Luna z pomocą swoich skrzydełek nie miała problemów z wydostaniem się na zewnątrz. To zaledwie kilka metrów przeciskania się niedużym dla człowieka, ale całkiem sporym dla niziołki przejściem. Ziemia i kamienie ułatwiały wspinaczkę, a mróz sprawił, że osypywały się tak łatwo. Wyszła, stanęła na śniegu… i tyle z tego było.
Niewątpliwie nadal znajdowali się w górach. Niewątpliwie było zimno, a pokrywa śnieżna była tu większa niż przy wieży. Miała też świadomość, że gdzieś dookoła są górskie szczyty, ale w środku nocy nijak nie dało się ich zauważyć. Były też liczne iglaste drzewa, dziura prowadząca do tunelu znajdowała się w środku porastającego wzniesienie lasu. Do rana jednak nie było szans na dokładniejsze określenie ich pozycji.
Z pożytecznych rzeczy Lunie udało się ustalić, że gdyby pogrzebać w śniegu, to od razu przejście zrobiłoby się szersze. Patrząc z dołu nie widzieli więcej nieba właśnie przez zmrożony biały puch, nie przez ziemię. Nie trzeba było więc kopać, aby nawet Elvin mógł wydostać się na zewnątrz.