| Obudziła się wspaniale rześka i wypoczęta. Wstała skoro świt i napawała się świeżym powietrzem wpadającym przez uchylone okno a także panującą dokoła ciszą. No, przynajmniej do momentu, gdy ktoś na dole nie zaczął się tłuc. Pewnie gdyby ją obudzili, to zeszłaby na dół i zrobiła konkretną awanturę, ale teraz była w dobrym humorze, gotowa na kolejne wyzwania, które miał przynieść dzień na szlaku. Ubrała się, zabrała plecak i zeszła na dół, oddając klucz gospodarzowi oraz zamawiając sobie posiłek.
Na śniadanie dotarła jako przedostatnia z ich barwnej drużyny, ale nie przeszkadzało jej to. Delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy przywitała się z każdym po kolei, po czym zasiadła do stołu i zaczęła jeść zamówioną jajecznicę. - Wspaniała temperatura za oknem, to będzie dobry dzień na wędrówkę - powiedziała wesoło, ni to do siebie, ni do kompanów, choć oni chyba nie podzielali jej optymizmu.
Nie minęło dużo czasu, jak do gospody wparował niemal z drzwiami jakiś obleśny, chudy typek. Yelena mimowolnie skrzywiła się, a już tym bardziej nie była zadowolona, gdy ten jegomość przybył do ich stolika, wchodząc w jej przestrzeń życiową. Nie była pewna do końca, ale zdawało jej się, że nie pachnie zbyt dobrze, dlatego kobieta przysunęła się nieco bardziej do Rolfa.
Zajadając przepyszną jajecznicę wysłuchała młodziana, a także towarzyszy, którzy od razu zaoferowali mu swoją pomoc. Ach, ci mężczyźni... Yelena miała wrażenie, że do ich nieskomplikowanych umysłów przemawiają tylko trzy rzeczy - pieniądze, naga kobieta i alkohol. Na słowa Niklausa o tym, że jeden z nich jest tak dobry w poszukiwaniu psów, że czasami mają wrażenie, że się w budzie urodził, aż się niemal zakrztusiła kawałkiem grzybka. Miała zapytać z przekąsem "Który to?", ale niziołek już się rozpędził w swoim monologu, więc nie próbowała nawet wejść mu w słowo.
Dopiero, gdy wyciągał Krufta na zewnątrz, czarodziejka uniosła palec wskazujący. - Masz szczęście, że chodzi o pomoc biednemu zwierzakowi, inaczej palcem bym nie kiwnęła. - Zmroziła go spojrzeniem. - Zjemy i zaprowadzisz nas do tej zagrody, żeby pokazać, jak to się stało. A ty, Niklaus... - Zwróciła się do niziołka, używając jednego z powiedzeń kislevitów. - Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany... bo mogę ją trochę ochłodzić. - Puściła mu oczko, a bard chyba sam nie wiedział, co to miało znaczyć.
Miała wyruszyć dzisiaj w dalszą drogę do domu, ale dzień lub dwa niewiele zmienią, jeśli pies ma wrócić do właściciela. O ile jeszcze żył... a jeśli nie, nie chciała być w skórze tych, którzy zrobili mu jakąś krzywdę. |