Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2017, 13:11   #83
Astrarius
 
Astrarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Astrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumnyAstrarius ma z czego być dumny
Na Pax Behemocie Valeria stała się Brzytwą. Przydomek prosty i wymowny. Słowo, które przylega do człowieka i wnika w jego tożsamość. Wśród pasażerów spoza ekipy pana Jonesa utrwaliła się jednak inna nazwa. Pikawa. Nikt nie odważył się jej tak nazwać bezpośrednio, jednak ambiwalentną dogodnością implantów były wyczulone zmysły. Zabójczyni słyszała wszystkie szeptane rozmówki i luźne uwagi rzucane pod adresem niecodziennych pasażerów kapitana Kobala. Akolitka przekonywała się, że wskrzeszenie może zmieniło jej fizjonomię, ale nie tknęło umysłu. Oczywiście nie była to prawda. Podczas podróży międzygwiezdnej Flavia była wyciszona jak duch. Nie było zasady, na którym pokładzie trzeba się liczyć z jej obecnością. Nikomu nie przerywała i nie zagadywała. W większości przypadków poprzestała na przelotnej obserwacji. Z odsłuchiwanych zupełnym przypadkiem rozmów poznała całe spektrum opinii załogi na temat Jaguarów. Od podziwu i sympatii, po graniczącą ze strachem podejrzliwość. Niewiele się odzywała, jedno niewłaściwe zachowanie mogło zwrócić uwagę szpiegów Rathborne. Najemniczka pozwalała, żeby uznano ją za mrukliwego zabijakę, z nudów snującą się po pokładzie. Nie rozumiała tylko, skąd się wzięła się “Pikawa”. Przez jakiś czas podejrzewała któryś implant. Może wydawał dźwięki, których elektroniczny słuch nie przechwycał? Nie dawało jej to spokoju, nawet po zapewnieniach Morgensterna, że to absolutnie niemożliwe. Zagadka wyjaśniła się w ostatnich dniach podróży. Flavia zdołała podsłuchać niezorientowanego pokładowego, który miał identyczne pytanie jak ona. Skąd to się do cholery wzięło?
-Na Tron, Petir, a tobie serce nie wali, jak grasz se w karty, a tu puff i ona po prostu jest. To nienormalne, żeby kobieta była tak cicho.
To był jedyny raz, kiedy załoga Pax Behemotha usłyszała śmiech Pikawy.

+++

Jaguary dotarły na Farcast i przystąpiły do realizacji swoich ukrytych planów. Każdy miał swój trop do sprawdzenia. Flavia wybrała ścieżkę ryzykowną, ale nadal wartą sprawdzenia. Ejército del Pueblo. Mogli współpracować z istvaanianami, ukrywać ich... bądź wprost przeciwnie. Mogli wiedzieć cokolwiek, a te cokolwiek mogło odwrócić bieg całej akcji. Brzytwa ostrożnie wybrała dzień, w którym jej nieobecność nie będzie budziła zastrzeżeń, odrzuciła wszystkie odznaczenia Brutal Deluxe i Jaguarów. Ruszyła na własne zwiady.

+++

Zlokalizowanie punktu rekrutacyjnego Ejército del Pueblo nie było trudne przy informacjach, jakimi dysponowało BD. Należało jednak pamiętać, że to był zaledwie początek nitki. Niewielka i mało istotna komórka, gotowa do błyskawicznego odwrotu i spalenia wszelkich śladów. Bojówkarze byli słabo wyposażeni, więc musieli to nadrobić zaradnością, czujnością i wolą przetrwania. Brzytwa weszła do niewielkiego sklepu ze sprzętem gospodarczym, bez broni. Poznała Che, ajenta, który absolutnie o niczym nic nie wie, ale bardzo chętnie pogada. Flavia przedstawiła się jako La Viuda. Przez kwadrans zmusiła sklepikarza do dekonspiracji. Przedstawiła sprawę jasno. Należała do niewielkiej szajki najemników, która wdała się w wybuchowy konflikt z MP-F. Byli teraz na celowniku. Potrzebowali pieniędzy i przede wszystkim godnych zaufania przyjaciół. I to właśnie o zaufaniu La Viuda dyskutowała z Che przez długą i napiętą godzinę. Pokazała dwadzieścia nieśmiertelników funkcjonariuszy MP-F. Opisała ze szczegółami zadymę, o której rebelianci mogli usłyszeć. Che wykonał kilka telefonów, pobawił się swoją fikuśną maczetą. Osoby dramatu, czas i miejsce się mniej więcej zgadzały z relacją kobiety. Osąd wciąż brzmiał: nie. Nie ufa La Viudzie i jej kompanom. Nie powierzyłby im nawet torebeczki Obscury do spylenia. La Viuda wiedziała, jak to działa. Musiała udowodnić swoje oddanie sprawie.
Che zażądał niemożliwego.

+++


Brzytwa zawisła na gałęzi i małpim chwytem zerwała zwisający z gałęzi owoc. Był pękaty, o kolorze potreningowego krwiaka. Najemniczka wskoczyła na gałąź bliżej konaru. Tam szerokie i mięsiste liście osłaniały od obserwatorów z poziomu gruntu. Owoc kłamał wyglądem, sugerującym eksplozję soku i miąższu przy najdrobniejszym muśnięciu. Miał twardą skórkę, której palce nie mogły sforsować. Akolitka chwyciła za nóż i cierpliwie obierała roślinę. Wzrokiem wróciła do leżącej pod nią piaszczystej drogi, wiodącej wprost do wysokiej na trzy metry stalowej bramy. Gdzie właściwie była? Czterdzieści kilometrów od wschodniej granicy stołecznej aglomeracji. W większości prywatny teren, otoczona przez nieurodzajne sady i małe plantacje podejrzanych roślinek. Zerwany przez Valerię owoc był jednym z nielicznych. Wydawało się wręcz, że całą okolicę zasadzono dla stworzenia sielankowego widoczku dla porozrzucanych nieregularnie rezydencji. Byłoby idealnie, gdyby nie podwójne zasieki chroniące małego królestwa seniora Pablo Vasqueza. Wielce majętnego, jak przystało na dalekiego kuzyna i zatwardziałego lojalisty El Kanga. Wielce znienawidzonego, jak przystało na sędziego, którego podpisy widniały na już czterystu wyrokach śmierci. Che nie wtajemniczył Flavii, kogo Vasquez skazał tym razem, ale sędzia poczuł się po tym na tyle niepewnie, że do domu wrócił pod zbrojną eskortą. Uznał za stosowne go nie opuszczać przez dłuższy czas.
Wyrok wydany dziś przez Vasqueza miał być ostatnim.
Spod noża wytrysnął sok. Flavia przepołowiła owoc i obejrzała jaskrawożólty miąższ. Wsunęła kawałek do ust, przeżuła. Elektroniczne receptory przesłały do mózgu proporcje wody, fruktozy, listę witamin i kalorii. Nie czuła zupełnie nic. Zrezygnowana wyrzuciła owoc. I wtedy usłyszała gruźliczy kaszel wiekowego silnika. Wkrótce zza zakrętu wyjechała kryta terenówka jadącą wprost do rezydencji sędziego. Valeria zsunęła się na niższą gałąź. Czekała. Pojazd nie jechał szybko. W odpowiedniej sekundzie puściła gałąź i gładko opadła na dach. Położyła się i złapała równowagę. Impulsem mózgowym uruchomiła mechanizmy maskujące. Wyczulone zmysły dostarczyły informacji. Dwie żeńskie głosy z tylnej części wozu, dwa męskie z przedniej. Ślicznotki odurzone obscurą, kierowcy ślicznotkami. Nikt nie przejął się dziwnym stuknięciem w dach. Brama otworzyła się automatycznie, samochód wjechał do środka. Flavia zeskoczyła z wozu w połowie drogi do ufortyfikowanego domu. Vasquez w istocie obawiał się o swoje życie. Grube, betonowe mury, przemyślane stanowiska ogniowe, dobrze opłaceni i uzbrojeni ochroniarze. Dla bojowników Ejército zamach na sędziego graniczył z niemożliwością. Duże straty, jeszcze większe ryzyko.
Flavia wciągnęła przesycone roślinami powietrze. Wniknęła w krzaki i krążyła wokół domu. Nie mogła powstrzymać natrętnych myśli. Doświadczyła własnej śmierci przymusowego wskrzeszenia i zadrutowania.Wszystko tylko dla tej chwili.
“Potwór nie wejdzie do domu… dopóki sami go nie wpuścimy”
Nie wiedziała czemu przypomniała sobie akurat te słowa. Były stare, jakby z zupełnie innego życia, innego świata.
Jakże jednak pasowały. Dla obojga. Pablo Vasquez wpuścił bestię do swojego domu. A Valeria? Do swojej duszy.

+++

Wentylator chodził tak, jakby miał zaraz zdechnąć. La Viuda przyszła z samego rana, zanim jeszcze Che otworzył sklep. Nie wpadła tu na długo. W zasadzie lepiej, żeby w ogóle nikt nie widział jej w tej okolicy. Stary weteran z paskudną blizną nad okiem drapał się po gęstej, czarnej brodzie. Nie spodziewał się, że ta kobieta w ogóle wróci.
-Jego palce…- Najemniczka podała mu woreczek. Odwinął materiał i długo wpatrywał się w ucięte niemal chirurgicznie paliczki. Środkowy i wskazujący, od prawej dłoni. Palce do złożenia przysięgi.
-Oto moja część umowy, Che. Dałam wam zemstę i strach kangowskich katów. Jeśli macie w sobie choć połowie tyle honoru, co w tych kolorowych ulotkach, to umówisz spotkanie. - La Viuda wyszła ze sklepu… i po prostu zniknęła.
 

Ostatnio edytowane przez Astrarius : 15-01-2017 o 13:15.
Astrarius jest offline