Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2017, 18:48   #61
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Arya obudziła się pierwsza skoro świt. Rozejrzała się sennym wzrokiem, jakby nie do końca wiedząc gdzie jest i... po co. Dopiero kiedy zamrugała, strzepując resztki snu z powiek, przyszła refleksja, że nie wystawili nocnej warty, oddając się wspólnie kojącemu odpoczynkowi. Ostrożnie, aby nie obudzić Ahaba, uniosła się na sianie i powolutku wyplątała z objęć kochanka. Obeszła potem na palcach całą stajnię niczym mała dziewczynka, która zakrada się do słoika z cukierkami. Wszędzie panował spokój. Nikt nie podłożył ognia w nocy, nikt nie krzyczał, nikt nawet nie groził. Widać ludzie szanowali Selmę i jej przyrzeczenie, że do rana nie spotka wędrowców nic złego. A może po prostu jej się bali? Iskra obstawiała to drugie.

Ahab wstał później. Sen dopadł go szybko. Szybciej niż planował. Pobudka, z nią się nie spieszyl. Dopiero gdy otworzył oczy i zobaczył ubrana już Arye zdziwił się. Sam rewolwerowiec był nagi od pasa w górę,więc wzrokiem poszukał swojej koszuli.

- Dzień dobry - przywitał się - Spać nie mogłaś? - zapytał.

Kobieta skończyła nalewać wody do poideł koni, po czym ocierając pot z czoła, podeszła do Ahaba.

- Nie powinniśmy spać oboje. - powiedziała chłodno, pomijając powitanie i przechodząc do konkretu, jak miała w zwyczaju. Tylko wzrok, którym śledziła ubierającego się mężczyznę nie był ten, co kiedyś.

Chłód dał się dostrzec i wyczuć od razu do rewolwerowca. Pokręcił jednak głową, i machnął ręką. Ubierał się powoli, w milczeniu. Gdy w końcu ubrał się, sprawdził broń ruszył do drzwi ale w pewnym momencie zatrzymał się. Odwrócił się ku Iskry i spojrzał na nią. Ciężko było dostrzec co czuje, bowiem w jego oczach...czaił się chłód.

- Co Cię znowu ugryzło? - warknął.
- Mogli nas zabić. - wyjaśniła ze spokojem.

Opanowanie tarocistki mogło być jednak tylko pozorne. Strzelec nie zdążył jej odpowiedzieć. Za deskami jednej ze ścian ujrzał cień, którego jeszcze wczoraj nie było. Jako świetny obserwator mógł być wręcz tego pewien. Plama cienia nie przypominała człowieka, była za niska i zbita. Oboje powoli zbliżyli się doń, aby zaraz uchylić jedną połowę bramy.

W małej beczce leżał owinięty w papier chleb, trochę wysuszonego sera oraz dwie butelki wody. Obok worek z jakimś zbożem, prawdopodobnie przeznaczony dla koni. Ktokolwiek tu był, już stąd odszedł i bynajmniej zamierzał ich zabić.

Nie dziwiąc się niczemu, Arya wyjęła nóż i zaczęła szykować skromne śniadanie dla nich.

- Nakarm konie... jeśli możesz. - powiedziała do Ahaba, nie podnosząc nań oczu.

Ahab ruszył w kierunku koni aby je oporządzić i przygotować. Robił to w milczeniu ale gdy skończył, usiadł koło Iskry. Blisko, tak że ich ciała się stykały. Spojrzał na nią w milczeniu. Podsunęła w jego kierunku skrawek materiału, na którym rozłożyła naprędce zorganizowane kanapki. Sama zaś wzięła jedną i oparła policzek o ramię Rewolwerowca. Nie miała zwyczaju zagajać rozmowy. Po prostu chłonęła bliskość mężczyzny... póki mogli ją sobie okazać. Ahab również wziął jedną kanapkę, i zaczął ją po prostu w ciszy jeść. Nie długo miała pojawić się Selma, i choć miał schemat rozmowy w głowie, to jednak nie czuł się z tego powodu komfortowo.

