Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2017, 02:34   #269
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko przystanęła w rozsuniętych drzwiach sali, w której zebrani byli łowcy złaknieni posiłku, wątpliwej jakości trunków, czy też słuchania lub chwalenia się własnymi opowieściami z łowów. Wprawdzie głównym jej celem było odnalezienie wśród nich czupryny o barwie kwiatu kwitnącej wiśni, ale w swym poszukiwaniach rozejrzała się także po pozostałej zgrai zebranej w Shimodzie przez klan. Wszak tylu już łowców okazało jej się przydatnych, może gdzieś tutaj ukrywało się jeszcze kilku, dla których cudze życie okaże się być ważniejsze od podzwaniających monet nagrody. A ilu, którzy w swej chciwości rzucą towarzysza broni na pożarcie potworom, aby tylko móc się wykazać.

Sakurę łatwo było wypatrzyć, nie przez charakterystyczny wygląd, a przez hałaśliwe sposób bycia. Leiko usłyszała ją zanim ją zobaczyła. Otoczona kilkoma łowcami przepijała jednego za drugim… była równie potężną pijaczką co wojowniczką.
Nie była też jedyną kobietą w tym przybytku. Druga, dość zjawiskowa kobieta odpoczywała samotnie z tyłu sali sprawdzając ostrze jednej ze swych katan.






Nie nosiła typowego kimona, ale coś przerobionego na chińską, czy może hinduską modłę? Była egzotyczna w stroju i niewątpliwie piękna. Acz wyraźnie potrafiła odstraszyć nachalnych zalotników.

Maruiken krótką chwilę przyglądała się kobiecie. Iye, ze wszystkich osób jakie zdążyła poznać lub choćby zobaczyć na ziemiach klanu, twarz tamtej pozostawała obca. Nie przypominała także żadnej z postaci przybieranych przez Sakusei, lecz.. Pajęcza Pani z pewnością potrafiła zakładać dowolną maskę i ukrywać swą tożsamość nawet i przed własną sojuszniczką. Jeśli to rzeczywiście była ona, to z pewnością okaże się pomocna. Jeśli zaś nie, to nie miała się czym przejmować póki Płomyczek, Yashamaru, Sakura lub którykolwiek inny łowca, których wsparcie Leiko sobie zdobyła w czasie podróży nie zapatrzą się nadmiernie na jej wdzięki.

Pozostawiwszy tamtą samej sobie, niespiesznymi kroczkami ruszyła w kierunku wyznaczonym przez głos różowowłosej. Któż by pomyślał, że Maruiken będzie misternie tkać nicie przyjaźni z takim przeciwieństwem siebie samej. Na pewno nie ona, na pewno nie wtedy w Nagoi, kiedy pierwszy raz zobaczyła tę bezczelną i głośną kobietę.
Po drodze zgarnęła od przechodzącej służki butelczynę tutejszego trunku, z którą to rozkołysaną w dłoni zbliżyła się w końcu do swego celu. Innych łowców pozdrowiła subtelnym uśmiechem, ale to na Sakurze skupiła swą uwagę, pytając wesoło -Sakura-san, dobrze się bawisz? Shimoda Ci służy, ne?

-Jest lepsza niż bezdroża lasu pokrytego pajęczynami.
- zaśmiała się głośno łowczyni i spojrzała na Maruiken.- Ty… jesteś za ładna i za subtelna na to miejsce. Ale do mnie ono pasuje.

-Odpowiednie towarzystwo potrafi osłodzić każde miejsce
-skwitowała Leiko pomrukiem przyjemnym dla uszu -Podobno jednak w Shimodzie jest o wiele ciaśniej niż w tamtym lesie i trzeba dzielić pokoje. Miałam nadzieję, że może poratujesz mnie od okrutnego losu spędzenia nocy na progu gospody..
Dramatyczną rozpostarła przed nimi wizję, naprawdę. Choć obie dobrze wiedziały, że Maruiken pewnie zostałaby przez kogoś łaskawie „przygarnięta”, zapewne jakiegoś mężczyznę, może nawet żarliwego Płomyczka nie mającego zamiaru dać jej pospać. Widać jednak towarzystwo różowowłosej było jej milsze, bo i kusząco zakołysała pełną butelczyną na wysokości jej jedynego oka -Przyniosłam coś na zachętę.

