Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 19:30   #96
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację


Ruppert

Dostrzegłszy na horyzoncie wznoszącą się tajemniczą budowlę, duch przygody Rupperta zapłonął w nim. Łotrzyk jak zaklęty ruszył w kierunku nieznanego, kompletnie ignorując poczynania reszty grupy. Nie interesowała go pomoc przy rozkładaniu obozowiska, ani tym bardziej nieznajoma postać zmierzająca w ich kierunku. Wtedy nie mógł jeszcze przypuszczać, że drugi już raz w czasie pobytu w tym świecie, ominęło go coś, co potencjalnie przekreślić mogło jego dalszą egzystencję.

Pozostawieni w obozowisku ludzie, jak i grupa która wyszła przywitać nieznajomego prędko zmalała, pozostając jedynie malutkimi nie rozpoznawalnymi punktami pośród morza trawy. Jednak równocześnie z każdym krokiem biały monument rósł, a łotrzyk zaczął dostrzegać jego szczegóły. A i w pewnym sensie zaczął nawet odczuwać go. Bowiem z każdym krokiem, zdawało mu się, że temperatura wokół zaczęła spadać. Powiew zimna od strony budynku wywołał ciarki na jego skórze. W pewnym momencie przystanął, wpatrzony w trawę pod swoimi stopami, nie do końca mogąc uwierzyć własnym oczom. Ziemia była oszroniona, a z każdym kolejnym krokiem było coraz gorzej.

To co wcześniej wzięli za biały marmur lub inny budulec, okazało się… śniegiem, który przywierał do lekko nachylonych ścian oraz okrągłej kopuły budowli. Jakby się starał łotrzyk nie mógł znaleźć logicznego wytłumaczenia tego fenomenu.

Przezwyciężając chłód, stanął u podnóża krótkich schodów prowadzących na taras budowli. Ze swojego miejsca dostrzegał na tarasie dwoje drzwi, które jak odbicie lustrzane znajdowały się po lewej i prawej stronie budowli. Zaś tam gdzie stał, po jego obu stronach znajdowały się pomniki przedstawiające młodego mężczyznę o krótko ściętych włosach i drobnym wąsiku pod nosem. Stał on dumnie w długich szatach sięgających mu do stóp.

Budynek na pewien sposób przypominał mu kaplicę lub niewielką świątynię. A teraz musiał podjąć decyzję, czy aby na pewno chce zagłębić się w czeluści tej niezbadanej dotąd przez nikogo budowli.



Pech, Crilia, Raul, Erwin

Prawie nikt z obecnych w obozie nie zauważył zniknięcia Rupperta. Wszyscy skupieni byli bowiem na podążającej w ich kierunku postaci oraz pięcioosobowej grupie która wyszła mu jej na spotkanie. Czy to z grzeczności, czy z ostrożności Pech, Gloria, Crilia, Raul i Erwin woleli wyjść nieznajomemu na spotkanie. Ciężko było spodziewać się zagrożenia od strony jednej osoby, natomiast niewykluczone, że był to po prostu kolejny ocaleniec zagubiony w Nowym Świecie.

Jednak z każdym kolejnym krokiem, ich odczucia zdawały się zmieniać. Jakby instynktownie zaczęli sprawdzać dłońmi bronie, a ręka Erwina zaczęła krążyć niebezpiecznie blisko spustu kuszy. Wszystkich ogarnęła niezrozumiała aura przygnębienia i złości, która z daleka emanowała wędrowca. Będąc około dwustu jardów od niego przystanęli, uświadomiwszy sobie, że nie mają do czynienia z przychylną im istotą.

Z ust Pech wydarł się krzyk przerażenia, zaś cała reszta oniemiała niedowierzania. W miejscach gdzie ubrania postaci były porozdzierane, mogli dostrzec bladą, przyległą do kości skórę. Nie trzeba było geniusza, by zrozumieć, że nie mają do czynienia z żywą istotą. Jednak nie to przeraziło ich najbardziej. Nieumarły na moment zatrzymał się, a jego długie, postrzępione brązowe włosy, dotąd przysłaniające twarz, rozwiał powiew wiosennego wiatru. Wszyscy dostrzegli znajomą, choć równocześnie bardzo zmienioną buzię półelfki. Tak, to była Anna.

Śmiałkowie przez kilka chwil czekali w napięciu, pogrążeni w uczuciach przerażenia i niezrozumienia. W jednej chwili martwe oczy byłej towarzyszki rozjarzyły się czerwonym blaskiem. Pech ponownie krzyknęła i niemal upadła na ziemię uderzona uczuciem niewysłowionego terroru, którym zaatakowała ją Anna. Chyba tylko cudem udało jej się nie stracić zmysłów. Nie był to jednak koniec.

Z ust nieumarłej wydarł się wrzask wściekłości.
 
Hazard jest offline