Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2017, 16:24   #3
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Po wyprowadzce z sierocińca, Furia zamieszkała w drewnianej chatce nieopodal miasta. Dzieliła domek wraz z Kendrickiem, ponieważ w ten sposób koszta lepiej się rozkładały, a oni jako sieroty, nie posiadali wielu funduszy i nie było ich stać na nic lepszego. Dodatkowo długi rosły i przysparzały kłopotów, od których bolała głowa; dosłownie. Kobieta była znana i rozpoznawalna, ze względu na specyfikę swej urody. Jedni nie mogli oderwać oczy z zachwytu, inni zaś traktowali ją jak plugastwo tego świata. Wychowana w tutejszym sierocińcu, mogła być obca jedynie dla przyjezdnych, mieszkańcy musieli ją kojarzyć chociażby z widzenia. W końcu nie na co dzień spotyka się osobę z rogami i diablim ogonem.

Tego ranka obydwoje spali do późna. Przewracali się w łóżku na drugi bok, kradnąc sobie nawzajem kołdrę, która nie była wystarczająco duża, podobnie zresztą jak materac, na którym leżeli. Odkryte stopy Furii w końcu ją zbudziły, a całe ciało kobiety zadrżało i zwinęło się w kulkę. Odwróciła się do leżącego tyłem do niej Kendricka i zmrużyła groźnie oczy. Początkowo chciała zedrzeć z niego kołdrę i wziąć co jej, ale w ostateczności stwierdziła, że przyłoży swoją lodowatą stopę do jego pleców. Nacisnęła mocno nogą w okolicę jego kręgosłupa lędźwiowego. Żałowała tylko teraz, że nie urodziła się z diablimi kopytami.
- Kradniesz kołdrę całą noc! - rzuciła pretensjonalnie, kiedy ten odskoczył, aby odsunąć się od kończyny, której chłód podobny był do Doliny Lodowego Wichru; generalnie mógł zabić.
- Cooo…? Eee…? - Zapytał mocno zaspanym głosem Kendrick, kiedy niespodziewanie niemalże wystrzelił w powietrze po tym jak Furia przyłożyła swe lodowate stopy do jego pleców. - Zabieraj te lodowate kopyta, kobieto! - Krzyknął wyraźnie oburzony, a następnie odwrócił się twarzą do niej. Niebieskowłosy mężczyzna zmrużył gniewnie oczy widząc malującą się na jej twarzy złośliwość. - Wystarczyłoby grzecznie poprosić… - mruknął niezadowolony, po czym wyprostował się, siadając na łóżku i oddając jej resztę swojej kołdry, którą ta przytuliła z triumfem. Niemalże natychmiast odczuł chłód tego parszywego poranka i zadrżał.
- Powinniśmy napalić w piecu - powiedział zamyślonym głosem, spoglądając przez lekko zaparowane okno na wschodzące słońce. Nie uzyskał odpowiedzi, dlatego zerknął okiem na leżącą obok Furię. Ta wciąż spoglądała na niego swoim złośliwym, chłoszczącym spojrzeniem. Widząc to Kendrick głośno westchnął i dodał:
- No dobra, ja to zrobię… - rozciągnął się, powoli przesuwając się w stronę krawędzi łóżka, kiedy zupełnie niespodziewanie odwrócił się i rzucił się na Furię, obejmując ją czule i nachalnie całując po szyi i zarumienionych od zimna policzkach. - Ale najpierw odbiorę swojego porannego całusa - powiedział, kiedy w końcu przestał ją pieścić i przybliżył usta do jej ust.
- Fuj, no weź! - zaprotestowała wiercąc się i zwinęła usta w wąską kreseczkę, odwracając głowę na boki. To nie było tak, że się go brzydziła, ale eksplozja uczuć zawsze sprawiała, że nie potrafiła się dostosować do nagłych emocji i czuła wręcz potrzebę, aby uwolnić się z ich okowów. Dla mężczyzny zapewne było to często niemiłe zachowanie z jej strony, jednak mógł zdążyć się do niego przyzwyczaić i zaakceptować. Broniąca się przed wylewnością niebianina, zrobiła się cała czerwona na twarzy, ale nie ze złości, a ze wstydu.
- Kendrick, przestań, zimno jest! Odkrywasz mnie - zganiła go próbując ukryć rozbawienie, jakie spowodowała jego natarczywość i traktowanie tego jak poranne wyzwanie. Zawsze odczuwała obawę przed osobami zbyt pewnymi siebie i towarzyskimi, a taki właśnie był aasimar. W końcu ustąpiła mu i musnęła wargami jego ust na krótki moment. W tej chwili to i tak było dla niej zbyt wiele.
- Idź rozpal lepiej, pomogę ci - westchnęła cicho, czując początkowe zmęczenie, które miała w planach rozchodzić. Kendrick zaśmiał się
- Już to widzę! Zapomniałaś, że odkładałem rąbanie drewna w nieskończoność i teraz niestety muszę wyjść na dwór i się z tym zająć - powiedział wstając z łóżka i zaczął ubierać się w swoje zwyczajowe, znoszone spodnie i pomiętą koszulę.
- A wątpię, abyś chciała się tym zajmować... - dodał po chwili, po czym zakasał rękawy, chwycił za siekierkę opartą o ścianę obok wyjścia i wyszedł na zewnątrz, kierując się w stronę starego pieńka, na którym zwykł rąbać drewno. Na te słowa ruda po prostu wzruszyła ramionami. W sumie było i lepiej dla niej, bo mogła nic nie robić i patrzeć, jak inni robią wszystko za nią. Było to dość wygodne i stanowiło choć namiastkę jej marzeń. Mimo to bycie królową drewnianej szopy nie było ich szczytem. Furia ubrała się jak zwykle ładnie i schludnie, bo przecież nawet jeśli jej plan dnia to było nie robienie niczego, musiała przynajmniej zrobić tyle, dla samej siebie. Poprawiła łóżko i ogarnęła proste rzeczy, choćby zamiecenie podłogi z piachu. Kiedy otworzyła drzwi, aby pozbyć się brudu, który zgarnęła miotłą, usłyszała rozmowę między Kendrickiem a Strażnikiem, który przybył tutaj z informacją. Ta niby tyczyła się ich dwójki, ale mimo to ten zakuty palant nawet do niej nie przyszedł i nie spojrzał jej w oczy! Furia poczuła złość. Jak zwykle jej unikano, jakby była mniej ważna, no bo przecież po co zagadywać do tej rogatej zołzy, skoro można do niebiańskiego mężczyzny, który jest jak szum morza i powiew bryzy. Nim Kendrick wrócił do domu, Diablica napiekła mnóstwo ciastek, po kilka sztuk o różnym smaku, kształcie i innych ozdobach z lukrowanych kulek, gwiazdek i niteczek. Aasimar już wiedział, że coś ją rozzłościło.


Wraz z Aasimarem, w sali znalazła się średniego wzrostu, atrakcyjna kobieta, wyglądającą na zdecydowanie bardziej dojrzałą niż była w rzeczywistości. Była posiadaczką dojrzałych kształtów oraz filigranowej sylwetki. Długie, rude włosy, mieniły się ogniem w świetle południowego blasku słońca, zaś czekoladowe oczy połyskiwały miedzianym i miodowym blaskiem. Jej twarz była smukła, acz nie trójkątna, nos lekko zadarty a usta wąskie, wykrzywione w cwanym uśmieszku. Przy pierwszym spotkaniu jej mimika oraz rysy były naprawdę pociągające, zaś ciało gotowało krew samym swym seksapilem. U młodej tieflinki piersi i pośladki były jędrne i miękkie, brzuch płaski, lekko umięśniony, nogi zaś zgrabne, szczupłe i długie. Cieleśnie mogłaby uchodzić za seksualny ideał każdego mężczyzny, a wystające spod rudych pukli potężne, skręcające ku tyłowi rogi oraz wrastający z końca pleców długi czerwony ogon zakończony ostrą strzałką, jedynie dodawały pikanterii. Kobieta ubierała się w wąskie, czarne spodnie, które przylegały do nóg i pośladków, podkreślając tym samym ich zgrabność oraz jędrność. Tym razem jednak owe smaczki nie były na widoku, gdyż tyły rudej diablicy zasłonięte zostały długim, karmazynowym płaszczem. Stopy schowane były w czarne buty z wysokim podbiciem, sięgające ponad kostki. Tors zakryty lekkim, acz trwałym, połyskującym pancerzem stworzonym z gęstej plecionki z drobnych kółek, a to wszystko w kolorze czerni. Nie można było twierdzić, że nie zwracała na siebie uwagi, gdyż jej obecność nie obeszła się samym staniem i wyglądaniem. Z początku chciała rzucić z pogardą, że milordowe przydupasy to tchórze, bojące się kobiety, ale stwierdziła, że nie będzie się kłócić przy innych. Mimo wszystko nie liczyła wcale na dobre pierwsze wrażenie, bo rzadko kiedy je uzyskiwała. Nim więc zabrała głos, musiała wziąć kilka głębszych wdechów. W tym czasie zdążył przemówić ktoś inny.

