Władimir Koszyński
Popatrzył się wtem na druha swego, gdy ten rzucił na prędce swobodną myśl o gonitwie jednego z braci. Tak, coś tu musi być na rzeczy skoro aż tak zdyszany, pędzi on ku nam- pomyślał Władko i wyciągnął pistoleciska swe zza pasa nakrapianego maluneczkami zdobnymi. Zakrzyknął na swój oddział coby w dwie kolumny poszli jedna za drugą ustawiona, dzięki dwóm liniom takowym mieli dwa razy zwiększoną szybkostrzelność. Mogła to być ważna sprawa w potyczce jakowejś, a co do bitewki większej to myślał Władimir o sprawieniu nawet trzech lini strzelców, ale to już dopiero gdy dodatkowe pistoleciska szybkostrzelne dokupią. Ustawił strzelców nieco po łuku przy armatce coby ją osłaniać nieco, a i by swobodne miejsce miał pan Wurst, gdyby dowodzić mu przyszło. Władko wyglądał na horyzont czy aby charakterystycznych czap tatarzyna nie widać, diabły te lubowały się w lekkim futrze na łbach a i ci z moskwy mieli wysokie czapy, co szybko się na horyzoncie pojawiały. Jak dotąd jednak nic nie zobaczył, jeno samotny zwiadowca pędzący co sił, na przedzie. Schylił się na moment i zerwał trawkę jakowąś z ziemi, zieloniutką i pachnącą. Zaczął ją przeżuwać w gębie nerwowo, milczał co było do niego nieco niepodobna. Po chwili wzniósł rękę do góry, w rękawicy przepysznie zdobionej i tak zakrzyknął. -No chłopy, łaaaaadować broń!- zmrużył nieco oczy, nadal wypatrując potencjalnego zagrożenia. -Narazie czekać, na mój sygnał gdyby coś się zaczęło, czekać wam trzeba!- odwrócił się do Pana Mariusza i szeptem mu do ucha wiadomość rzucił. -To niezbyt w stylu w jakim te diabły tatarskie się lubują, zdziwiłbym się gdyby to oni byli, jak myślisz co idzie nam naprzeciw?- rozglądał się bacznie, czekając na odpowiedź przyjaciela.
__________________ Always remember that You are weak against the power of the Dark Side. |