Matthias pociągnął kilka razy nosem, porozumiewawczo zerkając w stronę Bryzy i obnażając kły. Bez słowa rozejrzał się za źródłem zapachu, starając się zlokalizować kierunek.
Mężczyzna musiał być blisko. Grant odwrócił głowę w prawo, skąd wyraźniej dochodził zapach, bardzo wyraźnie.
- O niego właśnie chodzi. - Zaczęła Indianka również starając się zlokalizować źródło woni. - Wygląda na to, że ostatnie zgłoszenie nie było gwałtem.
Skinął głową. Domyślał się - dzięki Merlinowi - co tu się wyprawiało. Pytanie, jaki miało szerszy cel. Nie odezwał się, zamiast tego ruszył ostrożnie w stronę zapachu.
Po kilku krokach zobaczyli na leśnej drodze dwa zaparkowane auta. Koło nich stało dwóch mężczyzn i rozmawiało. Dwóch innych kręciło się kawałek dalej. Bez trudu można było wypatrzeć broń przewieszoną przez ramię. Taką samą mierzono dzisiaj do Granta przed lokalem Leona.
- Dałem ci ich kurwa wszystkich jaka ma talerzu. - Odezwał się nerwowo koleś, który miał pecha spotkać się z pięściami Tubylca kilak godzin wcześniej. - Więc teraz ty wywiąż się ze swojej części umowy.
- Sprawy nie toczą się tak jak chcielibyśmy tego.
- Nie pierdol mi tu.
- Mówię ci jak jest.
- Albo załatwisz to co obiecałeś, albo...
- Grozisz mi?
- Załatw co obiecałeś.
- Uspokój się. Masz tu na otarcie łez nagranie. - Jakaś paczka przeszłą z ręki do ręki.
- Tylko dopilnuj, żeby lokalne gliny nie wtrącały się - Mężczyzna, który był źródłem znajomego zapachu podrzucając do góry paczuszkę wsiadł do jednego z aut i ruszył.
- Pierdolony kapuś. - Odezwał się jeden z dwóch ludzi z bronią gdy podchodzi do samochodu.
- Dzięki temu pierdolonemu kapusiowi mamy wyniki. Wsiadajcie. - Polecił ten, który rozmawiał. - Niech Bradley sprawdzi w końcu ten motor. Chcę wiedzieć kto tam się jeszcze pałętał.
Mężczyźni również wsiedli do samochodu i odjechali w stronę przeciwną, czyli prowadzącą do miasta.
- Szlag - skomentował pod nosem Grant, zaciskając pięści i zapamiętując numery rejestracyjne obu samochodów. - DEA - powiedział głośniej na użytek Bryzy. - Wyłapują ludzi, a motor mój. Zajmę się tym później. Teraz ważniejszy jest kapuś. Chciałbym wiedzieć gdzie skurwiel pojechał.
Odwrócił się do Indianki i spojrzał jej w oczy.
- Poza tym przysyła mnie Merlin. Ten rudy, którego widziałaś w lesie. Mówi, że chciałby nawiązać współpracę z Uktena. Wasze i nasze sprawy łączą się coraz bardziej.
- Ten rudy? A ty w ogóle wiesz kto to jest? - Spytała po krótkiej chwili.
- Tubylec - stwierdził krótko Grant. - Tak jak podobno ja - wyszczerzył się w wilczym uśmiechu.
- Ja się pytam jak dużo o nim wiesz. - Zrobiła się nagle bardzo poważna.
Spojrzał na nią, marszcząc brwi i milczał krótką chwilę.
- Mało - przyznał. - To śliski typ. Ufam jednak temu, że nasze sprawy i interesy się łączą w chwili obecnej.
- A jemu samemu?
- W tej sprawie, w dużej mierze tak. Na pewno w to, że potrzebuje mojej pomocy i sam niezbyt ma chęć tu przyjść - Grant wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Coś o nim wiesz, że tak dopytujesz? Nikt z nim nie musi wchodzić na inne tematy - wzruszył ramionami. Matthias nigdy nie widział problemu w takich sytuacjach. Jego rozumowanie zawsze było proste i tak też zwykle rozwiązywał sprawy.
- Wystarczająco dużo by mieć wątpliwości.
- Nie pomagasz - mruknął. - Jestem konkretnym facetem. Jak jemu nie ufasz, zaufaj mi. W razie czego znajdę Merlina i mu... wytłumaczę jak wygląda świat.
Pokiwała głową ale bez przekonania.
- Zobaczę co da się zrobić.- Powiedziała spoglądając w stronę, w którą pojechał interesujących ich mężczyzna.
- To - Wskazała palcem w stronę, w którą patrzyła. - jest nasza wspólna sprawa. Mnie również interesuje gdzie pojechał. Idziemy?
Skinął krótko głową.
- Przyszłaś tu pieszo?
- A co? Nie masz ochoty pobiegać? - Zapytała lekko rozbawionym głosem.
- Z tobą zawsze - roześmiał się.
- To dawaj. - Powiedziała rozpoczynając transformację.
Moment później przemienił się i on, ruszając w pogoń za Szepczącą Bryzą. |