Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2017, 17:27   #91
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Długi, męczący dzień

Idąc wzdłuż brzegu, Crilia co chwila spoglądała na małą Avishag. Pomimo porannego wypadu pod portal, którym przybyli do tego świata, kapłance nie udało się znaleźć żadnych grzybów. Uważnie obejrzała wszystkie mogiły, licząc, że znajdzie choć małe grzybki. Jak oceniła po krótkim czasie ich istnienia, musiały one wyrastać bardzo szybko, więc była gotowa poświęcić kilka godzin, aż podrosną i dopiero wrócić do reszty. Jej nadzieje umarły, gdy okazało się, że jest tam tylko goła ziemia. Po powrocie mogła jedynie dać znać spuszczonym wzrokiem, że wróciła z pustymi rękoma.

Po spokojnym, ale wyczerpującym dniu, pojawiła się szansa na chwilę odpoczynku, która jednak ulotniła się szybko. Dziewczyna podążyła wzrokiem w kierunku, w który spojrzeli wszyscy inni. Jakaś odległa postać kierowała się w ich stronę. Niezbyt wiedziała, czy bezpieczniej będzie wyjść jej naprzeciw, czy lepiej poczekać, aż sama podejdzie. Jak się okazało, podjęcie decyzji nie należało do niej, czy dowolnej osoby, po której by się tego spodziewała, ale do małej Pech, co było bardzo zaskakujące. Crilii nie pozostało nic innego, jak tylko ruszyć za dziewczyną na wypadek, gdyby ich “gość” miał wrogie zamiary.

 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 08-01-2017, 23:51   #92
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W drodze na wschód

Nie da się ukryć - Raula kusiło nieco, by odszukać tajemniczy monolit i sprawdzić, jakie w sobie kryje tajemnice, ale cóż - rozsądek nakazywał zrealizować to, co zaplanowała większość - zmykać z jaskini jak najszybciej i jak najdalej, zaś w miarę możliwości - na wschód, skoro na zachodzie była rzeka, na tyle szeroka, że zdecydowanie by utrudniła przeprawę takiego licznego tłumu.

* * *

Czy dym, który ponownie się pojawił na horyzoncie, oznaczał niebezpieczeństwo? Prawdę mówiąc Raul nie sądził, by to było coś przyjemnego... Lepiej było założyć najgorsze, a potem mile się rozczarować. W co, nie da się ukryć, nie wierzył. Problem jednak na tym polegał, że przyspieszenie marszu nie wchodziło w grę. A na dodatek trzeba było stracić nieco czasu na uzupełnienie zapasów i zrobić polowanie.

* * *

Gość w dom, powiadano.
Gość nie w porę, powiadano również.
Czy ów ktoś, co się pojawił niespodziewanie, był zwiastunem dobrych, czy może złych wieści - trudno było orzec. Trzeba było to sprawdzić, a nie można było zwalić tego na barki kobiet.
Dlatego też Raul ruszył w ślad za Crillą, Pech i Glorią.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-01-2017, 15:34   #93
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Potrawka z psa

- Wciąż uważam, że ufanie mistycznemu głosowi z sadzawki pod posągiem goblińskiego boga jest złym pomysłem. I jeżeli wszystko się zawali to uroczyście ślubuje, że nim zdechnę to wepchnę pomysłodawcy miecz w dupę tak głęboko aż mu wyjdzie przez głowę.
W tym jakże optymistycznym nastroju rozpoczął wędrówkę na wschód, gdzie w gdzieś w końcu musi być jakaś cywilizacja.
Jeszcze tylko ze smutkiem spojrzał na ich jaskinię, przejściowy dom. Biedni ludzie nawet nie wiedzieli jakie wspaniałe przygody na nich czekają. Deszcz, wiatr, zimno, brak osłony, brak ognia by nie być zauważonym. Wszystkie luksusy dzikiej natury. Erwin mógł się tylko zastanawiać ilu z nich zostanie przez tą naturę pochłoniętych. Sam sobie nie mógł wiele zarzucić, przygotowali się jak tylko mogli. Fiasko wczorajszego polowania tylko to udowodniło, było ich za dużo i mieli za mało myśliwych, musieli się przenieść nad morze a z każdym dniem jedzenia było coraz mniej.


- Najpierw zwierzęta, potem starcy, po nich dzieci a na koniec każdy inny. - Pod nosem przywołał słowa jednego z weteranów co spędził lata w oblężonym zamku. - Powinniśmy gobliny i hobgobliny przerobić na pasztet. - Przyznał zjadając „upolowanego” psa i patrząc to na portal to na dym zza horyzontu, następnego dnia będzie trzeba zobaczyć czy się do nich dym przybadkiem nie zbliża.

Erwin nie rozpoznał postaci, chyba nikt tego nie zrobił.
- Sam, odważny albo głupi albo ma coś w zanadrzu. - Przygotował kuszę. - Warto nie dać się zaskoczyć i nie pozwolić magowi iść w pierwszej linii.- Dodał starając się wyprzedzić Pech obecnie wykazującej bardziej brak rozsądku niż pech czy szczęście.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 09-01-2017, 17:32   #94
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Retrospekcja: Nie taki Xandros straszny, jak go malują.

Po naradzie Pech niezwłocznie opuściła jaskinię, by poddać się rytuałom przygotowywania zaklęć. Gdy skończyła, chociaż trochę się tego bała, postanowiła porozmawiać z Xandrosem.

Nauczysz mnie tego zaklęcia? — stanęła nad elfem, kiedy ten zajmował się swoimi sprawami. — Przywołania wierzchowca, nauczysz mnie?

Mógłbym. Choć wolałbym dostać w zamian również część twojej wiedzy…..co powiesz na małą wymianę? Zaklęcie za zaklęcie? — Xandros spokojnie wyjął z sakwy swoją księgę magii.

Ja... ja nie sądzę, żebym miała coś, co tobie by się przydało... — dziewczyna zaszła czerwienią na twarzy. — Patrz, tutaj.
Czarodziejka podwinęła tunikę i wyciągnęła z torby przy pasie kilka zwojów. Zaczęła pokazywać je Xandrosowi, mówiąc, jakie znajdują się na nich zaklęcia.
... A tutaj zapisane są zaklęcia przywoływania, zbroja i śluz... — tłumaczyła, mieląc między palcami kosmyk włosów.

