Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2017, 01:21   #265
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Otworzyła gwałtownie oczy. Źrenice lśniły mocno jak w gorączce, lecz to nie choroba paliła jej ciało.
Powietrze wciskało się w jej rozchylone usta, a piersi ukryte pod kimonem unosiły się niespokojnie w krótkich, szybkich i.. gorących oddechach. Świt był szary i zimny, a mimo to oprócz chłodu przyprawiającego ją o dreszcze, czuła także jak lekko spocona jest jej skóra. Nie potrafiło to jednak ostudzić zionącego w niej ognia.

Mogłoby się zdawać, że to koszmar tej nocy nawiedził Leiko przeraźliwymi wizjami, pozostawiając ją tak samo zmęczoną jak przed zaśnięciem. Tymczasem powód okazał się być wyjątkowo.. upojny, aż na samo jego wspomnienie łowczyni figlarnie przygryzła dolną wargę.

Paskudna, mała miko. Tak sobie niecnie zaigrała ze swojej sojuszniczki i zapewne nawet nie zdawała sobie sprawy, co takiego zesłała na śpiącą kobietę. Maruiken nie miała w zwyczaju cieszyć się głębokim snem. W jej profesji nie można było sobie pozwolić na takie chwile nieuwagi, dlatego zawsze czuwała, gotowa zareagować na każdy dźwięk mogący zdradzać intruza. Ale nie tej nocy.
W zapomnianej przez resztę świata wiosce, pośród opuszczonych domów dawnych mieszkańców, łowczyni całkowicie zatonęła w ramionach trzech kochanków nawiedzających jej sen. A prawdą, do której przyznawała się samej sobie z pewną nieśmiałości, było to, że niekoniecznie ta wizyta napełniała ją.. rozdrażniona. Po części czuła się rozbawiona, co i rozochocona tą niespodzianką.

Nie nazwałaby siebie pruderyjną, ale też i nie wyuzdaną. Nie poszukiwała zaspokojenia na każdym kroku, nie każdą napotkaną osobę postrzegała jako potencjalnego kochanka lub kochankę, lecz czasem, gdy mogła sobie na to pozwolić, egoistycznie rozkoszowała się bliskością perełek o wyjątkowym kunszcie. Jak dla przykładu Sasaki Kojiro, przy którym nie było ni dnia, ni nocy bez pieszczot i wielbienia jej ciała. To powoli i wyrafinowanie, to znów drapieżnie, gwałtownie i głośno, bez powstrzymywania w sobie jęków uznania dla wzajemnych talentów.





Ale on był mężczyzną fascynującym na wiele sposób, pobudzającym w łowczyni nie tylko zmysły, również jej ciekawość i chęć poznawania jego smakowitych sekretów. Czyniło to z niego zniewalającą mieszankę, a takich nie spotykała często w swoim życiu. Bo i nawet nie powinna.
Najczęściej jej kochankowie nie byli tak wyjątkowi, jedynie kolejne sposoby na dotarcie do wyższego celu lub poznania cudzych sekretów. Bez pożądania, bez ekscytacji, bez ognia. Tylko bezwiedne, wyćwiczone ruchy, błogość drugiej strony. Fałsz. Maska. Jednak taka właśnie była zwyczajność Leiko.

Znała siebie, własne nawyki i przyzwyczajenia, wiedziała zatem gdzie szukać winy za te nocne wizje. Na pewno nie Ayame, ta była jeszcze zbyt młoda i niewinna, aby podsyłać swej sojuszniczce tak odważne obrazy. Także i własne pragnienia jak dotąd trzymała w ryzach swej dyscypliny, jednak.. miała poczucie, że coś się w niej zmieniło, odkąd jej wewnętrzna bestia objadła się energii pociech Sakusei. W tamtym momencie ta fala intensywnego doznania, jednoczesnej siły i słabości, braku panowania nad sobą, aż rzuciła kobietę na kolana. A choć ten wstrząs już dawno przeminął i nie czuła już takiego upojenia, to mocniej niż kiedykolwiek wcześniej czuła pod skórą oślizgłą obecność swej klątwy. Podniecona pochłonięciem takiej ilości mocy, teraz poszukiwała każdego sposobu na zaspokojenie swojego coraz to większego głodu. Bliskość kilku przystojnych mężczyzn dawała ku temu idealną okazję, nie istniało bowiem wiele przeżyć tak niezwykłych, jak uniesienie ciała i duszy w błogim spełnieniu. Dlatego ( między innymi, bo jej dawny partner i tak wyrósł na bardzo smakowity kąsek ) nie sposób jej było oprzeć się Yashamaru na dachu opuszczonej świątyni, dlatego zbliżenie z nim było tak.. gwałtowne i szaleńcze. I dlatego też podsunięta przez miko sugestia, przeobraziła się w tak wygłodniałe i wyuzdane wizje, czyniąc tych kilka nocnych godzin bardzo gorącymi.
Ah, z pewnością mogła sobie wyobrazić o wiele gorsze następstwa swej pochopności..

