|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-01-2017, 17:23 | #71 |
Reputacja: 1 | - No dobrze... Ale rano? - zaproponowała Luna, choć gdy tak słuchała rozmowy towarzyszy to robiło jej się lepiej. W końcu pokonali potwora i wszystko skończyło się dobrze, prawda? - Żebym znów mogła latać i leczyć! - usprawiedliwiła się, choć nadal była trochę obolała. No i w sumie było późno, a oni mieli za sobą cały dzień wędrówki. Dobrze, że zdążyli chociaż zjeść! Na myśl o kociołku i jego zawartości porzuconej na żer obcych stworów Lunie zaburczało w brzuchu. - No to się lecę! - oświadczyła i zaczęła podlatywać i wspinać po gruzowisku. |
10-01-2017, 20:08 | #72 |
Reputacja: 1 | - Może rzeczywiście wracajmy - powiedział sir Elvin, rozglądając się wokół. - Wygląda na to, że ten potwór przepłoszył stąd wszystko inne, a same podziemia do rana nam nie umkną. Wyspani zaś będziemy bardziej uważni. Zastanawiam się tylko czy nie lepiej tu w podziemnej osadzie rozłożyć się obozem, ale myślę że to Panna Girlaen jako najbardziej w obozowaniu obyta powinna zdecydować. Rzekłwszy to ukłonił się dwornie tropicielce, co zapewne w wykonaniu kogo innego wyglądałoby kpiąco, ale to był Elvin.
__________________ Bez podpisu. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 10-01-2017 o 20:12. |
11-01-2017, 10:36 | #73 |
Reputacja: 1 | Luna z pomocą swoich skrzydełek nie miała problemów z wydostaniem się na zewnątrz. To zaledwie kilka metrów przeciskania się niedużym dla człowieka, ale całkiem sporym dla niziołki przejściem. Ziemia i kamienie ułatwiały wspinaczkę, a mróz sprawił, że osypywały się tak łatwo. Wyszła, stanęła na śniegu… i tyle z tego było. Niewątpliwie nadal znajdowali się w górach. Niewątpliwie było zimno, a pokrywa śnieżna była tu większa niż przy wieży. Miała też świadomość, że gdzieś dookoła są górskie szczyty, ale w środku nocy nijak nie dało się ich zauważyć. Były też liczne iglaste drzewa, dziura prowadząca do tunelu znajdowała się w środku porastającego wzniesienie lasu. Do rana jednak nie było szans na dokładniejsze określenie ich pozycji. Z pożytecznych rzeczy Lunie udało się ustalić, że gdyby pogrzebać w śniegu, to od razu przejście zrobiłoby się szersze. Patrząc z dołu nie widzieli więcej nieba właśnie przez zmrożony biały puch, nie przez ziemię. Nie trzeba było więc kopać, aby nawet Elvin mógł wydostać się na zewnątrz. |
13-01-2017, 10:50 | #74 |
Reputacja: 1 | Ta reszta nocy, która im pozostała, minęła we względnym spokoju. Wydrążone pod ziemią pomieszczenia istotnie posiadały kanały odprowadzające i doprowadzające powietrze, lecz jak się okazało, radziły sobie wyłącznie z bardzo niewielkim ogniem i dymem. Przez te wszystkie lata wymiana powietrza na pewno nie działała tak sprawnie jak kiedyś. Ale były też dobre wiadomości: nikt ich nie zaatakował. Pokonany potwór był chyba jedynym w tym miejscu, ale dla pewności i tak wystawili warty. Niewygodna posadzka i bliska obecność wiekowych szkieletów nie były idealne do spędzenia nocy, lecz zmęczenie wzięło górę i nawet Girlaen i jej lęki przed podziemiami nie dały rady oprzeć się kilku godzinom snu. Po przebudzeniu i przekąszeniu szybkiego śniadania, pierwszym do zbadania był mroczny tunel. Po oświetleniu go pochodniami, już taki mroczny przestawał być. Wzdłuż niego umieszczono kolejne pomieszczenia, kilka zamkniętych solidnymi drzwiami, które bez problemu pokonywały klucze dzierżone przez Elvina. To ludzkie schronienie jednakże wyraźnie nie było przeznaczone do ukrywania skarbów. Znaleźli zbrojownię - niemal opróżnioną, zapewne przez toczącą się wtedy wojnę, magazyn, nawet coś na kształt łaźni, gdzie ciągle po kamieniach płynęła powoli woda. I żadnych skarbów! Wreszcie dotarli do ostatniego pomieszczenia, kończącego całą tą odnogę podziemi. Drzwi do niego były uchylone, w środku dostrzegali kolejny zawał i delikatny prześwit. Nie wiało od niego, ale patrząc w górę dostrzegało się biel śniegu. Być może właśnie tędy do środka dostał się potwór. Przyjrzeli się komnacie. Okazała się być o wiele bogatszą i lepiej wyposażoną niż pozostałe w tym miejscu. Prawdopodobnie przygotowana dla rodziny królewskiej. Stało tu łoże szerokie na kilka dużych kroków. Duże meble. Ślady starych dywanów i skór wiszących na ścianach - obecnie ledwie strzępków. Nad łóżkiem ciągle wisiały skrzyżowane topory umiejscowione na herbie wilka. A na łóżku ciągle leżał nieduży szkielet. Pozostałości dziecka, nie starszego niż dziesięć lat. To miejsce od dawna nie było schronieniem, a grobowcem. Mieli już się wycofać, lub ruszyć do dokładnego przeszukania, kiedy szkielet podniósł się. Nie, nie szkielet. Duch, który na moment pojawił się dokładnie na pozycji ludzkich szczątków. Może wspomnienie? Bardzo przypominał te, które widzieli po tym, jak Luna zasiadła na tronie. Niziołka zresztą poznała tego ducha. To był chłopiec, którego król wysłał do warowni. Duch uniósł się, nagle jakby ich zauważając. Na jego niematerialnej twarzy pojawiło się zaskoczenie i strach i bez patrzenia na nic ruszył biegiem, przenikając przez drzwi i przez nich, stojących w przejściu. Wypełniło ich uczucie zimna, a duch nie zwalniał, pędząc w stronę głównego placu z posągiem. Kiedy za nim ruszyli, próbując nadążyć, zdołali tylko zauważyć jak wnika w statuę i tam znika. Kiedy zbliżyli się, ich ciała nagle wypełniło dziwne mrowienie. A chwilę później głowy wypełnił szept. Cichy, drżący, smutny szept słabej kobiety. ...uratujcie ich… pozwólcie odpocząć… złóżcie pozostałości… uwolnijcie… królewska krew… w kaplicy podniebnej twierdzy... Ostatnio edytowane przez Sekal : 13-01-2017 o 10:52. |
14-01-2017, 14:24 | #75 |
Reputacja: 1 | - Też to słyszeliście? - upewnił się Yetar, kiedy szepty w jego głowie ucichły, a on spojrzał na miny swoich towarzyszy. Potem przesunął swoje spojrzenie na tajemniczy posąg stojący na środku sali, w której stoczyli bój z potworem mającym chrapkę na Lunę. Podszedł bliżej i zaczął badawczo przyglądać się wszystkim szczegółom posągu, cicho mrucząc coś pod nosem. Szukał jakichś ruchomych elementów, może jakichś oznak, że nawet cały posąg dało się przesunąć, ukazując tajemne przejście podziemne, cokolwiek. Jeśli coś dało się ruszyć, to na pewno nie omieszkał tego zrobić. |
14-01-2017, 21:59 | #76 |
Reputacja: 1 | - Słyszałem kobiecy głos, jakby zza całunu, podobniem się czuł, gdy Stary Król przemawiał - sir Elvin wykonał na piersi symbol Torma Walecznego - Nasza ścieżka raz za razem krzyżuje się z drogami umarłych. Ale jakże może być inaczej, skoro chcemy dynastię wskrzesić i pokój w tej nękanej niepokojami krainie przywrócić? Tak czy inaczej godny to uczynek zmarłym pokój zapewnić, przeto i prośbie owej skłonnym przychylić ucha.
__________________ Bez podpisu. |
15-01-2017, 18:56 | #77 |
Reputacja: 1 | Girlaen popatrzyła posępnie na ścielące się wkoło szkielety. Tak jak i reszta słyszała słowa zza grobu, ale jak zwykle podchodziła do sprawy bardziej praktycznie: - Pogrzebanie takiej ilości szkieletów to praca dla armii, a nie dla czwórki niezbyt silnych osób. Po za tym nie mamy nawet jednej łopaty by się do tego zabrać, a zima i śnieg na zewnątrz raczej nie ułatwia zadania. - Stwierdziła posępnie. - Już prędzej mogłabym się podjąć tego złożenia królewskich szczątków w kaplicy, tylko właściwie gdzie ona się znajduje? Podniebna kaplica to może sugerować miejsce wysoko w górach. Myślicie że gdzieś tutaj jest to miejsce? A może to jest kaplica? Wystarczy przynieść tutaj ten dziecięcy szkielecik i złożyć u stóp posągu, tak jak ścielą się wszędzie i pozostałe? |
15-01-2017, 20:07 | #78 |
Reputacja: 1 | Przeszukiwanie schronienia-grobowca było przygnębiającym zadaniem, nawet dla Luny. Opowieści o bohaterach nie wspominały nic o lawirowaniu wśród morza zetlałych kości - no, chyba że były to kości ich wrogów. W każdym razie złowróżbne echo ich kroków i brak skarbów w końcu i Lunie skwasiły humor. Gdy zaś pojawił się duch chłopca niziołka aż podskoczyła z irytacji. - Mówiłam! Kompletny kretynizm! - wrzasnęła. - Żaden niziołek nie opuściłby swojej rodziny, dzieci, by bronić kupy kamieni. I co?! - machnęła ręką wokoło. - I zszedł mały królewic, i tyle mu z ratunku było! Tak to by choć samotnie nie umarł! - zżymała się. Dopiero słowa Gir sprawiły, że nieco się opanowała. - Król mówił o Twierdzy w Chmurach... nie... Chmurnej Twierdzy, jakoś tak. Pewnie to o to jej idzie. I na pewno nie o wszystkich, tylko o chłopaka; jego szczątki możemy wziąć, skoro Elvinowi tak zależy - mruknęła ponuro. Po wczorajszych przejściach wcale nie uśmiechała jej się wędrówka w towarzystwie szkieletu; nawet jeśli byłby w worku. A co jeśli ten duch co rano urządza sobie takie przebieżki?! - Skoro tak, to to tutaj byłby Fort Mogg? Nie za mały na fort? On miał leżeć gdzieś w okolicy? - spytała. Geografia nie była jej mocną stroną. - A gdzie w ogóle jest to całe Vast, które tak chcemy ocalić? Girlaen, słysząc pytanie Luny uśmiechnęła się rozbawiona, myśląc że mała niziołka żartuje, gdy jednak zorientowała się, że jej pytanie jest zupełnie poważne uśmiechnęła się jeszcze szerzej: - Vast to półwysep w Faerunie, czyli świecie na którym się znajdujemy, a my jesteśmy - tu zwiadowczymi mrugnęła do przyjaciółki - mniej więcej w południowo-wschodniej części tego półwyspu. - Aha... - mruknęła lekko speszona wyrocznia i udała, że skupia się na poczynaniach Yetara względem posągu. |
19-01-2017, 10:33 | #79 |
Reputacja: 1 | Sprawne dłonie Yetara obmacywały posąg omal jak żywą kochankę. Bardzo dokładnie i niemalże czule. Dziwne to było odczucie, bowiem statua z brązu wydawała się ciepła, miękka, prawie jak żywa. Pomimo tego twarda i nie do ruszenia. Kiedy sięgał już wyżej, na wysokości piersi tego niezwykłego posągu, ciepło i smutek wlało się w jego serce. Poczucie konieczności i nadzieja, zmieszane z niebywałą siłą i chęcią przetrwania. Wszystko to poczuł na raz, a trzymana przez wyrzeźbioną kobietę latarnia zachybotała się, a kula poruszyła. W jej środku pojawiło się mlecznobiałe światło, roztaczające wokół nie za mocną, lecz przyjemną aurę i rozświetlając najbliższą okolicę. Oba przedmioty stały się teraz dostępne i szybko znalazły się w dłoniach fetchlinga. Ciężko było powiedzieć, do czego mogła obecnie przydać im się ciężka, wykonana z metalu i nieotwieralna - póki co przynajmniej - latarenka. Kula umiejscowiona na szczycie laski dawała światło i ciepło, co same w sobie bez wątpienia było przydatne. Z drugiej strony, Yetar nie odnalazł żadnego tajnego przejścia. Nic się nie przesunęło, nie pojawiły się tajne drzwi. Podziemia były dokładnie takie same jak wcześniej. |
19-01-2017, 10:58 | #80 |
Reputacja: 1 | Yetar, kiedy już otrząsnął się z tych wszystkich doznań, opowiedział naprędce swoim przyjaciołom o wszystkich swoich odczuciach. No i nie mógł się napatrzeć na dającą światło kulę. Było w niej coś przyciągającego uwagę. - Nie mam pojęcia, do czego przyda nam się ta latarnia, ale czuję, że jest ważna - stwierdził i tylko dla zaspokojenia własnej ciekawości spróbował czy przyłożenie lśniącej kuli do latarenki coś zmieni. - Obecnie widzę dwa wyjścia - powiedział, kiedy przestał bawić się dwoma przedmiotami i próbować je ze sobą połączyć. - Albo wracamy na powierzchnię, zabierając ze sobą szkielet dziecka, albo jeszcze możemy dokładniej przyjrzeć się sypialni. W końcu ledwo co do niej weszliśmy, to od razu czmychnęliśmy za duchem do tego pomieszczenia. |