Elf szybko przebiegł wzrokiem po magicznym tekście zapisanym na zwojach kobiety. Jednocześnie zaś pokazał zaklęcia, których nie widział, a które mogły ją zainteresować.

Przywołanie wierzchowca... ale mam też przywołanie niewidzialnego sługusa, czy widmową siłę... widzę, że koleżanka po fachu dysponuje podobną wiedzą do mojej — Xandros pokiwał głową z uznaniem. — Powiesz mi co to było z tym zamrożeniem wody? Bo jako czarodziej jestem niespecjalnie zabobonny, a taki efekt mógł najpewniej wytworzyć przedmiot magiczny. Mam rację? — Xandros uśmiechnął się tajemniczo — Nie bój się, nie wydam cię. Konfraternia magiczna musi trzymać się razem.

Pech przeszły ciarki po plecach, co dało się zauważyć po trzęsącej się dłoni. Dalej jednak próbowała, jak gdyby nigdy nic, kontynuować temat zaklęć, chociaż zaczęła się przy tym jąkać, potrzebując dłuższą chwilę na poukładanie wypowiedzi w głowie.

Mnie przy... przydało... by... Przydałoby się przyzwanie wierzchowca... to m... moja specjalizacja...

Xandros skinął głową uspokajająco, akceptując fakt, że dziewczyna nie chce jeszcze podzielić się swoją tajemnicą.

Gdybyś chciała o tym pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać — powiedział, a następnie oboje wrócili do tematu zaklęć.
 
kinkubus jest offline  
Stary 09-01-2017, 22:34   #95
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Jachtem w piękny rejs

Co by było gdyby ta jedna beczka się nie rozwaliła? Nie daj boże Ruppert jeszcze nie zmieściłby się na łódkę. A pomysł wydawał mu się zacny. Po co przebierać nogami kiedy mogą ponieść Cię falę. Rupperta chyba poniosła wyobraźnia. Jak się okazało łódka sama nie płynęła. Aby nadać jej ruch, należało wiosłować. Wyjaśnił mu tu Adrian, który płynął razem z nim na łodzi. Łotrzyk nawet był pełen entuzjazmu. Zawsze lubił nowe rzeczy. Pływanie łodzią to coś nowego... Ale Adrian i jego kompan, którego imienia Ruppert nie pamiętał nie mieli ochoty patrzeć na amatora. Amator nie narzekał.

- Hej mała, jak się czujesz? - Zagadnął dziewczynkę Łotrzyk. To dziwne ale zawsze miał podejście dzieciaków. Szybko namówił dziewczynkę by zagrała z nim w łapki a potem w walkę na kciuki. Mała przynajmniej nie marudziła że jej się nudzi albo że źle się czuję. Swoją drogą Ruppertowi jakoś też czas szybciej zleciał. A w głowie ciągle kołatała się myśl, że lada chwila może ich połknąć jakiś morski potwór albo inne straszydło.

Całe szczęście podróż udała się bez zbędnych przeszkód. Prawie bez żadnych. Ich oczom ukazał się jakiś budynek. Chłopak aż podskoczył z uciechy kiedy to zobaczył. Przyjazna cywilizacja? To było bardzo optymistyczne podejście. Ale był okropnie ciekawy co tam na ich czeka. Niestety Reszta grupy postanowiła sprawdzić to dopiero jutro... Jak to?! Łotrzyk nie zamierzał czekać. Zrzucił z siebie plecak.

- To ja pójdę zobaczyć co nas tam czeka a wy tu sobie poczekajcie. - powiedział i ruszył żwawym krokiem, przeżuwając kawałek mięsa z niedźwiedzia.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline  
Stary 10-01-2017, 19:30   #96
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację


Ruppert

Dostrzegłszy na horyzoncie wznoszącą się tajemniczą budowlę, duch przygody Rupperta zapłonął w nim. Łotrzyk jak zaklęty ruszył w kierunku nieznanego, kompletnie ignorując poczynania reszty grupy. Nie interesowała go pomoc przy rozkładaniu obozowiska, ani tym bardziej nieznajoma postać zmierzająca w ich kierunku. Wtedy nie mógł jeszcze przypuszczać, że drugi już raz w czasie pobytu w tym świecie, ominęło go coś, co potencjalnie przekreślić mogło jego dalszą egzystencję.

Pozostawieni w obozowisku ludzie, jak i grupa która wyszła przywitać nieznajomego prędko zmalała, pozostając jedynie malutkimi nie rozpoznawalnymi punktami pośród morza trawy. Jednak równocześnie z każdym krokiem biały monument rósł, a łotrzyk zaczął dostrzegać jego szczegóły. A i w pewnym sensie zaczął nawet odczuwać go. Bowiem z każdym krokiem, zdawało mu się, że temperatura wokół zaczęła spadać. Powiew zimna od strony budynku wywołał ciarki na jego skórze. W pewnym momencie przystanął, wpatrzony w trawę pod swoimi stopami, nie do końca mogąc uwierzyć własnym oczom. Ziemia była oszroniona, a z każdym kolejnym krokiem było coraz gorzej.

To co wcześniej wzięli za biały marmur lub inny budulec, okazało się… śniegiem, który przywierał do lekko nachylonych ścian oraz okrągłej kopuły budowli. Jakby się starał łotrzyk nie mógł znaleźć logicznego wytłumaczenia tego fenomenu.

Przezwyciężając chłód, stanął u podnóża krótkich schodów prowadzących na taras budowli. Ze swojego miejsca dostrzegał na tarasie dwoje drzwi, które jak odbicie lustrzane znajdowały się po lewej i prawej stronie budowli. Zaś tam gdzie stał, po jego obu stronach znajdowały się pomniki przedstawiające młodego mężczyznę o krótko ściętych włosach i drobnym wąsiku pod nosem. Stał on dumnie w długich szatach sięgających mu do stóp.

Budynek na pewien sposób przypominał mu kaplicę lub niewielką świątynię. A teraz musiał podjąć decyzję, czy aby na pewno chce zagłębić się w czeluści tej niezbadanej dotąd przez nikogo budowli.



