Korban wrócił przemoczony, zmęczony ale szczęśliwy. Szczęśliwy bo w końcu wrócił do ciepłego suchego miejsca. Zaczął podejrzewać że Lord najzwyczajniej chce go wykończyć. Dobrze że jakoś wyjątkowo nie odbiło się to na jego zdrowiu. Porozmawiał z babcią i wnikliwie wysłuchał jej o sługach boga ognia, miejscowych zwyczajach religijnych oraz łupieżczych. Ale przede wszystkim czy wie kim i co ma na sobie Lotaryjka.
Przebrawszy się ruszył na wielką salę. Zastanawiał się jak sobie radzi Brax. Nie martwił się o niego. Jeśli domniemani bandyci będą się "stawiać"...cóż najwyżej przypiszą sobie rozbicie bandy łupieżców. Jest jeszcze ten jaszczur.... I podobno jakaś dziwna kobieta kot. Ciekawe co z nią zrobi Lord... Korban już widział kłopoty. Albo zarobek...
Przywitawszy się z obecnymi usiadł i przysłuchiwał się pilnie informacjom. Turniej tak....w jego myślach szybko płynęły cyfry i sumy. Zobaczymy kogo lord zabierze lub wyśle. On tez powinien jechać choćby do wujaszka. Wytłumaczyć staremu kutfie w jakiej jest sytuacji.
Polowanie na potwora. O tak jedno zagrożenie z śmierdzących bagien mniej. -"Lordzie jestem jak najbardziej za urządzeniem polowania dla gości weselnych. Tylko trzeba się upewnić że nie poginą (uśmiechnął się). W końcu mało kto serwuje swoim dumnym wojowniczym wasalom takie rozrywki. Bo nie każdego na nie stać....A nas tak" -"Jeszcze kwestia inwentaryzacji... dochodu z nieprzewidzianej katastrofy. chciałbym się tym zająć jak najszybciej i zacząć spieniężać wyznaczone towary. Na pewno znacznie wzmocnią nasz budżet związany ze ślubem i turniejem". |