- Wiesz, nawet jeśli by nas zabili, to umarłbym w miłym towarzystwie - rzucił luźno.

Kobieta pokręciła głową jakby z niedowierzaniem, lecz nic nie odpowiedziała, jedynie na jej wargach pojawił się cień uśmiechu.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-01-2017, 11:15   #62
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Spokojne chwile nie mogły jednak trwać długo. Zgodnie z umową, kwadrans później przed stodołą pojawiła się Selma. Dziś miała na sobie traperskie spodnie i bawełnianą koszulę oraz rzucone nań ponczo. Nie dało się zignorować dwóch strzelców, którzy jednak trzymali się na dystans. Ahab na szybko ocenił broń, jaką dysponowali. Bo choć dwójka stanowiła wsparcie ogniowe na wszelki wypadek, tak z lubością prezentowała wystające zza pasów kolby. Jeden nosił rewolwery typu Navy, drugi posiadał Whitney’e. Niezła robota, ale nawet dziecko wiedziało że w przypadku pistoletów wszystko rozbijało się o refleks użytkownika.
Kobieta podeszła bliżej budynku poruszając się sztywno i oszczędnie, w sposób pozbawiony kobiecego powabu. Jak zwykle była więcej niż konkretna.
- Mam nadzieję że już wszystko ustaliliście. Nie zwykłam pozwalać na nocleg w moim mieście za cenę czczych pogaduszek.

- I znów jesteś niemiła - pokręcił tylko głową Ahab wstając ze swojego miejsca.

Rzucił przelotne spojrzenie na straż Selmy, a szerokiemu uśmiechowi towarzyszyło włożenie cygara do ust. Po chwili ogień zaczął rozpalać zbity tytoń. Rewolwerowiec zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji, ale nie zamierzał pozwolić by nim pomiatano.

- Jestem gotów przystać na Twoją… - na chwilę zamilkł szukając odpowiednich słów

- Propozycję - dokończył, by od razu dodać - ale na moich warunkach.

Nastąpiła cisza. Ahab przyglądał się tylko Selmie, bowiem ona miała dostać pierwsza kulkę. Reszta była tchórzliwym pomiotem, zbyt nieudolnym by cokolwiek samemu zrobić. To ona była jadowitym wężem, a węże się rozgniatało. Arya stała w cieniu Rewolwerowca, nie zwracając na siebie za bardzo uwagi. Milczała, obserwując otoczenie. Jej dłonie ukryte były w kieszeniach płaszcza, a koło nóg kręcił się zaintrygowany poruszeniem kociak.
Selma poświęciła jej tylko chwilowe spojrzenie. Krótkie, ale uważne. Chciała wiedzieć czy tarocistka czegoś nie kombinuje. Jakby w ogóle dało się przewidzieć zachowanie kogoś znającego magię kart.
Dało się wyczuć gęstniejącą atmosferę. Podwładni chodzili po okręgu i niby mimochodem spoglądali na rozmawiających. Ich ruchy mówiły niepozornie wiele. Wystarczył jeden fałszywy ruch, a powietrze zaroiłoby się od kul.

Kobieta podniosła głowę i westchnęła lekko. Jej również nie podobała się postawa Ahaba. Wyglądało na to, że już dawno ktoś zechciał stawiać jej warunki. Beznamiętne spojrzenie utkwiła w rewolwerowcu.
- Swobodę w ustalaniu reguł zakończyłeś wraz z pierwszym wystrzałem. Idziecie do gaju, dokonujecie zwiadu, wracacie z raportem. Nie ma tu nic do dodania.

Ahab spojrzał na Arye. Nie mówił nic. Partnerka poznała go już, więc mogła zobaczyć w jego wzroku gniew i chęć do załatwienia sprawy po swojemu. Może prosił o nieme przyzwolenie, a może wahał się co ma zrobić. Dłonie trzymał z daleka od rewolwerów. Przynajmniej na razie.
Iskra stała spokojnie, lecz jej wnętrze płonęło coraz żywszym ogniem. Jakimś dziwnym sposobem czuła emocje Rewolwerowca, czuła cichy, mroczny śpiew jego duszy... i wraz z nim cichutko zaczęła śpiewać. Łączyła ich jedna pieśń - pieśń Śmierci. Wyciągnęła powoli z kieszeni wybraną kartę Tarota i pokazała ją Ahabowi. Sąd Ostateczny - każdy miał dostać to, na co zasłużył.
Selma oczywiście dojrzała gest. Nie widziała, co przedstawiała karta. Lecz nikt nie pozostawał spokojny, gdy ktoś w pobliżu używał tarota.
Ahab zasępił się. Karta. Chuj wiedział co znaczy tak naprawdę, ale dla jego podświadomości to wystarczyło.

- Ścieżka sprawiedliwości wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi - zaczął mówić po cichu Rewolwerowiec choć wyglądało to tak jakby mówił do siebie, odwracając się powoli ku Selmie. Nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, tak by jej nie prowokować ani by nie ostrzec. Spojrzał raz jeszcze jej prosto w oczy. Podjął decyzję, ale chciał raz jeszcze spojrzeć w oczy pani szeryf.

Jej wzrok był nieprzebrany. Tliły się w nim jakieś głęboko skrywane uczucia. Jednakże były jedynie echem dawnej osobowości. Selma zdawała się trzymać emocje na wodzy niczym zwierzęta, które można poskromić.

- Nie macie pojęcia czym jest sprawiedliwość - wycedziła.
Ona również nie prowokowała żadnym gestem. Tylko z jakiegoś powodu Cooper czuł, iż była gotowa diablo szybko odpowiedzieć na atak. Niektórzy nazywali to u niego szóstym zmysłem - rewolwerowiec po prostu wiedział takie rzeczy.

Rewolwerowiec spoglądał w oczy Selmy. Oboje wiedzieli co zaraz może się wydarzyć. Część jego podświadomości pragnęła oszukać panią szeryf, zgodzić się na jej warunki by tylko uśpić jej czujność. Tak postąpiłby dawny on. Strzeliłby jej w plecy. Bez najmniejszego wahania. Drugim rozwiązaniem było, otwarte sięgnięcie po broń, i niech się dzieje wola boska. Rewolwery. Stal i ołów by rozbrzmiał i jeśli zabiłby w pierwszym podejściu Selmę, bo to ona była najgroźniejsza, dalej poszło by z górki. Przynajmniej taką miał nadzieję. Trzecia droga, prowadziła do gaju. Z jednej strony był ciekaw co tam zastanie, z drugiej strony jego ego nie pozwalało mu by ktoś nim tak pomiatał. Cierpliwość nie była najmocniejszą stroną.

“Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę” te słowa, wypowiedziane przez Pastora.

- A więc - nim odpowiedział spojrzał się ponownie na Arye - Przed południem wyruszymy. Zajrzymy do sklepu i apteki. Nie wyruszę w nieznane bez odpowiedniego przygotowania.

- Rozumiem - rozmówczyni skinęła tylko głową.

“Gdy nadejdzie czas rozliczeń, to podziękuję wrogom. Tu miłość, nienawiść sypiają wciąż ze sobą. I dokonam na tobie srogiej pomsty w zapalczywym gniewie i na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci.” - myśli, a właściwe słowa dawno usłyszane temu przez pewną osobę przypomniały mu się. Uśmiechnął się tylko.

