Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2017, 20:17   #43
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał



Okręt Argos, wysoka orbita planety Avalon - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Nae "Tek" Tinnoe

Trzydziesto tonowy okręt spoczywał spokojnie w olbrzymich czeluściach Argosa. Wyglądał jak standardowy okręt abordażowy, ale wprawne oko każdego kto miał przyjemność spotkać się z czymś takim pozwoliła zauważyć subtelne różnice. Z boku widać było wyraźnie nazwę - Pinezka, wydawała się ona bardzo adekwatna to zarówno zadania jakie miała wykonać jak i jej wielkości w porównaniu do okrętu matki. Kilku mechaników jeszcze się przy nim kręciło ale wyglądało na to, że transport jest już gotowy do startu. Czekał tylko na swój ładunek.

Nikt nie czekał na grupę by wytłumaczyć im co mają robić, nikt nie żegnał, żartował czy życzył powodzenia, ludzie po prostu schodzili im z drogi i unikali kontaktu wzrokowego. Metalowa skrzynia, bo inaczej tego nie można było nazwać czekała na nich, gotowa by zamknąć swe wrota zaraz za ostatnią osobą. Dwa rzędy siedzeń gotowe pomieścić do dwudziestu marines, oraz dość miejsca dla kilku pancerzy bojowy wydawało się luksusem dla zaledwie ośmioosobowego zespołu. Zanim jednak klapa podniosła się z ziemi, by na stałe odseparować grupę od zdawało się całkiem bezpiecznego wnętrza Argosa, mężczyzna w pełnym kombinezonie pilota stanął w wejściu. Szybko zasalutował Aureli po czym przemówił raźnie.
- Jestem Conall, Conall Blaksley. Będę waszym pilotem ochotnikiem w tej cudownej podróży w przepastną otchłań kosmosu. Na której końcu, mam nadzieję natkniemy się na jakiś wrak a nie najeżoną błyskającymi laserami stację bojową obcych! - rozejrzał się czy ktoś w ogóle się roześmiał czy jeszcze inaczej zareagował na jego żart.
- Trudny tłum widzę. - pilot kontynuował niezrażony. - Więc rozsiądźcie się wygodnie, zapnijcie pasy, sprawdźcie skafandry, zróbcie to co tacy jak wy robią przed startem, abordażem czy co tam macie zrobić i rozkoszujcie się lotem w zero g. Resztę instrukcji udzielę wam przez interkom w czasie lotu. Powodzenia robaczki! - Conall machnął jeszcze na pożegnanie, po czym zeskoczył na ziemię a zaraz zanim wrota zamknęły się.

Pilot nie potrafił się zamknąć, mówił cały czas. Mówił o swoich przeszłych misjach, mówił o samym stateczku, który był jego dumą i chlubą i o rzeczach, które przy jego pomocy mógł dokonać. Pytania, które wam zadawał w trakcie monologu nie zawsze czekały na odpowiedź a gdy Thorr w końcu powiedział mu by się zamknął ten zwyczajnie roześmiał się i ochrzcił go panem nie potrafiącym się socjalizować, na co David i Adrana wybuchnęli śmiechem.

Potwierdzenie startu dostali po jakiejś pół godzinie. Dobra wiadomość była taka, że Argos pozytywnie zidentyfikował nieznany okręt jako Nadzieję Albionu. Zła, że mimo licznych prób nie udało się nawiązać łączności a wszelkie możliwe skany wskazywały na to, że okręt jest kompletnie martwy. Winda na której spoczywała Pinezka powoli ruszyła by wypluć ją w zimną pustkę kosmosu. A jeśli ktoś myślał, że to przynajmniej pozwoliło by Conallowi się zamknąć był w grubym błędzie, zdawało się, że ostatnie pół godziny było zaledwie rozgrzewką.

Ostatnie pięć minut wydawało się dość intensywne. Barwnie opisywane akcje desantowe w których brał udział pilot waszego statku, zdawało się, miały was tym razem ominąć. Ostrożne manewry pozwoliły wam w miarę spokojnie i bez niepotrzebnych wstrząsów przybić do śluzy powietrznej Nadziei Albionu.
- Zrobiłem rundkę wokół wraku, uszkodzenia zdają się być w tylnej i przedniej części okrętu. Wygląda jak dwa trafienia i całkiem sporo uszkodzeń nadmienię. Pani pułkownik, podniosę wam tarcze na wszelki wypadek gdyby coś miało czekać na was w środku. Mam nadzieję, że jest tam jednak pusto. - pilot mówił o prostej ściance wysunietej nieco powyzej pasa, która miała chronić atakujących przed ewentualnym ogniem obrońców. Nie było to nic wymyślnego pozwalało jednak uniknąć kilku strzałów w przypadkach gdy obrońcy nie byli całkowicie zaskoczeni abordażem. Conall odezwał się ponownie, tym razem korzystał jednak z wewnętrznego interkomu, z którego grupa desantowa miała korzystać będąc w trzewiach Nadziei.
- Słuchajcie, to wszystko śmierdzi. Kto do diabła nadał ten sygnał! Jak by chcieli byśmy znaleźli ten okręt! - w głosie pilota wyraźna była nuta paniki i zdenerwowania. - Mam rozkazy odbić jak tylko coś pójdzie nie tak ale dam wam pięć minut. Jeśli wdepniecie w gówno, macie pięć minut by tu dotrzeć, potem jesteście zdani na siebie. Ja wiem, że to nie wasza wina z tym psionem, szkoda tylko pani doktor.
Głos pilota ponownie zaskrzeczał na częstotliwości na której byliście cały czas w kontakcie z Argosem.
- Uważajcie na siebie. Otwieram wrota.





Okret Argos, sala konferencyjna - Kara Knight, Baron Hermann Bruno Von Bismarc

Zahary zdawał się nie przejmować kompletnie niczym. Wyłączył komunikator, który dawał im smak tego, co przeżywali pasażerowie Pinezki zdani na monolog swego pilota. Na pytanie czy wszyscy muszą tu siedzieć i czekać na zakończenie misji, Zahary tylko wzruszył ramionami i stwierdził, że mogą robić co zechcą. Kilka osób natychmiast opuściło pomieszczenie, jakby faktycznie miało sporo innych, dużo ciekawszych rzeczy do roboty. Ktoś od niechcenia przeskakiwał pomiędzy różnymi obrazami transportu oraz wraku Nadziei Albionu dostępnego dzięki sensorom Argosa. Nie dało się jednak nic z nich wyczytać, musieli czekać na potwierdzenie od załogi desantowej lub zdać się na przekaz z Pinezki.
- Bruno, Kara, pozwólcie na chwilę do mnie. - głos Zaharego wyrwał wszystkich z zamyślenia, jednak ci którzy pozostali szybko powrócili do przerwanych zajęć, poniekąd nie mając nic lepszego do roboty po drugie by przypadkiem nie podpaść jednemu ze swych przełożonych.
- Wszyscy wydają się trochę zajęci i zaaferowani tym nowym rozwojem wydarzeń. Obydwoje macie zreszta co robić. Zdaje się, że Benjamin w końcu znalazł każdemu zajęcie, choć moim skromnym zdaniem chłopak nadal się nieco powstrzymuje, nie wykorzystując pełnego potencjału wszystkich naszych przyszłych kolonistów. - Samo to ostatnie słowo zdawało się zawierać w sobie coś kompletnie nie pasującego ani do sytuacji, w której wszyscy się znajdowali ani do statusu jaki zajmowali najemnicy lub to czym się zajmowali zanim zostali zwerbowani przez Fundację.

Zahary ściszył odrobinę ton głosu, nie musiał krzyczeć ale teraz by go usłyszeć ktoś musiał wyraźnie się skupić, szczególnie jeśli siedział kilka krzeseł od niego.
- Na przykład Bruno, gdybyś miał odrobinę pomocy i nie miał tego - Durra spojrzał krzywo na obrożę, do której baron powoli zaczynał się przyzwyczajać. - naszyjnika. Jak długo myślisz zajęło by ci opanowanie tego okrętu? Albo ty Karo, gdybyś musiała, jak długo zajęła by ci inwigilacja okretu lub konkretnej osoby? Są to oczywiście pytania czysto teoretyczne ale mam nadzieję, widzicie różnice w moim i Benjamina sposobie myślenia. I uwierzcie mi, że jest tych różnic dużo, dużo więcej. - Doradca przedstawiciela Fundacji, uśmiechał się jak był dumny z tego co odróżniało go od innych a w szczególności od swego przełożonego.
- Każde z nas ma swoją przeszłość i to ona czyni nas tym kim jesteśmy teraz. To ona nas kształtowała, to ona pozwoliła nam stać sie tym kima jestesmy teraz. I być może żadne z nas nie jest dumne z wszystkiego co dokonaliśmy, ale to właśnie dzięki temu tu jesteśmy i mamy szansę, tylko szansę, na to by zbudować coś tutaj z czego będziemy dumni. Być może przyjdzie nam sięgnąć raz jeszcze tam gdzie mieliśmy nadzieję nigdy już nie wrócić - Zahary spojrzał na barona jak był razem z nim, w każdym z zakątków jego ponurej przeszłości, po czym spojrzał na Karę - albo zwyczajnie potrzebujemy odrobiny motywacji, bodźca, by zrobić to co słuszne, to co stało się niemal nasza druga natura a, o której próbujemy zapomnieć.
Zarary odchrząknął, spojrzał przelotnie na swój komunikator po czym kontynuował.
- Zboczyłem nieco z tematu na jaki chciałem z wami porozmawiać. Powiedzcie mi szczerze, co wiecie na temat Fundacji?
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline