Zawsze, ale to zawsze, po odlocie z Tornado chciało mu się lać. No kurwa nie wiedział czemu. A skoro pęcherz się domagał opróżnienia to trzeba było wziąć i iść się odlać. Podniósł się z koca rozłożonego na ziemi i odszedł parę metrów od reszty. Nie trudził się w szukaniu sobie osłony jakiejś czy czegoś w ten deseń, wystarczyło dla niego że się odwrócił plecami, i zaczął po prostu lać.
Gdy skończył wrócił do swoich klamotów i pogrzebał chwilę w plecaku, po czym podszedł do ogniska. Na wywody starego powiedział krótko.
- Ty już tak nie pierdol Destylator tylko kopsaj procenty, bo uciekają. - nadstawił mu swój kubek - Trzeba się jakoś rozbudzić.
Trzeba było mu przyznać, może i przeciętny wzrost, a i waga nie pakerska, ale skuriwesyn miał twardy łeb. No i przypierdolić umiał, ale co się dziwić skoro czynił to zawodowo.
Na propozycje spuszczeniu komuś wpierdolu uśmiechnął się.
- Albo jakiego saracena, lub żyda jego kurwa mać. To gówno całe to przecież ich wina. Amen. |