Czemu dokonał takiego wyboru, sam dokładnie nie wiedział, ale miał przeczucie, że jeśli teraz by sięgnął po broń on i kobieta której się oddał, nigdy by już nie obejrzeli wschodu słońca. Był pieprzonym romantykiem wszystko na to wskazywało albo po prostu chciał żyć. Spojrzał na Iskrę i uśmiechnął się do niej lekko, a potem znów odezwał się do Selmy:

- Spotkamy się na placu przed południem, a teraz jak możesz daj nam w ciszy się przygotować. Chcę porozmawiać jeszcze z tym który wrócił, więc byłoby dobrze abyś zorganizowała to spotkanie. Teraz jednak daj nam w ciszy i spokoju przygotować się.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 08-01-2017, 21:07   #63
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
- Zatem będę tutaj nim utracimy swój cień - znacząco spojrzała w kierunku słońca - Mężczyzna ten jest w lecznicy, to obok mojej siedziby. Ale nie sądzę byście się czegoś od niego dowiedzieli.
Zawróciła powoli, zaraz dołączyli do niej podkomendni. Byli czymś zaaferowani. Szeptali nerwowo doń. Może to było działanie przemowy Ahaba. A może poczuli działanie karty Sąd Ostatecznego, nie wiedząc co ich tak naprawdę tknęło.
Wspomniane zaklęcie posiadało bowiem wielką moc. Karta wyrównywała rachunki; dawała to, na co dany osobnik zasłużył. Pojęcie sprawiedliwości bywało jednak bardzo zawiłe i różne od ograniczonego poglądu ludzi. Jak zawsze, odpowiedź na to, jak miała ona wyglądać znał tylko czas.
Wciąż czuła mrowienia na opuszkach palców. To było tak, jakby zaklęcie w fizyczny sposób uwalniało się z karty i pozostawiało okruszki magii na jej rękach. Rzecz oczywiście dość paradna. Tarot nie działał na tak trywialną, przypominającą gusła modłę. Jednakże kolejny raz ciało zwyczajnie “nie wiedziało” jak interpretować zaklęcie. Bo choć niewidzialne, stanowiło rzecz jak najbardziej realną.
Arya schowała kartę. Więc tak zadecydował Los. Selma musiała być zatem warta coś więcej, niż wskazywałyby na to poszlaki. A może dopiero miała czegoś dokonać. Choć sama była gotowa na wszystko, poczuła satysfakcję z wyboru Ahaba. Faktycznie się zmienił. Nie przelewał bezsensownie krwi. Został wybrany, a jego przydomek Preacher wydawał się tym bardziej uzasadniony teraz.
Gdy wracali do stodoły, od razu poczuła że coś jest nie tak. Zmieniła się struktura aury wokół niej. Była zbyt natężona. Przebywał tu ktoś jeszcze. Scenariusz mógł być tylko jeden. Ktoś zakradł się do środka, kiedy oni byli zajęci spotkaniem z Selmą. Nie mógł zrobić tego w nocy, zorientowałaby się przecież zaraz po przebudzeniu.
Tym razem mrok budynku nie kojarzył się ze schronieniem. Coś tam się bezsprzecznie czaiło.
- No jesteśta! Myślelim że będzie trzeba wici słać! - Ottis rozłożył wielkie jak bele drewna ręce.
Rozejrzeli się po wnętrzu. Dwóch mężczyzn w połatanych, roboczych strojach mierzyło z Remingtonów do Diany i Dzikusa. Zwierzętom udzielał się nerwowy nastrój. Głośno wydmuchiwały powietrze chrapami, uderzały o ściany boksów.
Trzech siedziało na strychu. Ci za broń mieli samoróbki i kierowali je we dwójkę. Ottis trzymał w dłoniach wysłużonego Winchestera.
- Nie wiem co Selma sobie roi, ale jak kto morduje moje zwierzaki to mam jo w dupie - kontynuował przemówienie grubas - Zabiłeś moje psy kurwiarzu, teraz my ukatrupim wam konie. Patrzta na sąd w mojem wydaniu.
Odwrócił się do ludzi przy rumakach i skinął na nich głową.
- A jak się ruszyta, to wam łby rozwalim - zapowietrzył się świńskim rechotem.


