalszą rozmową ponownie zajął się swoją pracą. Ostatnio edytowane przez Zormar : 06-01-2017 o 11:44. |
06-01-2017, 15:34 | #42 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
07-01-2017, 22:38 | #43 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Kopalnie Mithralu, Podmrok 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 13 Uktar, Świt Podnoszący się z ziemi umbrowy kolos zawył głośno, a jego potężny ryk odbił się z echem od grubych ścian podziemnego korytarza i dał się usłyszeć wieleset metrów dalej. Nim jednak monstrum zdołało zaszarżować na zaskoczonych awanturników, dwie wystrzelone z łuku elfki strzały, przecięły z głośnym świstem powietrze, odnajdując lukę w jego chitynowym pancerzu. Niespodziewane ukąszenie zachwiało umbrowym kolosem, co sprytnie wykorzystał A'arab Zaraq. Zakończony kolcami łańcuch naprężył się w mocarnych dłoniach paladyna, by ułamek sekundy później zaczepić się z trzaskiem wokół potężnych ramion potwora. Zbiegło się to w czasie z utkaną przez Revaliona mistyczną inkantacją, która wyzwoliła z jego dłoni promień wysysającej siły witalne energii. Trafił on prosto w pierś potężnego przeciwnika i mocno nim wstrząsnął. Kopalnie Mithralu, Podmrok 1372 DR, Rok Dzikiej Magii 13 Uktar, Późne popołudnie Czas w Podmroku płynął własnym tempem i nie sposób było go zmierzyć za pomocą metod znanych z powierzchni. Było to miejsce wiecznych ciemności i nieskrępowanej ciszy, którą tylko od czasu do czasu przerywał odległy szmer, przypominający o zagrożeniach czyhających w cieniach tego bezkresnego labiryntu podziemnych korytarzy. Nie było słońca, księżyca, ani gwiazd, za pomocą których można było określić swoje położenie czy nawet aktualną godziną. Ciężko było przywyknąć do takich warunków podróży, a co dopiero spędzić cały swój żywot w tak okrutnym i niebezpiecznym miejscu. A jednak znalazły się odważne rasy, które za swój dom obrały czeluści Podmroku i niemalże wszystkie z nich trawiła jakaś skaza na duszy, która wypaczała ich obraz w oczach mieszkańców powierzchni. Być może to właśnie z obawy o własną duszę, krasnoludy unikały budowania siedzib zbyt głęboko w trzewiach ziemi, preferując wykute w szczytach gór warownie. Niezależnie od prawdy, trudno było powstrzymać myśli od wpływu jaki wywierał Podmrok na umysł nieprzywykłego do podziemi człowieka, a ten z całą pewnością był przytłaczający.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 Ostatnio edytowane przez Warlock : 07-01-2017 o 22:53. |
10-01-2017, 12:01 | #44 |
INNA Reputacja: 1 |
__________________ Discord podany w profilu |
10-01-2017, 14:35 | #45 |
Reputacja: 1 | Miejsce w którym się znaleźli niedługo po wyruszeniu nazajutrz dzień, należało do jednego z tych, które skrywało w sobie zapomnianą opowieść. Porzucone w nieładzie i pośpiechu przedmioty świadczyły o nagłym wydarzeniu, które zmusiło minionych gości do ucieczki. Zawalony korytarz był oczywistym powodem. Jednak w tym miejscu najwyraźniej było to tylko półprawdą. Samwise w milczeniu wskazał osmalone plamy w sklepieniu, w miejscach gdzie powinny stać podpory. Ktoś celowo zasypał ten korytarz. Dlaczego? Ostatnio edytowane przez Rewik : 10-01-2017 o 14:41. |
10-01-2017, 17:02 | #46 |
Reputacja: 1 |
|
10-01-2017, 23:42 | #47 |
Reputacja: 1 | Śmiały plan osaczenia gobosów w blaszanym garniturze nie powiódł się. Malkontentów było zbyt wielu i siła złej woli owe dzieło do klęski doprowadziła. Nie mogło być inaczej. Czy paladyn odczuł z tego powodu zawód, tego Cliff nie wiedział. W zasadzie delikatnie mówiąc leżało to na samym dole jego listy aktualnych zmartwień. Pierwszym miejscem zawładnął zielony trębacz i to co na ów zew przybędzie. Chciał przepchnąć się między towarzyszami, lecz przyjazne kłapnięcie zębów rozochoconego zbliżającą się walką jaszczura skłoniło go do obrania innej drogi. Skoczył na ścianę i odbiwszy się przefrunął nad Skowyt. Wylądował pewnie tuż za plecami pokurcza. Nie silił się na finezje, złapał jedną dłonią za brodę, druga za tył głowy i przekręcił. I tak drużynowy Artysta nie patrzył, więc po co było kunszt marnować? Truchło osunęło się na ziemię. * Z ziemi wychnęło setki, a nawet tysiące macek i pnączy. Akurat na czas by schwytać lub spowolnić kilku nowych wrogów. Wyjątkowo brzydki, więc jak na ogra całkiem przeciętny, osobnik dobrnął przez czepiające się go pnącza aż do wylotu tunelu. Cliff przeturlał się błyskawicznie w jego kierunku. Szybkim kopem w bok kolana zmusił go do klęknięcia, by sekundę później potężnym hakiem ponownie go wyprostować. Pożółkłe kły zagrzechotały odbijać sie od ścian. - Paladynie, dobij gnoja! - wydarł się. |
