Psuja i Riviera Club
- Chcesz tam wejść dziecino? - Położył rękę na ramieniu Psuji by po chwili zsunąć ją niżej wzdłuż pleców.
- A po kiegy bym tu sterczała i przekomarzała się z Panem Szafą Pancerną? - odparła, nie bez cynizmu Psuja i powędrowała wzrokiem za śmiałtm łapskiem tamtego.
Mężczyzna uśmiechął się i kiwnął lekko głową. Jego ręka powędrował jeszcze niżej by po chwili dotrzeć do kościstego pośladka Psuji.
- Wchodzę z tym panem - wycedziła przez zęby i ruszyła do wnętrza knajpy.
-Wchodzisz, wchodzisz. - Wymruczał mężczyzna. - Tylko najpierw zadatek. - Uśmiechnął się przy tym obleśnie.
- Zadatek to przyszykuj ty, dziadku. Zamów mi najdroższego drinka przy barze, a ja w tym czasie siknę i przypudruję nos.
- Jak chcesz pukać małolaty, to nie u nas. - Ochroniarz zagrodził im drogę. - Po ostatnich wyskokach szef nie chce tutaj żadnych problemów.
- Kto mówi o pukaniu? - zaprotestowała. - Kolacja i tańce, nie? - poszukała potwierdzenia w spojrzeniu obwiesia.
- Ty możesz wejść. - Ochroniarz wskazał na mężczyznę. - Ale bez niej.
- No bez jaj! - podniosła raban Psuja. - Może nie wyglądam, ale skończyłam 21 lat! Poza tym zaraz się wam zsikam na podjazd jak mnie nie wpuścicie do łazienki i wtedy to już macie murowaną sprawę w sądzie o dyskryminację i łamanie praw człowieka.
- Zabieraj siksę i spierdalaj. - Ochroniarz spojrzał na mężczyznę.
- Chodź mała. - Wzruszył ramionami. - Skoro nas tu nie chcą. - Otoczył Psuję ramieniem. - Może odwiedzimy to wasze mieszkanko? - Mrugnął porozumiewawczo. - Wiem, że bywa was tam więcej.
Psuję zaciekawił ostatni temat dlatego wskazała odosobnione miejsce na parkingu.
- Tam - ruszyła tak szybki krokiem w wyznaczonym kierunku, że grubas musiał dostać zadyszki. Zatrzymała się pod ścianą z czerwonej cegły. Przyłożyła czoło do chłodnego kamienia próbując znaleźć w sobie skupienie. Szał nie był nigdy jej najlepszym sprzymierzeńcem i nie działał jak pstryknięcie z palca jak to było u Arhoundów.
- No dawaj, tylko odrobinę - mruknęła do siebie starając się przetransformować ciało w formę Glabro.
Dłoń zacisnęła się przezornie na ukrytym pod płaszczem Kleivie. Poczuła jak duch lisa wije się niecierpliwie pod warstwą stali i srebra.
- Co za mieszkanko? - zapytała ostro grubasa.
Napalony delikwent dyszał ostro gdy dotarł wreszcie do dziewczyny. Nieudolnie usiłował zatuszować zadyszkę.
- Ta ci … - Zaczął rozochocony. Umilkł gdy tylko zobaczył co przed nim stoi. Podniecenie ustąpiło miejsca strachowi. Mężczyzna cofnął się o krok.
- W… w… mieście. - Zaczął się jąkać. - By...by...byłem t..tam tylko k..kilka razy.
Psuja puściła pod kurtką ostrze Kleiva. Na szczęście nie będzie musiała się odwoływać do tego argumentu.
- Co to za miejsce? Gadaj! - złapała go za fraki i mocniej rymnęła jego cielskiem o ceglaną ścianę.
- Mieszkanie. Na peryferiach miasta. - Odparł przerażony.
- Co się tam dzieje?
- I..imprezy.
- Kurwa… rozwiń - warknęła i nie podarowała sobie tej przyjemności aby przeszlifować plecy grubasa o szorstki mur. - Kto? Z kim? Za pieniądze czy dla przyjemności? Czyje jest mieszkanie?
- Nie wiem czyje to mieszkanie. Ja tam trafiłem jako gość. Jako jeden z licznych gości.
Psuja wydała z siebie przeciągłe warknięcie. Koleżka ją zdrowo podkurwiał. Miała wrażenie, że mówi po chińsku bo dotawała ledwie strzępki odpowiedzi na zadawane pytania.
- Opowiedz - wycedziła przez potężne zęby. - Kto cię tam zaprosił? Kiedy to było? Kogo tam wyruchałeś, bo temu służy to miejsce, co?
Facet się motał. Przebąkiwał coś o przypadku i dwóch studentkach. Mało w gacie nie narobił. Pytany o adres wyjąkał coś co brzmiało jak “Dodododooooodoooodobridż aweniu”.
- Dodododoooooobra złamasie - Psuja zasadziła mu kopa w żołądek żeby zachęcić do mówienia. - Coś tam nawywijał? Żadnych nieletnich? Indianek? Wlepiaj gały na zdjęcia!
Pociągnęła go za ucho aby zmusić na spojrzenie w ekran komórki.
- To jakieś przechodnie mieszkanie do schadzek? - nalegała.
- Ja nic nie wiem. Nie wiem - koleś się zaciął, czym jeszcze bardziej Psuję rozzłościł.
- Jesteś, kurwa, opóźniony w rozwoju, że nie wiesz z kim tam byłeś i co się tam działo? Tak mocno zapiłeś, he? Złamałeś prawo i boisz się przyznać.
Kop. Kop. Plaszczak w ucho. Psuja przygryzła wargę zawstydzona, że maltretowanie tej gnidy sprawia jej przyjemność.
Wyciągnęła mu portfel z tylnej kieszeni. Same karty kredytowe, żadnej gotówki.
- No to sobie pojedziemy. Zawieziesz mnie tam i pokażesz to mieszkanie. Dawaj kluczyki.
Rzucił jej kawałek plastiku z paroma guzikami. Pismo obrazkowe, dzięki niech będą duchom.
Potrząsnęła głową, odczekała aż forma wróci do ludzkiej. Wydawała się teraz znacznie bardziej bezbronna niż przed momentem dlatego, w ramach mobilizacji, pokazała kolesiowi wnętrze kurtki i nóż przypominający gabarytowo potężną maczetę.
- Obserwuję cię - Dwa palce powędrowały od jej, do jego oczu.
Ruszyli na parking.
Psuja wcisnęła guzik otwartej kłódeczki. Gestem nakazała grubasowi iść od strony kierowcy, sama pociągnęła za klamkę od strony pasażera. |