Pech, Crilia, Raul, Erwin

Prawie nikt z obecnych w obozie nie zauważył zniknięcia Rupperta. Wszyscy skupieni byli bowiem na podążającej w ich kierunku postaci oraz pięcioosobowej grupie która wyszła mu jej na spotkanie. Czy to z grzeczności, czy z ostrożności Pech, Gloria, Crilia, Raul i Erwin woleli wyjść nieznajomemu na spotkanie. Ciężko było spodziewać się zagrożenia od strony jednej osoby, natomiast niewykluczone, że był to po prostu kolejny ocaleniec zagubiony w Nowym Świecie.

Jednak z każdym kolejnym krokiem, ich odczucia zdawały się zmieniać. Jakby instynktownie zaczęli sprawdzać dłońmi bronie, a ręka Erwina zaczęła krążyć niebezpiecznie blisko spustu kuszy. Wszystkich ogarnęła niezrozumiała aura przygnębienia i złości, która z daleka emanowała wędrowca. Będąc około dwustu jardów od niego przystanęli, uświadomiwszy sobie, że nie mają do czynienia z przychylną im istotą.

Z ust Pech wydarł się krzyk przerażenia, zaś cała reszta oniemiała niedowierzania. W miejscach gdzie ubrania postaci były porozdzierane, mogli dostrzec bladą, przyległą do kości skórę. Nie trzeba było geniusza, by zrozumieć, że nie mają do czynienia z żywą istotą. Jednak nie to przeraziło ich najbardziej. Nieumarły na moment zatrzymał się, a jego długie, postrzępione brązowe włosy, dotąd przysłaniające twarz, rozwiał powiew wiosennego wiatru. Wszyscy dostrzegli znajomą, choć równocześnie bardzo zmienioną buzię półelfki. Tak, to była Anna.

Śmiałkowie przez kilka chwil czekali w napięciu, pogrążeni w uczuciach przerażenia i niezrozumienia. W jednej chwili martwe oczy byłej towarzyszki rozjarzyły się czerwonym blaskiem. Pech ponownie krzyknęła i niemal upadła na ziemię uderzona uczuciem niewysłowionego terroru, którym zaatakowała ją Anna. Chyba tylko cudem udało jej się nie stracić zmysłów. Nie był to jednak koniec.

Z ust nieumarłej wydarł się wrzask wściekłości.
 
Hazard jest offline  
Stary 13-01-2017, 08:10   #97
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Xandros czuł, że pozostawanie w tej jaskini nie będzie zbyt mądre. Szczególnie mając w pamięci odległe dymy, które widział poprzedniego dnia na horyzoncie.
Długo namyślał się, co robić dalej. Zaczął kompletować swój sprzęt - broń, księgę magii, ekwipunek. Z obozu zabrał też dwie suche racje żywnościowe i dosyć wody, aby starczyło na dwa dni. W płócienną torbę włożył tyle strzał pozostałych po goblinach ile tylko zdołał.
Podniósł rękę do czoła, lustrując horyzont. Zwiadowcy wyszli jakiś czas temu, i nie było sensu ich gonić. Ruszył na północ, w stronę terenów goblinów, zamierzając zbadać tajemnicze monolity, które znaleźli z Raulem. Być może dowie się czegoś, co pomoże ludziom w ich wędrówce, lub chociażby pozwoli na dłużej odwlec nieuniknione. Odwrócił się jeszcze przed wyjściem w stronę obozowiska. Dziewczynka, ta od psów pomachała mu na pożegnanie.

Xandros czuł, że to najpewniej źle się skończy. Nie czuł więzi z tym światem i lepsze było jednak działanie niż bezczynność.
 
Asmodian jest offline  
Stary 17-01-2017, 17:37   #98
 
Nortrom's Avatar
 
Reputacja: 1 Nortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputacjęNortrom ma wspaniałą reputację
Po trupach do Pech

- Co do kurwy nędzy? - W odruchu na nieoczekiwane zagrożenie Erwin zadziałał. Naładowana kusza powędrowała do ramienia a chwilę później dłoń zacisnęła się na mechanizmie spustowym. Podczas gdy podświadomość miała nadzieję, że los odpowiedzialny za jego umiejętności strzeleckie w tym świecie postanowił mu odpuścić i może tym razem da się szkaradztwo zatłuc na dystans.

- A mówiłam, żeby ją zdjąć, uciąć głowę i pochować! - mruknęła do Erwina Crilia. Powoli szykując się do strzału mruczała słowa modlitwy.

- Nie ucięliście? - spytał zaskoczony Raul, w duchu przeklinając głupotę towarzyszy, których nie nauczyły smutne zdarzenia, jakie rozegrały się tuż po trafieniu do tego świata.

Starannie wycelował, po czym strzelił do nieumarłej, gdy tylko ta znalazła się w zasięgu strzału. Sięgnął po kolejną strzałę i cofnął się o parę kroków. Miał zamiar powtarzać to działanie tak długo, jak długo się da, a potem sięgnąć po miecz - spadek po giermku.

Pech nie zachowała takiego spokoju, jak inni. Spanikowała kompletnie, gdy zmora ponownie zawrzeszczała. Zaczęła uciekać, przeklinając w duchu wszystkie myśli, które skierowały ją na to spotkanie.

W chwili kiedy Pech odwróciłą się, by panicznie ruszyć do ucieczki, wycie dawnej towarzyski przerodziło się we wściekły krzyk.

- PECH! - Jej głos w niewielkim stopniu przypominał ten sprzed śmierci. Teraz brzmiał nienaturalnie gardłowo, wywołując u wszystkich jeszcze większe przerażenie.

Usłyszawszy swoje imię, dziewczyna popędziła nie oglądając się za siebie, pozostawiając towarzyszy samych z upiorem. Ten zareagował na to błyskawicznie. Wprawdzie Anna nie była już tak samo szybka jak kiedyś, jednak rzuciła się pędem w stronę śmiałków. Nawet strzała i bełt posłane przez Raula i Erwina nie zdołały zwolnić jej pędu. Udało się to dopiero Glorii, która wyszła jej na spotkanie z długim, dwuręcznym mieczem.

- Z DROGI! - ryknęła Anna, rzucając się wojowniczce do szyi. Blade, pazurzaste ręce zawiesiły się na gardle Glorii i z nadnaturalną siłą zaczęły miażdżyć jej krtań. Twarz wojowniczki zrobiła się purpurowa, jednak ostatkiem sił zdołała unieść miecz i z impetem werżnąć go w ciało półelfki. Anna zawyła i z zachwiała się. Przez chwilę wyglądało, jakby miała upaść, jednak jakaś przeklęta moc sprawiła, że tak się nie stało.
Naciągając łuk, Crilia oceniła, że ma duże szanse na trafienie Glorii. Ta jednak nie miała dużo czasu, więc pozostało wybrać pewnym uduszeniem, a możliwym trafieniem. Wybór był prosty. Kapłanka wypuściła strzałę w kierunku Anny. A przynajmniej miała taki zamiar, bowiem w ostatniej chwili cięciwa pękła, pozostawiając kapłankę bez głównej broni.
Raul dość szybko pojął, że wycofanie się było korzystne dla niego, ale zdecydowanie mniej korzystne dla Glorii, która właśnie umierała w łapskach nieumarłego stwora. Dobiec z mieczem już by nie zdążył, dlatego też ponownie strzelił do tego czegoś, co kiedyś było Anną. Po strzale sięgnął po miecz.

Strzała, bełt, dwuręczny miecz. Normalny człowiek powinien już nie żyć, normalny człowiek powinien nie żyć już wcześniej, pozostało jedno wyjście.
- Porąbię cię na kawałki! - szczerze oznajmił Erwin odrzucając kuszę na rzecz nadającego się do rąbania miecza i mniej w tym pomocnej tarczy.
Nieumarła ponownie zawyła ze wściekłości. Wcześniejsze cięcie Glorii niemalże przecięło ją w pół, jednak jakimś cudem Anna nadal stała na nogach. I co gorsza, zdawała się nie stracić nic z wcześniejszej siły. W pewnym momencie oczy Glorii rozszerzyły się ze zdziwienia. Zaczęła krzyczeć, nie odwracając się do reszty:

- Ej! Uważajcie do chuja. Ona…

Nie zdążyła dokończyć. Anna jak wściekły pies ponownie rzuciła jej się do gardła. Ręce nieumarłej zacisnęły się na szyi Glorii ze zdwojoną siłą. Strzała Raula trafiła w ramię upiora, jednak to jedynie bardziej ją rozzłościło. Wojowniczka próbowała ponownie ciąć, jednak nagle siły od niej odeszły. Nie była w stanie podnieść wielkiego miecza. Broń upadła pod jej nogami. Kiedy Erwin był już tylko kilka metrów od nich, do jego uszu doszedł nieprzyjemny dźwięk łamanych niczym gałązki kości. Kobieta upadła u stóp potwora.
Rozwścieczony wojownik zamachnął się, lecz Anna z dziką zwinnością uchyliła się przed ostrzem. Zaraz wyciągnęła ręce w kierunku jego szyi, kiedy strzała Raula świsnęła znad ramienia Erwina i trafiła ją w pierś odrzucając do tyłu na ziemię. Znieruchomiała.

Pech ze zgrozą obserwowała wszystko, chowając się za drzewem, praktycznie tak samo, jak podczas polowania na niedźwiedzia. Tym razem jednak nie było nic, co mogłaby zrobić. Nie potrafiła walczyć, nie miała żadnego przydatnego zaklęcia, mogła jedynie patrzeć, jak życie uchodzi z Glorii.

Crilia ze smutkiem spojrzała na swój zepsuty łuk. Służył jej wiernie od dawna, a teraz odszedł. Podobnie jak Anna i Gloria.
- Utnijcie im głowy i wracajmy. Nic tu już po nas. - zarządziła krótko.

Ale mądra rada, pomyślał z ironią Raul.
- A kto jej przedtem nie odciął? - zapytał ze średnią uprzejmością. - Może sobie zapisać na konto następnego trupa.

Mając tego wszystkiego dość Erwin usiadł obok teraz dwóch nie ruszających się trupów.
- Powinniśmy – przerwał nie chcąc kontynuować, spojrzał w odległe morze. - Powinniśmy zabrać z ciał wszystko co przydatne, jesteśmy w zbyt złej sytuacji by pozwolić sobie na zbytnią ilość moralności i powinniśmy pochować zmarłych albo polecić duszę bogom, jeżeli w tym świecie nasi bogowie istnieją. Jebane dwa kroki. - Splunął w kierunku truchła Anny i spojrzał na ciało Glorii. - Moja wina, przepraszam.

Crilia skrzywiła się na pytanie Raula. Ostatecznie była osobą, która chciała odpowiednio zająć się ciałem Anny, gdy tylko je znaleźli.
- Chciałam odciąć jej głowę, ale wisiała za wysoko jak dla mnie. Inni nie chcieli pomóc ze ściągnięciem ciała. - odpowiedziała mierząca trochę ponad półtora metra pół-drowka.

Gdy Raul wyciągnął miecz, rozległ się krzyk czarodziejki.
- Stój! Nie!
Magini zaczęła biec w jego stronę, prawie przewracając się po drodze o własne nogi.

- A to niby dlaczego? - Raul na moment opóźnił cios.

- Ona jeszcze żyje! - dziewczyna doskoczyła do ciała Glorii i przytuliła jej głowę do siebie, nie zważając na rozlaną wszędzie krew. - Wstań! Nie umieraj!

Raul uniósł oczy ku niebu, po czym odciął głowę Annie, chociaż uważał, że do tego zadania bardziej by się nadawał kat i jego topór.

- Zaraz się przemieni w nieumarłą, a wtedy i ty stracisz życie - rzucił pod adresem Pech.

- Nie! Ona się nie zamieni! Nie zamieni... - pochyliła się nad ciałem i zaczęła szlochać.

Raul przez chwilę zastanawiał się, czy lepiej nie walnąć magiczki w głowę, związać, a potem dokończyć katowską robotę, ale postanowił jeszcze chwilę poczekać.

- Daj się dziewczynie wypłakać co innego może zrobić po tym jak nas tu lekkomyślnie zaciągnęła, w kilka minut trup nie ożyje. - Nie wykazując większej ochoty do wysiłku, Erwin skomentował całą sytuację.

Czekali na Pech chwilę, kolejną, jeszcze jedną... Ta jednak wciąż klęczała, trzymając Glorię. Przynajmniej przestała płakać.

- No i...? - Raul spróbował przerwać jej zadumę. - Żyje?

- Taak
- Raul usłyszał odpowiedź, jednak nie stamtąd gdzie się spodziewał. Wszyscy odwrócili wzrok i spojrzeli na odciętą głowę Anny, która… otworzyła oczy! Te ponownie rozjarzyły się przerażającym blaskiem. Wszystkich ogarnął niedający się opisać terror i groza.
Tymczasem ręce Anny, sięgnęły po oddzieloną od ciała głowę. Włożyła ją na swoje miejsce, a ciało zaczęło się zrastać.

