Farma Kulawego Zenka, 4.09.2512 roku
Dalej potoczyło się jak w najprawdziwszej opowieści Gregora z Bolgasgradu. Porozumiewawcze spojrzenia i pościg. Strażnicy dróg pozostali na farmie, zaś
Wasyl z
Rogerem pognali w dół zbocza za ostatnim zwierzoczłekiem.
Ten pierwszy wykazał się lepszym refleksem. Zgrabnie ominął naciągniętą gałąź, która ścięła biegnącego drwala z nóg. Gdy powoli wstawał do pionu stracił już pościg z oczu. Bezgłowy wydawał się zaś pozbawiony sił, znacznie zwolnił, lecz był to tylko sprytny wybieg. Zawrócił i zaatakował ciosłem goniącego go
Wasyla, zmuszając do parowania trzonkiem topora. Następnego celnego uderzenia nie zdążył zadać - ten sam topór rozpłatał mu trzewia.
Wasyl dysząc stał zgięty nad ścierwem, a po chwili dołączył do niego
Roger
Tymczasem Kuczma zdążył otrząsnąć się tak ze strachu jak i mokrego błota, w którym wylądował dupskiem. Natychmiast ruszył by złapać i uspokoić spłoszone zwierzę. Rozbieganym wzrokiem omiótł pobojowisko. Wszyscy podlegli mu ludzie nie żyli, Frederick również był sam. Przywiązał konia za uzdę do pachołka i wyprzęgł przynależnego
Frederickowi siwka z wozu, którym oba patrole podróżowały pierwotnie po czym zdzielił mocno popielatego ogiera w zad a ten ruszył biegiem na drogę.
Asyłbiek uśmiechnął się. Miecz miał wciąż obnażony.
- Ile tych stworów jeszcze się tu pałęta? Znaleźliśmy piwniczkę a te plugawce po chwili wyszły z jej ścian. A Ty byłeś z nimi, w ich leżu. Gdzie są Twoi ludzie? - To mówiąc zbliżał się ku
Colonskiemu.
Test inicjatywy
Wasyl (42): 32 udany
Roger (37): 85 nieudany
* * *
Las nad Barwią, 4.09.2512 roku
Wyjście z leśnego gąszczu nastąpiło jeszcze przed południem, choć dalej było mgliście w dolinie rzeki. Gdy kapłan wraz z milicjantami dotarł do głównej drogi traktem podbiegł siwy ogier. Chudy Pioter zręcznie go złapał.
- To koń Colonskiego! Jakim cudem opuścił zaprzęg?
- Nadbiegł z farmy Kulawego Zenka. Ja tam nie wrócę!
Felek odsunął się od wierzchowca rakiem, potknął i upadł. Oczy błysnęły szkłem.
- Oni zginęli! Uciekajmy!
Pioter posłał mu nieprzekonane spojrzenie, ale nie odezwał się ani słowem.