Wasyl pędził za mutantem. Nie chciał by uciekł i naprzykrzał się im w drodze powrotnej jak i zebrał nową bandę.
Chaosyta zaskoczył z lekka byłego gladiatora o którym już w Pińsku piosenki śpiewano. Jednak wprawa w walce na arenie zdobyta przez lata w nieczystych konfrontacjach uratowała mu życie. Sparował cios mutanta i wykorzystując wykręcenie broni wkładając mnóstwo siły pociągnął dwuręczny topór ku górze obracając barkiem i starając się uniknąć ewentualnego ciosu. Na szczęście ten manewr wystarczył do powalenia przeciwnika.
Stanął nad trupem ciężko dysząc. Adrenalina opadła i dotarło do niego jak nierozsądnie się zachował. Dał się wciągnąć na teren przeciwnika.
Nadbiegł Roger.
- Załatwiony. Wracamy do reszty- Rzucił do przybyłego, wytarł ostrze topora o szmaty okrywające trupa i stanął wyprostowany.
- Wszystko w porządku?- Wskazał na czerwony ślad po niedawnym uderzeniu przez gałąź.
- Musimy wracać do Adelmusa. Martwię się, że go zostawiliśmy.- Podjął chwilę po wyjściu z lasu i kiedy zobaczył, że wszyscy zbierają się do drogi.