Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2017, 03:05   #1
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
[DnD 3.5 FR] Do broni!

Cytat:
W naturze nie ma nagród, ani kar. Jedynie konsekwencje.
~ motto druidów z Wężowego Lasu



Gęsta mgła spowijała las tego poranka. Wszyscy i wszystko czuło się przytłoczone ciężarem nastającego właśnie dnia - ptaki nie śpiewały, zaś gałęzie wisiały nienaturalnie nisko. Sama natura wydawała się zamykać się w sobie, jakby chciała schować się przed tym, co miało nadejść. Druidzi z kręgu Wężowego Lasu schować się jednak nie mogli - nie było ich stać na taki luksus. Dla nich nastały ciężkie czasy wymierzenia sprawiedliwości tym, którzy mieli czelność zadzierać z naturą i nimi samymi. Balans w Wężowym Lesie został zachwiany. Winowajcy musieli poczuć konsekwencje swych czynów.

Zapomniany Mech, ruiny w środku lasu, gościł niewielką grupkę obrońców lasu, którzy w każdej chwili spodziewali się gości.
Obronców co prawda nie wypełniała żądza krwi za niesprawiedliwości wobec lasu, jednak wierzyli, że ich determinacja i słuszność sprawy o którą walczą da im siłę do osiągnięcia celu i przywrócenia równowagi w lesie.
- Ahsherook, przestań! - Rozległ się groźny głos półorka Abshura. Zganiony młody elf wzdrygnął się nagle i zaklął pod nosem, że dał się tak podejść, nawet jeśli Abshur był jego przełożonym. - Co ty, w ziemi dłubiesz nożem? Cholera jasna, chłopcze, jak masz czas na takie durnoty to obsadź zachodni posterunek. Ruchy!
Półork potrząsnął głową, kiedy Ahsherook pobiegł w krzaki. Był szorstki w obyciu z innymi “rozumnymi” istotami, jednak naturę i jej potrzeby rozumiał jak mało kto. Zwłaszcza po alkoholu.
Pociągnął ostro ze swojego bukłaka i oznajmił pozostałym braciom, że idzie medytować. Skinął jeszcze głową z szacunkiem drzewcowi, który zgodził się wraz z druidami pilnować tego miejsca i poszedł. Usiadłszy pod jednym z dębów zamknął oczy i wyciszył tak ciało jak i umysł. Oparłszy plecy o drzewo po jakimś czasie poczuł łączność z otaczającym go środowiskiem. Słyszał ruchy okolicnych istot tak jak w pustym zamku słyszy się dudnienie obcasów. Łania, sfora wilków, kilka wiewiórek, być może satyr… centaur, wiele centaurów.
Ciężkie odgłosy kopytnych konio-ludzi upewniły półorka, że w ten sposób niczego sensownego więcej nie usłyszy dopóki ci nie odejdą.

Las wstawał powoli do życia i wydawało się, że atmosfera ciężkości powoli opada. Ptaki zaczęły śpiewać, jakaś sarna beztrosko przebiegła obok Abshura. Półork jednak był wtedy głęboko w transie i wyczuwał znacznie więcej ponad to co się “wydawało”. Ciężkie buciory, ochydne bestie i plugactwo. Oto co nadchodziło, oto co wyczuł.
Przebudził się z transu i natychmiast pognał z powrotem do ruin. Pozostali z jego towarzyszy również wyczuli to co on, a przynajmniej część. To nie byli ci, których druidzi się spodziewali. To byli wrogowie nie tylko lasu, ale i wszelkiego życia. Wrogowie, którzy zagnieździli się w ich lesie niczym pasożyt na którego cały krąg druidzki był ślepy. Abshur był wściekły na siebie, że tego wcześniej nie dostrzegł.

Niebawem rozległo się huczenie sowy. To Ahsherook dawał znać o nadchodzących intruzach.
Wejście do Zapomnianego Mchu stało się niejako linią frontu przeciw napastnikom, którzy mieli niebawem nadejść. Zajęte zostały strategiczne pozycje. Zwierzęta, nieliczne driady i drzewiec również stanęły w obronie kręgu.
Przeciwnicy nie próbowali nawet ukryć swojej obecności. Postaci z symbolami czaszek na tle czarnego słońca, szkielety niegdyś szlachetnych wilków i inne odrażające istoty stanęły naprzeciw strażnikom leśnym. Zatrzymali się na chwilę by ocenić siły z którymi przyszło im się zmierzyć. Następnie ruszyli do boju i popełnili rzeź.



27 Eleint 1273 roku, Poranek
Bernetogh


Obelard Heremby jak zwykle do swojego gabinetu przybył skoro świt i przygotowałmiasto do kolejnego dnia. Sprawdził raz jeszcze przypisane patrole i rozkłady wart na kolejny tydzień, odprawił strażników miejskich przybyłych na poranną zmianę i zasiadł za swoim biurkiem w oczekiwaniu na specjalnych gości.



W międzyczasie przyszedł Praza - półorczy zastępca Obelarda od strony administracyjnej. W zasadzie był sekretarzem młodego lorda Heremby, a jego głównym zadaniem było uczyć komendanta zarządzania miastem.
- Praza, co to ma znaczyć? - Zapytał Obelard przeczytawszy dokumenty przyniesione przez półorka. - Nie mam czasu na takie bzdury, przecież dzisiaj wyruszamy do lasu.
- Przykro mi milordzie, ale tym razem nie podlega to dyskusji. - Odparł sekretarz piękną dykcją, której niejeden orator mógłby mu pozazdrościć. - Ojciec jego lordowskiej mości wyraźnie podkreślił jak ważna jest jego obecność. O ile udało mi się, raz jeszcze, usprawiedliwić nieobecność szanownego lorda na posiedzeniu rady miejskiej, to lord Heremby nie zniesie braku obecności na urodzinach swojej żony, lady Grysil. Podejrzewam, że sama lady też nie przyjęłaby tego zbyt dobrze. Poza tym, milordzie, czy sam nie powiedziałeś, że zwołani “szubrawcy” to “najlepsze co ta zatęchła dziura ma do zaoferowania”?
- Prawda… - Przyznał komendant niechętnie. Przeczytał zaproszenie urodzinowe jeszcze raz, po czym westchnął ze zrezygnowaniem. - Niech będzie, punkt dla ciebie Praza. Zarządź wyjazd jeszcze dziś, skoro to niezbędne.
- Wedle życzenia, milordzie. - Półork skłonił się i wyszedł, zostawiając młodego komendanta bardzo niepocieszonym.
Lord Obelard nie omieszkał sięgnąć do najniższej szuflady swojego biurka, z której wyjął szklaną karafkę i nalał złocistego płynu do miedzianego kubka.
- Kurwa. - Skwintował sytuację, rozkoszując się gorzałką ze “Złotej Gęsi”. - No po prostu no kurwa no nie…

Dwie godziny później

Gabinet lorda Heremby był wyposażony w cztery ławki. Było to bardzo wygodne i dość zrozumiałe zważywszy na fakt, że regularnie odbywały się tu odprawy strażników miejskich oraz posiedzenia mające na celu rozwikłać zagadki kryminalne. Na ścianie wisiały też dwie duże mapy: jedna prezentowała Bernetogh w detalach, druga zaś okolice miasta. Druga z tych map była ważniejsza dla osób przybyłych na wezwanie lorda - obejmowała bowiem Wężowy Las, który był bardzo ważny ze względu na ostatnie problemy ze zwierzętami i druidami.
Do owego gabinetu przychodzili po kolei mieszkańcy miasta uznawani powszechnie za niezwykłych i których komendant osobiście tu przywołał. Każdy z nich otrzymał informację, że Bernetogh go potrzebuje w swojej chwili potrzeby do wyprawy o charakterze dyplomatycznym. Więcej informacji mieli uzyskać już u samego komendanta, który swe powody wyjaśnił dopiero kiedy zebrała się cała siódemka wezwanych mieszkańców.

- Drodzy… poddani. - Powiedział młody lord Heremby. - Misja z którą zamierzam was wysłać do Wężowego Lasu wymaga nie tylko dyskrecji, ale także silnych ramion, na wypadek gdyby owa dyskrecja zawiodła. Na początek może przeczytajcie ową notkę ze świadomością, że większość plotek, które ostatnio mogliście słyszeć na temat wydarzeń w lesie jest prawdziwa. Druidzi i ich zwierzęcy słudzy faktycznie zwrócili się przeciw nam i waszym zadaniem będzie, między innymi, ustalić dlaczego.
Z tymi słowy Obelard Heremby przekazał najbliższej osobie krótki liścik otrzymany od kręgu druidzkiego Wężowego Lasu, a sam podszedł do mapy i poczekał aż wszyscy zapoznają się z treścią listu.

- Zapomniany Mech znajduje się gdzieś w tych okolicach. - Wskazał odpowiednie miejsce na mapie, na południowy wschód od miasta i w głębi lasu, kiedy każdy z zebranych zaznajomił się z tajemniczym listem od druidów. - Zresztą wiecie jaka krąży wokół tego miejsca legenda i dlaczego nikt nie kwapi się odwiedzać go regularnie. Druidom wydaje się, że są najwyższą władzą w tym rejonie. Macie im udowodnić, że się mylą zachowując przy tym najwięcej taktu jak tylko się da.
Lord Heremby spojrzał po zebranych i kontynuował:
- Nie zrozumcie mnie źle, waszym nadrzędnym zadaniem jest zażegnanie zagrożenia dla Bernetogh ze strony Wężowego Lasu. Mam na biurku dokument, który mam zamiar wysłać mojemu ojcu, a stanowi on o nagrodzie po pięćset sztuk złota dla każdego z was w razie wypełnienia tego zadania. Mam też drugi dokument, który stanowi o premii w wysokości dwóch tysięcy sztuk złota w razie wykonania powyższego zadania w sposób utrzymujący przyjazne stosunki Bernetogh z kręgiem druidzkim Wężowego Lasu. Mam nadzieję, że teraz wasze zadanie jest jasne?

Nastąpiła chwila ciszy w której nawet komendant musiał zebrać swe myśli.
- Prawdę mówiąc to nie mam pojęcia co tam możecie zastać. Bardzo chciałbym wyruszyć z wami, jednak sprawy służbowe mi to uniemożliwiają. Jeśli uznacie, że utrzymanie przyjaznych stosunków z leśnymi ludzikami jest niemożliwe, nie krępujcie się ich pacyfikować. Dodatkowa nagroda was nie minie, będzie to tylko kwestia odpowiedniego wyjaśnienia całej sprawy mojemu ojcu. - Powiedział lord Heremby gładząc się po brodzie.
- Czy macie jakieś pytania zanim wyruszycie na wyprawę?
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 15-01-2017 o 23:49.
Gettor jest offline