-Hai, hai… ale czy nie lepiej byłoby ci w towarzystwie tego Kirisu-kun? Który je ci z dłoni niczym mały kurczaczek.
- zamruczała kocio Sakura przyglądając się Leiko z łobuzerskim uśmieszkiem.- Jesteś pewna iż będziesz bezpieczna w moim towarzystwie?

-Oh, nie byłabym łowczynią, gdyby zależało mi na swoim bezpieczeństwie. A Ty jesteś tylko trochę straszniejsza od większości demonów jakie spotkałam, Sakura-san
-odparła Leiko w podobnym tonie, acz ze zgoła odmiennym uśmieszkiem. Jej wargi o barwie soczystej śliwki rozchyliły się delikatnie w uśmiechu przekornym, nie wrednym, ale właśnie tak urokliwie krnąbrnym.

Przysiadła z wdziękiem, a butelczyną stuknęła o blat stołu, kiedy stawiała ją przed drugą łowczynią. Potem pobieżnie zerknęła w stronę, gdzie wcześniej pozostawiła swego gorliwego yojimbo wraz z innymi mężczyznami. Niewątpliwie miał w zanadrzu jeszcze wiele opowieści, ku zachwytowi Wilczka a rozbawieniu Niedźwiedzia - A Płomyczkowi przyda się próba.. cierpliwości.

-Z pewnością jestem straszna… bardzo…
- dłoń Sakury pochwyciła kosmyk włosów Maruiken, bo pozwolić mu prześlizgnąć się między jego palcami.- Zatem koro ci nie zależy ci na… bezpieczeństwie, to czy torturowanie biednego młodzika…- Sakura zerknęła w tym samym kierunku co Leiko, na porządnie już spitego Kogucika, którego język barwnie się plątał ku uciesze bardziej doświadczonych w pijatykach kompanów.- … jest jedynym powodem? Pamiętaj, że noce bywają zimne… a ty dotąd miałaś okazję poznać mnie od spokojniejszej strony. Z sake robię się bardziej… odważna.

-Czyżby zatem poratowało mnie skąpstwo naszych gospodarzy? Bo tutaj nie dostajemy sake..
-zręcznie zripostowała Maruiken, jednak w ukryciu rękawa posiadała pociechę dla różowowłosej. Pochyliła się więc ku niej, aby konspiracyjnym szeptem zdradzić sekret, niedostępny dla uszu innych zebranych łowców -Ale znam w Shimodzie inną karczmę, gdzie sake koi zszargane nerwy samurajów. Pamiętasz jak wspominałam, że powinnyśmy razem wybrać się do klanowego przybytku? - elegancko uniosła jeden ze swych malowanych łuków brwi -Może dzisiaj?

-Ciebie może wpuszczą, mnie nie bardzo. A tym świństwem...
- Sakura podniosła czarkę i wychyliła szybko, po czym dodała.-... Tym świństwem nie można się upić. Ale na pewno można nim dodać sobie śmiałości.- następnie zaczęła wypytywać.- Jak chcesz tam się dostać? Do tego przybytku?Siłą? Urokiem? Skrycie? Podstępem? Golizną?

-Dobrocią naszych niewieścich serc, Sakura-san
-teatralność przebrzmiała w głosie Leiko, lecz mimo to nie było w nim ni jednej nuty mogącej wskazywać na kpienie sobie z drugiej łowczyni. A tą wprawdzie można było określić na wiele sposób, niekoniecznie korzystnych, ale na pewno nie miała w sobie niczego „niewieściego” czy słodkiego lub niewinnego.