Sen pozostawił ją zbyt pobudzoną, by miała próbować zasnąć ponownie. A i przecież jeszcze miała pewne plany do wprowadzenia w życie przed opuszczeniem wioski i tymczasowego królestwa iluzji pajęczej Pani.
Zerknęła w bok. Kirisu leżał koło niej na tyle blisko, by podkreślić zażyłość pomiędzy nimi, lecz ciągle zachowując odpowiednią odległość, by jej nie urazić swoją nachalnością. Czy w snach widział swoją partnerkę atakowaną przez potwory w strojach chińskich mnichów? Czy śnił siebie, jak w blasku i chwale staje się bohaterem w jej oczach?

-Mój Płomieniu.. -wyszeptała, jednak nie doczekała się żadnej reakcji ze strony młodziana. Dalej słodko spał, może akurat śniąc o Leiko nagradzającej jego odwagę.
Nachyliła się więc ku niemu, by ustami znienacka zaatakować jego policzek w delikatnym pocałunku. Potem ciepłym oddechem połaskotała jego ucho, mrucząc – Mój Płomieniu.. podobno miałeś dla mnie jakąś niespodziankę..

Podziałało. Jej samozwańczy yojimbo otworzył oczy równie gwałtownie, co i ona zaledwie kilka chwil temu. A kiedy spostrzegł swą poranną marę w postaci łowczyni, to w jego źrenicach zapłonął ogień. Ani w głowie mu były dalsze sny.





* * *




-Gomen.. Kirisu-kun – wymruczała nareszcie kobieta głosem wskazującym na powrót myśli z dalekiego miejsca, do którego posłał ją widok kimona. Koniuszkami palców jednej dłoni wodziła wzdłuż ram dekoltu, ostrożnie i delikatnie, jak gdyby odrobinę mocniejszy dotyk mógł rozwiać odzienie niby poranną mgłę. Nie mogła pozwolić, aby tak obecnie ponury świat utracił coś równie zjawiskowego.

-Po prostu.. już dawno nie widziałam czegoś tak pięknego -z uśmiechem melancholijnym się ku niemu zwróciła, lecz tylko na krótki moment, nim znów w jej oczach zaczęło odbijać się srebro kimona -To niezwykłe, że taki cud uchował się tutaj pomimo całego zła, jakie nawiedziło tę wioskę.

Znała prawdę kryjącą się za każdą z tych nici i dobrze wiedziała, że to nie ręce byle wioskowego krawca były odpowiedzialne za stworzenie czegoś tak wspaniałego. Ciężkim także było uwierzenie, że przyczyniła się do tego setka maleńkich pająków, o wiele częściej wszak uosabianych z potworkami kryjącymi się pod łóżkami i w ciemnych kątach domów. Na pewno nie ze zdolnymi artystami.

- Piękna, przyznaję.- stwierdził Kirisu i z łobuzerskim uśmiechem spytał wesoło.- Przymierzysz?
Oczywiście przy nim i dając mu okazję do próby zdobycia jej przychylności do figli.

-Naprawdę sądzisz.. że powinnam? -Leiko zadała to niemądre pytanie, choć odpowiedź za bardzo była dostrzegalna w błyszczących oczach i prężnej postawie młodziana. Istnieli wprawdzie mężczyźni, ci będący mieszanką dobrego wychowania oraz własnej wstydliwości, którym taka sugestia nie przeszłaby nawet przez usta, lecz Płomyczek do nich nie należał. Nie był ani taktowny, ani cierpliwy, co tylko nadrabiał bezpośredniością. Próbował wykorzystywać każdą okazję, a tak słodkiej w szczególności nie potrafiłby sobie odmówić.
Odwróciła się ku niemu, przy czym lekko rozłożyła ręce ściągając spojrzenie kogucia na żałość noszonego przez siebie ubrania - Ciężko utrzymać na sobie coś tak pięknego w trakcie polowań. Przecież widziałeś co się stało z moim obecnym kimonem..