Wszyscy zginą i będzie to jej wina. Jej i nikogo więcej. Anna powróciła z zaświatów wyłącznie po to, żeby ją ukarać i wyglądało na to, że żadna fizyczna siła nie była w stanie jej powstrzymać.
- Przepraszam! - wykrzyczała przez łzy. - Przepraszam... - padła na ziemię przez nieumarłym mścicielem.

- Nie przebaczysz mi... ale... oszczędź ich... nie chcę, żeby ktoś więcej umierał przeze mnie...

Spojrzała prosto na Annę. Po policzkach czarodziejki spływały łzy, mieszając się z krwią Glorii, zaś w jej oczach rodziła się desperacja.
Trup raz zabity wstaje znowu. Erwin potrzebował zbyt długiej chwili by opanować nerwy, sięgnął po uzbrojenie, broń nie chciała dobrze leżeć w dłoni więc zacisnął ją najmocniej jak potrafił i udał się w kierunku trupa, po drodze spróbował rzucić Pech za siebie.

- Zabiłaś jedną z nas więc zabiję cię tyle razy aż przestaniesz się ruszać. - Krzyknął rzucając się na wroga, celując w jeszcze miał nadzieję nie zrośnięty do końca kark.

Widząc atakującego Erwina Crilia wyciągnęła swoją włócznię i zaatakowała nią Annę. Miała nadzieję, że dzięki wbitej włóczni będzie mogła trzymać trupa na dystans lub chociaż przygwoździć.

Odcięcie głowy to za mało?
Raulowi zdecydowanie nie spodobało się to, że nawet tak skuteczna do tej pory metoda zawodzi, miał jednak nadzieję, że kolejne odrąbanie głowy, a potem umieszczenie jej bardzo daleko, lub nawet spalenie, wreszcie zakończy się sukcesem.

W słowne spory z ożywającym truposzem nie miał zamiaru się wdawać, zaatakował 'Annę', mając zamiar rozwalić jej głowę.
Jednak niewiele zabrakło, by stało się coś zupełnie odwrotnego.
Wojownicy natychmiast zasłonili płaczącą Pech, przyjmując na siebie wściekłość nieumarłej. Ta tym razem jednak nie miała tyle cierpliwości co przedtem.
- Z DROGI! - ryknęła, skacząc ku pierwszej osobie, która nawinęła jej się pod rękę. A tą osobą był Raul. Równocześnie udało jej się ominąć cięcie Erwina, który jedynie przeklął swoją nieporadność.
Raul również próbował ciąć, jednak Anna była zbyt szybka. Przewróciła go na ziemię i zacisnęła swój chwyt na jego gardle. Wojownik poczuł jak odpływa. Świat zaczął blednąć. Przerażała go myśl, że ostatnią rzeczą jaką zobaczy na tym świecie, będzie twarz nieumarłej, na tle błękitnego nieba… Chłód ogarnął jego ciało. Jeszcze moment i...
I wtedy nagle uścisk osłabł, a Raul odetchnął zaciągając się powietrzem. Anna ponownie leżała na ziemi, tym razem z włócznią wbitą w ramię. Crilia odetchnęła z ulgą. Trup ponownie znieruchomiał. Tylko na jak długo?

- Szybko, porąbcie ją kawałki! Część z nich weźmiemy i spalimy, żeby nie mogła znów się poskładać! - ponagliła zebranych Crilia, której nerwy tego dnia były już na wyczerpaniu.

- Nie! Przestańcie! - Pech chwyciła za włócznię Crilii.

- Dość tych wygłupów! - krzyknął Raul podnosząc się z ziemi. - Przyjaciółka ożywających truposzy? - spytał, po czym zadał cios, mający na celu pozbawienie truposza ręki.

- Ona wróci! Nie chcę żyć w ciągłym strachu, że ona wróci! Nie móc zmrużyć oka w nocy! - czarodziejka krzyczała na całe gardło. - I nie chcę też, żeby ktoś zginął jak Gloria...

Erwinowi nie trzeba było powtarzać, szybko odciął trupowi głowę. Chcąc równie szybko uniemożliwić jej ponowne złączenie się z ciałem, delikatnie ją podrzucił, obserwował jak spada i gdy była na odpowiedniej wysokości, Erwin kopnął głowę wysyłając ją parabolicznym lotem przed siebie. Następnie pośpiesznie zabrał się za pomoc w ucinaniu kończyn górnych.
Rzuć się na miecz, pomyślał Raul, nie przerywając działalności polegającej na odrąbywaniu rąk i nóg.

- Lepiej żyć nadzieją, że jednak nie wróci - odparł Raul. - Tak cię polubiła, czy ma jakiś inny powód?

Pech popatrzyła na masakrowane zwłoki. Milczała przez dłuższy czas, nie odpowiadając na pytanie.
- Nie wiem...

- No to dlaczego sądzisz, że wróci, i to ciebie będzie szukać?
- spytał.

- Bo... wołała moje imię...

Na taki argument Raul nie potrafił odpowiedzieć. Wypowiedziane imię to nie powód ataku, tylko najwyżej cel.
- To nie dowód, że wróci.

- Ale już raz wróciła... i wróci ponownie...

- Mówisz tak, jakbyś wiedziała, co to za stwór
- powiedział Raul, próbując oczyścić ostrze miecza z resztek truposza.

Wojownik był bardzo oschły w stosunku do Pech. Inaczej wspominała chwilę, kiedy znalazł ją pod drzewem w pierścieniu zlodowaciałej trawy. Nie była jednak teraz pora nawet na odrobinę czułości, nawet Crilia ignorowała czarodziejkę; pewnie była równie na nią zła, co pozostali.

- Ten... ten nieumarły ma cząstkę pamięci Anny i... i nie da się go zabić, a przynajmniej ja nie wiem jak to zrobić.

- No to mam pomysł. - Raul uśmiechnął się, nieco krzywo. - Ty go zamrozisz, a potem go umieścimy wewnątrz jakiegoś lodowca. Wieki miną, nim się wydostanie z takiego więzienia.

Pech w odpowiedzi jedynie popatrzyła zdziwiona, nie wiedząc, o co mu chodziło.

