Siarczysty mróz przypominał jej o domu. Wbrew niewygodom, krótka wyprawa wokół obozowiska dodała jej animuszu. Ostatecznie, to było to, w czym była najlepsza. Wolała tropić, niż bezczynnie siedzieć. Im szybciej zapozna się z naturą Płaczącego Lasu, tym lepiej dla niej. Dla nich wszystkich, pomyślała hardo.
- Widzisz jakieś ślady? - zapytał Cador.
Huldra nie odparła, patrząc wokół. Ślady – jeśli jakieś rzeczywiście były – miały się rozmyć wraz z kroplami ustawicznie padającej wody. Co prawda dzień niemalże zaszedł, jednak Huldra mogła zyskać nieco wglądu w ich sytuację. W ich położeniu, każdy kawałek informacji, na jaki mogli sobie pozwolić, był na wagę złota. Ostatecznie, wilki bały się ognia i pochodni, prawda? - Poszukajmy choć przez chwilę – odparła w końcu elfowi, szukając śladów tego, który zostawił zakrwawione ubranie. - Jeśli ich nie znajdziemy, wracajmy – wzruszyła ramionami.
Ostatecznie, miał to być szybki i niedaleki zwiad, nie było sensu rozdzielać drużyny. Po prawdzie to wątpiła, że mogła znaleźć jakiekolwiek ślady wokół, jednak nie zaszkodziło zostać parę chwil. Wilków nie lękała się – jeszcze będąc daleko na wschodzie swojego rodzinnego kraju urządzała sobie z ojcem polowania. Bestie, jeśli nie były wygłodzone, rzadko atakowały ludzi. Choć nie miała nic przeciwko temu, aby zatopić ostrze topora w grzbiecie jednego z nich. Upolowanie sarny tylko zaostrzyło jej apetyt na rozlew krwi. |