Widział, oczywiście. Widział więcej niż wypadało, a na co pozwalały rozdarcia materiału ukazujące biel kobiecej skóry.

-Hai… ale przecież.. nie polujemy na Oni.. w tej chwili. No i obronię cię przed wszystkim co by ci zagrażało.- rzekł butnie prężąc mięśnie w żarliwej próbie rozproszenia jej obaw. Których nie było wszak. Maruiken dobrze wiedziała, iż jest tu bardziej bezpieczna niż w jakimkolwiek innym miejscu ziem klanu Hachisuka, co było paradoksem samym w sobie, gdyż przebywali wszak wśród pajęczych youkai. Żarliwość jego zapewnień zresztą sama Leiko wzmacniała przyciągając jego spojrzenie do strategicznych obszarów swego ciała.

-Masz rację -przyznała łowczyni nie bez zadowolenia, a kiedy biel kimona znów zamigotało w jej oczach, dodała -A i okrucieństwem byłoby pozwolenie, aby taki skarb zmarnował się tutaj, wśród pająków, ne?
W pełnym elegancji geście uniosła ręce, dzięki czemu rękawy jej odzienia zsunęły się miękko, odsłaniając mleczną biel kobiecych nadgarstków. Pozorna drobnostka, żadna z ponętnych krągłości. Ale czyż nie był ekscytujący każdy, nawet i najmniejszy fragment jej ciała zwykle okrytego materiałem kimona?
Potem palcami musnęła swą szyję i kark, aż ujęła za kołnierz i rozszerzając go odsłaniała swe ramiona. Chłód poranka przyozdobił je drobnym dreszczykiem.

-Nabrałeś w nocy sił? Miałam wrażenie, że spałeś dość niespokojnie.. -zapytała w momencie, kiedy materiał drażniąco powoli zsuwał się z jej pleców. Być może nie był to najbardziej kuszący z widoków, jakie ukrywała pod ubraniem, lecz nie miała wątpliwości, że Kogucik uważnie obserwuje każdy jej ruch.

Dla niejednego mężczyzny, w szczególności tych zaznajomionych z wyrafinowanymi pokusami oferowanymi przez drogie kurtyzany, byłby to pokaz godzien jednego z wieczorów spędzonych w świecie Wierzb i Kwiatów. Wprawdzie wykonywany w zniszczonej chacie zapomnianej wioski leżącej głęboko na ziemiach Hachisuka, ale to ani trochę nie odejmowało mu zmysłowości, nawet jeśli ruchy Leiko były powolne i ulotne. Prosty Płomyczek nie potrafił docenić subtelności takiego tańca podsycającego pragnienia, doprowadzającego wręcz na skraj rozkosznego obłędu. Nie był koneserem piękna, więc zapewne z chęcią od razu.. zerwałby z kobiety jej ubranie, aby tylko zobaczyć więcej, dotknąć więcej.

-Śniło mi się… że walczyłem z potworami w mnisich szatach o ciebie… głupi sen.- mruknął speszonym głosem Kirisu wyrwany przez jej słowa z pełnego zachwytu stuporu. Młodzian nie był może cierpliwy i subtelny, ale… Leiko zdołała go już nieźle wytresować, by spełniał jej kaprysy i był posłuszny. Powolutku się zbliżał do łowczyni - A potem… nagrodziłaś mnie ze swe trudy… to śniłem -wymruczał, gdy jego palce musnęły jej szyję i barki, delikatnie i pieszczotliwie. Kusząco, tak jak go nauczyła.

-Głupi? -powtórzyła Leiko takim tonem, jakby nie w pełni dosłyszała jego słowa, choć nie było to prawdą. Ale być może Płomyczek wolałby jednak lepiej je dobrać, nawet jeśli ona rozpraszała go swoją stopniowo odsłanianą nagością.

Górna części kimona popłynęła w dół, ukazując roziskrzonym oczom młodziana po kolei nieskazitelną skórę pleców łowczyni, a potem jej szczupłą talię. Idealnie pasowała do męskich dłoni, do oparcia ich w tym wcięciu bądź zsunięcia odrobinę niżej i ułożeniu palców na niezwykle kobiecych biodrach, choć jeszcze otulonych materiałem odzienia.
Przechyliła głowę, aby znad własnego ramienia zerknąć na Kogucika spod długich wachlarzy swych rzęs -Czyli.. nie walczyłbyś o mnie z takimi potworami, Ki-ri-su-kun? -pytanie podszyte odrobiną rozczarowania, ale również podkreślone tańcem koniuszka jej języka po zębach, kiedy pieszczotliwie wypowiadała imię swego partnera.

- Iye, iye… tylko że… - Kirisu westchnął wędrując opuszkami palców po jej skórze w niemal nabożnym skupieniu. Łowczyni wątpiła, by do innych kobiet zabierał się z taką ostrożnością, więc to jej trochę pochlebiało.
-Ech… jakby to… śniło mi się tak… bohatersko, gdy ostatnio jakoś nie wychodziło mi ratowanie ciebie… ani i nagród nie było. - wymruczał chłopięcym smutnym głosem. I dodał jeszcze ciszej.- I omal mnie Sakura nie ubiegła… prawie mi cię zabrała tuż sprzed nosa. Jednoręka wiedźma.

No tak. Sakura musiała się pojawić w jego śnie. Rywalka wpędzająca go w kompleksy. Ta z którą łowczyni wymieniła pieszczoty przy okazji obmywania się w rzece. Maruiken wątpiła by była ona dodatkiem wprowadzonym przez Korogi do jego snu. W końcu dziewczynka dopiero wchodząca w dorosłość nie mogła wiedzieć jak skomplikowane bywają relacje damsko-męskie i że istnieją relacje damsko-damskie. Z drugiej strony miko ostrzegała. iż nie panuje w pełni nad kształtem zesłanych snów.

-Ah, to Cię trapi? -młodzian wprawdzie nie mógł tego zobaczyć, ale na ustach łowczyni wymalował się enigmatyczny uśmiech. Całkiem wyswobodziła ręce z rękawów, które smętnie opadły poniżej jej bioder wraz z resztą kimona jeszcze utrzymującego się na pasie obi. Smukłymi, nagimi plecami dotknęła torsu młodziana, kiedy kroczek w tył postąpiła zmniejszając między nimi odległość. A nęcąco zwiększając bliskość.
-Wiedz, mój drogi, że jeśli w Twym śnie była choćby odrobina prawdy, to nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego bohatera od Ciebie. Przy nikim innym nie czuję się tak bezpieczna.. -szepcząc dłonią sięgnęła ku niemu, palcami psotnie tonąc wśród niesfornych kosmyków jego czupryny. Tym delikatnym ruchem przyciągnęła go do siebie lekko, ku swemu ramieniu i twarzy. Dzięki temu kolejne swe słowa mogła mu przekazać cicho, prawie jak w pocałunku - I nikt już nas nie rozdzieli.. ne?

-Hhhhai…
- wydukał Kirisu, po czym przycisnął drapieżnie swe usta do kuszących warg Leiko, a dłońmi gorączkowo wodził po biodrach i odsłoniętej części brzucha łowczyni, muskając jej skórę drżącymi palcami. Niewiele trzeba było by obudzić ogień w Koguciku. Acz musiała pochwalić w myślach swojego wielbiciela. Panował nad sobą, choć z trudem.

Figlarnie zapraszała język Płomyczka do lubieżnego tańca, tym samym pogłębiając pocałunki oraz dając upust całej tej.. ah, tęsknocie za bliskością swego partnera. Do czasu, aż obojgu już tchu zabrakło i przez kilka chwil mogli tylko wymieniać się szybkim, gorącymi oddechami.

-I mam nadzieję, że.. będziesz potrafił mi wybaczyć brak nagród. Może.. -zawahała się Maruiken, niepewna tego, czy tak sławny i potężny łowca będzie jeszcze w stanie spojrzeć na nią łaskawym okiem. Pozwalała mu się czuć panem sytuacji, choć to ona subtelnie dyktowała swe warunki. Dzięki niej mógł się czuć potrzebny, ważny, niepowstrzymany. Przecież nawet i to kimono, którymi sprytnie zwiódł ją o poranku do chaty, znalazł wyłącznie z jej inicjatywy. Prowadziła go trochę za rączkę, ale czy miał powody do narzekania?

-Może potrafiłabym Ci to jakoś teraz wynagrodzić? -z tymi słowami obróciła się powoli do niego, aż szczytami swych pozbawionych okrycia piersi mogła musnąć jego klatkę piersiową, tak przypadkiem. Zaś jego dłonie poprowadziła ku kokardzie wieńczącej swej obi, za którą wystarczyło tylko.. mocniej pociągnąć, aby uwolnić Leiko od ciężkich i ciasnych połów zniszczonego kimona.
-Wybaczysz? Kirisu-kun? -kusiła perfidnie, jak gdyby Kogucik mógł podjąć inną decyzję. Jak gdyby był teraz w stanie.

-Hai… wyb...aczę…- język plątał się przy słowach, toteż Płomyczek przeszedł od słów do czynów. Jego pocałunki zeszły do piersi łapczywie muskając ich prężące się twardo szczyty. Dłonie nieco nerwowo i nieco niecierpliwie, ale z niewątpliwym doświadczenie rozwiązały kokardę obi i całe kimono opadło na ziemię, a Leiko poczuła na swych pośladkach zaciskające się drapieżnie dłonie młodziana wydobywające z pomiędzy jej warg pomruk zadowolenie.

“Nie zawiedziesz mnie tu i teraz, ne Kirisu-kun?” -pojawiła się żartobliwa myśl w głowie łowczyni. Wszak w Nagoi popisał się przed nią, może nie finezją, ale za to entuzjazmem.

Płomyczek udowadniał także, że nie był młodzianem samolubnym, skupionym wyłącznie na własnej przyjemności. Iye, z każdą chwilą przekonywał ją, że chociaż nie posiadał kunsztu najzdolniejszych kochanków, to instynktownie wiedział w jaki sposób wielbić jej ciało. Tyle nocy oraz poranków spędziła w ramionach swego zdolnego tygrysa, a mimo to prosty Kogucik wyrywał z niej ciche jęki, oddech zamieniając w szybki i urywany. Piersi Leiko prężyły się pod jego dotykiem, ciało lgnęło ku jego klatce piersiowej i biodrom. Jeden akt, dzięki któremu zadba sobie o jego niezaprzeczalne oddanie i znów będzie mogła go później zwodzić, a kiedy w ognistej głowie zaczną się pojawiać wątpliwości.. cóż, wtedy już powinni być daleko od Shimody.

Ale przytulając go do swych krągłości kobieta liczyła, że nakarmi teraz nie tylko głód swego partnera. Może również i jej wewnętrzna bestia, nazbyt rozochocona pochłoniętą energią, w końcu zazna zaspokojenia po spotkaniu z Yashamaru i Kirisu.
Zysk był więc wielokrotny, nawet jeśli Kogucik nie dorastał umiejętnościom innym jej kochankom. Głowa Kirisu wtulona w krągłe piersi łowczyni pieściła pocałunkami jej skórę, a dłonie sięgały niżej by jak najszybciej pozbawić ją jakiegokolwiek skrawka stroju. Czuła jego muśnięcia palców na brzuchu, łonie, na udach. Muśnięcia na oślep, niezdarne, acz podsycające jej apetyt. Nie wyszkoliła go jak tam powinien ją pieścić. Nie szkodzi to jednak, czasem przypadkiem dotykiem trafiał na wrażliwe punkty. Energiczne ruchy palców wędrujących po jej ciele. Nerwowe, niecierpliwe.
Tak jak jego żarliwe pocałunki na jej piersiach.

“Ah, bezczelny.. ah, gwałtowny.. ah, niecierpliwy..”

Wspomnienia z Nagoi wracały szybko. Nadal z ustami wyznaczającymi gorące szlaki na jej biuście Kirisu zaczął i siebie rozdziewać, a łowczyni… pozostało rozejrzeć się za wygodnym miejscem na ich igraszki, zanim młodzian w swej niecierpliwości przyszpili ją do ściany tak jak ostatnim razem. Płomień nie był może najlepszym z jej kochanków, ale niewątpliwie miał swoje zalety. I budził w niej tą samą żarłoczną bestyjkę co Yashamaru i Kojiro.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem