Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2017, 21:01   #130
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Colonsky był lekko zdziwiony obrotem spraw. Za bardzo nie rozumiał czemu jego koń został odprawiony przez Asyłbieka... czemu ten idiota chciał popełnić samobójstwo poprzez otrzymanie solidnego wpierdolu? Na to pytanie Frederick nie miał żadnej odpowiedzi, ale przecież wciąż ściskał swoją broń i gotów był stoczyć walkę z małym strażnikiem.
- Ech... - Colonsky westchnął patrząc na Asyłbieka po czym zaczął mówić podniesionym, zirytowanym głosem - ... na tych rejonach roi się od mutantów, więc nie mam, kurwa, pojęcia jak tu może grasować jakakolwiek banda banitów. Są tu ich jebane legiony. To raz. Dwa od ostatniej nocy wydawałoby się nieustannie zabijam jakieś pokraki - najpierw w lesie, potem w jakichś jaskiniach, potem... gdzie my, kurwa, właściwie się znajduję? No, na tej farmie też zabijałem. Wygląda mi to na jakąś rzeźnicką wycieczkę krajoznawczą. Nie mam nastroju na konflikty, więc schowaj ten miecz dopóki w ogóle jeszcze mam ochotę z tobą rozmawiać!

Jeżeli Kuczma niezluzuje pawiana i nadal będzie szedł na Colonskyego z wrogimi zamiarami (to znaczy w ogóle jeszcze będzie zbliżał się) to Frederick uzna go za jednego z mutantów i ubije jak psa.
 
Anonim jest offline