Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2017, 13:02   #158
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Tong
Stojący przy drzwiach Tong usłyszał czyjeś kroki na korytarzu. Ostrożnie podszedł do drzwi i przyłożył oko do szpary. Ktoś szedł z przeciwnej strony, na razie widział tylko sylwetkę, ale luźny krok i pewny sposób bycia dały mu jasno do zrozumienia kto to. Osobnik wszedł w światło lampy. Tak, Tong nie mylił się.

John
Stojący na gzymsie usłyszał jak Jarek mówi:
- Słyszę, że wasz szef ma ciekawe hobby.
- Shang Tsung ma swoje sprawy, my mamy swoje
- odparł jeden z głosów - Pokaż jeszcze raz jak to się zakłada.
Chwile potem drzwi otworzyły się i rozmowa ucichła.
- Coś taki skrzywiony? - zapytał Jarek - Z nimi nie da się pożartować, myślałem że choć z tobą… Co jest?
- Słyszałeś ten krzyk?
- John poznał głos Kano - Shang wezwał młodą na dywanik.
- Szkoda, lubiłem ją
- mruknął Jarek. - dobra chłopaki, spadajcie. Jutro rano wrócimy do treningu. Weźcie karabiny, poćwiczycie sami… Nie, amunicję zostawcie.
Szczęk broni i szuranie kroków, w końcu drzwi zamknęły się. Brzdęknęło coś metalicznie, potem rozległ się odgłos nalewania cieczy. John przypomniał sobie, że od kilku godzin nie pił.
- Postaw naszych w pogotowiu, Sonya tu jest. Jax też. Mogą być i inni. - Powiedział Kano.
- A dobra wiadomość?
- Jax jest pod kluczem, a Sonya jutro wpadnie w pułapkę.
- Złapali Jaxa? Nieźle, nie wyglądają na rozgarniętych…
- Młoda go złapała.

Chwila ciszy. Wyobraźnia Johna pokazała obrazy jak rozparci w fotelach sączą chłodną gorzałę.
- Szkoda jej - powiedział Jarek - Najnormalniejsza z nich była. Mogło z niej coś wyrosnąć.

Tong
Przez szparę zobaczył jak trzech strażników z karabinami wychodzi z komnaty obok. Przeszli kilkanaście kroków i zaczęli bawić się karabinami. Widząc to Tong miał ochotę wyjść, ryknąć jak sierżant na bandę rekrutów i zabrać im te karabiny zanim sobie krzywdę zrobią.


Drachia
Czy to wina nawykłego do rozkazywania tonu czy też zaskoczenie, nie wiadomo. Ale zadziałało, na dzień dobry nie dostała z liścia za arogancję. Strażnik chwilę trawił niepasujący do siebie widok i ton, po czym wzruszył ramionami.
- To ci z ziemi? Mają komnaty gdzieś we wschodnim skrzydle.
Tyle to Drachia i bez niego wiedziała.
- Kończę o północy - poinformował ją strażnik - mogę cię potem… oprowadzić.
- Mam robotę, muszę do rana skończyć
- mruknęła Drachia - inaczej będzie źle ze mną.
Strażnik znowu wzruszył ramionami. Los służących mało go interesował, no chyba że w czasie wolnym…

Ruszyła do wschodniego skrzydła. Po drodze zebrała zjeby za jakieś niedociągnięcia. Najpewniej nabroiła poprzednia właścicielka wizerunku. Była ofiara, jak to mawiali na ziemi, molestowania. Po somatycznej reprymendzie danej posługaczowi zamknęła drzwi schowka, dając mu czas na zastanowienie się nad tym błędem.
W końcu dotarła na miejsce. Tym razem, zamiast strażnika zapytała służbę, która o dziwo była doskonale poinformowana. Lepiej niż Drachia się spodziewała. Dowiedziała się także, że zaraz będzie podawana kolacja gościom z królestwa Ziemi w gościnnej sali jadalnej.
 
Mike jest offline