Widdestein zmiótł goblina swoim jak na razie jedynym ofensywnym czarem. Rozejrzał się po pokładzie i stwierdził, że gobliny na drzewie potrzebują mocnej motywacji. Już zbierały się do wycofania gdy usłyszały trzeszczenie drewna pod ich stopami. Zaczęły panicznie uciekać a Otto uśmiechnął się tylko i ruszył do wijącego się w bólach oprycha.
- Co mieliście do zrobienia? Czy o tą skrzynkę spod pokładu chodzi?- Pytał tamując krew. Mag wiedział, że człowiek długo nie pociągnie. Takie rany to tylko magią dało by radę leczyć lub boską mocą. No ale nie zamierzał nic nie robić i patrzeć jak kona. Wykazał się odwagą chcąc ratować łajbę nie zważając na swoje bezpieczeństwo.
- Kim jest wasz zleceniodawca? Gdzie mieliście dostarczyć przesyłkę?- Pytał Otto puki miał przytomnego rozmówcę. Miał nadzieję, że czegoś się dowie.