-Podobno ci samuraje zapijają swój strach. Są daleko od znanego sobie Miyaushiro, z pewnością niejedno okropieństwo widzieli w drodze do Shimody, a lata treningów nie przygotowały ich do walki z demonami. Czy więc nie byłoby dla nich cudowną pociechą zobaczenie, w jak ładnych i zdolnych dłoniach będzie leżała odpowiedzialność za pokonanie ich koszmarów? -z delikatnym uśmiechem zerknęła na różowowłosą zza pasma włosów opadających częściową na swą twarz, nadających jej zagadkowego wyrazu -Jedna Twoja opowieść i sam daymio będzie nam wdzięczny za przywrócenie odwagi jego samurajom.

- Mam wrażenie, że mojej dłoni nie uznają za ładną. Zwłaszcza że mam tylko jedną.
- stwierdziła ironicznie Sakura i spojrzała jednym okiem na łowczynię.- A choć twoje słowa brzmią słodko w moich uszach, to jednak wątpię bym… potrafiła byś taka… milutka jak ty.
Wzruszyła ramionami dodając ze śmiechem. - A i wątpię czy po pijaku będą mieli ochotę na opowieści o krwiożerczych Oni i dość… drastycznych sposobach ich zabijania.

-Tym lepiej. Dwie milutkie łowczynie demonów mogłyby się okazać za mało przekonujące. A jestem przekonana, że będą spijać z słowa Twych ust nie gorzej niż sake z czarek..
-nie przestawała kusić Leiko, acz nie tylko własnymi słowami i kocim tembrem głosu. Także oczami, którymi spoglądała z zadowoleniem na Sakurę. Złocistych tęczówek nie przesłaniał choćby cień powątpiewania w swoją towarzyszkę ani w to, jaką ta reakcję wywoła wśród mężczyzn. Wszak nie tylko łowami mogła się ona pochwalić, ale też i kobiecymi wdziękami, nawet jeśli trochę pokiereszowanymi przez Oni. Można byłoby się kłócić, czy przypadkiem ta drapieżność nie dodaje jej więcej uroku, niż gdyby różowowłosa była tylko kolejną dobrze wychowaną laleczką.

-Jeśli zaś Twe opowieści okażą się dla niektórych zbyt straszne, to cóż... -westchnęła cicho, świadoma poświęcenia jakiego zamierza się podjąć -Ja będę obok, aby zaoferować swe ramię do dyskretnego wypłakania całego strachu, ne?

-Nie wyglądam uroczo… nie wpuszczą mnie.
- Sakura wydęła policzki w zafrasowaniu, próbując polemizować z łowczynią. Acz z coraz mniejszym przekonaniem co do swych racji -Nie wpuszczą mnie tam, gdzie ucztują możni panowie. A choć siłą bym mogła to… burd tu nie wypada urządzać. Nie podczas pracy.

-Sądzę, że znajdziemy jakiś sposób, aby wstrząsnąć dyscypliną samurajów...
-mówiąc to Leiko nie poczekała ni na pozwolenie, ani choćby na odpowiedź, tylko wyciągnęła rękę ku drugiej łowczyni. Koniuszki jej palców okazały się być chłodne, kiedy powoli powiodła nimi wzdłuż dekoltu kimona Sakury. Już i tak był głęboki, przecież ta nie była kobietą pruderyjną, ale z pomocą Maruiken rozszerzył się jeszcze bardziej, prawie sięgając ku wyraźnie zarysowanym krągłościom piersi. Pozostały jednak zakryte, kusząc tymi rozkosznymi tajemnicami skrytymi pod materiałem, pobudzając wyobraźnie oraz pragnienie zobaczenia więcej. Prawie można byłoby te ruchy określić pieszczotami, bo i w połączeniu z ciepłą skórą przyprawiały o dreszczyk. Mimo to były bardzo wyważone, misternie odsłaniały tylko co, czego sobie życzyła Leiko, jak gdyby poprawiała ubranie porcelanowej lalki, a nie żywej istoty.
Potem opuszką palca wskazującej przesunęła w górę, przez sam środek dekoltu, aż ku podbródkowi Sakury. Uniosła go z delikatnością, dzięki czemu jej szyja zdała się dłuższa, bardziej łabędzia. Zadowolona z uzyskanego efektu, uśmiechnęła z zadowoleniem -Trochę podstępu i golizny nikomu nie zaszkodzi, ne?

