Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2017, 15:42   #129
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eldritch podszedł do głównych drzwi świątyni i zapukał. Głośno i donośnie trzymając w dłoni butelkę wina którą zabrał ze sobą z karczmy. Miał sprawę do duchownego. Ważną sprawę która nie czekała zwłoki. Wszak im wcześniej załatwi karczemne sprawy tym wcześniej odpocznie, a musiał przyznać, że był trochę zmęczony. Nie mniej uśmiechał się. W końcu przestał padać deszcz.

Minęła chwila, nim ktoś otworzył dobijającemu się do drzwi. W końcu jednak klamka poruszyła się, a we framudze drzwi pojawiła się sylwetka duchownego. Obejrzał Ocaleńca od stóp do głów, po drodze poświęcając krótką chwilę na trzymany przez niego przedmiot.
- Pan Eldritch? Dzień dobry - powiedział, jak zwykle swoim pozbawionym większych emocji tonem. - Mogę w czymś służyć?

- Źle zaczęliśmy naszą znajomość. - stwierdził z uśmiechem Ocaleniec i wyciągnął przed siebie butelkę wina - Nie wiem jak wygląda sprawa z zapasami świątyni, ale pomyślałem, że butelka wina może się przydać przy odprawianiu mszy. Proszę przyjąć.

Cicerone uniósł jedną brew i zrobił lekko zdziwioną minę.
- Synu, naprawdę nie trzeba. Nie przypominam sobie, bym poznał cię w złych okolicznościach. Poza tym z tego, co zdążyłem zauważyć, gospoda, tak jak i całe Szuwary, ma ciężkie czasy. Nie będziesz tego potrzebował, by prowadzić ten przybytek?

Prawda, zastałem gospodę w opłakanym stanie, ale o dziwo jest dość alkoholu. Nalegam. Poza tym, nie widziałem jeszcze świątyni od środka, a i mam również sprawę lub dwie które chciałbym poruszyć. - powiedział ubrany w bawełniane ubrania mężczyzna - A jakież miejsce jest bardziej idealne niż pod samym okiem Wielkiego Budowniczego?

- Potraktuję to więc jako ofiarę na rzecz kościoła - powiedział Theseus i odsunął się od drzwi, zachęcając mężczyznę, by wszedł do środka.
- Szuwarowa świątynia jest raczej skromna, więc nie znajdziesz tu kunsztownych rzeźb i bogatów obrazów, jakie wiszą w katedrach w Matrice - dodał, polecając, by jego gość udał się za nim.

Oberżysta udał się swobodnie za kapłanem rozglądając się po… bardziej pustkawym wyglądem świątyni po czym powiedział z namysłem.
- Muszę przyznać, że nawet to i lepiej. Skromność przybytku boga przybliża ludzi prostych. Bogactwo onieśmiela, a to ludzie tworzą wspólnotę, nie świecidełka.


- Dobrze powiedziane - przytaknął Cicerone, prowadząc go korytarzem. Wreszcie zatrzymali się przed jednymi drzwiami. Jak się okazało, za nimi znajdował się gabinet kapłana. Ten zaprosił Eldritcha do środka i wskazał mu siedzenie przed dużym biurkiem. Sam za nim zasiadł, sadowiąc się w wygodnym, skórzanym fotelu.
- A więc, w czym prosty sługa może pomóc naszemu nowemu mieszkańcowi? - zagaił opierając łokcie na oparciach fotela, składając dłonie i przystawiając palce wskazujące do ust.

Eldritch podszedł do siedziska i skinął głową kapłanowi po czym zasiadł lekko pochylając się do przodu w kierunku kapłana.
- Mam dwie sprawy. - rozpoczął robiąc po tych słowach krótką pauzę
- Jak zapewne zdaje sobie pan sprawę Szuwary, małe jakie są, stoją na trójnogu władzy. Najbardziej niestabilnej figurze politycznej. Mer i rada władają umysłami. Pan, cicerone, jako przewodnik duchowy włada duszami. Jednak trzecią władzą jest gospoda, serce społeczności. Nieszczęśliwie muszę przyznać, niewiele osób ją odwiedza. Ludzie nie są socjalni jak być powinni, a brak znajomości sąsiada swego rodzi nieufność i gorzkie żale.
Pokręcił smutno głową i już kontynuował.
- Obydwoje jesteśmy nowi w tym miejscu i jestem pewny, że razem, z radą damy radę podźwignąć Szuwary z depresji w którą wpadły. Chciałbym, aby mieszkańcy tej mieściny ożyli i byli pełni radości, ale do tego muszą poznać swoje serca. Stąd moja prośba, aby po mszy oficjalnie poświęcić Burego Kocura i zaprosić na to wydarzenie naszych braci i siostry, oraz zachęcić do poznawania na nowo swoich sąsiadów. Jeśli rozbudzimy ich serca, jestem pewny, że mroczny cień smutku i zniechęcenia choć trochę zostanie rozświetlony. Czy mogę liczyć na pana pomoc?

Cicerone milczał, w skupieniu wpatrując się w Ocaleńca.
- Po części zgadzam się z tym, co pan powiedział. Każde miasto ma swojego ducha i serce. Nie zgodzę się jednak z tym, jakobym miał tu jakąś władzę, zwłaszcza nad duszami naszych mieszkańców. Dusze należą do ich Nosicieli i tylko nasz Pan ma taką władzę, by decydować o ich losie. - Duchowny umilkł na chwilę, robiąc sobie przerwę, jednak zaraz powziął ponownie.
- Jeśli tak mogę powiedzieć, “pańska” gospoda jest potrzebna w tym mieście i ja jako osoba duchowna jestem w stanie to zrozumieć. Nosiciele Dusz zostali obdarowani wolną wolą, mogą więc robić ze swoim czasem, co sobie zapragną. A my, istoty śmiertelne, mamy w zwyczaju pozwalać sobie na chwile zapomnienia w przyziemnych przyjemnościach - Theseus pokiwał głową. - Mówię to jednak po to, by podkreślić, że nie krytykuję pańskiej sprawy, panie Eldritch. Jednakże… Gospoda jest instytucją świecką i kościołowi nic do niej. To prawda, mamy w zwyczaju poświęcać pewne miejsca, domy, czy dzieła sztuki, jak choćby rzeźby i pomniki … Jednak wszystkie te rzeczy są święcone, ponieważ służą wyższym celom. Pomniki pozwalają nam pamiętać o osobach, które w przeszłości dokonały czegoś wielkiego. W domach dorastamy, zakładamy rodzinę i pielęgnujemy ją. Zaś miejsca, takie jak szpitale czy jednostki straży przeciwpożarowej służą ratowaniu życia. To wszystko jest godne uwagi oraz wywyższenia. Ale gospoda, panie Eldritch? Chyba oboje wiemy, że mieszkańcy przychodzą tam, by zapomnieć o troskach, o pracy, o rodzinie, a nawet o Bogu. Przychodzą, by odurzyć się alkoholem, pofolgować swoim przyziemnym pokusom oraz by prowadzić szemrane interesy - Glaive ponownie zrobił krótką pauzę, po czym uderzył po raz ostatni.
- Nie, panie Eldritch. Nie mogę i nie chcę tego zrobić. I tak jak już podkreślałem, nie chodzi o to, że ganię takie miejsca i wolałbym, by nie funkcjonowały. Po prostu nie są to miejsca poświęcenia w oczach Pana naszego, Wielkiego Budowniczego. A pomysł, bym na kazaniu zapraszał do, za przeproszeniem, baru? Niedorzeczne.

Oberżysta pokiwał powoli głową lekko się uśmiechając po czym wzruszył lekko ramionami.
- W takim przypadku sam będę musiał uporać się z moim problemem. Swoją drogą, czy wiesz może, czy ktoś upamiętnił te dziwne znaki które znaleziono w gospodzie po zniknięciu jej pierwotnego opiekuna?

Kapłan odetchnął cicho, jakby z ulgą, że Ocaleniec nie próbował dalej argumentować swoich planów.
- Owszem, poleciłem mojej gosposi, by zrobiła jego szkic. Potrzebowałem go do prowadzenia śledztwa w jego sprawie. Niestety dotąd nie udało mi się znaleźć żadnych poszlak w zbiorach kościoła. A mogę spytać, dlaczego teraz pan zainteresował się tą sprawą?

- Chciałbym coś sprawdzić. Czy mógłbym zobaczyć ten szkic? - mężczyzna poprosił uprzejmie unosząc przy tym delikatnie brew ku górze.

- Nie chciałbym mieszać więcej osób w tą tajemniczą sprawę… ale niech będzie. W końcu to tylko moje prywatne śledztwo. Nie ruszę z nim dalej, jeśli nie poznam pochodzenia znaku - odparł Cicerone i podniósł się z miejsca. Podszedł do gablot znajdujących się pod jedną ze ścian i po chwili wertowania, wyciągnął z nich jeden zwinięty arkusz papieru. Wrócił z nim do biurka i rozłożył go przed Ocaleńcem.
- Niestety, jako Cicerone jestem bardzo skromnie wyedukowany, jeśli chodzi o kwestie magiczne. My nie zajmujemy się takimi przypadkami.

Eldritch chwycił za kartkę i zaczął się jej przyglądać, obracając rysunek by widzieć go pod różnym kątem. Wątpił by coś wydedukował, ale skoro miał przeczucia w karczmie to może i tu jakieś go najdą…
Eldrich zamrugał. W jednej chwili mignęła mu przed oczami scena jak rozmawiał z uczonym magiem w jakieś auli, który to tłumaczył mu pochodzenie znaku, jego funkcję i zastosowanie. Zdawało się że trwało to minuty, ale naprawdę nie minęły nawet sekundy.

- To wzór astralny... - powiedział po chwili milczenia do kapłana wciąż wpatrując się w kartkę - ...i do tego bardzo dobrze wykonany. Dokładny, wręcz mistrzowski wzór projekcji osoby żyjącej. Choć jest trochę fasadowy… czy aby na pewno ten rysunek jest dokładny? - zapytał spoglądając na Theseusa.

Glaive przyglądał się Eldritch’owi, słuchając go uważnie. Wydawał się lekko zaskoczony jego wiedzą na temat znaku.
- Cóż, widziałem go tylko raz, nim zniknął na następny dzień. Nie mam pamięci idealnej, ale wydaje mi się, że wyglądał dokładnie tak, jak przedstawiła go zręczna dłoń panienki Chloe - odparł karczmarzowi i pokiwał głową.
- Dużo potraficie z tego wyczytać.

Eldritch wzruszył lekko ramionami kładąc rysunek z powrotem na biurko.
- Widać musiałem odebrać dobre wykształcenie. - stwierdził krótko, co musiało być zresztą prawdą.
- Nie mniej mam jeszcze jedną sprawę do pana. Lecz najpierw porozmawiajmy o naszych sierotach. Czy miał pan okazję bliżej je poznać?

Theseus zmrużył oczy, spoglądając na swojego gościa.
- Dlaczego pan pyta o sieroty?

Eldritch był niewzruszony podejrzliwym wzrokiem kapłana.
- Ponieważ chciałbym komuś dać szansę na nowe życie. Tymczasowo pomaga mi Lisa, ale jej miejsce jest w rzeźni i nie będzie mi pomagać wiecznie. Podobnie z panią DeVillepin, bo ona przyszła za Lisę, która musiała się zająć sprawami którymi normalnie zajmuje się radna Hoe. Powiem szczerze, jestem w kropce, a tak może jakaś dusza będzie mogła się wyrwać z tego miejsca i nauczyć się zawodu.

- Nasi mali wychowankowie cały czas pobierają nauki, a kiedy będą gotowi, zostaną posłani do rzemieślników na termin. Opanują nowy fach i będą mogli zadbać o swoją przyszłość - odparł Theseus, sięgając po szkic magicznego znaku. Zwinął go w rulon i odłożył z powrotem do gabloty.
- Jestem pewien, że znajdzie pan kogoś do pomocy w gospodzie. Próbował pan już zawiesić jakieś ogłoszenie? - zapytał, odwracając się do Eldritcha.

- I widzi pan, tu jest pies pogrzebany. Gospoda ledwo ciągnie i nie stać mnie na wynajęcie pracownika. Jedyne co mogę zaoferować to wikt i opierunek, czyli to co można nazwać terminarzem, a skoro i tak zbliża się na to czas prosiłbym mieć mnie na uwadze. Jednak sam chciałbym dobrać ucznia na mocy rozmowy. Nie każdy nadaje się do tej pracy.

- Nie, z pewnością nie każdy - przytaknął Theseus i wrócił do biurka. Nie usiadł już jednak za nim, a jedynie oparł się o nie udem.
- Czy jest jeszcze coś, o czym chciałby pan porozmawiać?

- I tak już za dużo cennego czasu panu zabrałem. - stwierdził Eldritch wstając z siedziska - Na mnie już pora. Niech słońce wiecznie rozjaśnia twoje ścieżki.

Cicerone pokiwał głową i podszedł do drzwi gabinetu, otwierając je dla Eldritcha.
- Jeszcze raz dziękuję za podarek. I szczerze liczę na to, że uda się panu przywrócić tę gospodę na nogi. Niestety kościół nie może panu bezpośrednio pomóc. Mam nadzieję, że pan to zrozumie. - To powiedziawszy, wypuścił Ocaleńca z gabinetu i odprowadził go do drzwi plebanii.
- Synu - powiedział jeszcze, zatrzymując się przed wyjściem. - Gdybyś miał jakieś problemy natury prywatnej, świątynia stoi dla wszystkich otworem. Domyślam się, że musi być ciężko żyć tak bez wspomnień. Jeśli byś więc poszukiwał z tym pomocy, zawsze chętnie cię ugoszczę - zagaił pogodnie.

- Dziękuję za ciepłe słowo. Będę pamiętał. - odpowiedział uprzejmie - Lecz teraz mamy swoje sprawy do uczestnictwa. Do zobaczenia i spokojnego dnia życzę.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline