No to było straszne. Andrzejowi rozszerzyły się źrenice. Jak to jest, że jakaś... "magia"? chroni tą sukę?
Andrzej przypomniał sobie pierwszą ustawkę... dwa lata temu kiedy bujał się z Wiślakami a nie Cracovią. Jedyną rzeczą jaką można było przeciwstawić agresji była... agresja!
- No chodź tu ty pierdolony kundlu! - warknął zamierzając się na zwierze i spuszczając w dół ostrze szpadla.
Zwierzak się uchylił i dziabnął chłopaka w rękę.
- Ała! - wrzasnął Adam na wysoką nutę. Chlusnął na odlew nożem przecinając nos wilka oraz... własne dwa palce. Zwierze zaskomlało ale nie ustępowało. Adam zaczął więc okładać jego szczękę szpadlem. odrzucił na bok nóż, złapał drzewce dwurącz i napieprzał w wilczy pysk a kiedy nie zostało z niego wiele, przymierzył się by wbić szpadel w ciało... kiedy skoczył mu na grzbiet drugi drapieżnik. Chłopak poczuł jak zęby szarpią jego sweter i skórkę na obojczyku, co był cud, że basior nie rozpruł mu tętnicy szyjnej. Chłopak wił się panicznie starając się wydostać z ubrania, uwalniając się tym samym od wilczych kłów. Udało się! ale zwierz już odrzucił zeszmacony sweter i oworzył pysk gotując się do skoku na chłopaka. Adam nie miał w dłoni nic, działał całkowicie instynktownie, wepchnął nagie przedramię w otwartą gębę basiora i docisnął je głęboko, rozpychając się palcami w gardle zwierzęcia. Chłopak i wilk zaczęli tarzać się po ziemi. Adam wrzeszczał, czuł jak zwierze rani jego ciało pazurami i kłami. Ale w końcu... opadło z sił.
- Pierdol się, pierdol się, pierdol się!!! - zalany potem, błotem i krwią Adam powtarzał jak mantra siedząc okrakiem, bez koszulki na martwym wilku i okładając pięściami korpus zwierzęcia.