- Mhmm…
- Sakura zadrżała skupiając spojrzenie jednego oka na atrybutach Mauriken.- Podstęp i golizna… brzmią miło.
Spojrzenie oka drapieżnej bestii. Uśmiechnęła się lekko i dodała.- Niech będzie, prowadź.

Leiko tylko w zadowoleniu skinęła głową i wstała. Jednak przed wyjściem z pomieszczenia skierowała się ku grupce znanych sobie łowców, skąd dobiegały głośne oraz barwne opowieści mocno już podpitego Kirisu. I to właśnie w trosce o niego, aby nikt nie wykorzystał jego odurzonego stanu pod jej nieobecność, Niedźwiedzia poprosiła o opiekę nad Płomyczkiem. Naturalnie, mogło się to zakończyć ich wspólnym opróżnianiem coraz to kolejnych butelczyn pełnych trunku, ale przynajmniej porywczy młodzik nie zostanie sam.

Życząc dobrej nocy pochyliła się ku niemu, żeby w troskliwym pocałunku odbić fiolet swych warg na jego policzku. Mało mu było, jak zwykle, lecz tym razem przepity trunek dodawał mu śmiałości, więc Kogucik nieporadnie spróbował pochwycić swą partnerkę w talii. Ją, bądź jej siostrę bliźniaczkę. Lub jeszcze tą trzecią, bowiem biednemu już się w oczach troiło. Trzy Leiko musiały być spełnieniem jego najbardziej dzikich fantazji, lecz ani jednej nie zdołał pochwycić. Co gorsza, wszystkie zwróciły się ku wyjściu z sali, a towarzyszyły im.. o zgrozo, również trzy Sakury!
Oh, Losie!






* * *




Sakura nie była może najgorszym przypadkiem nieokrzesanej kobiecości jaki Leiko widziała w życiu, ale na pewno swoją naturą nie pomagała w ukazaniu swego uroku.
Jak siadała, to nie elegancko, ale tak po męsku się po prostu.. rozwalała jak jej było najwygodniej. Śmiała się głośno, a choć jakaś potwora pozbawiła ją jednego oka, to samym tym jednym patrzyła śmiało i butnie. Na domiar złego piła duża i palia aromatyczne ziele ze swej fajki, dymiąc niby jaki smok z baśni. Możliwe wręcz, że łatwiejszym zadaniem byłoby przebranie któregoś z łowców o łagodniejszych rysach twarzy za kobietę, niż z różowowłosej uczynić elegancką towarzyszkę możnych i potężnych lordów klanu. Jednakże Maruiken nie uciekała przed wyzwaniami..

Nie oczekiwała cudu. Nie spodziewała się, że w skromnym pokoiku gospody, z niewielką ilością upiększającego wyposażenia podróżującego przez ziemie Hachisuka dla własnego użytku Leiko, zdoła przeistoczyć łowczynię w zwiewnego i urokliwego motyla. Wprawdzie mogła wybrać łatwiejszą ścieżkę i samotnie wybrać się na spotkanie z samurajami. Tyle, że gdzieś wśród tamtych strzeżonych budynek był także potwór o włosach białych jak śnieg. Zaledwie myśl o tym, że on jest w pobliżu napawała ją strachem, wystarczyło jedno jego krótkie spojrzenie wtedy w Miyaushiro, aby stała się bezbronna i słaba. Pojawienie się wtedy Sagiego okazało się być niezwykłym uśmiechem od Losu, choć nie wiedziała wtedy, czy Gonzaemnon tylko chciał postraszyć głupiutką gąskę w kimonie, czy w zanadrzu miał wobec niej zaplanowane inne okrutne atrakcje. Nie miała zamiaru raz jeszcze polegać na byle zbiegu okoliczności, a nawet nie potrafiła sobie wyobrazić spotkania z nim w tylko cztery oczy..

Dlatego teraz, dzierżąc w dłoniach to grzebień, to pędzelki o mięciutkim włosiu, upiększała swego dzisiejszego yojimbo o włosach barwy kwiatów wiśni. Jeśli ktoś miał pozostać niewzruszony na sztuczki tamtego demona w ludzkiej skórze, to właśnie Sakura. Z pewnością w swym życiu widziała wiele straszniejszych potworów. A kolejne muśnięcia barwników na ustach miały na celu częściowe ujarzmienie jej drapieżnej natury, przynajmniej na ten jeden wieczór.









Ruchy Leiko było wyważone i każdy z nich dokładnie wcześniej przemyślany, pozornie pozbawiony choćby sugestii pieszczot. W pełni skupiała się na tym różowowłosym płótnie, a mimo to.. wybudzała bestię czającą się w Sakurze.

Czasem uzewnętrzniała się w krzywym uśmieszku, kiedy Maruiken pędzelkiem delikatnie rozprowadzała barwnik po jej wargach. Podobno każde z tych muśnięć ją łaskotało i jednocześnie napawało przyjemnością, więc jej usta rozchylały się same, jak do pocałunku.
Grzebieniem zwinnie przeczesywała grzywę długich włosów, starając się doprowadzić je do misternego ułożenia mającego ukryć brak oka łowczyni. Ale to palce, które zatapiała pośród owych kosmyków, przyprawiały tamtą o delikatne dreszcze.
Każdym swoim gestem nieumyślne ( choć z całą pewnością świadomie ) uprzyjemniała swej towarzyszce tę niezwykłą dla niej sytuację. Widziała to w dzikich iskierkach, które mocno lśniły w jej spojrzeniu, szczególnie kiedy w wygodnych momentach zsuwało się ono po rozcięciu dekoltu kimona Leiko. Na domiar złego Sakura nie byłaby sobą, tą bezpośrednią i swobodną osobą, gdyby nie odzywała się słowami pełnymi podtekstów.
Oh, nie ułatwiała kunoichi zadania. Ta jednak cierpliwie znosiła te zaczepki, taktownie odpowiadając na nie ze spokojem oraz z niemałą domieszką figlarności, kilka razy przyprawiając łowczynię o głośny śmiech.

Co najmniej godzina upłynęła na tych kobiecych przygotowaniach, choć koncentrowały się one wyłącznie na Sakurze. Jednakże efekty były warte każdej przemijającej chwili.

Początkowo planowała przybrać ją w swe najlepsze kimono, to zakupione w towarzystwie małej Kisari. Niewątpliwie przepych z jakim było zdobione oraz krój podkreślający wiele kobiecych wdzięków, byłyby w stanie odwrócić uwagę mężczyzn od jej pewnych niedoskonałości. Maruiken jednak się obawiała, że różowowłosa wyglądałaby zbyt groteskowo w tak eleganckim odzieniu, a na domiar złego czułaby się nienaturalnie i to odbiłoby się na jej zachowaniu. A przecież miała pozostać dzika i porywcza, pomimo włosów doprowadzonych do ładu i makijażu subtelnie podkreślającego jej urodę.
Zdecydowała się zatem przystroić ją w dzieło krawieckiej sztuki setek maleńkich pajączków. Mogła sobie pozwolić na rozstanie z nim na jeden wieczór, a materiał zdawał się tak wytrzymały, że nie powinno mu być straszne ani sake rozchlapywane w pijackiej radości, ani naturalna gwałtowność Sakury. Jednak w talii, dla złamania bieli i dodania kreacji kolorytu ( tylko odrobinę, wszak włosy kobiety już wystarczająco mocno ją wyróżniały ), przewiązała ją ciasno swym obi o śliwkowej barwie. Długie rękawy ukrywały jedną ze strat poniesionych w walkach z demonami, zaś odpowiednie rozcięcia kusiły ku zgrabnym nogom kobiety oraz jej dekoltowi – wabiącemu, a chociaż skrzętnie ukrywał półkola piersi przed natrętnymi spojrzeniami, to ich wyraźny zarys mocno pobudzał wyobraźnię.
Wszak pomimo wystrojenia, obie nadal miały być łowczyniami w oczach samurajów, nie półnagimi kurtyzanami mającymi osłodzić ich noce w Shimodzie. Mogły się przed nimi prezentować pięknie, być niby dwa cudne kwiaty rozpromieniające ponurość nadchodzącego rytuału, lecz przede wszystkim miały budzić w nich szacunek swymi osiągnięciami w polowaniach. W końcu były wojowniczkami, ich ostrza nie były zaledwie kobiecymi bibelocikami. Lordowie klanu musieli o tym pamiętać.

Jednak teraz ciężko było dostrzec w Sakurze nieustraszoną pogromczynię potworów. Nie tylko eleganckie kimono oraz subtelny makijaż przyczyniły się do tej drastycznej zmiany. Leiko przy pomocy grzebienia zdołała okiełznać burzę jej włosów, chaos przemieniając w urokliwy ład. Długie pasma przemieniły się w delikatne fale, które upięte wysoko, końcówkami muskały odsłonięty kark łowczyni. Ukrycie drugiej straty – oka odebranego jej szponami lub kłami jakiegoś Oni, było łatwe dla Maruiken, która przecież sama gustowała w upięciach zakrywających jedno z jej oczu. Nadawały one enigmatyczności już i tak dość skrytej kobiecie, ale przede wszystkim pozwalały jej czuć się.. bezpiecznie, gdyby jej niechciane dziedzictwo postanowiło wbrew jej woli zamanifestować się w złotej źrenicy. Zatem i różowowłosej sprezentowała taką kurtynę z pasem powabnie opadających jej na twarz. Jedynym sposobem na poznanie jej sekretu byłoby ogarnięcie tych kosmyków. Ale żadnemu samurajowi dyscyplina nie pozwoliłaby na taką poufałość, ne?






Hai, Leiko mogła się czuć zadowolona ze swego tworu.

Sama potrzebowała zaledwie kilku krótkich chwil na odświeżenie swojego makijażu i poprawę upięcia włosów. W jej przypadku ukazanie dzikości lub braku dbałości o własny wygląd byłoby porównywalne do samuraja zaniedbującego swoją katanę, bo i sposób w jaki się prezentowała innym był jedną z jej wielu broni, niewiele mniej zabójczą od ostrzy. A choć była przyzwyczajona do elegancji, to zakładanie kimona zakupionego w Miyaushiro za każdym razem sprawiało jej przyjemność. Sprawiało, że czuła się w nim.. wyjątkowo. Stawała się kwiatem przyciągającym ku sobie motyle.
To właśnie w nim zaparła dech w piersi Płomyczka, choć o to akurat nie było bardzo trudno.
To w nie ubrana zachwyciła swego tygrysa, w pełni zagarniając sobie jego myśli i przepędzając z nich słodycz konkurencji.
Aż nareszcie, to w nim konkretnym kimonie i z pomocą drogiej siostrzyczki zdołała zakraść się do miejsca spotkań oraz rozrywek potężnych panów z klanu Hachisuka, gdzie intrygi rozwijały się równie dzielnie co w pałacu daymio. Wiele pysznych informacji wpadło jej wtedy w garść, wielu wydarzeń stała się świadkiem, a niektóre z nich nadal nawiedzają ją w koszmarach.

Tutaj nie mogła polegać na Iruce, ta ze swoją trupą była daleko od Shimody. Jednak w miejsce siostrzyczki zaskarbiła sobie towarzystwo Sakury na wieczór.
Nie zamierzała również ukrywać się za maską ślicznej, lecz troszkę nieporadnej Yume. Iye. Otulające jej ciało kimono raz jeszcze miało przyjąć rolę potężnego atutu, ale dzisiaj ozdabiała je Maruiken Leiko, doświadczona łowczyni demonów.

Oba kwiaty były gotowe do olśnienia Shimody swą urodą.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem