Test lojalności
Adelmus (34+20=54): 57 nieudany
* * *
Farma Kulawego Zenka, 4.09.2512 roku
Asyłbiek zatrzymał się. Nie mógł być świadomy tego, że irytacja ogarnęła już ponad połowę spośród tych, którzy przeżyli patrol. Naprzeciw niego stał
Frederick, rozbuchany i gotowy do walki przedstawiciel wagi ciężkiej. Jego postura i słowa zrobiły wrażenie.
- Nie mam dowodów, ale nie ogonisz się. Zobaczysz. - Schował broń, odszedł kawałek ku drodze, gwizdnął.
- Szlag, poleciał już spory kawałek.
Od drogi wiało ciszą, natomiast zza stodoły wyłonili się nieustraszeni łowcy leśnych mutantów i pogromcy zwierzoludzia z mackami,
Wasyl i
Roger. Grupa wspólnie zadecydowała zabrać na wóz poległych, truchło mutanta spalić a wejście do tunelu prowizorycznie zamaskować. Nie były to ostateczne postanowienia, bowiem W międzyczasie na farmę dotarł
Adelmus i Pioter. Ten ostatni stanął przed
Frederickiem i zaraportował.
- Znaleźliśmy waszego ogiera na drodze, panie. Arni oddycha, ale się nie rusza. Felek zabrał go do miasta, do medyka.
Atmosfera na wozie mimo wszystko była nieciekawa. Wzajemne zarzuty nadwyrężyły i tak wątłe relacje strażników. Pozostali wymęczeni trawili posłyszane i doświadczone fakty. Co chwila ktoś podnosił głos przekonany, że zauważył mutanta na skraju drogi, to za nimi, to znowuż kryjącego się w wodzie przy brzegu. Wszystkie alarmy były jednak fałszywe. Halucynacje o zwierzoludziach dręczyły
Wasyla,
Rogera i
Fredericka. Asyłbiek był czujny jak zając, choć ujebany po szyję.
Test lojalności
Frederick (31-10+20=41): 63 nieudany
Test zastraszania
Frederick (33): 21 udany
Obłęd
Frederick (0) +1
Roger (1) +1
Wasyl (1) +1
* * *
Zajazd młyński, 4.09.2512 roku
Jorgow powitał ich zagniewanym spojrzeniem z okna swojego pokoju, znajdującego się na piętrze zajazdu. Wyglądał patrolu już od dłuższej chwili a zatroskane myśli uspokajał popijając ciepły kwas z ceramicznego pucharka. Widok zwłok na wozie nie poprawił mu humoru.
Wóz potoczył się turkocąc po głównej ulicy. Gdy zjechali w boczną uliczkę koła ugrzęzły w błocie. Wierzchowiec Kuczmy nie miał siły ich wyciągnąć, chwiał się na postoju ze zmęczenia. Niebo za chmurami zapewne zaciągnęło się pomarańczą i czerwienią. Na ziemi nie było sposobu, by się o tym przekonać. W podróży od dłuższej chwili patrolowi towarzyszyła mżawka i wiatr. Przemoczeni, milczący choć zwycięscy wkroczyli do knajpy straży. Stajenny zajął się wozem i mdlejącym zwierzęciem, a schodzący na parter Jorgow zaczepił pijących w sali młynarzy.
- Spierdalać mi stąd. Won!
Tamci wyszli nie podnosząc głów. Zarządca z oczekiwaniem przyglądał się ocalałym. Nigdzie nie było ani śladu Felka czy Arniego. Przy kominku siedział natomiast
brodacz z piwem w ręku.