Krasnolud uśmiechnął się w duchu, wizja opuszczenia więzienia niezmiernie go radowała, wiedział już, że szczęście go nie opuściło. Wszystko to, było sprawką jego olbrzymiego szczęścia
Rzucił okiem na kapłana.
- Widzisz, kapłaniku, różnica polega na tym, że mnie bogowie kochają, ja mam szczęście, ty go nie masz. - zaczął - Może i głosisz to jego pierdolone słowo boże i inne takie, ale nie wydaje mi się, żeby ten prze-chuj, traktował cię tak łaskawie i obdarzał taką opieką, jak mnie.
Po chwili ciszy, mężczyzna o ognistych włosach przemówił, wypowiadając jedno zdanie, które sprawiło, że na sali zrobiło się jakoś pesymistycznie. - Pierdolicie jak potłuczeni... - westchnął - Ja tam umierać nie zamierzam. A wy, jak tam se chcecie.
Skrzyżował ręce na piersi, czekając na dalsze instrukcje. - Panie jestem-kurwa-wielki-prezes, przemawiaj, co dalej, jaki ma być nasz pierwszy krok?
Ostatnio edytowane przez Egzio : 08-01-2017 o 13:34.
|