12-01-2017, 10:32 | #48 |
Reputacja: 1 | Wędrówka wąskimi kopalnianymi korytarzami nieco szargała nerwy Sherrin, zwłaszcza gdy ta wyobrażała sobie opisane przez Dagnę potwory czające się pod sufitem. Na szczęście sufit był nisko, a sama kopalnia nie różniła się wiele od tej, w której raz była gdy gościła w Twierdzy Feldabar. Co prawda tam byli "na płyciźnie", jak określały to krasnoludy, ale i tak było wystarczająco głęboko. W trakcie wędrówki młoda zabójczyni osłaniała tyły, a gdy dotarli do rozwidlenia zajęła się przeszukiwaniem groty. Plączonożny worek był niezłym znaleziskiem, przydatnym w wąskich korytarzach, a magiczna aura znaleziona przez czarodzieja sugerowała cenne odkrycie. Tyle że pod rumowiskiem. W tym czasie Livenshyia zrobiła zwiad. Jak na elfa całkiem nieźle odnajdywała się w ciasnych tunelach, aż dziw brał. Przyniesione przez nią wieści wywołały gwałtowną przyciszoną dyskusję w drużynie. Każdy miał jakiś pomysł; co jeden to bardziej wydumany. Na szczęście Samowi udało się przebić ze swoim planem, Sherrin go poparła, a Liv przyklepała. Wydawało się, że reszta drużyny również. Niestety gdy para młodych skradała się w stronę goblinów okazało się, że paladyn ma nieco inny plan na rozprawienie się z goblinami. Sherrin nie wiedziała do końca jaki i mało ją to obchodziło w chwili, gdy po korytarzach rozszedł się ogłuszający dźwięk rogu. Niewiele myśląc cisnęła w gobliny kleistą substancją, która oblepiła jednego z nich. - Wycofaj się! - warknęła do Sama, lecz ten miał chyba inny pomysł, gdyż mamrotał pod nosem jakieś zaklęcie czy modlitwę... Przynajmniej od jego działań zrobiło się jaśniej. Sherrin z rozpędu zadźgała drugiego goblina; potem zaś przesunęła się wraz z Samwisem nieco bliżej paladyna. Skoro skrewił to niech ich teraz osłania! Kolejny atak nie przyniósł oczekiwanego trafienia, lecz za to młodzieńcowi udało się ukatrupić jakiegoś zielonoskórego. W tym czasie inni czarowali i siekli w sąsiednich korytarzach, próbując - z całkiem niezłym skutkiem - powstrzymać nadciągającą falę ogrów i goblinów. Sherrin znów zmieniła pozycję, skupiając się na flankowaniu wrogów związanych walką z członkami Srebrnej Gwiazdy. Walka trwała. |
12-01-2017, 21:09 | #49 |
Reputacja: 1 | Tunele kopalniane nie mogły się umywać do tych wydrążonych czystym złem Podmroku. W porównaniu z tamtymi te były brzydkie, zupełnie bez tej atmosfery towarzyszącej dotychczasowej wędrówce. Po prostu tunele te nie nadawały się do tego, by można było w nich urządzić godziwy spektakl. Nie poprawiła sytuacji wieść o grupie przeciwników, a do tego i możliwych ograch. Po prawdzie nigdy jeszcze nie urządzał pokazu z ogrami. Zaprawdę mogłoby to być nie lada wyzwanie, ale i efekty mogłyby być zaprawdę zacne. Niemniej scenografia temu nie sprzyjała. Do tego jeszcze oświetlenie było byle jakie, ba wręcz go nie było, a coś takiego przeważnie źle wpływa na odbiór przedstawienia, zwłaszcza, gdy nie jest to ścisłym elementem scenariusza. Wracając do przeszkody w postaci goblinów to rozpętała się iść zażarta dyskusyjka. Niemalże wszyscy mieli jakieś pomysły, także i on nie mógł w tym przypadku pozostać dłużnym, wszak znalazłby się poza zainteresowaniem. Wreszcie jednak została przyjęta jakaś strategia i po prawdzie dobrze. Nie miał zbytniej ochoty na potyczkę z byle goblinami. Słabe to i bez predyspozycji do godziwego wyrażania cierpienia. Aravon zaniósł się śmiechem, gdy tylko zobaczył co też zrobił jegomość w puszce. W tej chwili miał już praktycznie pewność, iż ktoś tak głupi nie zdoła go wygryźć. Ten oto bowiem jegomość nie pojmował zupełnie czym jest w aktorskim fachu finezja, delikatność, czy oszczędność w ruchach! Oto bowiem bez stylu, elegancji, czy czegoś innego ruszył ku goblinom, a tym samym zaraz rozbrzmiał róg, a zaraz za nim pojawiły się cięższe kroki. Czyżby... ogry? zaprawdę może to starcie nie będzie takie bezwartościowe, jak początkowo zakładał. Przetestowanie odruchów cierpiących ogrów będzie zupełnie czymś nowym. Jedynym w swoim rodzaju. Czymś interesującym. Nastąpiła chwila, by przyjrzeć się nowym stażystom! Łańcuch zjednoczył się z płomieniem jego pasji... |
12-01-2017, 23:48 | #50 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Googolplex : 13-01-2017 o 00:42. |