Sara nie ruszyła się ani o krok. Ciągle skulona leżała niedaleko grobu. Była roztrzęsiona tak bardzo, że nawet chory z Parkinsonem nie powstydziłby się takich drgawek. Zza zgięcia łokcia, które zakrywało jej usta dało się słyszeć narastające łkanie. Nie reagowała w żaden sposób na krzyki Andrzeja.
Zjawa natomiast milczała. Jej wyraz twarzy delikatnie złagodniał, gdy chwyt chłopaka na nożu się luzował. Kobieta zbliżyła się do grobu. Popatrzyła na niego i jakby usiadła obok.
Po krótkiej chwili z między drzew wybiegł wilk. Prawdziwy. Widać było jak trawa i liście uginają się pod jego ciężarem. Zbliżył się do ducha chyba ignorując fakt, że nie ma do czynienia z istotą materialną. Po chwili przyglądania się i przekrzywiania pyska to w jedną, to w drugą stronę zawył donośnie.
Na twarzy kobiety pojawił się ciepły uśmiech, który zniknął w momencie, gdy Andrzej po raz kolejny wybuchł agresją.
Zarówno kobieta jak i wilk warknęli obnażając zęby, przy czym ona bezgłośnie.
__________________ Sanity if for the weak. |