Koniecpolski spojrzał na Marcela ... nie było w tym spojrzeniu ani strachu , ani agresji ...
Jego wzrok przepełniony był bezgraniczna pogardą .
Gdy Marcel zaczął mówić Leonard wstał , nie zwracając na to że Brujah coś tam mówi .
Uśmiechnął się przepraszająco do wampirzycy ... “Wybacz Pani ... ale ... ale nie czuję się zobowiązany do rozmowy z osobami ... hmm niegodnymi mojego zaufania “
Gdyby oddychał na pewno wciągnął by głęboko powietrze w oczekiwaniu na zwierzęca reakcje Mercela ..
W duchu z Papkinem walczył Koniecplski ... jeden podpowiadał, by uciekać ... albo się poddając, a sztylet wbić w plecy kiedy indziej ... Koniecpolski zaś rzucał w rozdziawiony pysk Marcela stalowa rękawicę...
Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę wyjścia ...
Zresztą i tak czekała na niego wyprawa do lasu ... wszak gdzieś a krzakach zostawił swoją bałałajkę
Ostatnio edytowane przez denis : 27-05-2007 o 21:09.
|