- No żeby was snotlingi chędożyły!- Ryknął na wycofujących się kompanów. Wiedział, że i tak nic nie da i albo sam zostanie lub z nimi ruszy.
Podbiegł do wierzchowca chowając dobrze topór. Złapał za siodło i aż stęknął z wysiłku.
- Pierdolone sierściuchy nie mogą być niższe?!- Zawsze miał problem z wgramalaniem się na konie ku uciesze obserwatorów. Teraz była inna sytuacja. Nie mógł tracić czasu i odbił się od ziemi i podciągnął się na wierzchowca.
- Nie znoszę uciekać z walki. Wspominałem to jeszcze?- Zwrócił się do Alberta obok którego właśnie jechał podskakując komicznie.
- Nawet nie próbuj!- Warknął na maga, któremu na ustach pojawił się uśmiech na ten widok.
Wyjechali na pobojowisko. Pełno trupów koni i ludzi świadczyło kto doznał większych strat. Nieliczne truchła chaosytów nie poprawiały humoru khazadowi.
- Sprawdź. Ja odsapnę od tej jebanej przejażdżki.- Powiedział do odchodzącego Jina. Sam złapał za kuszę i rozglądał się wokoło.
- Co teraz?- Zdziwił się Bardag.
- Teraz to dupa chędożonej elfki!- Odburknął na pytanie zwiadowcy.
- Zgubiliśmy trop naszego zadania. Rozdzieliliśmy się.- Mówił rozglądając się po pobojowisku.
- Ja widzę dwie możliwości. Jedna odnaleźć naszych i ruszyć dalej lub po prostu łukiem ruszyć dalej szukając tropu naszej zwierzyny.- Popatrzył po towarzyszach.