Wjechała do wnętrza szkieletu. Wielka klatka piersiowa zamknęła się nad jej głową, czyniąc sklepienie z pożółkłych kości. Miało się tu wrażenie przebywania w kolosalnej klatce. Zewsząd wystawały gnaty potężne jak pienie drzew, na ziemi spoczywały przysypane piaskiem chrząstki. Te ostatnie przypominały z obecnej perspektywy kamienie, które wiatr przez lata smaga i formuje w zadziwiające kształty.
Był tutaj. Czaił się gdzieś pomiędzy lasem z kości. Zemsta rozejrzała się uważnie. Nadszedł czas, aby Sługa uzmysłowił sobie kto go ścigał.
 
Caleb jest offline  
Stary 09-01-2017, 10:30   #64
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Dam ci okazję. Zaufaj mi - szepnęła Iskra do Ahaba, wysuwając się do przodu. Ręce rozłożyła na boki, w geście poddania, pozwalając się zsunąć wysłużonym płaszczowi z ramion tak, że praktycznie przykrył jej dłonie. W ten sposób zasłoniła kartę Kochanków, którą trzymała teraz ukrytą pod palcami.

[MEDIA]http://www.czarymary.pl/images/files/EDU/educatio02,0.jpg[/MEDIA]
Kobieta obróciła się tak, by obdarzyć każdego z napastników bezradnym spojrzeniem, przez co płaszcz jeszcze bardziej się odchylił, ukazując sznurowany gorset jej sukni.

- Proszę, panowie, tylko nie konie! - zaczęła zawodzić Arya, której w trakcie obrotu udało się nakierować kartę na każdego z mężczyzn - Mój towarzysz chciał mnie tylko chronić. To moja wina. Błagam, jeśli musicie kogoś ukarać za to, to ukarzcie mnie. Konie nie są niczemu winne. Wszystko przeze mnie!

Nie wiadomo kiedy, ale Iskra zajaśniała dziwnym blaskiem. Ciężko szło oderwać od niej wzrok, a każdy gest chciało się śledzić z najwyższą pieczołowitością. Mężczyźni spoglądali ku niej na podobieństwo niesamowitej istoty. Oczy zaszkliły im się, a jednemu dosłownie pociekła strużka śliny. Kontekst romantyczny u tej zgrai zapewne kończył się na kilkuminutowym, brutalnym akcie. Kochankowie jednak nie tylko sprawiali, że cel był podatny na sugestie. Pozwalali grać na zwłokę, trochę również ogłupiając go. Ostatecznie bezmyślność od zawsze była istotnym elementem stanu zakochania.

Ottis uśmiechnął się brzydko, na chwilę rozbudzając z letargu. Przynajmniej myślał że to właśnie zrobił.

- Ma charakterek, skubana. Czekajta no, chłopaki. Mam lepszy pomysł. Skoro tak bardzo chce kary…

Wielkolud zaczął zbliżać się do niej z wyraźnym wybrzuszeniem na spodniach. Reszta czekała półprzytomnie, acz wciąż trzymała broń w pogotowiu.

Arya patrzyła prosto w oczy mężczyzny, gdy się zbliżał. Przygryzła dolną wargę ust, jakby sama nie wiedziała czy bardziej jest ciekawa, czy boi się. Tymczasem odciągając spojrzenia od swoich rąk, szybkim gestem schowała kartę Kochanków do rękawa sukni, by wciąż mogła wpływać na otoczenie. Kiedy Ottis stanął przed nią i dotknął jej ramienia, pozwoliła płaszczowi zsunąć się na ziemię. To było dla niej najgorsze, nie dotyk chropowatej łapy, która nagle chwyciła jej pierś, nie śmierdzący oddech na policzku, lecz utrata kontaktu z pozostałymi arkanami. Ufała jednak Ahabowi.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-01-2017, 10:32   #65
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Zemsta splunęła. W takich miejscach ludzie zaczynają modlić się do Boga. Daremnie, gdyż Boga nie ma. Gdyby był, Zemsta zabiłaby go za zbrodnie jego dzieci.
Tych skurwysynów.
Boga nie było, Diabła też. Zemsta pamiętała jak Diabeł umierał. Nigdy go nie pochowała, ziemia nie przyjęłaby do swego ciała Diabła, to byłoby jak gwałt, Zemsta nie mogła na to pozwolić. Nie mogła też pozwolić, by kruki i wrony zaniosły w swoich żołądkach jej ojca, Diabła ku błękitom.
Zabiła więc ptaki, a potem zabiła psy, które chciały pożreć ciała ptaków.
Zabiła każdy element łańcuszka pokarmowego, który kręcił się wokół martwego Diabła. Oddała w ten sposób jego ciało piekielnemu żarowi słońca, wszak słońce jest oknem piekieł. W czasie dnia piekło świeciło ludziom, podnosząc głowę patrzyłeś na nie przez słoneczną dziurkę od klucza, ale i ono patrzyło na ciebie, zawsze, czułeś promienie jego spojrzenia na swoim karku cały dzień. Zaś nocą spałeś.
Zemsta nigdy nie spała, jak by mogła? Czasem zdawało jej się że usypia, ale wtedy kuzynostwo - Demony, pokazywały ciała tych wszystkich, którzy wymagali Zemsty - wymagali jej i od niej wymagali. Krwiste, przekrwione oczy Zemsty pozostawały więc niemal nieustannie otwarte.

Przejeżdżając przez kościsty portyk Zemsta przytuliła swoje siostry: Prawą i Lewą rękę Szatana. Bliźniacze walkery nie mówiły teraz za dużo, to oznaczało, że w pobliżu nie ma kochanka Zemsty - Szaleństwa.
Nie ma go jeszcze.
Siedzący na koniu awatar uchylił spierzchnięte usta i zanucił:
- Kiedy kopnę twoje drzwi
jak uciekniesz stąd?
czy podniesiesz w górę ręce?
czy wyciągniesz swoją broń?
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 09-01-2017 o 10:36.
Amon jest offline  
Stary 09-01-2017, 13:33   #66
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab stał w bezruchu czekając na to co się wydarzy. Pozornie przypominał głaz, który bez emocji przygląda się wydarzeniom, które miały miejsce. W środku jednak cały płonął z gniewu. Ręce aż go świerzbiły, ale musiał czekać. Nie miał na razie innego wyjścia jeśli chciał zapewnić bezpieczeństwo zwierzętom i im samym. Bez Ottisa było ich jeszcze pięciu. Dwóch trzymało broń skierowaną w stronę ich zwierząt, trzech miało samoróbki skierowane w ich stronę. Wszyscy skierowali broń ku ziemi poza Ottisem, który odłożył karabin. Prawe oko Rewolwerowca błysnęło. A potem zaczęło się.
Lewa i prawa ręka sięgnęły po broń. Trwało to mniej niż jedno uderzenie serca. Bum. Bum. Dwa szybkie strzały miały położyć tych, którzy mieli za zadanie zabić ich wierzchowce. Nawet nie tyle co zabić, bo kule Ahab posłał im prosto w nogi. Tak na wysokość kolana. Nie chciał ich zabić a jedynie skutecznie wyeliminować. Po wnętrzu rozległ się krzyk. Któryś z mężczyzn zdołał prawie zakląć, ale nawet jedno słowo utknęło mu w gardle z powodu bólu.
Ahab nie dbał już o to. Nim kule dosięgły celu Rewolwerowiec już był w ruchu. Pierwszy cios spodem kolby rewolweru był wymierzony idealnie w nos Ottisa. Tak by krew mu zalała usta. Nim jednak Ottis by się odsunął ta sama ręka mocno go złapała za “fraki” mocno, tak by ofiara nie uciekła mu. Druga ręka wsadziła mu lufę idealnie pod brodę. Kurek odkręcił się. Wystarczyło tylko jedno pociągnięcie palcem, a mózg Ottisa opryskał mu by nową koszulę.
- Rzucić broń bo inaczej… - nie zamierzał kończyć. Groźba była realna, a głos rewolwerowca pełen gniewu i złości.
Sama myśl że, ten oślizgły skurwiel miał dotykać Iskrę sprawiała że, najchętniej załatwiłby mu powolne i długie umieranie. Preacher płonął gniewem, a to znaczyć mogło jedno. Teraz Ci durnie musieli sami wybrać ilu z nich opuści stajnie żywym.
Ahab stał tak by on, Ottis zasłaniali Arye. Nie chciałby znalazła się na linii strzału. Grubas mało go co obchodził, ale liczył że, strzały przywołają Selmę na miejsce.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-01-2017, 13:41   #67
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Czuł pod rękami przyspieszone tętno pojmanego. Serce tego knura biło tak szybko, że mógłby odczytać jego puls na dowolnej części ciała. Sam Ahab był natomiast pewny siebie. Nawet jeśli mieli przewagę liczebną, dla niego byli płotkami. Walczył z takimi jak oni wiele razy: w zabitych dechami dziurach, wyjętych z koszmarów osadach czy na dzikich ostępach. I zawsze wychodził z tego cało. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
- R-róbcie co mówi - zarzęził Ottis.
Mężczyźni na stryszku powoli i niechętnie opuścili broń, lecz grubas natychmiast szarpnął się. Chciał tylko zyskać na czasie i nachylić do cholewy, gdzie ukrył niewielki kozik. Nie bacząc że Ahab wciąż przykłada mu do głowy lufę, w bardzo krótkim międzyczasie zakrzyknął:
- Zabić jebańców!
Rozległy się strzały.


Wiecznie czujna. Zawsze gotowa. Była żywiołem, który nie zwykł ustępować. Inna rzecz, że gdyby poprzestała, obrazy z przeszłości tylko czekały by ją dogonić.
Kiedy zakończyła nucenie melodii, zza najbliższego fragmentu żeber wyszedł szczupły mężczyzna. Choć nie wiedziała jego twarzy, coś mówiło jej że się uśmiecha.


Ace Bahora był żylastym, sprężyście poruszającym się człowiekiem. Nosił rozdzierający się w wielu miejscach płaszcz, głowę miał obwiązaną ciasno bandażami. W dłoni trzymał Colta typu Dragoon.
- Przerzuciłaś się na piosenki? To doprawdy urocze - zakpił z niej, podchodząc bliżej - Słyszałem o twojej małej ofensywie. Jaki cel chcesz tym osiągnąć? Załóżmy że ci się uda i dopniesz swego. Co niby potem zrobisz? Usiądziesz przed kominkiem, popijając herbatę? Kiedy raz zaczniesz zabijać, koszmary będą ciągnąć się za tobą jak smród po gaciach. I tak do usranej, zważ na zręczną metaforę, śmierci.
 
Caleb jest offline  
Stary 10-01-2017, 13:58   #68
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko Ahab unieruchomił Ottisa, Arya sięgnęła po swój płaszcz. Gdy tylko rozległy się strzały, sięgnęła do kieszeni i chwyciła z kartę Kapłanki. Następnie, nie lękając się o swoją skórę, ruszyła biegiem do koni. Wiedziała, że Rewolwerowiec, o ile nie będzie musiał się o nich martwić, poradzi sobie. Wiedziała lub może wierzyła w to.

Kule świszczały jej nad głową. Dobrze, że zaklęcie Kapłanki wciąż działało. Tamci na górze dopiero dochodzili do siebie. Ich koordynacja wciąż pozostawiała trochę do życzenia, zaś aktywacja kolejnej karty trwała krótką, lecz ryzykowną chwilę. Szczęściem najpierwsze pociski okazały się być chybione. Kolejne rykoszetowały od niewidzialnej bariery. Arya przyparła do koni i je również objęła zaklęciem. Poczuła jaskrawy ból w skroniach. Tak szybki przeskok wymagał od niej wiele energii.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 10-01-2017, 14:01   #69
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Coogan również nie próżnował. Pierwszy strzał został oddany gdy tylko Ottis wyszarpnął się. Lufa jego broni skierowała się na krocze grubasa. Palec lekko pociągnął za spust, by w miejscu gdzie dosięgła go kula pojawiła się czerwona plama. Nigdy więcej skurwiel nie porucha.
- Aaargh! Ty gnoju! - usłyszał gdzieś pomiędzy hukami wystrzałów.
Ahab nawet uśmiechnął się by w ułamku sekundy oddać kolejny strzał. Jego celem był pierwszy lepszy który sięgał po broń.
- Odpuście!! - krzyknął chcąc oszczędzić ich - Ottis was na pewną śmierć by zostawił. Chcecie za niego umrzeć.
Mężczyźni tracili rezon. Po spektaklu Ahaba i magicznej interwencji Aryi, adrenalina opuściła ich na tyle aby zdać sobie sprawę, że mierzą się z siłami których nie docenili.
Ottis zawiesił się na Preacherze i wciąż wyzywał go do trzeciego pokolenia wstecz. Ludzie przy boksach leżeli w kałużach krwi. Strzelec przestrzelił im kolana, co skutecznie zwaliło ich na ziemię - zapewne już nigdy nie mieli chodzić. Ci na górze wreszcie rzucili broń i podnieśli ręce do góry.
- Panie! On nam groził. Że jak mu nie pomożemy, to nas ukatrupi - na szybko począł tłumaczyć się ten po środku - Wszystko panie, tylko daruj życie!
- I nie oddawaj tej czarownicy! - zajęczał drugi, naprawdę przerażony magią Iskry.
- Złazić na dół, bo was w żaby pozamienia - ryknął Ahab uśmiechając się przelotnie do Iskry - z rękami na górze - dodał by nie było niejasności.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 12-01-2017, 08:34   #70
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Trójka powoli zeszła skrzypiącą drabiną na dół. Wszyscy pieczołowicie ominęli Aryę łukiem i stanęli przed rewolwerowcem z wyrazem uniżonej nadziei w oczach. Ich źrenice powiększyły się jeszcze bardziej, gdy ujrzeli coś za plecami Ahaba. On sam nie musiał się odwracać, aby wiedzieć kto właśnie dotarł na miejsce. Cień kobiety rzucany z bramy był więcej niż wymowny.


Iskra schowała kartę, po czym odwzajemniła uśmiech, stojąc między pyskami obu koni i głaszcząc je uspokajająco. Widząc jednak nadchodzącą Selmę znów się napięła, spoważniała.
- Tak dotrzymujesz umowy? - rzuciła w jej stronę wyzywająco.
Ahab trzymał wciąż tą trójkę nieudaczników na muszce, choć broń trzymał bardziej przy biodrze niż wyciągniętą. Nie odwracał się ku Selmie. Nie zamierzał też pierwszy się odzywać. Czekał na to co zrobi pani szeryf. Co jakiś czas zerkał na skamlącego Ottisa. Postrzał w jaja musi być bardzo bolesny.
Szeryf bez słowa postąpiła do przodu. Jej ludzie zostali z tyłu, na zewnątrz budynku.
Podeszła bliżej, zrównując się z Ahabem. Następnie zwróciła do Ottisa.
- Nie kazałam mu tu przychodzić. To był jego plan - wycedziła i przydusiła grubego butem, zaraz jednak puszczając skamlącego osiłka.
Spojrzała po grupie, która właśnie zeszła na dół.
- Zabierzcie rannych do lecznicy i zostawcie nas. Później z wami porozmawiam.
Jednocześnie wymownie spojrzała na pozostałą parę, po raz pierwszy niemo pytając czy na to przystają.
Arya wzruszyła ramionami. Nie musiała się odzywać, by okazać pogardę.
 
Caleb jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172