Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2017, 11:15   #62
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Spokojne chwile nie mogły jednak trwać długo. Zgodnie z umową, kwadrans później przed stodołą pojawiła się Selma. Dziś miała na sobie traperskie spodnie i bawełnianą koszulę oraz rzucone nań ponczo. Nie dało się zignorować dwóch strzelców, którzy jednak trzymali się na dystans. Ahab na szybko ocenił broń, jaką dysponowali. Bo choć dwójka stanowiła wsparcie ogniowe na wszelki wypadek, tak z lubością prezentowała wystające zza pasów kolby. Jeden nosił rewolwery typu Navy, drugi posiadał Whitney’e. Niezła robota, ale nawet dziecko wiedziało że w przypadku pistoletów wszystko rozbijało się o refleks użytkownika.
Kobieta podeszła bliżej budynku poruszając się sztywno i oszczędnie, w sposób pozbawiony kobiecego powabu. Jak zwykle była więcej niż konkretna.
- Mam nadzieję że już wszystko ustaliliście. Nie zwykłam pozwalać na nocleg w moim mieście za cenę czczych pogaduszek.

- I znów jesteś niemiła - pokręcił tylko głową Ahab wstając ze swojego miejsca.

Rzucił przelotne spojrzenie na straż Selmy, a szerokiemu uśmiechowi towarzyszyło włożenie cygara do ust. Po chwili ogień zaczął rozpalać zbity tytoń. Rewolwerowiec zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji, ale nie zamierzał pozwolić by nim pomiatano.

- Jestem gotów przystać na Twoją… - na chwilę zamilkł szukając odpowiednich słów

- Propozycję - dokończył, by od razu dodać - ale na moich warunkach.

Nastąpiła cisza. Ahab przyglądał się tylko Selmie, bowiem ona miała dostać pierwsza kulkę. Reszta była tchórzliwym pomiotem, zbyt nieudolnym by cokolwiek samemu zrobić. To ona była jadowitym wężem, a węże się rozgniatało. Arya stała w cieniu Rewolwerowca, nie zwracając na siebie za bardzo uwagi. Milczała, obserwując otoczenie. Jej dłonie ukryte były w kieszeniach płaszcza, a koło nóg kręcił się zaintrygowany poruszeniem kociak.
Selma poświęciła jej tylko chwilowe spojrzenie. Krótkie, ale uważne. Chciała wiedzieć czy tarocistka czegoś nie kombinuje. Jakby w ogóle dało się przewidzieć zachowanie kogoś znającego magię kart.
Dało się wyczuć gęstniejącą atmosferę. Podwładni chodzili po okręgu i niby mimochodem spoglądali na rozmawiających. Ich ruchy mówiły niepozornie wiele. Wystarczył jeden fałszywy ruch, a powietrze zaroiłoby się od kul.

Kobieta podniosła głowę i westchnęła lekko. Jej również nie podobała się postawa Ahaba. Wyglądało na to, że już dawno ktoś zechciał stawiać jej warunki. Beznamiętne spojrzenie utkwiła w rewolwerowcu.
- Swobodę w ustalaniu reguł zakończyłeś wraz z pierwszym wystrzałem. Idziecie do gaju, dokonujecie zwiadu, wracacie z raportem. Nie ma tu nic do dodania.

Ahab spojrzał na Arye. Nie mówił nic. Partnerka poznała go już, więc mogła zobaczyć w jego wzroku gniew i chęć do załatwienia sprawy po swojemu. Może prosił o nieme przyzwolenie, a może wahał się co ma zrobić. Dłonie trzymał z daleka od rewolwerów. Przynajmniej na razie.
Iskra stała spokojnie, lecz jej wnętrze płonęło coraz żywszym ogniem. Jakimś dziwnym sposobem czuła emocje Rewolwerowca, czuła cichy, mroczny śpiew jego duszy... i wraz z nim cichutko zaczęła śpiewać. Łączyła ich jedna pieśń - pieśń Śmierci. Wyciągnęła powoli z kieszeni wybraną kartę Tarota i pokazała ją Ahabowi. Sąd Ostateczny - każdy miał dostać to, na co zasłużył.
Selma oczywiście dojrzała gest. Nie widziała, co przedstawiała karta. Lecz nikt nie pozostawał spokojny, gdy ktoś w pobliżu używał tarota.
Ahab zasępił się. Karta. Chuj wiedział co znaczy tak naprawdę, ale dla jego podświadomości to wystarczyło.

- Ścieżka sprawiedliwości wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi - zaczął mówić po cichu Rewolwerowiec choć wyglądało to tak jakby mówił do siebie, odwracając się powoli ku Selmie. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, tak by jej nie prowokować ani by nie ostrzec. Spojrzał raz jeszcze jej prosto w oczy. Podjął decyzję, ale chciał raz jeszcze spojrzeć w oczy pani szeryf.

Jej wzrok był nieprzebrany. Tliły się w nim jakieś głęboko skrywane uczucia. Jednakże były jedynie echem dawnej osobowości. Selma zdawała się trzymać emocje na wodzy niczym zwierzęta, które można poskromić.

- Nie macie pojęcia czym jest sprawiedliwość - wycedziła.
Ona również nie prowokowała żadnym gestem. Tylko z jakiegoś powodu Cooper czuł, iż była gotowa diablo szybko odpowiedzieć na atak. Niektórzy nazywali to u niego szóstym zmysłem - rewolwerowiec po prostu wiedział takie rzeczy.

Rewolwerowiec spoglądał w oczy Selmy. Oboje wiedzieli co zaraz może się wydarzyć. Część jego podświadomości pragnęła oszukać panią szeryf, zgodzić się na jej warunki by tylko uśpić jej czujność. Tak postąpiłby dawny on. Strzeliłby jej w plecy. Bez najmniejszego wahania. Drugim rozwiązaniem było, otwarte sięgnięcie po broń, i niech się dzieje wola boska. Rewolwery. Stal i ołów by rozbrzmiał i jeśli zabiłby w pierwszym podejściu Selmę, bo to ona była najgroźniejsza, dalej poszło by z górki. Przynajmniej taką miał nadzieję. Trzecia droga, prowadziła do gaju. Z jednej strony był ciekaw co tam zastanie, z drugiej strony jego ego nie pozwalało mu by ktoś nim tak pomiatał. Cierpliwość nie była najmocniejszą stroną.

“Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę” te słowa, wypowiedziane przez Pastora.

- A więc - nim odpowiedział spojrzał się ponownie na Arye - Przed południem wyruszymy. Zajrzymy do sklepu i apteki. Nie wyruszę w nieznane bez odpowiedniego przygotowania.

- Rozumiem - rozmówczyni skinęła tylko głową.

“Gdy nadejdzie czas rozliczeń, to podziękuję wrogom. Tu miłość, nienawiść sypiają wciąż ze sobą. I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie i na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci.” - myśli, a właściwe słowa dawno usłyszane temu przez pewną osobę przypomniały mu się. Uśmiechnął się tylko.

Czemu dokonał takiego wyboru, sam dokładnie nie wiedział, ale miał przeczucie, że jeśli teraz by sięgnął po broń on i kobieta której się oddał, nigdy by już nie obejrzeli wschodu słońca. Był pieprzonym romantykiem wszystko na to wskazywało albo po prostu chciał żyć. Spojrzał na Iskrę i uśmiechnął się do niej lekko, a potem znów odezwał się do Selmy:

- Spotkamy się na placu przed południem, a teraz jak możesz daj nam w ciszy się przygotować. Chcę porozmawiać jeszcze z tym który wrócił, więc byłoby dobrze abyś zorganizowała to spotkanie. Teraz jednak daj nam w ciszy i spokoju przygotować się.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline