Alex obudził się, ale cały czas myślał o tym co wydarzyło się w nocy.
Od razu postanowił że napisze list do rodziców. Tylko co by im naapisać?
W końcu doszedł do wniosku, że nie będzie na razie pytał o nic konkretnego. Coś w stylu „cześć, co u was słychać, jak wam się układa? Zapytajcie Demosa czy u niego też wszystko gra
, przekażcie mu, że za nim tęsknie…
PS: Nie zachowywał się ostatnio dziwnie? Pytam z ciekawości…”
Jeszcze raz przeczytał pismo, i jak to już miał w zwyczaju, w ostatniej chwili przypomniał sobie, że musi iść do szkoły.
Szybko spakował się, schował list do koperty i wyszedł.
Po wrzuceniu listu do skrzynki stweirdził, że to był bąd, że niepotrzebnie od razu pisał, i że rodzice tylko będą się zastanawiali czy wszystko w porządku…
W szkole nawet porażka na sprawdzianie z mamy, o którym rzecz jasna zapomniał, nie wytrąciła go z myślenia o tym, co w Kielcach robił wilk…
To musiał być wilk. Tyle razy słuchał tego głosu, nawet w snach. Potrafił odróżnić wycie wilka od wycia psów…
A pozatym nie dochodziło ono tej nocy z żadnego konkretnego kierunku…tak jakby było zawieszone w otaczającej go przestrzeni…
Myślał o tym tak samo intensywnie nawet kiedy już wracał do domu…
Mijał ulicę za ulicą…
Nagle pisk opon, refleks światła w karoserii samochodu wyjeżdżającego z osiedlówki, szybsze udeżenie serca i poczucie tętna aż na skroni…perkele! I nagle wszystko ucichło…
Samochód zatrzymał się w miejscu, mimo, że przed sekundą jechał co najmniej 80 na godzinę, kierowca znieruchomiał, z przerażeniem w oczach…
Znieruchomiał dosłownie…
Alex przestał odczówać cokolwiek, oprócz strachu i zdziwienia, ale nie zamierzał stać przed maską samochodu aż ten moment przestanie trwać…
Wręcz przeciwni, zaczął biec w szoku, prosto przed siebię…
Od momentu kiedy samochód się zatrzymał minęło około 3 sekund…
Aleksybył już po drugiej stronie ulicy, obejżał się na stojący samochód…
Dźwięki wróciły…
Samochód jechał dalej, z tą samą prędkością, jakby nigdy się nie zatrzymał, wszystko było tak jak w momęcie kiedy to się zaczęło…
Tylko Alex jakimś cudem był 5 metrów dalej…
To niemożliwe! Umarłem, na pewno mnie potrącił, to nie jest prawdziwe, Boże, co tu się dzieje? Czas nie ma w zwyczaju ot tak zatrzymywać się na chwilę…
Serce biło mu jeszcze mocniej…
Ludzie mijali go, ale patrzyli trochę dziwnie…
Czyli go widzieli, nie umarł…
Niemożliwe…
Czas się nie zatrzymuje…