- Robisz to nieświadomie? Zamrażasz? - spytał zaskoczony Raul, za późno sobie uświadamiając, że to nie czas i miejsce na takie wspominki. - Potem porozmawiamy.

- Jak będą kawałki leżeć oddalone od siebie to się chyba nie zrosną? - spytał Erwin.

- Ostatnim razem dała radę ruszać rękoma mimo odcięcia głowy. - odpowiedziała Crilia.

- Ale musiała przyłożyć głowę do ciała by zaczęła się zrastać. - Erwin podzielił się obserwacją. - Więc niech się same kończyny ruszają bez reszty, chyba nic nie zrobią?

- Mogą spróbować doczołgać się do ciała? - zapytała z niekrytym sarkazmem pół-drowka. - Wtedy się zrosną i ruszą po głowę. Spalmy wszystko, nie będzie już problemu.

- I rozsypmy na cztery strony świata czy wrzućmy prochy do morza? - Erwin postanowił dopytać patrząc na pocięte zwłoki. - Będę musiał znaleźć głowę.

- Jedno i drugie - stwierdził Raul.

- A może dać psom na pożarcie? Słyszałem o różnych rzeczach ale by przetrawione coś wróciło do życia to nie. - Erwin oddychając już spokojniej podrapał się po głowie i przygwoździł mieczem trupa do ziemi. - Dla pewności.

- Rób jak uważasz, ale nawet nie próbuj dawać ciała Anny mojej Keks. - odpowiedziała mu Crilia.

- To spalić, oblać święconą wodą, część wrzucić do morza, część zakopać a część rozsypać na wiatr? - zaproponował Erwin. - Zaczyna brakować mi pomysłów.

- Nie rozpędzaj się zbytnio - ostrzegła go kapłanka.

- Za późno. - Erwin odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Ale jako kapłanka, wiesz co z tym zrobić, masz lepszy pomysł?

- Nie jestem kapłanką boga śmierci lub innego podobnego bóstwa. Nieumarli to nie moja specjalność. Może któryś z pozostałych kapłanów jest bardziej kompetentny w tej kwestii? - zasugerowała Crilia.

- Zgaduję, że Nathan byłby za spaleniem, ma do tego pociąg. - Wojak podrapał się po brodzie, zastanawiając się nad zagadnieniem. - Resztę można by spytać, może Xandros by wiedział?

- Warto zapytać gdy wrócimy. Oh, nie zapomnijcie porąbać ciała Glorii. Tak na wszelki wypadek. - dodała kapłanka.

- Lepiej nie podsuwajcie Nathanowi pomysłów z ogniem - wtrącił się Raul. - A nuż wpadnie na pomysł, by nie ograniczać się do jednego przypadku. I lepiej nie mówić nikomu o szczególnych zainteresowaniach Anny.

- Biorąc pod uwagę, że martwi powracają może powinniśmy zmienić nasz zwyczaj pogrzebowy i palić wszystkich zmarłych? Bez wyjątku. - Erwin delikatnie zahaczył o inny temat.

- To dobry pomysł, ale musimy też rozszerzyć przygotowania do spalenia z odrąbania głowy na porąbanie na kawałki. Nie chcę mieć powtórki z dzisiejszego dnia… - westchnęła ciężko kapłanka.

- Chyba nikt nie chce. - Erwin przyjacielską poklepał kapłankę po ramieniu po czym wskazał na Pech. - A ty nie próbuj takich numerów! Gloria umarła dla ciebie, Raul prawie zginął, ani się waż marnować ich poświęcenia na samobójstwo!

- Ja? Ja... - czarodziejka chciała zaprotestować, ale szybko zgasł w niej zapał i zamiast tego, wlepiła wzrok w ziemię.

- Tak, ty. Walczyli dla ciebie. Mogliśmy cię oddać, bo ciebie chciała? Mogliśmy. Nie zrobiliśmy tego, bo swoich się nie zostawia. Więc uszanuj ich poświęcenie i nie daj się głupio zabić. - Erwin wzruszył ramionami. - Trzeba żyć i iść naprzód bo w sumie nic innego nie mamy.

- Erwin ma rację. Któregoś dnia znajdziesz sobie kogoś, założysz rodzinę i zestarzejesz się. Ale żeby tak się stało musisz żyć, nie możesz się poddać. I nie myśl, że tak łatwo cię zostawimy, jesteś jedną z nas. - powiedziała Crilia i przytuliła Pech, delikatnie głaszcząc ją po głowie, dokładnie tak samo jak podczas pocieszania swojej młodszej siostry, gdy ta jeszcze żyła. - I nie strasz mnie tak więcej. - szepnęła do ucha młodszej dziewczyny.

- Wyprawianie się na własną rękę na tamten świat nie ma sensu - powiedział Raul. - Poza tym znalazłoby się kilka osób, którym by było ciebie żal.
- Zabieramy... te kawałki.. ze sobą, do pozostałych, czy tutaj rozpalimy ogień? - zmienił temat.

- Jeśli mamy coś czym możemy rozpalić ogień tutaj to zróbmy to tutaj. Jeśli nie to zabierzmy je do pozostałych, żeby nie marnować czasu. - zaproponowała pół-drowka. - Zaraz po rozpaleniu ognia zajmę się twoimi ranami. - dodała po chwili.

- Ja mam krzesiwo... - Pech wyciągnęła dłoń z hubką i krzesiwem.
 
__________________
"Alea iacta est." ~ Juliusz Cezar
Nortrom jest offline  
Stary 22-01-2017, 23:51   #99
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację


Xandros

Decyzja o wyruszeniu na samotną, a być może i samobójczą misję, przyszła elfowi niespodziewanie. Towarzysze, którzy wyruszyli przodem na zwiad, dopiero wieczorem mieli przekonać się o zniknięciu Xandrosa. Jednak wtedy był on już wiele mil od nich. Sam z dzikim, niebezpiecznym światem, który znał tysiące sposobów na uśmiercenie nieostrożnego podróżnika. Elf jednak wierzył w swoje zdolności i wierzył, że kiedyś ponownie ujrzy grupę ocalonych, z którymi spędził ostatnie dni.