- Skoro ma to być coś najlepiej dyplomatycznego, to jakie mamy upoważnienia? Jeśli się pojawimy i powiemy że jedyne co możemy, to przekazać wieści, roszczenia czy co im się uwidziało, a do tego pokiwać głowami, udając że nie mamy ich głęboko gdzieś, to od razu stwierdzą że wszyscy mają ich głęboko gdzieś i dyplomacja pójdzie się paść, coby nie urazić lordowskiej mości stwierdzeniem pierdolić. - Wyrzucił z siebie jednym ciągiem Kobuz, na co Furia uniosła brew. Niezły koleś.
- Jaka jest pewność, że list pochodzi od druidów, a nie kogoś, kto próbuje skłócić dwie strony? - spytała wreszcie, stojąca gdzieś na końcu, rogata kobieta o ognistych włosach i poważnym wyrazie twarzy.
- Rozumiem, że wszystko wyjaśni się prędzej czy później, skoro i tak mamy doprowadzić do rozejmu i pozostać w stosunkach jak najbardziej pozytywnych, ale przedwczesne upewnienie się, co do autentyczności przekazu, mogłoby przynajmniej naświetlić nam sytuację, dając więcej możliwości, niż jedną, która z góry zakłada winę druidów - wyjaśniła pewnym siebie tonem głosu, mając głowę dumnie zadartą ku górze i nie kryjąc tego, kim jest.
- No i czy są przypuszczenia, co mogli mieć na myśli pisząc “zdrada”? Naprawdę wygląda to jak wmieszanie się osób trzecich, niektóre istoty lubują się w chaosie.
- Upoważnienia? - Obelard pogładził się po brodzie. - Druidzi nie respektują żadnych oficjalnych upoważnień. Nie miejcie jednak żadnych złudzeń: jest spora szansa, że idziecie w pułapkę. To - komendant wskazał na liścik druidzki - mogło równie dobrze zostać spreparowane przez kogoś nieprzychylnego naszemu miastu. Nie mniej ten ktoś jest jakimś rodzajem druida, a co najmniej bardzo dobrze się pod niego podszywa.
- Mój sekretarz, Praza, stwierdził że nie zna tych dziwnych, pojedynczych słówek zawartych w liście. - Kontynuował komendant. - A, uwierzcie mi, on zna naprawdę wiele języków i dialektów. Uznaliśmy wspólnie, że najbardziej prawdopodobnym jest, iż są to pojedyncze słowa z języka druidzkiego. A to oznacza, że jego autor musi być druidem.
- Nie wiem o jakiej zdradzie mogli pisać.
- Przyznał Obelard, zwracając się do Furii. - Masz rację, że tak to wygląda i podkreślam raz jeszcze: prawdopodobnie jest to pułapka. Kto ją zastawił i w jakim celu, tego musicie się dowiedzieć. Jaki udział mają w tym wszystkim druidzi z Wężowego Lasu i co ich tak rozsierdziło, tego też musicie się dowiedzieć.
- Nie o papierki mi chodziło, a raczej ewentualne ustępstwa dla załagodzenia czegokolwiek, ale faktycznie wygląda na to, że prędzej się przyda kawałek solidnej stali na podorędziu.
- Kobuz poklepał rękojeść swojego wiernego dwuraka.
- Dostajemy zaopatrzenie, czy na własny koszt? - spytała na koniec, gdyż wydawało jej się, że więcej pytań mieć nie będzie. W sumie mówiący wcześniej drwal, czy kimkolwiek był ten typ o twarzy prostego chłopa, również powiedział tyle ile potrzeba i o czym ona sama myślała. Poza tym zapewne i inni będą mieli swoje obiekcje, które uzupełnią wiedzę każdego zebranego. Zastanawiała się tylko czy została wybrana ze względu na swój talent i silny charakter, czy tylko jako zachęta dla Aasimara. Zacisnęła dłonie w pięści, kiedy ta nieprzyjemna myśl, przemknęła przez jej głowę.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline