To był pierwszy raz gdy poczuł się dobrze od przebudzenia w kamiennym kręgu. W tym królestwie, krainie, tym całym świecie, czy jak zwać to miejsce do tej pory niczego dla siebie jeszcze nie znalazł. Teraz czuł się lżej i nawet bolesne pozostałości dotychczasowych przygód, wciąż męczące chyba każdą komórkę ciała, nie umniejszały jego zadowolenia. W końcu, pomimo magii, mieczy, bandytów i koni, na jego twarzy pojawiać się zaczął nieśmiały uśmiech. Co było przyczyną tej odmiany? Co sprawiło, że chciało mu się latać i znowu żyć? Spod przymkniętych powiek, tak jakby obawiał się, że ich rozwarcie może przepędzić wspaniały widok, przyglądał się zjawisku o oczach koloru kojarzącego się z ogniem (przez myśl mu nawet nie przeszło, że piekielnym). Szczególnie wiele jego uwagi pochwyciły przyjaźnie skierowane w jego kierunku, nie mniej niż oczy czerwone, sutki. Wgląd na to drapieżne zwieńczenie wychylających się z szerokiego dekoltu białej niczym grenlandzki lodowiec piersi, wywołał w jego trzewiach falę rozchodzącego się po całym ciele gorąca. “Kim ona jest? Co tutaj robi?” refleksje bardziej, niż myśli, trzepotały bezgłośnie niczym ćmy obijające się o lampę. Zapierający dech i tak bliski widok zredukował myślenie niemal do zera. W prawdziwej rzeczywistości takie rzeczy mu się nie zdarzały.
- Już się bałam, że nigdy nie otworzysz oczu. - zrozumienie słów pojawiało się z opóźnieniem, tak jakby każdy dźwięk przebijał się przez mgłę gęstą niczym mleko. Znał ten głos a zrozumienie, które pojawiło się po chwili, podniosło włoski na karku i ramionach - to była ona… miecz, z którym walczył, który wcześniej do niego mówił. Nie mógł w to jeszcze uwierzyć.
- Tak -niełatwo było wydusić nawet to jedno słowo przez ściśniętą krtań i na wszelki wypadek zamrugał by dać znać, że żyje i jest świadomy a wtedy dłoń lekka niczym piórko i miękka jak aksamit dotknęła jego głowy. Spod na wpół otwartej powieki pociekła mu łza szczęścia.
- Tak! -powtórzył z zapałem, a energia, jaka zakipiała w nim od dotyku, podniosła mu głowę z poduszki. Niestety Miecz miała refleks godny szermierza i smak jej piersi wciąż pozostawał mu nieznanym.
- Nie wypuszczę cię z ręki, nie odstąpię na krok aż damy radę każdemu - niezrażony perorował z coraz większym zapałem - Będę trenował do upadłego. Jestem gotowy z tobą na wszystko! - chciał się unieść by już zabrać się za trening, lecz szczery zapał nie starczył by pokonać słabość ciała. Jego głowa z powrotem spoczęła na poduszce.
- Jestem Alex - wychrypiał - Miło cię w końcu widzieć i muszę przyznać, że nie wiem czy lepiej walczysz, czy wyglądasz. |