Wędrówka minęła mu o dziwo całkiem spokojnie. Przejrzysta pogoda sprzyjała rozeznaniu w terenie, ustrzegając go przez beznadziejnym błądzeniem po leśnym gąszczu. Elf szybko odnalazł trasę, którą kilka dni wcześniej podążał wraz z Raulem. Później już odnalezienie ruin przyszło mu bez większego problemu.

Ponownie wyszedł na niezalesioną przestrzeń, pośród której walały się szczątki nieznanej mu cywilizacji. Tak jak wcześniej, panował tu niezwykły spokój.

Zbliżywszy się do monolitu, Xandros stanął przed ważną decyzją, która zaważyć mogła nieodwracalnie na jego losie.



Raul, Erwin, Crilia, Pech

Prowizoryczny stos zapłonął, wznosząc w powietrze dym i zapach palonego ciała. Spoglądając na czerniejące, zmieniające się w popiół zwłoki, śmiałkowie zaczęli zastanawiać się, jak do tego doszło? Czy za plugawym zmartwychwstaniem Anny stał ten nieznany im świat, czy może osoba trzecia mieszała w tym palce? Melancholia i ponura atmosfera sprzyjała rozmyślaniom, a w tej chwili mieli nad czym się zastanawiać.

Stróżowali tak nad ogniem, aż ostatnie fragmenty ciał nie spopielały i zamieniły się w proch. Ze smutkiem w sercach zwrócili się w drogę powrotną do reszty grupy, który ze zniecierpliwieniem czekała na wyjaśnienia. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Zaś w chwili kiedy zetknęło się ono z linią horyzontu, wszystkich ponownie ogarnęła trwoga. Smuga czarnego dymu ponownie uniosła się ku niebu. Tylko tym razem zdawała im się większa.

- Jest już blisko - stwierdził Pleufan, wychodząc naprzeciw śmiałków.

Niechętnie musieli się z tym zgodzić. Dystans między nimi, a nieznanym zagrożeniem drastycznie zmalał. Musieli zacząć przygotowywać się na najgorsze.
 
Hazard jest offline  
Stary 25-01-2017, 12:56   #100
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
Kolekcjoner klątw

Trząsł się. Nie był pewien czy z zimna czy może ze strachu. Ruppert liczył raczej na inny rodzaj budowli. Ta przypominała kaplicę a te niekoniecznie dobrze kojarzyły się łotrzykowi. W dodatku ta wszechobecna zmarzlina. O co tu właściwie chodziło? Ciekawość popchnęła go do przodu ale ostrożność kazała mu obejść budynek. Na zmarzniętej trawie może był wstanie dostrzec jakieś ślady czyjejś obecności? Ale nie o to mu do końca chodziło. Chciał sprawdzić co kryje świątynia ale być może istniał na to inny sposób niż wejście frontowymi drzwiami?
Nie mylił się. Obszedłszy ośnieżoną, pozbawioną okien budowlę, Ruppert natrafił w końcu na tylne wejście. Były to spore drzwi, odrobinę tylko mniejsze od tych z przodu. Odkrycie to zadowoliło łotrzyka, jednak z każdą kolejną chwilą, zaczął odczuwać dziwne obawy. Nie mógł być pewny, czy to jego instynkt, czy może jakaś inna siła na to wpłynęła, ale nagle ogarnął go nie dający się opisać słowami niepokój.
Chłód wokół niego wzmógł się. Ciarki przeszły go po całym ciele. Przydałyby się grube buty i jakieś futro. Ruppert był chudy jak szpak i mróz bardzo mu doskwierał. Dlatego nie zamierzał tak stać jak posąg i zamarznąć pod tą świątynią. Nie miał jednak odwagi aby wejść tylnymi drzwiami. Liczył, że znajdzie jakieś okno przez które zobaczy co jest w środku. Zostawił tylne drzwi i ruszył z powrotem do głównego wejścia.
Ogromne posągi, przenikliwy mróz, tajemnicza świątynia. Ruppert poczuł lęk. Był sam. Jednak to tylko budowla a on był dużym chłopcem. Ostrożnie spróbował wejść do środka. Proste to jednak nie było. Okazało się bowiem, że drzwi były tak zmarznięte, że nie chciały się otworzyć.
Odmrażając sobie ręce, Ruppert zebrał w sobie całą siłę i szarpnął za metalową klamkę. Łotrzyk nie należał do najsilniejszych osób na świecie, jednak pragnienie odwiedzenia starożytnych ruin dało mu energię. Zamarznięte drzwi puściły i otworzyły się z głośnym hukiem… Ostrożne to to może nie było, jednak przynajmniej udało mu się dostać do środka.
Promienie słońca z zewnątrz przedarły się do wnętrza komnaty. Rupperta natychmiast dotknął zimny powiew. Pomieszczenie było całe w śniegu. W narożnikach tłoczyły się zaspy, a ściany pokrywał biały puch, który uniemożliwiał odczytanie wyrytych na nich symboli. Zaś samo centrum komnaty zajmowała spora okrągła konstrukcja, która przypominała studnię.
Pomieszczenie przynajmniej było puste. Żadnego goblina, wilka czy innego stworzenia czyhającego na jego życie. Przynajmniej tak się wydawało na pierwszy rzut oka. Chłopak otulił się szczelnie tym co miał na sobie. Prosta skórzana przeszywnica. Mimowolnie zaczął szczękać zębami i cały dygotać.
Studnia była celem. Celem, który ostrożnie ominął szerokim łukiem. Obszedł budowlę ostrożnie przyglądając się szczegółom konstrukcji.
Ruppert co prawda nie znał się na architekturze, jednak mógł być pewien, że wnętrze świątyni zostało zbudowane w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie widział na oczy. Jednak po chwili obserwacji, doszedł do wniosku, że do końca nie ma racji. Widział bowiem wcześniej coś podobnego. A mianowicie portal, którym dostali się do tego świata.
W kilku miejscach łotrzyk przetarł śnieg ze ścian, starając się odkryć co kryją wyryte na ścianach kształty. W wielu miejscach okazały się one pokruszone i wyniszczone przez czas, jednak udało mu się dotrzeć do jednego fragmentu, który wydawał się w dosyć dobrym stanie. Na ścianie wyryto scenę, na której przedstawiono dziewięcioro ludzi, pochylonych nad stołem. Ruppertowi przywodziło to na myśl, dowódców planujących ważny krok militarny, jednak ich szaty wcale nie wskazywały na to, że byli oni wojownikami. Być może na innych ścianach w budynku mógł znaleźć więcej odpowiedzi?
W tym pomieszczeniu jednak niczego więcej nie znalazł. Reszta ścian była zbyt zniszczona by cokolwiek odczytać, a pod śniegiem nie kryły się żadne skarby.
Łotrzyk spojrzał na zachodnią ścianę, z której odchodzi korytarz w głąb budynku. Z pewnością gdyby nie biały śnieg zalegający na podłodzę, cały budynek pogrążony byłby w kompletnym mroku. Dzięki niemu jednak mógł dostrzec nieco więcej. Kawałek dalej, zaraz na początku przejścia, znajdowały się drzwi po prawej stronie. Zaś korytarz po kilku metrach zdawał się skręcać na południowy-zachód.
Ominął studnie i ruszył w głąb pomieszczenia. Miejsce było okropnie zlodowaciałe. Ruppert przestał już czuć końcówki swoich palców mimo tego że miał na nich rękawice. Ten lód jednoznacznie kojarzył mu się z zamarzniętą sadzawką i Pech. On nie chciał znaleźć się w lodowatym objęciu a podejrzewał, że studnia może mieć takie właściwości.
Właściwie to miał już wychodzić. Czego tu właściwie mógł się spodziewać? Zlodowaciałe drzwi prawdopodobnie już dawno zdradziły jego obecność. Pytanie tylko komu? Budynek wydawał się pusty.
Idąc sam miał tą przewagę, że mógł się poruszać cicho i niepostrzeżenie. Mrok był na jego korzyść. Ostatnie dni bez wzroku nauczyły go polegać na słuchu. Idąc w głąb korytarza przystanął przy drzwiach. Wahał się przez chwilę nasłuchując ale ostatecznie ruszył dalej zostawiając zamknięte drzwi za sobą.
Po minęciu zakrętu, korytarz ciągnął się jeszcze przez kilka metrów. Po prawej stronie pojawiły się kolejne, zamknięte drzwi, jednak to nie one zwróciły uwagę Rupperta. W oddali dostrzegł bowiem jakąś tajemniczą, niebieską poświatę. Pragnąc poznania jej źródła, łotrzyk postąpił ostrożnie do przodu. Przeszedł kilka kroków, by stanąć w miejscu, gdzie korytarz rozszerzał się i wpadał do sporej wielkości komnaty.
Wtedy toteż dostrzegł źródło owego tajemniczego blasku. Ciarki przeszły go po plecach i to bynajmniej nie z zimna. Na środku komnaty stała bowiem czarna statua, z której jakby ulatywała niebieska energia. Nieruchoma postać przedstawiała wielkiego rycerza w czarnej zbroi. Nie trzymał on w dłoni jednak miecza, a będącą jakby przedłużeniem ręki spiralną maczugę. Widok ten napawał Rupperta niepokojem…
Który w jednej chwili przerodził się w niewysłowiony terror. Bowiem nieruchoma głowa statuy, w momencie odwróciła się w jego stronę. Pod wysokim, otwartym chełmem łotrzyk dostrzegł kościstą, czarną twarz. Z jego oczu i ust ulatywała niebieska energia.
- In… truz… - istota wycharczała z wielkim trudem. Zmysł Rupperta podpowiedział mu, że nadszedł czas na ewakuację.
Jeśli dobrze się orientował powinien teraz znajdować się po drugiej stronie lodowej kopuły. W komnacie w której znalazł się razem z czarnym rycerzem próbował dojrzeć drzwi, które wprowadzałyby go na otwartą przestrzeń. Dostrzegł je ale na drodze do nich czyhał na jego życie mroczny rycerz.

W jednej chwili blask pałający z oczu zjawy rozjarzyły się jeszcze mocniej. Serce Rupperta zadrżało. Nagle przez jego umysł przetoczyła się koszmarna wizja. Przez krótką chwilę dostrzegł w niebieskim blasku zastęp umęczonych dusz. Widział wiele istot, które padły ofiarą mrocznego rycerza, a ich duszę zostały pożarte i na wieki uwięzione w jego wnętrzu. Słyszał ich rozpaczliwe, pełne bólu zawodzenia krzyki. Widział wykrzywione w cierpieniu twarze. Jeszcze nigdy w życiu łotrzyk nie odczuł tak obezwładniającego lęku przed śmiercią.
Wizja jednak urwała się, pozostawiając po sobie spustoszenie w umyśle Rupperta. Chwila ta trwała jedynie sekundę, jednak łotrzyk wiedział, że przez wiele dni będzie odczuwał jej konsekwencje. O ile do tego czasu uda mu się przeżyć.
Odwrócił się błyskawicznie na pięcie i pomknął w stronę wyjścia. Słyszał, że istota ta podąża za nim, jednak nie miał odwagi ponownie na nią spojrzeć. Chciał jedynie stamtąd uciec. Uciec jak najdalej od tych przeklętych okrzyków, które nie chciały przestać rozbrzmiewać w jego głowie.
Nim się obejrzał, był już na zewnątrz. Nie wiedział jak długo biegł. Długo zajęło mu zorientowanie się, że nikt go już nie ściga. Jego serce wciąż łomotało jak oszalałe, a w głowie ciągle wybrzmiewały przeraźliwe głosy ofiar zaklętego rycerza.
Zmęczenie rzuciło go na kolana. Głosy w głowie położyły go na łopatki. Zwinął się w kulkę jakby chciał obronić się przed czymś co tak naprawdę było w nim. Płakał. Ale przecież uszedł z życiem. W końcu ten fakt przedarł się do jego świadomości. Podniósł się i przetarł załzawione oczy. Rozejrzał się próbując ustalić gdzie jest i gdzie pozostawił grupę. Musiał ich ostrzec…
Łotrzyk przez chwilę błądził spojrzeniem po okolicy, próbując wyłapać jakiś charakterystyczny punkt, który pomógłby mu odnaleźć się. Nie mógł dostrzec nigdzie grupy, jednak po chwili namysłu postanowił ruszyć ku morzu, a następnie iść wzdłuż plaży gdzie na pewno znalazłby łódkę. Postępując zgodnie z tym planem udało mu się w końcu dotrzeć do obozowiska. Nieco wcześniej dostrzegł smugę rosnącego na horyzoncie dymu.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein

Ostatnio edytowane przez Gerappa92 : 25-01-2017 o 13:04.
Gerappa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172