Av'Ren'Hin spędził cały ten czas w komorze z zamkniętymi oczami. Bynajmniej nie ze strachu. Nie podejrzewał gospodarza o drwiny. Choć nie oddaliło to chęci ukarania oprawcy, elf nabrał do tej pory przekonania, że ten liczy się ze swoimi słowami i dotrzymuje treści stawianych przed nimi zagadek. Dlatego też czuł się bezpiecznie.
Powód był zgoła inny. Wchodził do tunelu jako jeden z ostatnich. Widział jak jeden z ludzi, ten z którym rzecznik zaczynał przygodę w tych lochach, zostaje na zewnątrz. Może mu puściły nerwy, a może pomieszały zmysły... nie zasługiwał na śmierć. Z pewnością nie taką, którą zgotowało mu to pomieszczenie.
Elfi słuch jest czuły. Av'Ren'Hin ze zgrozą wsłuchiwał się w klekotanie robactwa, a potem w krzyki ofiar. Dopiero gdy wszystko ustało uświadomił sobie, że wstrzymywał oddech. Wraz ze szczękiem pierwszej z krat i głosami ocalonych, wypuścił głośno powietrze z piersi.
Spojrzał na brata i kiwnął głową. Wygramolił się z dziury przed Sor'Kane'm. Z pogardliwym wyrazem twarzy spojrzał na kobietę. Po chwili jednak grymas zamienił się w uśmiech. - Sądząc po tym jak marszczysz czoło, musiałaś nad tym myśleć przez całą wędrówkę po tych lochach. Gratuluję.
Schylił lekko głowę w jej kierunku, zaraz jednak spojrzał na resztki po ofiarach, a jego mina spoważniała. Dotknął otwartą dłonią czoła, potem ust i na końcu serca. Szeptem wypowiedział kilka słów, jakby do siebie.
Może jeden z tych ludzi okazał się być parszywcem, ale czy skazując ich na śmierć, sam również na nią zasłużył?
Ostatnio edytowane przez Jaracz : 12-01-2017 o 00:03.
|